OSTRE STRZELANIE - Klęska polskiej armii

Stevie - Wto 14 Cze, 2011
Temat postu: Klęska polskiej armii
Waldemar Skrzypczak napisał/a:
Co oznacza słowo klęska dla wojskowego? To, czego żaden z nich nigdy by nie chciał doświadczyć. Wystarczy poczytać kilka książek z historii wojskowości.

Tymczasem klęska nie jest obca naszemu Ministerstwu Obrony Narodowej.

Co to jest profesjonalizacja? Zagadka. To, co mówi MON, różni się od tego, co mówi i myśli wojsko. Odpowiedzi monowskich tub to przejaw służalczości, pozbawionej merytoryki, tworzonej z pominięciem opinii wojska. Bo kto ją bada? Za PRL często badano nastroje w armii, teraz nie ma takiego zwyczaju, gdyż decydenci uwierzyli w swoją nieomylność. A to ślepa uliczka…
I całe szczęście (w nieszczęściu). Bo następcy, można mieć nadzieję, wymiotą to towarzystwo, pomni tej „profesjonalnej” klęski.

Nie wyliczam wszystkich przegranych bitew. To zostawiam historykom. Natomiast warto zauważyć, skąd bierze się rzesza „młodych emerytów wojskowych”. To popularne hasło przy knuciu w sprawie emerytur mundurowych.

Odpowiedź jest prosta. Z rzekomej profesjonalizacji. Z likwidacji wielu jednostek. Z ciągłej restrukturyzacji. Z ciągłego procesu obniżania etatów, z ciągłego poniewierania kadrą pomiędzy odległymi garnizonami. Z ciągłego braku stabilności. Z ciągłego braku poczucia bezpieczeństwa dla rodzin. Z ciągłego braku poczucia troski o żołnierza. Młodzi ludzie widzą, co robi się z kontraktowymi, więc stracili zaufanie do MON.

Ktoś nad tym panuje? Na pewno nie szef Departamentu Kadr MON. Zatem kto? Ma on na imię Chaos. Choć ów urodził się w Sztabie Generalnym WP już w 2001 roku. Dlaczego? Przecież tzw. ustawa pragmatyczna „uleczyła wszystkie bolączki” armii - w opinii SG WP. To wymaga odrębnego badania. Są autorzy (winni), znani z nazwiska. A co ciekawe, wtedy byli decydentami ci, którzy o profesjonalizacji wyrażali się jak najgorzej. Chociażby gen. Cz. P. - jej pierwszy wówczas wróg. Reszta, w tym i ja, milczeliśmy. Dotkliwa klęska...

Dla nas wojskowych, byłych też, ważna jest zdolność bojowa polskich jednostek. A ta, poprzez dokonania „profesjonalizacji”, rysuje się w jak najczarniejszych kolorach. Po prostu, WP nie ma takiej zdolności. Bo średnio wykształcony oficer lub podoficer wie, że działonowego czołgu PT-91 nie wyszkoli się w ramach NSR. A obsługę wozu dowodzenia? Na to trzeba co najmniej roku intensywnego szkolenia w wymaganych tzw. ogniem reżimach i szkoleniach w centrach. Kto o tym pamięta? Wiem kto. Ci, którzy przeżyli letnie i zimowe poligony. Nie za biurkiem, ale w polu. Jedząc posiłek z żołnierskiego kotła, z menażki, nie z porcelany.

Młodzi żołnierze odchodzą z armii, mimo że nie uzyskali praw emerytalnych. Bo armia ich zlekceważyła. Za sprawą wojskowych polityków stają się przeciwnikami wojska.
Armia, choć kochana przez naród, jest niszczona za sprawą polityków-pacyfistów, nienawidzących wszystkiego, co kojarzy się z mundurem. Czy to działanie zamierzone? Teraz wiem, że tak..

Waldemar Skrzypczak

~~Ad~~ - Wto 14 Cze, 2011

Idealnie tekst wpisuje się we wcześniejsze wystąpienie gen. Makarewicza. Tyle tylko, że gen. Skrzypczak jest autorytetem dla wielu żołnierzy, tyle tylko, że odszedł w chwale z armii pomimo prób dezawuowania Go przez "Tuby MON", tyle tylko, że jakby afery z nielegalną bronią, amunicją i innymi przekrętami się za nim nie ciągną i ponad wszystko nie ma tu polityki. Dlatego bardziej wierzę w te słowa niż w artykuł gen. Makarewicza. Ciekawe tylko, czy głos rozsądku wyrażony przez gen. Skrzypczaka jest jeszcze komuś na Klonowej potrzebny...? :gent:
Robal2pl - Wto 14 Cze, 2011

Czytam to drugi raz i zastanawiam się o co w tym chodzi?
Czy o "młodych emerytów", czy o żołnierzy odchodzących przed nabyciem uprawnień emerytalnych?
Czy o kształt przepisów regulujących służbę wojskową?

Sorry - ale ten wpis jest zwyczajnie polityczny, może inspirowany już wyborczo.

I nie - nie interesuje mnie co gdzie i z kim gen. Skrzypczak służył, co dokonał itd. Skoro pisze - liczy się to co i jak pisze. Sorry...

Rewizor - Wto 14 Cze, 2011

~~Ad~~ napisał/a:
czy głos rozsądku wyrażony przez gen. Skrzypczaka jest jeszcze komuś na Klonowej potrzebny
Może i nie potrzebny, ale my wojskowi (aktualni i byli ;) ) powinniśmy mieć pełną tego świadomość przy urnie wyborczej. :kartka:
KoszałekOpałek - Wto 14 Cze, 2011

Cytat:

Czytam to drugi raz i zastanawiam się o co w tym chodzi?


Ja szczerze mówiąc też nie mam pojęcia.

Robal2pl napisał/a:
ten wpis jest zwyczajnie polityczny,


Też go tak odbieram.


Może właśnie Skrzypczak powinien iść w politykę?

Rotmistrz - Wto 14 Cze, 2011

A jak inaczej należy nazwać to co dzieje się w MON?? Wojsko pozbywa się specjalistów po 12 latach służby,reorganizuje jednostki. Zmniejsza liczbę stanowisk, a dodatkowo część z nich obsadza NSR. W tamtym roku odeszło z wojska 5,5 tyś żołnierzy w tym roku będzie gorzej.... I TO nie jest klęska profesjonalnej armii??
Silmeor - Wto 14 Cze, 2011

Polityczny czy też nie polityczny tekst, to szczerze mówiąc mało istotne - skoro nazywa fakty po imieniu i obnaża podejście polityków w stosunku do armii...
dziamdziak - Wto 14 Cze, 2011

Pan Generał po raz kolejny napisał prawdę. Niestety tak to wszystko wygląda i nie zmierza ku lepszemu. Zresztą piszemy o tym na Forum od kilku lat. Skala destrukcji jest tak ogromna, że potrzeba będzie dziesięcioleci aby dojść do poziomu jakościowego stanu SZ np. z roku 1985.
Sprzęt mozna kupić, lecz szkoda doświadczonych kadr, które przez ostatnie kilkanaście lat, a w szczególności kilka ostatnich, poszły na zmarnowanie. Nie wiem czemu ale mam odczucie, że jednak o to decydentom chodziło.

Ryś - Wto 14 Cze, 2011

Cytat:
Ktoś nad tym panuje? Na pewno nie szef Departamentu Kadr MON. Zatem kto? Ma on na imię Chaos.


Bardzo delikatnie i z umiarem powiedziane przez Generała. Najgorsze jest to, że po 10 latach to coś nazwane chaos coraz bardziej się pogłębia i nikt już nie panuje nad tym, bo ci co chcieli - nie dali rady, to odeszli. :x

MDS - Sro 15 Cze, 2011

Panowie powiedzmy sobie otwarcie - politycy sprawy obronności szeroko rozumianej mają w swojej większości prosto w czterech literach, no w tym wypadku w pięciu. Podobnie spora część ludzi w mundurach piastująca wysokie stanowiska dostała zawartość pagonów nie za wojskowe zasługi, ale za zasługi rodzinno-polityczno-towarzyskie, i również dla tych panów armia jest tylko i wyłącznie płatnikiem wysokich uposażeń i niczym wiecej. Pojęcia rozwój armii, podniesienie jej jakości są w tej chwili obce. Bo czy ktoś słyszał żeby jakiś wysoko postawiony dowódca ostatnio oprotestował głupoty typu NSR czy WOG-i? Jest więc akceptacja demolowania armii w imię karier i świętego spokoju. Tak więc armia poniosła klęskę w momencie kiedy cywilny nadzór nad armią został zamieniony w cywilne rozwalanie armii. I tu trzeba uczciwie przyznać odnoszą politycy sukcesy gigantyczne....
cantab - Czw 16 Cze, 2011

Myślę, że mamy do czynienia z co najmniej dwoma kwestiami: z jednej strony armia jest reorganizowana (i przy tej okazji - zmniejszana), z drugiej padają oskarżenia o tym, że robi się to nieudolnie. Te dwie rzeczy trzeba chyba jednak widzieć oddzielnie.

Samo to, że armia jest zmniejszana, jest następstwem czasów, kosztów i priorytetów (itd.). Potencjalnie ma spore zalety, zawsze wymieniane przy reklamowaniu armii zawodowej: mniejsza ilość świetnie wykwalifikowanych specjalistów itd., jednocześnie zdaje się, do pewnego stopnia, nieuniknione.

Tego nie da się osiągnąć bez ogromnej reorganizacji. I bez dużych umiejętności organizatorskich (a kto, właściwie, miałby mieć doświadczenie w takich sprawach w Polsce? Kto reorganizował instytucje liczące kilkaset osób i zarządzające dużymi pieniędzmi?) właśnie chaos nastąpi. I to jest trochę tak, jak z przemianą gospodarczą lat 90., tylko odsunięte w czasie.

Na pewno nie są dobre decyzje, które powodują, że specjaliści odchodzą z wojska, kiedy są w pełni sił i umiejętności, decyzje, które stawiają armię w stanie ciągłej reorganizacji. Zwłaszcza, że zmiana zrobiona bez sensu wymaga poprawienia - czyli dalszej zmiany. Ale jednocześnie, nie da się zmieniań - bez zmian. I w końcu - zmianom też przyjdzie w końcu kres, a wojsko w końcu wpadnie w tory docelowego kształtu.

Z ciekawostek: dziś czytałem artykuł o wypowiedzi jednego z brytyjskich dowódców wojskowych, który stwierdził, że w wyniku ostatnich cięć MoD przedłużenie operacji w Libii o dalsze 90 dni może negatywnie odbić się na potencjale obronnym Wielkej Brytanii. Więc to nie tylko u nas zmiany są trudne. Nam jest tylko bardziej pod górkę.

MDS - Czw 16 Cze, 2011

cantab - wybacz ale chyba żartujesz.Cyt-I w końcu - zmianom też przyjdzie w końcu kres, a wojsko w końcu wpadnie w tory docelowego kształtu. Czy docelowy kształt armii to armia bez morale? bez zaufania do przełozonych? bez wyszkolonych rezerw? bez czołgów? bez BWP? bez MW? bez artylerii? bez oplot? Bo do tego zmierza w tej chwili. Zmiany te trwają od 89 roku i końca nie widać.
Roztropek - Czw 16 Cze, 2011

cantab napisał/a:
Potencjalnie ma spore zalety, zawsze wymieniane przy reklamowaniu armii zawodowej: mniejsza ilość świetnie wykwalifikowanych specjalistów itd., jednocześnie zdaje się, do pewnego stopnia, nieuniknione.
Owszem jest mniejsza ilość ale gorzej, w porównaniu z okresem gdzieś do około 96 roku, wykwalifikowanych specjalistów. Szkół oficerskich rodzajów wojsk i szkół chorążych niczym do chwili obecnej nie zastąpiono. O jakich specjalistach więc mowa? To czysta propaganda. Tylko proszę nie mówić, że obecne Centra przejęły te zadania. One obecnie mają szkolić wszystkich od NSR po WAT. Jak się robi wszystko to..... wiadomo co dalej.
cantab - Czw 16 Cze, 2011

Problemy z wojskiem i 90% innych kwestii w Polsce biorą się z tego, że Polska jest młodym krajem z burzliwą historią. A budowanie logicznych, przemyślanych struktur trwa.

Możliwe, że po 1989 zarządzaniem WP wzięli się ludzie zupełnie do tego nieprzygotowani lub niezainteresowani (zresztą nieważne kiedy itd.). Ale, no cóż, aktualnie armia jest zmniejszana do jakiegoś stanu docelowego. W końcu przestanie być zmniejszana - i w końcu nauczy się zarządzać zasobami ludzkimi. To może potrwać długo (kilkanaście lat? kilkadziesiąt lat?) i w różnych innych krajach też tak było, jak tworzono armie profesjonalne. W XV czy XVIII wieku, czy kiedy tam skończono z pospolitym ruszeniem. W jakim stanie wtedy WP będzie, dobre pytanie, ale przynajmniej będzie wtedy fundament, na którym można budować.

Natomiast w samym artykule pana generała Skrzypczaka uderza mnie logika: stan armii: zły, zmiana: zła. Trzeba jednak się zdecydować. A liczenie na to, że wszystkie reformy będą udane to naprawdę pobożne życzenia (zwłaszcza, jeśli robią je politycy). W praktyce raczej jest tak, że może 1 na 10 reform przy takich dużych przemianach jest trafiona. I te dobre w końcu się ugruntują, a te kiepskie zostaną zmienione, z podobnym prawdopodobieństwem sukcesu. Więc niestety, ale takie zmiany są trudne i dużo czasu musi upłynąć, aż "długoterminowe" zyski przewyższą straty.

Ksawery - Czw 16 Cze, 2011

MDS historia lubi się powtarzać, i kiedy zajdzie potrzeba obrony Polski, panowie politycy uciekną za granicę, a panowie pułkownicy i generałowie będą deliberować w obozach dla oficerów. :(
Netah - Czw 16 Cze, 2011

A co my zrobimy?
thikim - Czw 16 Cze, 2011

cantab, masz trochę racji ale jednego nie bierzesz pod uwagę.
Wejdź sobie na rządową stronę isip.sejm.gov.pl. Z każdym rokiem zamiast mniej jest coraz więcej zmieniane w prawie. To jest samonakręcająca się machina. Każdy następny rząd za punkt honoru bierze sobie hasło "zmienić więcej niż poprzednicy". MON to jeden z zakresów działania prawa. W tym zagmatwanym prawie gubią się już prawnicy. Politycy nie znają go wogóle za to zmieniają bardzo chętnie. Po co? Bo raz jest taki interes a raz inny. I to dotyczy wojska jak pisałem także. Zmiany dla zmian, potrzeba nie jest ważna.

kempczol - Czw 16 Cze, 2011

thikim, Oni nie mają honoru. :zly3:
Jerzy Dębski - Pią 17 Cze, 2011

Ciągłe reformy są przekleństwem polskiego prawa i polskiej armii. Zmiany gonią zmiany, co powoduje tylko zaburzenie pracy całego systemu, bo wszyscy i wciąż muszą się adaptować do nowej sytuacji i w zasadzie nikt nie ma pewności czy wiedza, którą nabył wczoraj jest dziś wciąż aktualna.
Reformy w WP trwają już 20 lat i końca nie widać. Jest za to chaos i niepewność. W rządzie i MON panuje ciągła gonitwa za doskonałością, albo może raczej jest to próba ciągłego łatania rzeczywistości. Konia z rzędem temu kto zrozumie ostatnie zmiany regulaminów wojskowych, czy aktualne próby zmian prawa emerytalnego. Nie przemawiają za tym żadne realne przyczyny (Autor zdania "Nie może być tak żeby 35-letni zdrowi ludzie uciekali na emeryturę" powinien się zastanowić ile osób tak naprawdę z własnej i nieprzymuszonej woli z tego prawa skorzystało), za to powodują codzienny burdel.
Kiedyś żołnierze mieli jeden regulamin i jak znał go ojciec tak znał go później jego syn. Może nie był doskonały ale był niezmiennym punktem odniesienia. Dzisiejszych regulaminów dobrze nie znają nawet chyba ich autorzy, a żołnierze wychodzą z założenia "po co się uczyć jak za chwilę i tak coś zmienią".
Nie twierdzę, że zmiany nie są potrzebne, ale powinny być wymuszone koniecznością, przemyślane, a nie chaotyczne, doraźne.

REMOV - Pią 17 Cze, 2011

Rotmistrz napisał/a:
Wojsko pozbywa się specjalistów po 12 latach służby
Jeżeli takowy specjalista - czyli szeregowy zawodowy - w ciągu 12-letniej służby nie podjął się ścieżki awansu na stopień podoficerski, to ile lat niby trzeba go w tej armii trzymać?

My w Polsce, czego widać wierzący w "specjalistów" nie pojmują, mamy dążyć do systemu, w którym do wojska idzie się na kilka lat z różnych powodów, a rotacja na stanowisku szeregowych zawodowych jest i powinna być duża. Jak w każdej normalnej armii. Daje to większe rezerwy w razie czego, jak i pozwala na selekcję z większej grupy.

Lepsi zostaną (a przynajmniej część, bo z selekcją różnie bywa, no, ale w końcu armia jest zbiorem ludzi, a polska armia zbiorem Polaków z wszystkimi ich zaletami i wadami), gorsi, niezależnie jak bardzo będzie się ich bronić na forum jako "specjalistów", cóż... mają możliwość sprawdzenia się poza armią. Skończyły się słodkie czasy, kiedy nie zmieniało się pracy i do emerytury robiło to samo. Dzisiaj średnio w swoim życiu zawodowym normalny Polak musi się kilka razy przekwafikowywać. I do wychowanych w poprzednim ustroju, czy dziedziczących tego rodzaju mentalność powinno to w końcu dotrzeć.

Natomiast nie rozumiem podejścia, w którym ktoś, kto w wieku 18 lat rozpoczyna służbę, ma pozostać jako szeregowy zawodowy przez kolejne ile? 35 lat? 40 lat? Jeżeli już miałbym Panowie, kogoś bronić, ze wszystkich sił i za wszelką cenę, to osób stanowiących realny szkielet armii - czyli podoficerów (a tych zniszczono ostatnimi czasy i dopiero się ich odbudowuje). Dla mnie to strata tego rodzaju specjalistów jest najbardziej bolesna, bo w zawodowej armii to oni kumulują wiedzę i doświadczenie. I oni mają za zadanie szkolić kolejne roczniki, jak również uczyć początkujących oficerów. I na zawodowych podoficerach najbardziej sprawne światowe armie stoją. Nie na długowiecznych szeregowych, rzekomych "specjalistach".

No, ale rozumiem, że czym postawy roszczeniowej skorupka za młodu nasiąknęła, tym na starość trąci...

Jean Pierre D. - Pią 17 Cze, 2011

Z tego co wyczytałem w kilku tematach, większość ma pretensje o to, że nowe regulacje objęły obecnie służących. Ale o tym mój przedmówca przemilczał, co jest zresztą oczywiste, bo nie pasuje do założonej tezy.
mlyniu - Pią 17 Cze, 2011

REMOV napisał/a:
Jeżeli takowy specjalista - czyli szeregowy zawodowy - w ciągu 12-letniej służby nie podjął się ścieżki awansu na stopień podoficerski

Remov łatwo się mówi, jeśli samemu nie jest się w takiej sytuacji, gdy człowiek się poświęcił armii, a nagle musi sie zastanawiać co po 12latach służby dalej??? A czy przełożeni (wyżsi) umożliwiają podjęcie owej ścieżki awansu??? Zobaczmy:
- szkoły podoficerskie pozamykane lub polikwidowane
- na ten rok w jedynej czynnej szkole w Pozaniu 360 miejsc na kurs podoficerski, co przy ok. 36000 szeregowych daje to szanse na ewentualny awans ok. 1 % szeregowych, a będzie jeszcze mniej... zrozumiałbym gdyby, np. 10% szeregowych było przyjmowane do szkół rocznie...
- żeby starać się do szkoły to trzeba mieć zapewniony etat podoficerski w jednostce, tylko skąd te etaty, skoro na wolne etaty przenoszeni są żołnierze z likwidowanych jednostek np. na mój dywizjon w najbliższym czasie mają przyjść d-cy drużyn z pewnego, liwkidowanego obecnie pułku plot...
- o przyjęciach na kurs decyduje Dyrektor Departamentu Kadr, a więc nie ma żadnej pewności, iż zostanie się przyjętym na ten kurs, gdzie z kolei kiedyś (przed 2004) wystarczyl wniosek d-cy kompanii do dowódcy jednostki, który mógł żołnierza awansować...
- nawet ukończenie kursu podoficerskiego nie gwarantuje awansu i przejścia do korpusu podoficerskiego, dopóki nie zostanie się wyznaczonym na odpowiednie stanowisko służbowe...

REMOV napisał/a:
Natomiast nie rozumiem podejścia, w którym ktoś, kto w wieku 18 lat rozpoczyna służbę, ma pozostać jako szeregowy zawodowy przez kolejne ile? 35 lat? 40 lat?

35-40 lat to najczęściej służą wysocy oficerowie oraz generałowie, najczęściej na sztabowych stanowiskach. Nikt nie mówi, że szeregowy ma tyle służyć, lecz sądzę że bez problemu mógłby służyć 20-25 lat. Osobiście uważam, że skoro zdecydowaliśmy się, jako państwo, na armię zawodową, to powinni w niej służyć ludzie, chcący związać się z wojskiem na całe swoje zawodowe życie... Ty proponujesz duże rotacje w korpusie szeregowych, aby armia miała rezerwy, tyle że obecnie dochodzi do takich sytuacji, że po 1,5 rocznym kontrakcie zwalnia się szeregowych, a mamy ponoć 3-letni program szkolenia w armii. Chcesz niedoszkoloną rezerwą wygrać wojnę Remov??? Albo np. ktoś przychodzi na kontrakt, żeby zaliczyć misję, zarobić, a na resztę, w tym obowiązki słuzbowe, mówięc brzydko, ma wyj...e. Takie są efekty dużej rotacji w Naszym korpusie. Nie ma co wspominać o NSR, bowiem w opinii wielu osób, wielu forumowiczów, to totalny niewypał. Założenia parę lat temu były fajne, jednak po obrobieniu przez polityków i ich doradców, wyszedł potworek, zwany "cudownym dzieckiem ministra Klicha". I niestety dla NSR, byli żołnierze jakoś nie pchają się do tej formacji, bowiem wiedzą czym to "śmierdzi"... A można było np. umożliwić szeregowym służbę przez 20 lat, osiągnięcie minimalnych uprawnień emerytalnych, z jednoczesnym zobowiązaniem się do dalszej służby w ramach NSR po odejściu ze służby czynnej...

REMOV napisał/a:
No, ale rozumiem, że czym postawy roszczeniowej skorupka za młodu nasiąknęła, tym na starość trąci...

Powiem tak - kiedyś byli żołnierze nadterminowi, których od 2004 roku miał zastępować korpus szeregowych zawodowych. Nadterminowi mieli wtedy nadzieję na pełne zawodostwo. Tyle, że nagle, od 2010 roku, zaczął obowiązywać przepis o 12 latach służby kontraktowej, do której, jak do worka, wrzucono też mi. in. służbę nadterminową. Nie mówię, że wszyscy w Naszym korpusie są cacy, ale po takim "numerze" się dziwisz, że sporo chłopaków, którzy służyli jeszcze przed 2010, i wcześniej często byli nadterminowymi, ma pretensje do MON, za to że prawo zadziałało wstecz, i objęło wszystkich służących, i czuje rozżalenie takim potraktowaniem???

kempczol - Pią 17 Cze, 2011

REMOV, pitolisz jak potłuczony. :zly3:
deveron - Pią 17 Cze, 2011

mlyniu, pitolisz jak potłuczony :zly3:
mlyniu napisał/a:
zrozumiałbym gdyby, np. 10% szeregowych było przyjmowane do szkół rocznie...

Po 10 latach miałybyś 36000 nowych podoficerów. A co ze starymi?
mlyniu napisał/a:
- nawet ukończenie kursu podoficerskiego nie gwarantuje awansu i przejścia do korpusu podoficerskiego, dopóki nie zostanie się wyznaczonym na odpowiednie stanowisko służbowe...

To normalne, że trzeba mieć etat a Ty chciałbyś być kapralem na etacie st. szer. ?
mlyniu napisał/a:
tylko skąd te etaty, skoro na wolne etaty przenoszeni są żołnierze z likwidowanych jednostek np. na mój dywizjon w najbliższym czasie mają przyjść d-cy drużyn z pewnego, liwkidowanego obecnie pułku plot...

A co? Wywalić ich a Ciebie wysłać na kurs?

mlyniu - Pią 17 Cze, 2011

deveron napisał/a:
mlyniu napisał/a:
zrozumiałbym gdyby, np. 10% szeregowych było przyjmowane do szkół rocznie...

Po 10 latach miałybyś 36000 nowych podoficerów. A co ze starymi?

deveron napisał/a:
mlyniu napisał/a:
- nawet ukończenie kursu podoficerskiego nie gwarantuje awansu i przejścia do korpusu podoficerskiego, dopóki nie zostanie się wyznaczonym na odpowiednie stanowisko służbowe...

To normalne, że trzeba mieć etat a Ty chciałbyś być kapralem na etacie st. szer. ?

deveron napisał/a:
mlyniu napisał/a:
tylko skąd te etaty, skoro na wolne etaty przenoszeni są żołnierze z likwidowanych jednostek np. na mój dywizjon w najbliższym czasie mają przyjść d-cy drużyn z pewnego, liwkidowanego obecnie pułku plot...

A co? Wywalić ich a Ciebie wysłać na kurs?

Deveron nie chodziło mi o to by pitolić, lecz chciałem pokazać, jak trudno jest szeregowemu zostać podoficerem, jaka to wyboista droga, jaką to Nam wyżsi przełożeni "zafundowali" ścieżkę awansu, i Swoimi, zapewne emocjonalnymi, odpowiedziami na owe fragmenty postu, w zasadzie potwierdziłeś moje słowa i to co miałem na myśli. Teoretycznie szeregowi mają mozliwość uzyskać stopień podoficerski a w praktyce, z powyższych powodów, jest to baaaaaardzo utrudnione...

thikim - Pią 17 Cze, 2011

Cytat:
Jeżeli takowy specjalista - czyli szeregowy zawodowy - w ciągu 12-letniej służby nie podjął się ścieżki awansu na stopień podoficerski, to ile lat niby trzeba go w tej armii trzymać?

I tak i nie, teoria jest piękna, najlepsi idą dalej. Niestety praktyka pokazuje coś innego. System jest niedrożny, przechodzą plecaki albo ludzie dobierani losowo. Umiejętności są przeważnie ostatnią rzeczą jaka jest brana pod uwagę.
To nie wygląda tak pięknie jak w samozachwycie MON-u. Stykam się z tym dość często. Rzucę bardziej życiowy opis, może Ci to rozjaśni sytuację REMOV.
Więc jest sobie pododdział ma 20 st. szer. - mogą wyskakiwać ze skóry. WF zaliczać na "6" itd. To nie ma znaczenia. O ich losie w dobie reorganizacji decydują na dużo wyższym poziomie gdzie cały człowiek jest tylko liczbą "1" lub "0". Nikt nie patrzy tam na to kim jest żołnierz. Trzeba oddać 5 etatów to oddaje się 5 etatów, na etaty patrzy się pododdziałami a nie ludźmi. Ludzie niech ruszają w Polskę, będa nowi w nowym miejscu pracy, od początku zdobywać doświadczenie i uznanie przełożonych. Dzisiaj gdy MON mówi otwarcie że trzeba zwolnić parę tysięcy podoficerów, kto da szansę na awans st. szer.? Nikt. Sporadycznie, szczęściarze lub plecaki. Jak ktoś jest dobry ale nie może przejść wyżej to nie jest jego wina. Znam w każdym korpusie dobrych i zdolnych, to nie wystarcza.

dziamdziak - Sob 18 Cze, 2011

W mojej ocenie wypowiedż - ocena gen. Skrzypczaka jest trafna. Największą klęska polskiej armii, będzie obrócenie się oszukanych wojskowych przeciwko Państwu. Narasta w środowisku wojskowym odczucie wrogości władzy wobec nich, manipulacji. Nikt nie chce byc oszukany,ze w zamian za oddanie się służbie Panstwu, to Państwo go oszuka, wykpi czy wyśmieje. W tym kierunku idzie już dawno. Te masy oszukanych ludzi, powyrzucanych z wojska, przymuszonych do odejścia staną się wrogami. Stanie sie to samo co miało miejsce po 1989 r. kiedy to działcze d. Solidarności i opozycji zajmując stanowiska państwowe, samorządowe i inne, z zemsty za stan wojenny, odreagowywali generalnie na wojsku. Tak kierują emocje, złość. Nowe rozwiązania systemowe dla SZ, o czym pisałem wielokrotnie nie tylko nie są projektowane jako trwałe, dobre, przejrzyste ale co więcej celem ich jest głęboka manipulacja, która przyniesie złość i gorycz, konflikty. Niestety juz jest wiecej niż żle, a skończy się to klęską o której pisze ex DWLąd.
W każdej firmie, armii najważniejsi są ludzie - tylko nie u nas. U nas traktuje się ich przedmiotowo, uznaje za głupków i nabiera na frazesy, hasełka. To wszystko jednak do czasu.

MK-J - Sob 18 Cze, 2011

Coraz więcej obszarów, w tym także armia, sprawia wrażenie prowizorki rozumianej jako zarządzanie nimi pod kątem utrzymania się ekipy u władzy w kolejnej kadencji (za czasów PRL były słynne plany pięcioletnie ;) ). Trzeba (niestety) przyznać, że obecni "zarządcy" dopracowali ten system niemal do perefekcji, umiejętnie korzystając z wszelkich - także socjologicznych - narzędzi: media, sondażownie, PR-owcy itp.
W imię haseł Bóg, Honor, Ojczyzna, w ramach nakazanych regulaminów, ustaw, rozporządzeń, decyzji, zarządzeń, rozkazów, harmonogramów, poleceń i wielu innych tego typu kijów oferuje się marchewkę. Władza lubuje się w imprezach, gdzie tło stanowią strzelające obcasami, oddające honory równe szeregi umundurowanych żołnierzy, gdzie przygrywa wojskowa orkiestra, gdzie cywilni ministrowie mogą choć na chwilę ubrać się w polowy mundur (często własnego, nie służąc w wojsku - nie mieli) i poszaleć przed kamerami otoczeni wianuszkiem generalów choćby w Afganistanie. Widać - za mundurem nie tylko panny sznurem. Odnoszę wrażenie, że sprowadza się nas właśnie do takiej pokazowej roli. Reszta powoli staje się balastem, ale że zlikwidować go nie sposób, prowadzi się różne działania pod kryptonimami profesjonalizacji, reorganizacji, modernizacji itp. Ruch w interesie jakiś jest, coś się dzieje - to dla nie znających się na rzeczy znaczy, że "coś się robi". W tym miejscu posłużę się cytatem z Biblii: "po owocach ich poznacie".
Podsumuję nieco żartobliwie. Rząd zastosował ciekawą taktykę. Marchewka - w postaci zmniejszania liczebności SZ, likwidacji służby zasadniczej, zapowiedzianej likwidacji niebotycznych przywilejów mundurowych itp. - przeznaczona jest dla nielubiących nas cywilów. Dla nas została już tylko nać. Ale na taką zieloną paszę to już chyba tylko osioł się skusi. :( M.

Ps. Oby tylko nie okazało się, że owa marchewka jest odpowiedzialna za jakąś epidemię, bo wszyscy jej konsumenci - i cywilni, i ci w mundurach - wylądujemy z niestrawnością w jednym szpitalu. ;)

Robal2pl - Sob 18 Cze, 2011

dziamdziak, a przepraszam, jak się "odreagowywali"? Stawiali wojskowych pod mur czy jak? ;)
Bo tak się składa ze część polityków dawnej opozycji bardzo lubiła być blisko wojska i vice versa. Wojsko było represjonowane? Jak? ;) Armia przez dobrych dziesięć lat funkcjonowała wręcz jakby dalej PRL istniał, wielka liczebnie i z masą etatów (proponuję sprawdzić ile mieliśmy dywizji tak w 1995 np.)

Że przepisy się zmieniły - nie zmieniły się z dnia na dzień. Generał Skrzypczak teraz narzeka, że ludzie odchodzą - a gdy był dowódcą rodzaju wojsk, co zrobił aby szeregowi zawodowi awansowali? Czy żołnierz nie powinien mieć świadomości, że co jakiś czas regulacje się zmieniają - tak jak jest to wszędzie - nie zawsze po jego myśli zapewne - niestety - coś tu do siebie nie pasuje? Z całym szacunkiem.

miki - Sob 18 Cze, 2011

Robal2pl napisał/a:
Czy żołnierz nie powinien mieć świadomości, że co jakiś czas regulacje się zmieniają - tak jak jest to wszędzie - nie zawsze po jego myśli zapewne - niestety


Ale może zbyt często się zmieniają, że nie ma czasu taczek załadować. Bez względu czy po myśli służących czy nie po myśli. Zawsze było tak, że im większa stabilność tym większe efekty pracy, służby. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie wprowadzać zmiany i ulepszenia małymi kroczkami. A co mamy ? Nie nasz MON i Rząd oczywiście 4 lata kadencji i wszystko na raz": WOG-i, NSR, reorganizacja logistyki, profesjonalizacja, zawieszenie służby zasadniczej, RBLog, likwidacja okręgów, przenosiny, likwidacje, emerytury, zmiany MSD, łączenia JW, misje itp.Specjaliści odchodzą, bo widać zbędni. Z takim rozpędem to jeszcze jedna kadencja i nie będzie co zbierać. Czy tak ma wyglądać poprawa zdolności bojowej armii ? Kto odważny to wszystko posprząta ? Przecież to będą dziesiątki lat, żeby wrócić na właściwe tory.
Zastanawiam się nad jednym, czy jest jeszcze ktoś nad tym wszystkim panuje ?

miki :cool:

babcia131 - Sob 18 Cze, 2011

MK-J napisała
Cytat:
Coraz więcej obszarów, w tym także armia, sprawia wrażenie prowizorki rozumianej jako zarządzanie nimi pod kątem utrzymania się ekipy u władzy w kolejnej kadencji (za czasów PRL były słynne plany pięcioletnie ). Trzeba (niestety) przyznać, że obecni "zarządcy" dopracowali ten system niemal do perefekcji, umiejętnie korzystając z wszelkich - także socjologicznych - narzędzi: media, sondażownie, PR-owcy itp.

I to powinno być podsumowanie całej dyskusji o Armii, we wszystkich tematach jakie są na Forum. Tylko czy to do kogoś dotrze, jak w sumie chodzi o prywatę - i to jest w tym najgorsze. Korytko Mocium Panie, korytko. Tylko to się liczy - aby nie stracić kontaktu z zawartością.
"Oby nam rosło na kontach, obyśmy nie wypadli z kręgu władzy. Nie ważne, że w Armii i w Kraju będzie gorzej, ważne aby nam było ciągle dobrze" :-o

Robal2pl - Sob 18 Cze, 2011

Miki, w tym ujęciu to Amerykanie od dawna nie powinni mieć armii, bo u nich co chwila jest jakaś reforma, coś formują, coś rozwiązują, coś przezbrajają, gdzieś wyjeżdżają. Sorry - w tym ujęciu w niektórych zawodach - choćby prawniczych - nic się nie powinno dać zrobić, bo tam prawo zmienia się jeszcze częściej i nie tylko polskie. Przepraszam - zmienił się jeden przepis - i wielkie larum? Krzyczenie o oszustwach, o wyrzucaniu ludzi z wojska? OK - jest niestabilność czynnikiem szkodliwym, ale czy armia ma się nie zmieniać? W innym wątku padło że kiedyś regulamin był taki sam za czasów kilku pokoleń - ma to taki sens, jak narzekanie że teraz całe osiedla nie pracują w jednej fabryce od kilku pokoleń.
i - Sob 18 Cze, 2011

I tu się mylisz. Przeżyliśmy tylko dwie istotne zmiany od 1989 roku:
1. Upadek komunizmu.
2. Wejście w wojny asymetryczne.

Czy zdajesz sobie sprawę z tego jak wiele razy zmieniano w WP od tego czasu regulamin ogólny? Że o przepisach ubiorczych aż żal wspominać. Dziesiątki razy. W myśl zasady:
Przylazł jeden Jasio generał do roboty i się zastanawia: kurcze, trzeba coś zrobić, bo jeszcze mi zarzucą, że nic nie robię. No to ja wprowadzę swetry w WP. A po roku przyłazi drugi Jasio generał i zastanawia się: kurcze, trzeba coś zrobić, bo jeszcze mi zarzucą, że nic nie robię. No to ja napiszę w Regulaminie Ogólnym co powinno stanowić wyposażenie pomieszczeń służb dyżurnych. Potem przyłazi trzeci Jasio generał i zastanawia się: kurcze, trzeba coś zrobić, bo jeszcze mi zarzucą, że nic nie robię. No to ja zarządzę, że w swetrach to można chodzić tylko na terenie JW. Następnie przyłazi czwarty Jasio generał i zastanawia się: kurcze, trzeba coś zrobić, bo jeszcze mi zarzucą, że nic nie robię. Aha, są kobiety w wojsku. No to ja zarządzę, że mają mieć włosy upięte.
I tak bez końca tych Jasiów generałów.

To, co Ty nazywasz utyskiwaniem jest dla żołnierza czystą prawdą. Mieszaniem g***a a nie - reformowaniem armii. I nijak to się ma do Twoich:
Cytat:
całych osiedli pracujących od pokoleń w jednej fabryce

Ty po prostu nie znasz Wojska Polskiego i tych "niby" przemian polegających na biegunce zmian przepisów w myśl zasady parlamentarnej:
Cytat:
byle co, byle jak, byle zmieniać
.
REMOV - Sob 18 Cze, 2011

mlyniu napisał/a:
Remov łatwo się mówi, jeśli samemu nie jest się w takiej sytuacji, gdy człowiek się poświęcił armii, a nagle musi sie zastanawiać co po 12latach służby dalej?
Nie wiem, co robi typowy taki szeregowy, ale gdybym ja był w takiej sytuacji to na początku 10 roku służby zacząłbym pewnie intensywnie działać w dwóch kierunkach - przekwalifikowania albo awansu. Jeżeli i jeden i drugi nie dałby mi spodziewanych efektów, to poszukałbym innej pracy. Być może w policji, albo jeszcze gdzieś indziej.

Sam musiałem zmieniać wykonywane zajęcie kilka razy (zanim obecnie na pół dekady osiadłem w jednym miejscu) i choć za każdym razem drażniące jest wyrwanie z stanu przyzwyczajenia i wymaga to pokonania starych nawyków, to jednak mam takowe doświadczenia. Niezerowa jest szansa, że w przyszłości będę zmieniał wykonywany zawód, a jestem coraz starszy, a co za tym idzie coraz trudniej mi się adaptować i jestem coraz mniej elastyczny. I zdaję sobie sprawę, że zawsze będzie trudniej. Niemniej, tak wygląda życie w XXI wieku. Socjalizm i pewność pracy od kołyski aż po grób skończyła się w 1990. I z tym nie bardzo jest jak polemizować.
Cytat:
A czy przełożeni (wyżsi) umożliwiają podjęcie owej ścieżki awansu?
Dla mnie, jeżeli byłbym dowódcą, to inicjatywa musi wyjść od samego żołnierza, a nie - jak to opisujesz - miałoby to być załatwiane, "bo się należy". Jedną z największych pięt achillesowych polskich sił zbrojnych jest brak inicjatywy i to na większości szczebli.
Cytat:
- na ten rok w jedynej czynnej szkole w Pozaniu 360 miejsc na kurs podoficerski, co przy ok. 36000 szeregowych daje to szanse na ewentualny awans ok. 1 % szeregowych, a będzie jeszcze mniej...
Przepraszam, ale w Twoich wizjach to niby ile Wojsko Polskie potrzebuje rocznie podoficerów? Setki tysięcy?

W idealnym świecie pozostają w służbie na takich stanowiskach najlepsi z szeregowych, natomiast reszta zajmuje się po wojsku czymś innym. W świecie realnym z tymi najlepszymi to różnie bywa, ale w końcu wojsko nie strukturą ludzką, jak inne - zostają dobrzy, tacy sobie, lepsi i gorsi. Jak we wszystkich innych miejscach. Naiwnością jest sądzić, że będą awansowani jedynie najlepsi. Bo nigdzie indziej tak nie ma. Tak samo, jak to ma miejsce w innych państwach i innych armiach. Jeżeli ktoś tego nie chce lub nie potrafi zrozumieć, to obawiam się, że chyba pomyliły mu się miejsca do życia.
Cytat:
zrozumiałbym gdyby, np. 10% szeregowych było przyjmowane do szkół rocznie.
Zrozumiałbyś!? Dla mnie to byłby skrajny absurd. Powtórzę, bo może to dotrze - wymiana na stanowiskach szeregowych jest, będzie i musi być. Z oczywistych, wyjaśnionych wyżej powodów. Niezależnie czy to się komuś podoba, czy też nie. I niezależnie ile krokodylich łez się wyleje i odmieni przez przypadki słowo "specjalista". Rozumiem, że to ma dowodzić, że ich następcy specjalistami nie będą lub nigdy nie zostaną, bo tak i już?
Cytat:
- nawet ukończenie kursu podoficerskiego nie gwarantuje awansu i przejścia do korpusu podoficerskiego, dopóki nie zostanie się wyznaczonym na odpowiednie stanowisko służbowe
No dobrze, ale czego ma dowodzić ten wywód? Że awans jest skomplikowany w 100-tysięcznym wojsku zawodowym? O rany, znam poruczników czy kapitanów, którzy od wielu lat mają ten sam stopień i pewnie przy takim pozostaną. To są niestety - lub stety - skutki transformacji. A i tak w wojsku redukcja z 350-tysięcznej armii do 100-tysięcznej przebiegła dosyć łagodnie. Cywile z wielu zakładów pracy nie mieli tyle szczęścia, a przeżyli i przystosowali się.
Cytat:
Nikt nie mówi, że szeregowy ma tyle służyć, lecz sądzę że bez problemu mógłby służyć 20-25 lat.
Blokując miejsca dla młodszych, bardziej sprawnych i jednocześnie zmniejszając potencjał wojska w razie konfliktu ze względu na brak przeszkolonych rezerw? Naprawdę broniąc stołka za wszelką cenę nie zauważasz niebezpieczeństw takiego podejścia? Poza tym, 18-letni szeregowy po 25 latach służby jest po czterdziestce. Jak bardzo mu się chce? Czy przepędzisz go w takich samych warunkach, jak 20-latka? Masz wizję armii dziadków, ostrożnych, nieskłonnych do ryzyka? Ja rozumiem, że o tym nie warto pisać czy rozmawiać, prawda? ;)
Cytat:
Osobiście uważam, że skoro zdecydowaliśmy się, jako państwo, na armię zawodową, to powinni w niej służyć ludzie, chcący związać się z wojskiem na całe swoje zawodowe życie.
A ja osobiście uważam, że armia zawodowa to armia w której szeregowi przyjmowani są na krótkie 3-9-letnie kontrakty. I wojsko ułatwia im po zakończeniu służby przekwalifikowanie, ba, nawet może pomóc w szukaniu pracy, w zamian za to oni pozostają przez dekadę w rezerwie. I tyle. Na ich miejsce przychodzą nowi. To jest ideał, a nie Twoi czerdziestokilkuletni szeregowi!
Cytat:
Ty proponujesz duże rotacje w korpusie szeregowych, aby armia miała rezerwy, tyle że obecnie dochodzi do takich sytuacji, że po 1,5 rocznym kontrakcie zwalnia się szeregowych, a mamy ponoć 3-letni program szkolenia w armii.
No to należy zerwać z aberracjami systemu, jednak kontrakty szeregowych nie powinny być tak długie, jak to opisujesz. I owszem, sugeruję duże rotacje w korpusie szeregowych, bo tak jest na całym świecie. Ile lat można być szeregowym? Jakie są motywacje szeregowego po 23 latach służby? Jaka jest mentalność takiego człowieka i faktyczne umiejętności? Co mu się jeszcze chce?
Cytat:
Chcesz niedoszkoloną rezerwą wygrać wojnę Remov??? Albo np. ktoś przychodzi na kontrakt, żeby zaliczyć misję, zarobić, a na resztę, w tym obowiązki słuzbowe, mówięc brzydko, ma wyj...e.
Zaczynasz polemizować sam z sobą, a nie ze mną. I o ile zgadzam się z tezą, że wojny masowe zaczynają zawodowy, a wygrywają zawsze niedoszkoleni rezerwiści i to jest oczywiste i historycznie uzasadnione, o tyle nie bardzo rozumiem o co chodzi z tą misją. Prosta zasada - na misje jedziesz, gdy służysz na drugim lub trzecim kontrakcie (o ile jest nadmiar chętnych oczywiście). Co w tym takiego szokującego? Poza tym, jeżeli idziesz do wojska "zarabiać" na misjach, to mam wrażenie, że wybrałeś sobie dziwaczną karierę zawodową ;)
Cytat:
Nie ma co wspominać o NSR, bowiem w opinii wielu osób, wielu forumowiczów, to totalny niewypał. Założenia parę lat temu były fajne, jednak po obrobieniu przez polityków i ich doradców, wyszedł potworek, zwany "cudownym dzieckiem ministra Klicha".
Każdy nowy pomysł najpierw jest totalnie krytykowany przez różnych "znafcuf" i znawców, następnie podlega modyfikacjom, a następnie albo jest zmieniany lub likwidowany, albo zaczyna działać. Trudno oceniać, jak będzie NSR wyglądał w przyszłości, na razie można zbierać doświadczenia obecne. Powtórzę, nie żyjemy, nie żyliśmy i nie będziemy żyć w idealnym świecie, w którym wszystko od razu jest poukładane, gotowe, działa jak należy i jest po prostu cudowanie. Jeżeli ktoś ma takie naiwne marzenia, to sugeruję dorosnąć.
Cytat:
A można było np. umożliwić szeregowym służbę przez 20 lat, osiągnięcie minimalnych uprawnień emerytalnych, z jednoczesnym zobowiązaniem się do dalszej służby w ramach NSR po odejściu ze służby czynnej...
Rozumiem, że masz wizję obrony mojego państwa przez dużą grupę, zadowolonych z życia, za państwowe pieniądze brzuchatych 40-50-latków, ale pozwolisz, że potraktuję Twój pomysł w kategoriach żartu? Jeszcze raz zapytam o to, czym dysponuje w 40 roku życia zawodowy szeregowy. Czym? Jaką ma przewagę nad szeregowym w wieku 20-30 lat? Magiczne tysiąc lat bohaterstwa? ;)
Cytat:
Nie mówię, że wszyscy w Naszym korpusie są cacy, ale po takim "numerze" się dziwisz, że sporo chłopaków, którzy służyli jeszcze przed 2010, i wcześniej często byli nadterminowymi, ma pretensje do MON, za to że prawo zadziałało wstecz, i objęło wszystkich służących, i czuje rozżalenie takim potraktowaniem???
Fajnie i co z tym zrobili, poza poczuciem rozżalenia? Czy Ty naprawdę sądzisz, że takie przemiany, zmiany przepisów objęły jedynie wojsko? Nie miały miejsca w setkach i tysiącach miejsc pracy od 1990? I też ludzie czuli się rozżaleni. Ci z inicjatywą sobie poradzili, ci bez nich, rzucający pod nosem przekleństwami nie bardzo. I co mamy zrobić z faktem, że nie żyjemy w idealnym świecie? No co?
Robal2pl - Sob 18 Cze, 2011

i, no i...? Czy zmiany tych przykładowych przepisów ubiorczych kogoś zabijają, czy jak?
Bo jakoś US Army w ostatnich dwóch dekadach to i owo zmieniała - i jakoś żyje. Sorry - obowiązkiem żołnierza jest chyba znać przepisy jakie go obowiązują - a tak przy okazji czy każda zmiana oddziaływała na wszystkich? Czy może tylko na niektórych? Czy przepis o tych pomieszczeniach służb dyżurnych czy włosach kobiet ma znaczenie dla wszystkich?
A co mają powiedzieć cywile którzy aby wykonywać swoją pracę muszą znać przepisy polskie, zagraniczne i może jeszcze jakieś konwencje międzynarodowe? Plus jeszcze jakieś orzecznictwo sądowe ?;-)

Zmiana w życiu jest rzeczą normalną - zwłaszcza w polityce, której narzędziem jest armia. Więc fakt że co jakiś czas zmienia się całe struktury - i jakoś nie ma tragedii. Sprawdź sobie ile razy reformowano struktury US Army po 1945, o mniejszych zmianach (typu elementy ubioru) nie mówiąc ;)

FAZI 1 - Sob 18 Cze, 2011

Robal2pl napisał/a:
A co mają powiedzieć cywile którzy aby wykonywać swoją pracę muszą znać przepisy polskie, zagraniczne i może jeszcze jakieś konwencje międzynarodowe? Plus jeszcze jakieś orzecznictwo sądowe ?;-)

To akurat dotyczy także żołnierzy, a nawet w większym stopniu. Bo nawet szeregowi mają mieć w małym palcu konwencje o ochronie zabytków, Genewską, Haską itd itp.
Jestem ciekaw czy ktoś kiedyś zebrał do kupy te wszystkie regulaminy, przepisy, konwencje, ustawy, paragrafy i rozporządzenia z których musimy zdawać egzaminy. Wyszło by pewnie że nasi żołnierze to minimum "omnibusy", a wiedzę mają większą niż jest potrzebna by zostać Prezydentem RP.
PS. Pamiętajmy że oprócz tej całej teorii musimy obsłużyć sprzęt, wziąć udział w ćwiczeniach i paradach oraz odbębnić służby.

Jerzy Dębski - Sob 18 Cze, 2011

Cytat:
Czy zmiany tych przykładowych przepisów ubiorczych kogoś zabijają, czy jak?

Zabijać nie zabijają, ale też nic nie ułatwiają. I z całą pewnością wpływają na dyscyplinę i szacunek do regulaminu.
Zmiany są niezbędne, ale zmiany dla samych zmian, które nie niosą żadnych korzyści? Jakby ktoś porządnie zreformował logistykę wojskową i zmniejszył ilość papierów oraz czasy oczekiwania, to pewnie zyskałby powszechne uznanie. Ale jak ktoś reformuje sposób noszenia nogawek munduru letniego to się tylko ośmiesza.

mlyniu - Sob 18 Cze, 2011

REMOV napisał/a:
Nie wiem, co robi typowy taki szeregowy, ale gdybym ja był w takiej sytuacji to na początku 10 roku służby zacząłbym pewnie intensywnie działać w dwóch kierunkach - przekwalifikowania albo awansu. Jeżeli i jeden i drugi nie dałby mi spodziewanych efektów, to poszukałbym innej pracy. Być może w policji, albo jeszcze gdzieś indziej.

REMOV napisał/a:
Cytat:
A czy przełożeni (wyżsi) umożliwiają podjęcie owej ścieżki awansu?
Dla mnie, jeżeli byłbym dowódcą, to inicjatywa musi wyjść od samego żołnierza, a nie - jak to opisujesz - miałoby to być załatwiane, "bo się należy". Jedną z największych pięt achillesowych polskich sił zbrojnych jest brak inicjatywy i to na większości szczebli.

W tym roku mija mi 9 lat służby i mam zamiar wystąpić ze stosownym wnioskiem o skierowanie na kurs podoficerski. Jednak widzę, że nie do końca zrozumiałeś o co mi chodzi ową ścieżką awansu, o której pisałeś. A chciałem pokazać jak to wygląda z pozycji najbardziej zainteresowanego, czyli jak tu awansować skoro:
- nie ma etatów, a jak są to są zapełniane przez innych, którzy przychodzą z likwidowanych jednostek...
- jak nie ma etatów to i zamykane lub likwidowane są szkoły podoficerskie, bo nie ma kogo szkolić
- jeśli jednak szkoła podoficerska ma miejsca, to jest ich dosłownie garstka (360) a kandydatów spełniających wymagania na pewno znacznie więcej...
- o przyjęciu na kurs decyduje Dyrektor Departamentu Kadr, a więc z tymi przyjęciami może być różnie, niekoniecznie dostaną sie najlepsi, może nawet dobrzy się nie dostaną, sam zresztą o tym Remov wspomniałeś...
Dlatego, jak wspomniałem, teoretycznie szeregowy ma szansę się dostać na kurs i potem awansować, a praktycznie???? Z powyższych powodów jest to prawie nie wykonalne. Może mi jednak szczęście dopisze...
REMOV napisał/a:
Poza tym, 18-letni szeregowy po 25 latach służby jest po czterdziestce. Jak bardzo mu się chce? Czy przepędzisz go w takich samych warunkach, jak 20-latka? Masz wizję armii dziadków, ostrożnych, nieskłonnych do ryzyka? Ja rozumiem, że o tym nie warto pisać czy rozmawiać, prawda? ;)

REMOV napisał/a:
Ile lat można być szeregowym? Jakie są motywacje szeregowego po 23 latach służby? Jaka jest mentalność takiego człowieka i faktyczne umiejętności? Co mu się jeszcze chce?

REMOV napisał/a:
Jeszcze raz zapytam o to, czym dysponuje w 40 roku życia zawodowy szeregowy. Czym? Jaką ma przewagę nad szeregowym w wieku 20-30 lat? Magiczne tysiąc lat bohaterstwa?

Właśnie po czterdziestce on wychodziłby do rezerwy. I proszę nie obrażaj 40-letnich szeregowych, bo i tacy służą w armii jak np. mój kolega z dywizjonu, który w Afganistanie zasuwał w OMLeTach. I tacy szeregowi, będąc już w wieku 30-40 lat, posiadają spore doświadczenie w użytkowaniu sprzętu, zdobywane w garnizonach, na poligonach, nawet na misjach. Ostrożni, nieskłonni do ryzyka??? A może ich doświadczenie im podopowiada, jak mają się zachować w danej sytuacji, także w boju??? O motywację też się nie boję, bowiem facet w tym wieku będzie miał dla kogo służyć - dla rodziny, którą musi utrzymać. A jaką motywację ma "młody"??? Często młodzi przychodzą z myślą w głowie by "zarobić a się nie narobić". Do tego wszystkich chcesz ganiać w polu??? Wojsko to tylko piechota z kałachami??? Takie jest Twoje wyobrażenie szeregowego zawodowego??? A gdzie np. artyleria, czołgi czy opl, gdzie podstawowym zadaniem żołnierza jest obsługa sprzętu, użytkowanego przez dany pododdział??? Zresztą kiedyś, w innym temacie, wspomniałem, że szeregowy mógłby zaczynać służbę na stanowiskach stricte bojowych, a z czasem, po kilkunastu latach, np. trafiałby na pododdziały logistyczne, gdzie np. mógłby wykorzystać, nabyte w dotychczasowej służbie, umiejętności przy naprawie sprzętu uzbrojenia. Jeszcze raz powtórzę, to co napisałem w innym temacie, a co moim zdaniem mogłoby, przy odrobinie chęci, rozwiązać problem szeregowych w WP:
Cytat:
Jak wspomniał płk. Babuśka w wywiadzie z PZ cytuję :
Cytat:
Nad sytuacją kontraktowych, zwłaszcza szeregowych – wszyscy są na kontraktach – trzeba się zastanowić. Może należy ustalić dla nich stanowiska – w wybranych specjalnościach – których objęcie oznaczałoby przyjęcie do służby stałej? Chodzi o to, byśmy nie tracili żołnierzy, w których szkolenie resort zainwestował największe pieniądze. To rozwiązanie na pewno nie powinno dotyczyć wszystkich stanowisk dla szeregowych.

I sądzę, że takie rozwiązanie byłoby bardzo dobrym, i wszyscy by je z chęcią przyjęli. Wiadomo, że strzelec w piechocie nie uzyska służby stałej, ale już np. działonowy Rośka czy operator rakiet plot. już mógłby

REMOV napisał/a:
o tyle nie bardzo rozumiem o co chodzi z tą misją. Prosta zasada - na misje jedziesz, gdy służysz na drugim lub trzecim kontrakcie

No i tym zdaniem juz dobitnie potwierdziłeś, że nie wiesz jakie są realia służby w jednostkach, szczególnie szeregowych, po wprowadzeniu ograniczenia służby kontraktowej do 12 lat. Dla Twej wiadomości wiele osób, już po podpisaniu pierwszego kontraktu, stara się o wyjazd na misje, żeby zarobić, a po kontrakcie zwolnić się do cywila. Nie żaden drugi czy trzeci kontrakt - skąd to wogóle wziałeś??? Z kosmosu??? Inni, jak już wcześniej wspomniałem, przychodzą do wojska, żeby "zarobić a się nie narobić". Jeszcze inni już kombinują, żeby się przenieść do policji czy SW, mimo że są na pierwszym czy drugim kontrakcie, i teoretycznie jeszcze ładnych kilka lat służby przed nimi. A wszyscy mają w głowie tę samą myśl, która ich prześladuje odkąd wprowadzono owe nieszczęsne 12 lat - "w wojsku nie ma przyszłości, perspektyw". Więc coś wspominałeś o motywacji młodych?????

thikim - Sob 18 Cze, 2011

Cytat:
Nie wiem, co robi typowy taki szeregowy, ale gdybym ja był w takiej sytuacji to na początku 10 roku służby zacząłbym pewnie intensywnie działać w dwóch kierunkach - przekwalifikowania albo awansu.

Późno, ludzie próbują już po 2-3 roku służby, czyli są dużo bardziej zapobiegliwi. Tylko co to może dać. Nic. Oczywiście że można się starać ale sytuacja bardziej przypomina sytuację następującą:
Wchodzisz do pierwszego lepszego sklepu, widzisz sprzedawcę i mówisz mu że chcesz się zatrudnić na jego etat. Z pewnością zrobisz niezłe wrażenie, ale rezultat raczej mizerny. Tak właśnie wygląda polityka kadrowa naszej armii. Domyślam się że nie miałeś okazji poznać tego z tej strony. To jednak poznaje duża część żołnierzy. Jako oficer mam ten spokój że jak nie uda mi się awansować to nie ma przepisu który nakazuje mnie zwolnić. Szeregowi zawodowi nie mają tego komfortu. Podoficerowie, wiadomo, U8 to szczyt marzeń, dalej niewidzialna bariera.
Umiejętności nie mają tu nic do rzeczy od czasów słynnej ustawy z 2004r.

miki - Sob 18 Cze, 2011

Robal2pl, ja napisałem o naszej rzeczywistości. Pytam się jak ma wykonywać swoje obowiązki np. wspomniany szef służby mundurowej skoro w ciągu roku podstawowe rozporządzenie do pracy zmieniane jest 4 razy ? W końcu, żeby coś wykonywać to na czymś trzeba się opierać a najczęściej są to normy prawne. Skoro zlikwidowano szkoły chorążych, specjaliści w tych stopniach odchodzą z armii, to kto ma szkolić następców ? Wykładowca z którejkolwiek WSO czy Akademii pomimo wiedzy i szacunku. No nie wiem czy w praktyce dorównałby chorążemu po specjalistycznej szkole chorążych.
Reasumując powiem jedno, najważniejszym ogniwem w całym systemie SZ jest czynnik ludzki. Widać, że nasi decydenci nie mogą lub nie chcą tego zrozumieć. Pierwsze co to zreformowałbym w myśleniu Departament Kadr MON, bo nawet przy chętnym żołnierzu na stanowisko, załatwianie sprawy przez pół roku to jest mistrzostwo świata.

miki :cool:

Ps. I proszę zostaw w spokoju ten owczy pęd na zachód, bo dzisiaj to mamy problemy w naszej armii a nie w USA. Parafrazując z ostatnich wydarzeń na pewno nie rozwiąże ich 20 żołnierzy USA.

i - Sob 18 Cze, 2011

Robal2pl napisał/a:
Zmiana w życiu jest rzeczą normalną

Owszem. Ale zmiana dla samej zmiany już nie jest rzeczą normalną. Zdajesz się tego nie rozumieć.
Robal2pl napisał/a:
zwłaszcza w polityce, której narzędziem jest armia.

Tak się składa, że czasy bycia narzędziem już minęły.

Robal2pl - Sob 18 Cze, 2011

Tak, a zauważyłeś od czego zaczeła się dyskusja o zmianie - czy nie od narzekań jednego z moderatorów (swoją drogą, dlaczego post z 16:30 jest zablokowany a Twój nie? - to taka sprawa techniczna ) - na złe zmiany co chwila. A teraz uciekasz w zmiany bez sensu, byle by wyszło na Twoje, sorry ;-)

i napisał/a:
Tak się składa, że czasy bycia narzędziem już minęły.


Mówiąc wprost - napisałeś elementarną bzdurę. Niestety - armia była, jest i będzie narzędziem polityki państwa. Tylko tyle i aż tyle.

REMOV - Sob 18 Cze, 2011

mlyniu napisał/a:
W tym roku mija mi 9 lat służby i mam zamiar wystąpić ze stosownym wnioskiem o skierowanie na kurs podoficerski.
Życzę powodzenia. Serio.
Cytat:
Jednak widzę, że nie do końca zrozumiałeś o co mi chodzi ową ścieżką awansu, o której pisałeś. A chciałem pokazać jak to wygląda z pozycji najbardziej zainteresowanego, czyli jak tu awansować
Sugerujesz, że nie ma być konkurencji, wyboru, a awansować mają - automatycznie - wszyscy?
Cytat:
Dlatego, jak wspomniałem, teoretycznie szeregowy ma szansę się dostać na kurs i potem awansować, a praktycznie? Z powyższych powodów jest to prawie nie wykonalne.
Cóż, niektórym się udaje, bo jednak nowi podoficerowie istnieją. Powiedz mi, bo nie rozumiem tego Twojego całego wywodu, czego Ty chcesz - pewności? Podpisanej umowy, że do emerytury nie masz się o co martwić? Nie przesadzasz aby?
Cytat:
Właśnie po czterdziestce on wychodziłby do rezerwy. I proszę nie obrażaj 40-letnich szeregowych, bo i tacy służą w armii
Ja naprawdę jestem zadowolony, że znasz taki jednostkowy przypadek, a następnie na tej podstawie tworzysz sobie regułę, która ma obejmować wszystkich. Tyle tylko, ze w świecie to tak nie działa. I Twój pojedynczy przypadek o niczym nie świadczy, wybacz. Ty myślisz poważnie o armii 40-letnich szeregowych i - oczywiście - zablokowaniu dopływu nowych, bo "coś tam się należy"?

Wyciąłeś z moich wypowiedzi wszystko, co tworzyło ich sens, skupiając się na pobocznych zagadnieniach. No, fajnie. Można i tak, zmieść pod dywan wszystko to, co drażni, czy też na co nie masz kontrargumentu.
Cytat:
I tacy szeregowi, będąc już w wieku 30-40 lat, posiadają spore doświadczenie w użytkowaniu sprzętu, zdobywane w garnizonach, na poligonach, nawet na misjach. Ostrożni, nieskłonni do ryzyka?
Proponujesz skostnienie całego Wojska Polskiego, aby tylko bronić swoich partykularnych interesów? Pozwolisz, że się z tym nie zgodzę?

Szeregowy w każdej armii to jest osoba, którą najłatwiej poświęcić. Brutalnie to brzmi, ale tak jest w rzeczywistości. Już nie mięso armatnie, ale nadal ktoś, kogo zastąpienie kosztuje najmniej i wymaga najmniej czasu szkolenia. Normalnie to są młodzi ludzie, jak najmłodsi skłonni do największego ryzyka i do większych poświęceń, niż obarczeni rodziną. To jest dla armii dobre wyjście. Jeżeli wprowadzisz do wojska "ostrożnych", mających coraz więcej do stracenia ludzi, to ta armia będzie dziecinniała, będzie pozbawiona skłonności do ryzyka, będzie się bała pójść do ataku bojąc się strat. Po prostu.
Cytat:
A może ich doświadczenie im podopowiada, jak mają się zachować w danej sytuacji, także w boju?
Innymi słowy są w roli szeregowych zupełnie WP niepotrzebni. Przy okazji, ilu zostanie w rezerwie i jak długo, gdy wyjdzie po tej czterdziestce z wojska? Pięć lat? Do 55 roku życia? Dłużej? Pokazywać dalsze absurdy Twojego rozumowania?
Cytat:
O motywację też się nie boję, bowiem facet w tym wieku będzie miał dla kogo służyć - dla rodziny, którą musi utrzymać.
I dlatego jego skłonność do ryzyka maleje, a strach przez agresywnym zachowaniem jest coraz większy. Dlatego też jest w roli szeregowego zbędny. Ba, jest obciążeniem. Taka postawa sprawdza się, w rozwoju zawodowym na wyższych stopniach, ale nie na takim, na jakim oczekujemy zupełnie innego rodzaju działań.
Cytat:
A jaką motywację ma "młody"? Często młodzi przychodzą z myślą w głowie by "zarobić a się nie narobić". Do tego wszystkich chcesz ganiać w polu?
Zastanów się kiedyś, w czasie wolnym od spania, dlaczego na wojnach en masse giną raczej gówniarze, niż dorośli. Dlaczego do wojska przyjmuje się jako szeregowych jak najmłodszych, a nie jak najstarszych? Zastanów się nad rolą szeregowego, podoficera i oficera. I dlaczego najmłodsi oficerowie dowodzą w polu, a najstarsi w schronie na zapleczu. I tak, "chcę" (jeżeli tak to sformułowałeś) wszystkich szeregowych ganiać w polu. Od tego są. I naprawdę motywację służących na jeden kontrakt mogą być najróżniejsze, tak jak są na całym świecie w armiach zaciężnych. No i? Nie podoba się, że Ty z orłem i koroną, a ktoś chce posłużyć dla przygody, albo dla nowej lodówki? To szybko stamtąd sobie pójdzie, ale nadal będzie stanowił rezerwę mobilizacyjną. A o to chodzi, a nie armię obarczonych rodzinami i pełnych wątpliwości 40-latków.
Cytat:
Zresztą kiedyś, w innym temacie, wspomniałem, że szeregowy mógłby zaczynać służbę na stanowiskach stricte bojowych, a z czasem, po kilkunastu latach, np. trafiałby na pododdziały logistyczne, gdzie np. mógłby wykorzystać, nabyte w dotychczasowej służbie, umiejętności przy naprawie sprzętu uzbrojenia.
I w teorii i w praktyce tak to będzie wyglądało. Tyle tylko, że to już nie będzie szeregowy, a podoficer.
Cytat:
No i tym zdaniem juz dobitnie potwierdziłeś, że nie wiesz jakie są realia służby w jednostkach, szczególnie szeregowych
Ja napisałem propozycję, aby wyjazd był dopiero po podpisaniu drugiego czy trzeciego kontraktu, a Ty zrozumiałeś, że opisuję rzeczywistość? Aha.
Cytat:
Dla Twej wiadomości wiele osób, już po podpisaniu pierwszego kontraktu, stara się o wyjazd na misje, żeby zarobić, a po kontrakcie zwolnić się do cywila.
No i co z tego? Dokładnie o to chodzi w przypadku szeregowych. Mamy po tym przeszkolonego żołnierza, który jest mniej czy bardziej otrzaskany bojowo. Co Ci nie odpowiada? I mamy rezerwę. Co Ci nie pasuje? Czy Ty naprawdę nie rozumiesz zysku dla Polski, bo bronisz swojego, małego interesu? I dziwisz się, że jako obywatel i podatnik się z tym ktoś może nie zgodzić? O rany.
Cytat:
Nie żaden drugi czy trzeci kontrakt - skąd to wogóle wziałeś??? Z kosmosu?
Nie, rzuciłem to jako propozycję motywacyjną. W niektórych armiach tak jest.
Cytat:
Inni, jak już wcześniej wspomniałem, przychodzą do wojska, żeby "zarobić a się nie narobić". Jeszcze inni już kombinują, żeby się przenieść do policji czy SW, mimo że są na pierwszym czy drugim kontrakcie, i teoretycznie jeszcze ładnych kilka lat służby przed nimi.
No i co z tego? Tak ma właśnie w praktyce wyglądać rotacja w korpusie szeregowych w armii zawodowej. Brak tutaj oczywiście większych zachęt do pozostania w armii dłużej, czy też samodoskonalenia i szans na przejście do korpusu podoficerów, ale z czasem takowe nastąpią.

Ty mam wrażenie, myślisz kategoriami armii rodem z czasów socjalistycznych. Tam zawodowy miał spokój, wikt i opierunek. Tymczasem normalnie właśnie wojsko opiera się na krótkoterminowych chętnych, a służbę reklamuje się jako etap przygody w życiu czy też nabrania doświadczenia, przepustkę do świata prawdziwych mężczyzn i tak dalej. Tak to wygląda normalnie. Nienormalnie to wygląda w Twoich wizjach armia 40-letnich szeregowych. To jest czysta aberracja.
Cytat:
A wszyscy mają w głowie tę samą myśl, która ich prześladuje odkąd wprowadzono owe nieszczęsne 12 lat - "w wojsku nie ma przyszłości, perspektyw".
Słuchaj, może to być dla Ciebie szok, ale służba jako szeregowy jest - w wszystkich państwach z zawodowymi armiami - albo etapem w życiu, albo drogą do awansu na podoficera (specjalistę), a rotacja jest w ten korpus wpisana. Ktokolwiek uwierzył w wizję zawodowego szeregowego w wieku 45 lat i stabilizację jest albo bardzo, bardzo naiwny, albo oderwany od rzeczywistości. I to bardzo.
Cytat:
Więc coś wspominałeś o motywacji młodych?
Jeżeli Ty postrzegasz motywację w kategoriach finansowych, emerytalnych i pozostawania na danym stanowisku przez wieki, to mnie jest Ciebie bardzo żal. Naprawdę. Wiem, jak wygląda proces rekrutacji i motywację osób służących w armiach innych państw i to powyższe ma się do nich jak pięść do nosa. Najczęściej do wojska - jako szeregowy - idzie się z powodu przygody i magii karabinu i czołgu w wieku dosyć młodym. I Ci, którym ta służba nie odpowiada, szybko odchodzą i znajdują sobie inne rzeczy w życiu. Ale nie znam żadnej armii ze skostniałą strukturą 40-letnich szeregowych. Taka na tej planecie nie istnieje i taką też nie będzie WP. Nigdy.
mlyniu - Sob 18 Cze, 2011

REMOV napisał/a:
Życzę powodzenia. Serio.

Nie dziękuję. Zeby nie zapeszyć....
REMOV napisał/a:
Ja naprawdę jestem zadowolony, że znasz taki jednostkowy przypadek, a następnie na tej podstawie tworzysz sobie regułę, która ma obejmować wszystkich

Tych przypadków jest trochę więcej, ale o tym później...
REMOV napisał/a:
I tak, "chcę" (jeżeli tak to sformułowałeś) wszystkich szeregowych ganiać w polu. Od tego są.

Jeszcze raz wspomnę, iż szeregowi to nie tylko piechota z kałachami, bowiem widzę, że Ty masz takie o Nas wyobrażenie. Owszem, jesteśmy od zapierd...nia, zajmujemy najniższe w armii stanowiska, ale są to różne stanowiska, o różnych zakresach obowiązków. Dlatego też proponowałem
mlyniu napisał/a:
że szeregowy mógłby zaczynać służbę na stanowiskach stricte bojowych, a z czasem, po kilkunastu latach, np. trafiałby na pododdziały logistyczne

a bardziej obrazowo - pierwszy kontrakt - kompania zmechanizowana - żołnierz biega z kałachem w polu, drugi kontrakt - nowe stanowisko - dalej kompania zmechanizowana - żołnierz obsługuje uzbrojenie BWP, kolejny kontrakt - kompania logistyczna - żolnierz siedzi w kanale, na hali remontowej, i naprawia tego BWP...
REMOV napisał/a:
I w teorii i w praktyce tak to będzie wyglądało. Tyle tylko, że to już nie będzie szeregowy, a podoficer.

Tyle tylko czy podoficer będzie sam odkręcał każdą śrubkę, bo nie będzie miał szeregowych??? Czy może lepiej, by ów podoficer, mając kilku doświadczonych szeregowych w drużynie, urządził pracę na stanowisku tak, aby dany sprzęt był szybko i sprawnie naprawiony??? Bowiem pododdziały logistyczne to nie tylko podoficerowie...
REMOV napisał/a:
Brak tutaj oczywiście większych zachęt do pozostania w armii dłużej, czy też samodoskonalenia i szans na przejście do korpusu podoficerów, ale z czasem takowe nastąpią.

REMOV napisał/a:
służba jako szeregowy jest - w wszystkich państwach z zawodowymi armiami - albo etapem w życiu, albo drogą do awansu na podoficera (specjalistę), a rotacja jest w ten korpus wpisana

Owszem, w innych armiach tak jest. Jest rotacja szeregowych, bowiem w armiach zachodnich albo się awansuje, gdyż tam są normalne mechanizmy awansowania, albo odchodzi z armii z pewnymi profitami. U Nas czegoś takiego nie ma i nie będzie. Szeregowy po 1-2 kontraktach nie może liczyć na jakąkolwiek rekonwersję, na żadne przeszkolenie zawodowe, a na ewentualny kurs podoficerski, i awans, mogą liczyć pojedyncze przypadki, którym się poszczęści. Dlatego też uważam, że bardzo dobrym rozwiązaniem byłoby to, o czym mówił płk. Babuśka:
mlyniu napisał/a:
Może należy ustalić dla nich stanowiska – w wybranych specjalnościach – których objęcie oznaczałoby przyjęcie do służby stałej? Chodzi o to, byśmy nie tracili żołnierzy, w których szkolenie resort zainwestował największe pieniądze. To rozwiązanie na pewno nie powinno dotyczyć wszystkich stanowisk dla szeregowych.

Wtedy i masz rotację w korpusie, masz rezerwę, szczególnie w przypadku funkcji prostych, których jest najwięcej, i część szeregowych dalej służy armii swoim wyszkoleniem i doświadczeniem...
REMOV napisał/a:
Jeżeli Ty postrzegasz motywację w kategoriach finansowych, emerytalnych i pozostawania na danym stanowisku przez wieki, to mnie jest Ciebie bardzo żal

Nie wiem, czy zauważyłeś, co było motorem napędowym "profesjonalizacji"??? Wręcz kuszono stałą pensją i emeryturami po 15 latach. I tak MON nałapał kilkanaście tyś. szeregowych, a potem "dowalił im" 12 latami. Tyle, że przy okazji "dowalił" wszystkim szeregowym, także tym wcześniej służącym, przed "profesjonalizacją"...
I nigdy nie mówiłem o pozostawaniu non stop na jednym stanowisku, patrz choćby to co wyżej napisałem. Możliwe jest, by szeregowy zmieniał stanowiska w ramach korpusu, i przy tym się rozwijał zawodowo. Potrzeba tylko trochę chęci, by taki system wprowadzić...
REMOV napisał/a:
Ale nie znam żadnej armii ze skostniałą strukturą 40-letnich szeregowych. Taka na tej planecie nie istnieje i taką też nie będzie WP. Nigdy.

I tu niestety się mylisz. W pewnym momencie zniesiono przez MON ograniczenia wiekowe dla szeregowych, i zaczęto przyjmować jak leci. Dlatego do armii dostało się sporo 40-latków, a jeszcze większa grupa 30-latków za parę lat też dobije 40-tki. To nie jest już żaden mój wymysł, z którym możesz się nie zgadzać...

Robal2pl - Nie 19 Cze, 2011

miki, czy to oznacza że każda nowelizacja przepisów oznacza zmianę wszystkiego i dla wszystkich? I znów - nie tylko w wojsku częściej lub rzadziej zmieniają się przepisy - ile razy zmieniano takie Prawo Budowlane - 49 razy w ciągu dobrych 17 lat. Wybacz - ale po lekturze tego wątku odnoszę wrażenie jakby remedium na wszystko miała być jakaś gigantyczna pauza w funkcjonowaniu wszystkiego.

I nie, nie zostawię Zachodu - ani Wschodu - bo niestety ale trudno mówić o jakieś wyjątkowości Polski czy polskiej armii, wiele problemów jakie występują są zbliżone albo wręcz identyczne i innymi państwami czy armiami (choćby problemy odejścia od poboru, feminizacji armii działań ekspedycyjnych czy działań specjalnych ) , czego się nie zauważa. Bo u nas bida z nędzą i nawet Wielki Brat nie pomoże...

i - Nie 19 Cze, 2011

Nie zrozumiałeś mojej wypowiedzi.
Robal2pl napisał/a:
armia była, jest i będzie narzędziem polityki państwa

Pełna zgoda. Nie takie bycie narzędziem miałem na myśli pisząc:
i napisał/a:
Tak się składa, że czasy bycia narzędziem już minęły.

miki - Nie 19 Cze, 2011

Robal2pl napisał/a:
miki, czy to oznacza że każda nowelizacja przepisów oznacza zmianę wszystkiego i dla wszystkich?
I nie, nie zostawię Zachodu - ani Wschodu - bo niestety ale trudno mówić o jakieś wyjątkowości Polski czy polskiej armii, wiele problemów jakie występują są zbliżone albo wręcz identyczne i innymi państwami czy armiami (choćby problemy odejścia od poboru, feminizacji armii działań ekspedycyjnych czy działań specjalnych ) , czego się nie zauważa. Bo u nas bida z nędzą i nawet Wielki Brat nie pomoże...


Zmiany rozumiem, tylko nie w ten sposób jaki wykonuje je obecny MON. Wystarczy spojrzeć wokół siebie i zobaczyć do czego prowadzą. Natomiast co do wyjątkowości Polski to uważam, że nasze położenie geopolityczne jest jednak wyjątkowe pomimo tego, że należymy do NATO i granice się przesunęły, to nadal jesteśmy buforem między wschodem a zachodem. Bo jak inaczej nazwać pretensje Rosji do wszystkiego co dotyczy spraw militarnych a ma znaleźć się na naszym terytorium jak nie ingerencją w nasze sprawy /także w sprawy NATO/ a tym samym pokazanie, że jeszcze trochę wpływów Rosja posiada. I jej silny głos coś oznacza dla świata. Oczywiście należy wykorzystywać wiedzę, technologie, pomysły zarówno z Zachodu jak i ze Wschodu, jednak róbmy to z umiarem i rozsądkiem a nie z zapatrzeniem się w coś co jest nam mało przydatne w naszych warunkach.
Nie jestem przeciwny zmianom i nigdy nie byłem ale widząc je od środka u nas to czasami po prostu nie rozumiem o co chodzi naszym reformatorom.

miki :cool:

Robal2pl - Nie 19 Cze, 2011

Tak, jasne.
A zauważyłeś o czym wcześniej pisałeś?
Narzekałeś na zmiany przepisów - czy to przypadłość typowa dla czasów Klicha?
Czy aby wcześniej nic się nie zmieniało? ;-)

Teraz uciekasz w mętne wywody geopolityczne (na marginesie, na to słowo reaguję jak pewien Niemec na słowo "kultura" ;-) ) - a sprawa tyczy się funkcjonowania administracji państwa a nie realiów geopolitycznych.

Acha, Rosja zła, zaraz nas napadnie. O tym że państwa się jak najbardziej interesują, protestują, ba - uzgadniają co i czego im wolno mieć, zapewne słyszałeś? ;-)

Powtórzę przykład : w ciągu ostatnich trzech dekad US Army kilka razy przechodziła reformę umundurowania. Struktury tez kilka razy się zmieniały i to mocno. Tu sformowali jakąś dywizję potem ją rozwiązali, tu jakiś dywizjon odrodził się a inny zniknął, itd ;-)

Wybacz - nie przekonują mnie Twoje fobie do Twoich argumentów - gdzie się podziały Twoje narzekania na los biednych mundurowców którym zły Klich śmiał zmienić rozporządzenie ?

Jerzy Dębski - Nie 19 Cze, 2011

A ja akurat z US Army miałem sporo do czynienia, byłem i widziałem, więc się odezwę.
Fakt zmian u nich jest sporo, bo i nowych zadań mają sporo. Chcą utrzymać swoją pozycję w świecie a to oznaczą konieczność zmian.
Jest tylko kilka ale:
- zmiany są głęboko przemyślane, ja byłem w USA jak akurat wprowadzali ACU i jak sobie pogrzebiecie na necie to zobaczycie, że to nie są zmiany na zasadzie "bo krawcowej tak pasowało" albo "ładnie by tu kieszeń wyglądała", tam wszystko ma sens;
- zasięg zmian dotyczy jednostek dla których zmiana coś wnosi, a nie z założenia wszystkich, inaczej jest w Teksasie, inaczej na Alasce, bo np. klimat jest różny;
- jeśli charakter zmian na to pozwala przepisy stare i nowe funkcjonują przez pewien czas równolegle, aby był czas na zapoznanie się z nimi;
- zmiany przed wprowadzeniem są testowane w wyznaczonych pododdziałach;
- istnieje system feedback'u i oceny wpływu zmiany na sytuację w wojsku;
- istnieją portale internetowe, na których żołnierze już na etapie propozycji mogą odnieść się do zmian.

Reasumując, tam wszystko robi się z głową i w celu osiągnięcia bardzo konkretnych, twardych korzyści, u nas zmianę zarządza Jeden Bardzo Ważny Generał ze swoją świtą, bo mu się WYDAJE, że tak będzie lepiej, albo bo się jeszcze nie wykazał.

Proszę więc nie mieszać tych dwóch światów. Zmiany są konieczne, ale kolejny raz powiem, że jak widzę, jak kuleje np. logistyka, czy system kadrowy, to proponowane przez MON "zmiany i reformy" mnie załamują, bo są bez znaczenia. To troszkę tak jakby w domu pękał fundament, a gospodarz zastanawiał się nad tym czy obrazek powiesić na gwoździu czy kołku.

Rewizor - Nie 19 Cze, 2011

Jerzy Dębski napisał/a:
proponowane przez MON "zmiany i reformy" mnie załamują, bo są bez znaczenia
Jak mawia mój zacny kolega, zmiany przypominają leczenie syfa pudrem. A na poważnie to są robione, bo:
- nikt nie zarzuci, że się źle robiło;
- tak będzie lepiej dla mnie i moich kolesi;
- a po nas to choćby i potop.
Typowy przykład to WOG. Jak już wiele razy pisałem, podobny "eksperyment" przeprowadzono w latach 70-tych w garnizonie Giżycko. Próbowano nawet komputeryzacji, w budynku dawnego WOSZZiB (nad GWŁ) zamontowano komputer (Odra lub Rijad), miałem w kancelarii końcówkę tego urządzenia w postaci radzieckiego dalekopisu. A więc już wcześnie zaczynałem przygodę z informatyką, jakby co. Też wszystko scentralizowano, logistykę (wtedy kwatermistrzostwo) w OG okrojono niemal całkowicie. I co ? A nic, potrwało to tak do dwóch lat i z wielkim hukiem a raczej po cichutku splajtowało. Podobno były jakieś zarzuty, ale wszystko wyciszono.
Dzisiaj również do tego samego zabierają się decydenci OMHO od du*y strony. Po pierwsze na pewno nie widzieli wniosków z tamtego eksperymentu. Po drugie zaczynają dom budować od dachu anie od fundamentów, a więc najpierw etaty i obsadzenie kolesiów i przyjaciół królika.
A nie można by tak od zrobienia przepisów na miarę XXI wieku ? Że już nie trzeba asygnacji z zamaszystym podpisem i czerwoną pieczęcią, że wystarczyłby wydruk z kompa ? I żeby objąć logistykę jednolitym indeksem (ale takim z prawdziwego zdarzenia) i siecią, w której każdy uprawniony miałby na ekranie i stany magazynowe, i potrzeby, a zlecenie zatwierdzałby przyciskiem Enter, a nie pieczęcią? I z asygnacjami nie krążyłby Lublinek, tylko wszystko by się załatwiało w sieci, tak jak to jest w pierwszej lepszej hurtowni. Mój syn pracuje w centrum logistycznym, więc mniej więcej wiem jak to funkcjonuje i to raczej kadrę przyszłych WOG powinno się skierować do niego na praktykę. A jak na razie to próbuje się robić eksperyment na żywym pacjencie i to w dodatku nie poddanym znieczuleniu. Ale ci co to wymyślili będą już pod kapeluszem i śmiać się jak Jabu, który jak wynika z wielu wypowiedzi winien być rozstrzelany bez sądu i publicznie dla przykładu i odstraszenia.

thikim - Nie 19 Cze, 2011

Cytat:
To troszkę tak jakby w domu pękał fundament, a gospodarz zastanawiał się nad tym czy obrazek powiesić na gwoździu czy kołku.

Bardzo ładnie napisane. Dużo złego się dzieje u nas i zmiany są oczywiście konieczne. Ale zmiany sensowne, zmiany na rzeczy sprawdzone. Jeśli mamy dać pistolet żołnierzowi i on ma go używać to niech i on go ocenia. Nie zaś na zasadzie, damy wam nowe pistolety, jak się zacinają to problem jest oczywiście w użytkownikach, zmienić użytkowników najlepiej, bo pistolety muszą być te i już. Jakby żołnierze stwierdzili że granat jest za ciężki bo waży 2 kg i nie sposób go daleko rzucić to MON by wydał instrukcję że należy podejść bliżej. Broń Boże wina granatu, bo to już są układy i pieniądze. Tak to obecnie u nas wygląda proces zmian.
Najpierw mówią: zmiany są dla Was, na Waszą korzyść, a jak już się okazuje że jest kicha to się żołnierzy przymusza do zmian.

REMOV - Nie 19 Cze, 2011

mlyniu napisał/a:
Jeszcze raz wspomnę, iż szeregowi to nie tylko piechota z kałachami, bowiem widzę, że Ty masz takie o Nas wyobrażenie. Owszem, jesteśmy od zapierd...nia, zajmujemy najniższe w armii stanowiska, ale są to różne stanowiska, o różnych zakresach obowiązków.
Jasne, ale ze zwiększającym się zakresem obowiązków i odpowiedzialności idzie awans w hierarchii do korpusu podoficerów. To tam się (i w u zlikwidowanych chorążych) lokowało stanowiska wymagające specjalizacji. Natomiast szeregowy ma właśnie - w większości przypadków - służyć jako ta Twoja przysłowiowa piechota z karabinkami.
Cytat:
a bardziej obrazowo - pierwszy kontrakt - kompania zmechanizowana - żołnierz biega z kałachem w polu, drugi kontrakt - nowe stanowisko - dalej kompania zmechanizowana - żołnierz obsługuje uzbrojenie BWP, kolejny kontrakt - kompania logistyczna - żolnierz siedzi w kanale, na hali remontowej, i naprawia tego BWP.
Fajnie, ale nadal daje to mniej, niż 10 lat służby i nie wymaga armii 40-letnich szeregowych. Ten Twój pomysł moim zdaniem nie ma się nijak do całości problemu.
Cytat:
Tyle tylko czy podoficer będzie sam odkręcał każdą śrubkę, bo nie będzie miał szeregowych? Czy może lepiej, by ów podoficer, mając kilku doświadczonych szeregowych w drużynie, urządził pracę na stanowisku tak, aby dany sprzęt był szybko i sprawnie naprawiony? Bowiem pododdziały logistyczne to nie tylko podoficerowie.
To jest oczywiste. Tyle tylko, że on tych śrubkowych od prostych zajęć ma przeszkolić w zakresie swoich obowiązków jak najwięcej, a nie bazować na tych samych śrubkowych, pracujących jako szeregowi przez 15 lat w jednym warsztacie. Bo jaka jest wówczas różnica między podoficerem, a śrubkowym? Jaki zakres odpowiedzialności? Jaka różnica w płacy
Cytat:
Owszem, w innych armiach tak jest. Jest rotacja szeregowych, bowiem w armiach zachodnich albo się awansuje, gdyż tam są normalne mechanizmy awansowania, albo odchodzi z armii z pewnymi profitami. U Nas czegoś takiego nie ma i nie będzie.
Oczywiście, że będzie. Musi być, bo inaczej armia pozostanie bez chętnych. Po prostu. Zauważ, że niestety nie żyjesz w czasach statycznych, a zmiennych, w których wojsko podlega ciągłym zmianom. Ile mamy tą armię zawodową, aby oceniać zmiany, jakie zaszły? Dekada minęła, która mogłaby Cię do tego w pełni uprawniać? Chociaż połowa dekady? Też nie. Ty - co skądinąd zrozumiałe - chciałbyś, aby wszystko było dobrze od razu i natychmiast. Tylko, że to się zdarza w bajkach, a nie w życiu. I nie ma znaczenia, czy mowa o Polsce, czy Stanach Zjednoczonych.
Cytat:
Szeregowy po 1-2 kontraktach nie może liczyć na jakąkolwiek rekonwersję, na żadne przeszkolenie zawodowe, a na ewentualny kurs podoficerski, i awans, mogą liczyć pojedyncze przypadki, którym się poszczęści.
I tak to niestety wygląda w czasie, gdy koncepcje są sprawdzane i się krystalizują. Tak właśnie żyje się w czasie zmian. Nota bene, na to właśnie należy też zwracać uwagę i odpowiednio głośno krzyczeć, niemniej wiedząc, że zmiany niekoniecznie zajdą od razu.
Cytat:
Nie wiem, czy zauważyłeś, co było motorem napędowym "profesjonalizacji"? Wręcz kuszono stałą pensją i emeryturami po 15 latach. I tak MON nałapał kilkanaście tyś. szeregowych, a potem "dowalił im" 12 latami. Tyle, że przy okazji "dowalił" wszystkim szeregowym, także tym wcześniej służącym, przed "profesjonalizacją".
Nie wiem, czy tak naprawdę kuszono i jak wyglądała rzeczywistość, a jak teraz wspominane rzekome kuszenia. Jeżeli natomiast jest zapis i masz pewne rzeczy w umowie, to nic innego, jak jedynie rozpocząć sprawę sądową. Tak się robi, gdy pracodawca - niezależnie czy to państwo, czy osoba prywatna - nie dotrzymuje zapisanych zobowiązań. Natomiast, jeżeli to wszystko było w sferze domysłów, niejasno sformułowanych obietnic (czyich?), to wybacz, ale nie ma tutaj sprawy. Tak działa reklama ;)
Cytat:
I nigdy nie mówiłem o pozostawaniu non stop na jednym stanowisku, patrz choćby to co wyżej napisałem. Możliwe jest, by szeregowy zmieniał stanowiska w ramach korpusu, i przy tym się rozwijał zawodowo. Potrzeba tylko trochę chęci, by taki system wprowadzić...
Zdajesz sobie sprawę, że to co proponujesz jest aberracją? I bronisz tak naprawdę nie szeregowych, czy polskiej armii, ale własnego interesu? To, co opisujesz to tak naprawdę awans na stopień podoficera. I tego rodzaju możliwość powinna być otwarta z korpusu szeregowych, a nie jakieś kombinowanie ze zmianami i przenoszeniem, zmienianiem stanowisk i rozwojem zawodowym szeregowych.
Cytat:
I tu niestety się mylisz. W pewnym momencie zniesiono przez MON ograniczenia wiekowe dla szeregowych, i zaczęto przyjmować jak leci. Dlatego do armii dostało się sporo 40-latków, a jeszcze większa grupa 30-latków za parę lat też dobije 40-tki. To nie jest już żaden mój wymysł, z którym możesz się nie zgadzać...
Fajnie, ale mowa o doraźnym łataniu w pewnej określonej sytuacji, a nie wizji armii rozpisanej na dekady. Ja naprawdę rozumiem, że z różnych powodów różne rzeczy naginano, ale przypominam, że te 30- i 40-letnie osoby miały wcześniej wypracowane inne uprawnienia. I raczej nie szły do wojska w nadziei na bliską emeryturę, choć może? To wyjaśnia ich bierność czy też postawę roszczeniową i tym bardziej pokazuje, że do korpusu szeregowych powinno się przyjmować jak najmłodszych, otworzyć szansę na awans, ale nie trzymać w nim w nieskończoność.
miki - Nie 19 Cze, 2011

Robal2pl napisał/a:
Wybacz - nie przekonują mnie Twoje fobie do Twoich argumentów - gdzie się podziały Twoje narzekania na los biednych mundurowców którym zły Klich śmiał zmienić rozporządzenie ?


Nigdzie nie uciekam i fobii nie posiadam. Nie jestem z narzekających tylko próbujących zrozumieć o co w tym całym bałaganie chodzi. Jeszcze raz powtórzę zmiany tak ale nie w obecnej formie, bo zaprowadzą nas na manowce. Zmiany przemyślane i konsekwentnie wprowadzane przez zmieniające się opcje. Natomiast odnośnie zmian w USA a u nas to jest jedna mała różnica a mianowicie pieniądze i odpowiednia baza do zmian. W naszej armii owe zmiany trwają od 1989 roku a efektów jak nie widać tak pewnie długo ich nie zobaczymy. Nie znam odważnego, który podałby aktualną strukturę SZ RP, jeżeli już wspomniałeś o strukturze. U nas raczej znikają te pułki, bataliony a ostatnio i dywizje o odradzaniu się raczej nie ma mowy. A nawet jak się coś odradza to jest to pomysł z serii WOG, RBLog no nie przepraszam tworzone na bazie likwidowanych okręgów. Tylko jak się ma struktura OW do RBLog-u wszyscy widzą. Przekształcanie struktur operacyjnych w logistyczne. :-o
Brak jest podstawowej diagnozy a potem leczenia z zastosowaniem odpowiednich leków. Teraz możesz napisać, że ponarzekałem.

miki :cool:

cantab - Nie 19 Cze, 2011

Bardzo trudno wprowadza się duże, przemyślane reformy - bo wymagają bardzo dużo myślenia, doświadczenia, pragmatyki itp. czyli rzeczy, których w Polsce jak na razie brakuje.

Znacznie łatwiej naprawia się rzeczy na własnym podwórku - trudniej zostać posłem i przeforsować dobrą ustawę o porządku publicznym niż wziąć miotłę i posprzątać na podwórku. To drugie jest znacznie mniej spektakularne - ale posuwa sprawy naprzód, w przeciwieństwie do narzekania, że decydenci robią źle i nie słuchają tych co wiedzą.

Tym bardziej szkoda, że generał Skrzypczak w ramach protestu odszedł z wojska, zamiast zmieniać na własnym podwórku to, co mógł - a jeśli przełożonym to się nie podobało, to choć pracować nad tym, żeby na dobre zmiany mu pozwolono. Bo przecież nie był w wojsku szarą myszką.

MK-J - Nie 19 Cze, 2011

Nie bardzo wierzę w to, że Gen. Skrzypczak ot tak sobie "zaprotestował" wchodząc na wojenną ścieżkę z Ministrem. Sądzisz, że nie próbował pracować nad tym aby Mu na jakieś dobre dla wojska zmiany pozowlono? Źle się stało, że odszedł charyzmatyczny, lubiany i szanowany przez żołnierzy Dowódca. Ale może odszedł właśnie dlatego, że nawet na Jego własnym podwórku zamiatali inni, być może także zamiatając coś pod dywan... :( M.
mlyniu - Nie 19 Cze, 2011

REMOV napisał/a:
To tam się (i w u zlikwidowanych chorążych) lokowało stanowiska wymagające specjalizacji

To już "wyższa szkoła jazdy", szczególnie tam, gdzie naprawde ma się do czyniena z bardzo specjalistycznym sprzętem tj. w lotnictwie, radiolokacji itp. Tu rzeczywiście szkoda korpusu chorążych...
REMOV napisał/a:
Natomiast szeregowy ma właśnie - w większości przypadków - służyć jako ta Twoja przysłowiowa piechota z karabinkami.

No właśnie -w większości - bowiem dla szeregowych są przewidziane zarówno funkcje proste, których właśnie jest większość, jak i specjalistyczne. Kiedyś na te funkcje specjalistyczne przyjmowano żołnierzy nadterminowych, specjalnie po to, by to oni obsługiwali sprzęt bojowy przez parę lat, dbali o niego, usprawniali, nie zaś żołnierze ZSW. I dlatego też pł. Babuśka wspomniał właśnie o tym, by żołnierzom na tych funkcjach specjalistycznych, umożliwić służbę stałą, tak by MON nie stracił pieniążków łożonych w ich szkolenie. I to uważam za bardzo dobre rozwiązanie. A resztę Remov możesz przegonić w polu...
REMOV napisał/a:
Tyle tylko, że on tych śrubkowych od prostych zajęć ma przeszkolić w zakresie swoich obowiązków jak najwięcej, a nie bazować na tych samych śrubkowych, pracujących jako szeregowi przez 15 lat w jednym warsztacie. Bo jaka jest wówczas różnica między podoficerem, a śrubkowym? Jaki zakres odpowiedzialności? Jaka różnica w płacy

Cały czas myślisz, że szeregowy ma wg. mnie X lat służyć na jednym stanowisku. Otóż nie. Wg tego co proponuję, i o czym mówił płk. Babuśka, doświadczony i wyszkolony w obsłudze sprzętu szeregowy, w którego MON trochę zainwestował, trafiałby do tego warsztatu - załóżmy - po 10-12 latach służby. Jak wspomniałem, pozwoliłoby to na szybkie i sprawne usuwanie usterek i naprawianie sprzętu bojowego. Podoficer tymczasem dokonałby przeglądu, postawiłby takiemu szeregowemu zadanie, zrobił zapotrzebowanie na niezbędne części, nadzorował naprawę i dokonał finalnego sprawdzenia działania sprzętu czy pojazdu. To co Ty proponujesz to powrót do "zetki", gdzie ów podoficer musiałby niewyszkolonego szeregowego uczyć i pilnować, czy aby na pewno odkręca właściwą śrubkę - i tak co kontrakt (bo poboru nie ma :) ). Jednocześnie wydłużyłoby to okres naprawy danego sprzętu.
REMOV napisał/a:
Oczywiście, że będzie. Musi być, bo inaczej armia pozostanie bez chętnych.

Nie będzie. Jak wspomnieli koledzy forumowicze w trochę innym kontekście zmiany w armii są potrzebne, tyle że podobnie jak na zachodzie, muszą to być zmiany przemyślane i dopiero wtedy wprowadzane. Zauważ, że polska armia jest zbyt uzależniona od polityków. I dlatego też wszelkie zmiany w Naszej armii, jak np. zawieszenie poboru, "profesjonalizacja", przepis o 12 latach na kontrakcie, brak podwyżek, zmiany emerytalne i parę innych, są wprowadzane przez polityków z nadzieją, na poprawę notowań, na podskoczenie danej partii o parę punktów wyżej w słupkach sondażowych...
A chętnych już brakuje...
REMOV napisał/a:
To, co opisujesz to tak naprawdę awans na stopień podoficera. I tego rodzaju możliwość powinna być otwarta z korpusu szeregowych, a nie jakieś kombinowanie ze zmianami i przenoszeniem, zmienianiem stanowisk i rozwojem zawodowym szeregowych.

Widzę, że ciągle masz przed oczami obraz armii zachodnich. Zgadzam się, że na zachodzie specjalistami np. od obsługi konkretnego uzbrojenia, są kapral czy plutonowy, a dowódcą drużyny jest sierżant. U Nas tak niestety nie jest, bowiem kapral to d-ca drużyny czy sekcji. Jak wspomniałem wyżej, u Nas część szeregowych zajmuje stanowiska specjalistyczne. Owa droga do awansu powinna być otwarta, a jak to wygląda w rzeczywistości opisywałem Ci wcześniej. Tym bardziej jest to bardzo wąska furtka dla szeregowych, że sami podoficerowie często jeszcze przesiadują na stanowiskach o niższych stopniach etatowych, i sami nie mają możliwości przejść na stanowisko choćby odpowiednie dla stopnia, jaki rzeczywiście noszą na pagonach, nie wspominając o wyższych...

Pułkownik Kwiatkowski - Pon 20 Cze, 2011

Panie młyniu
Powiedz mi pan jedno,co żeś zrobił przez te 9 lat żeby zostać podoficerem?
Ile razy składałeś papiery na szkołe podoficerską?

Wiesz jaka jest odpowiedź? Bardzo prosta.
Wolałeś jeździć na misje robić szmal w Syrii czy Iraku.Pewnie niedawno dopiero maturę zrobiłeś bo nie było czasu.Jednak reforma w armii spowodowała rozwiązanie szkół podoficerskich które też były chorym tworem gdyż za dużo ludzi brali z cywila zamiast z wojska a Ty obudziłeś się z ręką w nocniku.Pewno większość Twoich kolegów z poboru to przynajmniej kaprale,plutonowi bardziej plecakowi sierżanci a Ty dalej latasz z petem na pagonie i masz pretensje do wszystkich tylko nie do siebie.

Zgadłem?
PS nic nie mam do szer.zaw którzy się nadają do tej roboty

Robal2pl - Pon 20 Cze, 2011

Miki, bez obrazy - ale narzekasz. I w dodatku niekonsekwentnie, skacząc z tematu na temat, raz złe zmiany w prawie, potem zła Rosja, teraz znów złe zmiany i likwidacje. Pieniądze - tak - USA mają ich proporcjonalnie więcej - i to cała różnica. Niestety - powstają nowe jednostki (a nawet cały nowy Rodzaj Sił Zbrojnych ;-) ). Ale narzekanie to już swoiste credo na tym forum, a z wierzeniami nie podejmuję się dyskutować...
mlyniu - Wto 21 Cze, 2011

Odpowiadam Pułkowniku
Do wojska przyszedłem już z maturą, którą zrobiłem 11 lat temu. Papiery na szkołę podoficerską składałem raz, jednak ze względów zdrowotnych musiałem je wycofać. Potem, przyznaję, pojeździłem jeszcze na misje, troszkę zarobiłem, dzięki czemu i trochę pomogłem finansowo rodzinie, i sam się troszeczkę urządziłem. Zdobyłem też jakieś tam doświadczenia, także bojowe, które, w miarę możliwości, staram się wykorzystywać w swojej służbie. W międzyczasie codzienna służba w jednostce, często nauka własna by poznać sprzęt, praca na tym sprzęcie, kilkanaście poligonów, kursy... Później już papierów na podoficerkę nie składałem z dwóch powodów. Po pierwsze, jak sam Pan wspomniał, Pułkowniku, znacznie łatwiej było tam się dostać z cywila niż z wojska, a po drugie, to były czasy gdy właśnie rozwijał się korpus szeregowych zawodowych, i wielu ówczesnych nadterminowych, w tym ja, miało nadzieję na pełne zawodostwo - nie było wtedy żadnych 12 lat, które obowiązują od stycznia 2010r.
Nie uważam też, żebym obudził się z ręką w nocniku. Ja mam jeszcze szanse i stosowny wniosek na kurs będę składał. Wtedy wszystko zależy od Warszawy. Gdybym jednak musiał odejść ze służby, to w cywilu dam sobie radę, dwóch lewych nie mam, choć wiem, że na początku będzie ciężko. Do tego uważam, że dotychczas miałem ciekawą służbę, trochę przeżyłem, poznałem wielu ciekawych ludzi i chciałbym tę służbę dalej kontynuować. Jeśli się nie da, to przynajmniej będę miał co wspominać...
P.s. Dlatego Pułkowniku niech "władni" umożliwią służbę szeregowym zaw., którzy się do tego nadają...

Doberman - Wto 21 Cze, 2011

A u mnie odszedł kierowca CE+ADR, matura, angielski 2 bo w cywilu ma lepsze pieniądze, a w JW na awans nie ma co liczyć. Dodam, że jednostka jest od kilku lat notorycznie restrukturyzowana i nie ma miejsca na nowych podoficerów.
Co lepsi szeregowi też rozglądają się za pracą w cywilu. Pozostali doczekają do 12 lat. Pogratulować polityki kadrowej (jeżeli coś takiego istnieje). :gent:

Hudson - Pią 01 Lip, 2011

Tylko że REMOV roztacza romantyczną wizję armii, gdzie młodzi rekruci powinni ją widzieć jako przygodę. Wszystko fajnie tylko że teraz młody człowiek przygodę może znaleźć w cywilu. Jest przecież pełno firm które zadbają o to że każdy przez parę dni poczuję się jak w "wojsku". Z drugiej strony sytuacja ekonomiczna sprawia że armia jest traktowana jak każdy inny zakład pracy więc każdy sens zaciągnięcia przelicza się na korzyści finansowe. Nie jest też traktowana jako swoista inicjacja z chłopca na mężczyznę. W Polsce też taki młody człowiek który wcześnie skończył edukację(w innych krajach większość rekrutów do armii, chodzi o szeregowych), ma lepszą możliwość znalezienia pracy niż człowiek nawet po studiach(zależy jeszcze jakich).
thikim - Nie 03 Lip, 2011

Tak to rzeczywiście romantyczna wizja armii. Armia z filmów USA, bohaterstwo i patos. Jakże to inna armia od tej w jakiej ja służę. Armii gdzie podstawowy problem to czy starczy ludzi do służb na których robi się w sumie nie wiele. Armii gdzie po wydaniu trudnego rozkazu zastanawia się człowiek czy podwładny nie rzuci L4. Starszy zaś stażem czy nie rzuci kwita do cywila. I kim wykonam zadania? Zasuwając za 4. Robota to nie obieranie marchewki że sobie siądę i popracuję dłużej. Na pewne stanowiska nie znajdę ludzi, za duże wymagania, itd.
Nic z tego nie przypomina mi problemów tej wizji armii o jakiej pisze REMOV. Potrzeba mi ludzi i widzę jak są mi zabierani. Stan ciągłej zmiany, etat zmienia się tak szybko że nie nadążam ze zmianą wszystkich kwitów. Zadania się nie zmieniają. Mnóstwo funkcji nieetatowych. Wszędzie gdzie nie spojrzę jest tak samo. Dobrze że kontrole od jakiś 2-3 lat dały sobie spokój. U nich też już jest kompletny burdel.

Jerzy Dębski - Nie 03 Lip, 2011

Motto Legii Cudzoziemskiej to "Maszeruj albo giń". Motto polskiej armii to "Zapier... albo ściemniaj". I tym różni się prawdziwe wojsko od naszego. Tam dorośli ludzie ponoszą realne konsekwencje swoich działań lub zaniechań. U nas na wszystko trzeba mieć kwit - że żołnierz zapoznany, pouczony, nauczony, świadomy... a na koniec i tak przeciętny reprezentant naszej armii rozłoży ręce i powie, że nie wiedział. U nas wciąż bardziej opłaca się udawać głupka niż wykazywać się wiedzą i umiejętnościami. Ci pierwsi awansują wypychani przez kolejnych chcących się ich pozbyć przełożonych. Ci drudzy jako zasób niezbędny zasuwają za kilka osób tkwiąc po kilkanaście lat na jednym etacie. Nierzadko zdarza się również, że wypychany głupek wraca po kilku latach jako niższy lub wyższy dowódca. Wciąż jako głupek, bo przecież pracą się nie skalał, ale za to z konkretnym pagonem. I jak w takim systemie ma być dobrze?
dziamdziak - Pon 04 Lip, 2011

Objawy opisane powyżej sa znane od lat, pytanie - no i co z tego, skoro nie ma diagnozy przyczyn, leczenia? Masa zdatnych mądrych , doświadczonych ludzi - kadr świadoma opisanego stanu rzeczy, przez lata odeszła z tego syfu pt. resort ON. Nie dostosowali się do patologii, nie mieli układów, nie chcieli pracować na innych, poczuli się przez lata oszukiwani,ze o innych trudach służby w tym ekonomicznych, prawnych, itd, nie wspomnę. Trzeba sobie wyraźnie to powiedzieć - nie ma w tym syfie miejsca dla przyzwoitych ludzi. Wojsko nie zmieni się, nie ma na to szans. Jest już taką stajnią Augiasza, że tylko Hercules...Niestety nie idzie na lepsze w niczym i będzie prawdopodobnie jeszcze gorzej. Wszyscy jesteśmy temu winni, zarówno poprzez głosowania w wyborach (lub absencję), jak też milczącą akceptację na postępującą deprawację w wojsku. Gdyby w wojsku byli ludzie z jajami (przynajmniej w części), to oddolnie powstałby Kodeks Honorowy i tak silnie oddziaływał, że żadne cwaniaczki, miernoty, lizidupy,czy szuje nawet na wysokich etatach nie mieliby szans bytu - byliby balotowani. Ponieważ jesteśmy armią ludzi biernych, miernych i tchórzliwych rządzą nami tacy sami jak w większości my i tacy idą do góry.
Przykład negatywny idzie też od ludzi polityki. Tam też liczą się tylko układy i nikt za nic nie odpowiada (i o to chodzi).
W mojej ocenie w ogóle politycy nie myślą o Polsce, tylko o utrzymaniu lub zdobyciu władzy. Nikt i nic więcej się nie liczy. Kasa i władza. W MON jest to samo. Dostosować się do tego mogą tylko osobniki pozbawione zasad moralnych, bezwzględne, bez skrupułów. Przyjrzyjcie się im uważnie...

calmarc - Pon 04 Lip, 2011

REMOV napisał/a:
Słuchaj, może to być dla Ciebie szok, ale służba jako szeregowy jest - w wszystkich państwach z zawodowymi armiami - albo etapem w życiu, albo drogą do awansu na podoficera (specjalistę), a rotacja jest w ten korpus wpisana. Ktokolwiek uwierzył w wizję zawodowego szeregowego w wieku 45 lat i stabilizację jest albo bardzo, bardzo naiwny, albo oderwany od rzeczywistości. I to bardzo..


Chociaż nie we wszystkich kwestiach z kolegą REMOV się zgadzałem, jednak w tej jak najbardziej się zgadzam. Pora, żeby młodzi rodacy wzięli sobie do serca jedno ze słów sloganów reklamowych - przygoda, a zapomnieli o "ciepłych" posadkach jakie sobie wyobrażają (zwłaszcza w korpusie szeregowych). Armia to nie zakład pracy, gdzie przychodzi się pracować - to miejsce służby, którą warunkują określone zasady ze względu na jej specyfikę. Każdy kto myśli inaczej jest po prostu albo naiwny albo próbuje usankcjonować swoją "wizję pracy w wojsku". Po takiej "nauczce" jaką dostali pierwsi "12-to roczniacy" mam nadzieję że więcej ludzi zastanowi się nad tym, czy wytrzyma presję i konkurencję jaką powinna się charakteryzować formacja szeregowych. Nie usprawiedliwiam ludzi, którzy doprowadzili do tego, że system jest niedopracowany a spora liczba żołnierzy musiała odejść ze służby. Chciałbym tylko, żeby ludzie przestali naiwnie wierzyć w to, że im się uda. Chciałbym w wojsku ludzi z inicjatywą, którzy potrafią się o siebie zatroszczyć a jeżeli nie potrafią, to przynajmniej aby byli świadomi "niewiadomej" i robili coś w kierunku aby ta niewiadoma nie zastała ich z ręką w nocniku.

[ Dodano: Pon 04 Lip, 2011 ]
miki napisał/a:
...Natomiast odnośnie zmian w USA a u nas to jest jedna mała różnica a mianowicie pieniądze i odpowiednia baza do zmian. W naszej armii owe zmiany trwają od 1989 roku a efektów jak nie widać tak pewnie długo ich nie zobaczymy...


Nie zapominaj o "sposobie myślenia" czy "poszanowaniu prawa do samodzielnego myślenia" będących "przywilejem" państw o dość dużym stażu tzw. demokracji. To również należałoby zmienić w mentalności "naszych" dowodzących.

dziamdziak - Pon 04 Lip, 2011

Calmarc napisał/a:
,,(...)Nie usprawiedliwiam ludzi, którzy doprowadzili do tego, że system jest niedopracowany a spora liczba żołnierzy musiała odejść ze służby. Chciałbym tylko, żeby ludzie przestali naiwnie wierzyć w to, że im się uda. Chciałbym w wojsku ludzi z inicjatywą, którzy potrafią się o siebie zatroszczyć a jeżeli nie potrafią, to przynajmniej aby byli świadomi "niewiadomej" i robili coś w kierunku aby ta niewiadoma nie zastała ich z ręką w nocniku."


W jaki sposób jakakolwiek inicjatywa może pomóc żołnierzom ( aby zatroszczyli się o siebie), jak system jest delikatnie to nazwałeś niedopracowany? Czy Ty walczyłeś kiedyś z systemem? Wiesz jakie są szanse? Ci co w ramach walki z systemem strajkowali w 1980 r. w Stoczni Gdańskiej chyba w większości plują sobie w brodę - tak sobie poprawili, że firmy już nie mają, że o sali bhp nie wspomnę. Ot finał walki z systemem. Eksperyment pt. profesjonalizacja wojska - na żywym organizmie nie miał rąk i nóg. Co przeciętny żołnierz - szeregowy zawodowy, który w zaufaniu do tego państwa wstąpił do wojska, mógł zrobić aby "niewiadoma nie zastała go z ręką w nocniku?"
To szeregowy zawodowy co oddaje się armii, ma nieustannie obawiać się czy już zamierzają go wydymać, czy może już jest dymany, czy też już został wydymany - tylko nie był czujny i nie zauważył? W co ludzie mają wierzyć? Jaki sens ma założenie, oddanie się służbie wojskowej z założeniem - że im się nie uda. Jak na takich standardach ktoś chce zbudować profesjonalną armię - to winszuję.

Zwitt - Wto 05 Lip, 2011

dziamdziak, potrzeba reform w wojsku jest ogromna. Nestety wyszło jak zwykle.
Jeśli chodzi o szeregowych zawodowych (właściwszym byłoby nazywać ich kontraktowymi - może to bardziej oddawałoby charakter ich służby) to problemem nie jest słynne 12 lat tylko praktyczny brak możliwości awansu na podoficera. IMHO powinno się stworzyć wolny i konkurencyjny nabów to SP taki, który premiowałby najlepszych i uniezależniał przyjęcie do SP od oceny czy skierowania przełożonego. To ogranicZyło by liczbę plecaków. Oczywiście dostawałoby się te 10-15% najlepszych a nie wszyscy chętni. Inna sprawa to etatyzacja. Szeregowy ma być do funkcji prostych. Czy nie za dużo etatów w tym korpusie namnożono np. poprzez przeniesienie etatów podoficerskich? Zapewne jedynym motywem takiego działania były względy budżetowe. Armia, której 1/3 będą stanowić szeregowi to będzie chyba unikat na skalę europejską.

calmarc - Wto 05 Lip, 2011

dziamdziak napisał/a:
W jaki sposób jakakolwiek inicjatywa może pomóc żołnierzom ( aby zatroszczyli się o siebie), jak system jest delikatnie to nazwałeś niedopracowany?

Mowimy o systemie jaki panuje w wojsku prawda? A to nie jest pempek świata i na nim się nie kończy. Ludzie z inicjatywą potrafią tak pokierować swoją karierą, że nie straszne im "wykluczenie" z tak "ekskluzywnego" grona (o ile zabraknie im "żołnierskiego szczęścia")
Cytat:
Czy Ty walczyłeś kiedyś z systemem? Wiesz jakie są szanse?

Tak, "walczyłem". Pogodziłem się z porażką i podziękowałem za służbę bez użalania się nad sobą jak to zostałem oszukany.
Cytat:
Ci co w ramach walki z systemem strajkowali w 1980 r. w Stoczni Gdańskiej chyba w większości plują sobie w brodę - tak sobie poprawili, że firmy już nie mają, że o sali bhp nie wspomnę. Ot finał walki z systemem.

Tobie chodzi o walkę z komunizmem? Ustalmy o czym rozmawiamy.
Cytat:
czy Eksperyment pt. profesjonalizacja wojska - na żywym organizmie nie miał rąk i nóg. Co przeciętny żołnierz - szeregowy zawodowy, który w zaufaniu do tego państwa wstąpił do wojska, mógł zrobić aby "niewiadoma nie zastała go z ręką w nocniku?"

Eksperyment się nie udał, to fakt tylko co to ma do rzeczy? Żołnierz taki powinien zastosować mądrą życiową zasadę "ograniczonego zaufania" i mieć oczy i uszy otwarte bo to "trzęsienie ziemi" można było przewidzieć i należycie się do niego przygotować.
Cytat:
To szeregowy zawodowy co oddaje się armii, ma nieustannie obawiać się czy już zamierzają go wydymać, czy może już jest dymany, czy też już został wydymany - tylko nie był czujny i nie zauważył?

"Oddaje się armii"? Co to znaczy? Jeżeli zakładasz, że robią to bezmyślnie to tak - "muszą się nieustannie obawiać" albo niech walczą z bezprawiem o swoje racje a nie udają "wydymanych" bo jak pisałem wcześniej - można było przewidzieć że dojdzie do tego co jest teraz.
Cytat:
W co ludzie mają wierzyć? Jaki sens ma założenie, oddanie się służbie wojskowej z założeniem - że im się nie uda. Jak na takich standardach ktoś chce zbudować profesjonalną armię - to winszuję.

Nie wiem w co ludzie mają wierzyć. Tzn. wiem ale to temat na osobny rozdział ;) Jaki sens ma takie założenie? Żadnego. To błędne założenie. W armii powinni służyć ludzie bardziej spolegliwi wiec nie ma czego winszować - i na pewno nie mnie

dziamdziak - Wto 05 Lip, 2011

W żaden sposób Ciebie Calmarc nie atakuję. Istota mojej wypowiedzi jest to, że jednostka w starciu z systemem nie ma szans, szczególnie z systemem postsowieckim a taki pomimo Konstytucji RP (powoływanie się na nią w Polsce budzi śmieszność w USA dumę), jest nadal w Polsce. Wskazałem przykład stoczniowców z 1980r. jako sztandarowy skutek pogrzebania nadzieji na walke z systemem. Jest mi niezmiernie żal tych ludzi, co w nadzieji na lepsza Polskę, tak zostali ostatecznie potraktowani. Żołnierz w całości jest zdany na państwo, które decyduje o jego prawach (mocno ograniczonych), obowiązkach, broni, odzieży, itd. - o wszystkim. W zamian za oddanie sie służbie wojskowej państwo powinno zapewnić świadczenia wzajemne o których mowa m.in. w art. 3 ust. 3 ustawy pragmatycznej - ,,Państwo zapewnia żołnierzom zawodowym godne warunki życia, umożliwiające oddanie się służbie Narodowi i Ojczyźnie, rekompensując odpowiednio trud, ograniczenia i wyrzeczenia związane z pełnieniem zawodowej służby wojskowej." Chyba nie mamy wątpliwości, że rozwiazania, które dotyczą korpusu szeregowych kontraktowych, okazały się ,,nie warte funta kłaków". To nie zołnierz ma się troszczyć o siebie (moze jeszcze broń powinein sobie sam kupić), lecz to państwo, systemowo powinno stworzyć mu warunki do realizacji szkolenia, czy sprawnego odpowiednio zabezpieczonego udziału w zadaniach bojowych oraz w misjach stabilizacyjnych. Chyba nie mamy watpliwości,że diagnoza i w tym zakresie jest analogiczna jak powyżej. Część ludzi młodych jest naprawdę ideowa i chcą coś dla swojego państwa zrobić, chcą go bronić, chca byc jego żołnierzami, chca byc z tego dumini i maja do tego prawo. Dlaczego juz na wejściu są deptanii i muszą zacząć myśleć o okopywaniu się i stawianiu zasieków przed własnym państwem. Trudno być żołnierzem oddanym sprawie państwa, narodu ze świadomością, że jest się dal niego nikim, nic nie jest trwałe i za chwilę zostaniesz systemowo wyrzucony na śmietnik. Buduje to u tych nie tylko młodych ludzi nienawiść do państwa, które uznają delikatnie mówiąc za niewiarygodne. Nasze państwo, poprzez miernotę, prywatę znacznej części funkcjonariuszy publicznych zmarnowało tysiące ludzi. To m.in. za przyczyną takich systemowych (i nie tylko) uwarunkowań np. wspaniali piłkarze jak Podolski i Klose nie graja w polskich barwach. Są tysiące, jak nie setki tysięcy ludzi, którzy tak zostali zmarnowani, a ich energia mogła iść dla POLSKI, bo nie mamy nic cenniejszego niż ten z trudem przez te tysiąc lat utrzymany kawałek ziemi. Dlatego burzy mi to wszystko krew gdyż wiem, że ,,Takie bedą Rzeczypospolite, jakie młodzieży chowanie".
A jakie jest chowanie - niech każdy odpowie sobie sam.

calmarc - Wto 05 Lip, 2011

Masz rację kolego Dziamdziak. Nie tak państwo powinno traktować swoich obywateli, ale jednak traktuje. System każdego kto nie płynie z nurtem utopi i wypluje zwiotczałe zwłoki na brzeg. Dlatego apeluję do młodych ludzi żeby zaczęli myśleć bo nikt za nich tego nie zrobi. Mogą albo unikać systemu (ergo nie pchać się tam gdzie nie starczy im sił) albo z nim pięknie "walczyć" przez całe życie. Państwo nie pilnuje niczyjego interesu poza interesem państwa, często zmieniając warunki gry w czasie jej trwania, bo kto mu zabroni? Robi tak od wieków i będzie tak robiło. Można próbować zmienić system ale do tego potrzeba przemiany w samych obywatelach, którym przez 20 lat "niepodległości" nie chciało się mądrze wybierać ale wybierali to co im "ładnie wyglądało". Dziś trzeba zaciskać pasa i po d...e dostają wszystkie sfery zależne od budżetu państwa a armia nie jest wyjątkiem. Cięcia są i będą dopóki sami komuś czegoś nie "utniemy". Wymagajmy od siebie i liczmy na siebie.
Jerzy Dębski - Wto 05 Lip, 2011

Polska to kraj w którym każdy na co dzień walczy z czymś, kimś, szarpie się. Tu trudno żyć normalnie. Armia nie jest wyjątkiem. Nasi politycy i dowódcy wychowali się w latach PRL-u. To był czas kiedy każda forma przywództwa, organizowania się, indywidualnego myślenia była zwalczana jako groźne dla systemu. I takich ich mamy - liderów bez cech przywódczych. Takich co to boją się wszystkiego co nowe, a jak widzą, że gdzieś jest źle, to znak, że komuś innemu trzeba zabrać. I przelewają z pustego w próżne. A tu trzeba myślenia systemowego. Głębokiej analizy, a następnie optymalizacji niedoskonałych procesów. I tak krok po kroczku, powoli, żmudnie, aż nastąpi poprawa.
U nas niestety wciąż dominuje podejście łatania i prowizorki. Jak maszyna się przegrzewa to w panice chłodzimy ja wodą, a szczytowym osiągnięciem jest zainstalowanie nad nią rynny. A nikt się nie zastanawia, dlaczego się przegrzewa, dlaczego u innych się nie przegrzewa i jak chłodzenie wodą wpłynie na jej pracę w długiej perspektywie. Zaoszczędzone dziś 5zł to być może wydatek 50zł jutro. Ale jakże daleko naszym przywódcom do takiego myślenia. Szpachla, szpachla, szpachla i gotowe, a że się jutro rozwali, to już się będą inni martwić.

krzysztof3011 - Wto 16 Sie, 2011

Problem trzeba rozszerzyć poza wojsko. Jakość wojska zależy od ludzi w nim służących, od rządu i pieniędzy. Podczas, gdy linię polityki wojskowej oraz budżet łatwo jest nakreślić, sprawa ludzi stanowi problem obecnie nierozwiązalny. W naszym społeczeństwie bowiem brakuje mężczyzn. Brakuje ludzi pracowitych, pomysłowych, odpowiedzialnych, gotowych do poświęceń. Ci, którzy jeszcze istnieją, są tępieni jako wrogowie wygodnego status quo. Wiem coś o tym, bo mój ojciec służył w wojsku 31 lat i był jednym z tych "walczących z systemem". Oczywiście - poległ (w przenośni! tfu!).

Nie chciałbym tu wszczynać z lewakami zajadłej dyskusji o potrzebie prywatyzacji szkolnictwa, służby zdrowia i likwidacji wszystkich świadczeń socjalnych. Chcę tylko, byście wiedzieli, że jakość armii zależy ściśle (a może w całości?) od jakości społeczeństwa. Każdy ma sto pomysłów na modernizację naszego paramilitarnego stowarzyszenia przyszłych emerytek, ale to na nic, gdy nie widzimy pierwotnego źródła problemu.

Ostrożnie dodam, że im mniej państwo ma obowiązków, tym lepiej się z nich wywiązuje.

calmarc - Sro 17 Sie, 2011

Twoje poglądy kolego Krzysztofie są mi bardzo bliskie...KNP RULEZ! :cool:
AT'Laik - Pią 19 Sie, 2011

Może ciutkę nt. kasy w armii. Czyli, czy potrafią wydawac, czy też ... nie???

Cytat:
Portal Gazeta PL


Jak wojsko wydaje pieniądze. Pół miliarda wróci do budżetu

Wojsko nie potrafi wydawać pieniędzy. W tym roku ku uciesze ministra finansów, do budżetu państwa, MON najprawdopodobniej będzie musiał zwrócić nawet pół miliarda złotych. Nowy szef resortu Tomasz Siemoniak chce zrobić wszystko, żeby pieniędzy nie oddawać, ale zakupów "na wariata" nie będzie.

- Nie powinno być tak, że w budżecie zapisujemy duże pieniądze dla wojska, 1,95 PKB, i nie jesteśmy w stanie tych pieniędzy wydać - mówi Siemioniak. I dodaje: - Jestem przeciwny zakupom "na wariata" :brawo: . Trzeba sobie powiedzieć, co jesteśmy w stanie jeszcze zrobić. :-o

Nowy szef MON zwołał specjalne posiedzenie kierownictwa resortu, żeby przyjrzeć się wydatkom. Poprosił też szefa departamentu budżetowego MON o specjalny raport w tej sprawie. :czytam:

W tym roku do dyspozycji ministra obrony narodowej jest ponad 27 mld złotych. W przyszłym roku prawie 30 mld. Oprócz tego środki na obronność mają także inne resorty.

Dziś Tomasz Siemoniak przedstawił priorytety resortu: wstrzymanie przeprowadzki Dowództwa Wojsk Lądowych do Wrocławia :oops1: , wprowadzanie zaleceń komisji Millera, realizacja budżetu, ale po analizie zasadności każdego zakupu :roll: , w tym przetargu na samolot szkolno-bojowy.


I jescze komentarz z forum:

Cytat:
Problem jest następujący, cytuję za Polska Zbrojna:

„Granatnik RGP-40 do produkcji może wejść w każdej chwili, gdyż pozytywnie przeszedł wszystkie etapy badań zakładowych, a kwestie technologiczne są w pełni opanowane. Pozostały tylko pewne sprawy proceduralne”, podkreśla Tadeusz Świętek. Podobnego zdania jest podpułkownik doktor inżynier Mirosław Zahor, który sugeruje, że należy uzbroić się w cierpliwość. „Nie wszystkie projekty, nawet te bardzo udane, kończą się wdrożeniem. Często też w ich trakcie zmieniają się i decydenci, i priorytety”. Zapytany przez „Polskę Zbrojną” o granatnik rewolwerowy rzecznik Dowództwa Wojsk Lądowych podpułkownik Tomasz Szulejko stwierdził zaś, że obecnie trwa identyfikacja potrzeb operacyjnych. „W Szefostwie Wojsk Pancernych i Zmechanizowanych istnieje przekonanie, że warto się pochylić nad każdą ideą, która wnosi nową jakość”.

W Afganistanie giną żołnierze bo, np. nie mają wystarczającego wsparcia ogniowego aby 'przydusic' nawałą ogniową talibów. Tymczasem osoby odpowiedzialne za kształtowanie profilu uzbrojenia przyjmowanego na wyposażenie WP. Mają co najwyżej do zakomunikowania ... ' że obecnie trwa identyfikacja potrzeb operacyjnych' versus 'że warto się pochylić nad każdą ideą, która wnosi nową jakość'. Czy zatem panowie oficerowie nie potrafią rozsądnie wydawac pieniędzy??? Czy też jaja sobie robią, jaja z życia .... żołnierzy???
:bye:
PDT - Pią 19 Sie, 2011

Jestem przeciwny zakupom "na wariata"

Ja też, ale przynajmniej odda je w grudniu albo niech przesunie środki do do WAM ( ta lubi spektakularnie przegrywać w sądzie) aby ta nie płaciła odszkodowań za przekroczenie terminów w sprawach dotyczących, zwalnianych żołnierzy.

Ryś - Sob 20 Sie, 2011

Nie rozumiem, przecież dopiero sierpień i daleko do grudnia :!:
PDT - Nie 21 Sie, 2011

Ryś, budżet MON dławi się z kosztami zwalniania żołnierzy np. WAM, jak to wynika z relacji niektórych moich kolegów, zwleka z wydawaniem decyzji o wypłacie odprawy ponieważ nie ma funduszy a tu pojawia się informacja, że MON ze swojego budżetu zwraca do Ministerstwa Finansów część przydzielonych mu środków.
Ryś - Nie 21 Sie, 2011

Może ktoś znów nie melduje, że jest problem, chociaż w to też nie wierzę, bo na temat braku funduszy w WAM głośno się mówiło. Jest czas na przesunięcia i trzeba to robić jak najszybciej :gent:
dziamdziak - Pon 22 Sie, 2011

http://wiadomosci.onet.pl...3J1bTAwMS5qcw==

Oto w tym linku jest nasza prawdziwa klęska. Winę za nią ponoszą w szczególności politycy i wdzięczący się do nich generałowie.

McSimus - Pon 22 Sie, 2011

Lata wychowania w "poszanowaniu" dla wartości patriotycznych zrobiły swoje. To nie politycy rozwiążą armię, to społeczeństwo samo zdecydowało że jej nie chce. Szkoda, że pamięć jest krótka a historia kołem się toczy. :x
Ksawery - Sro 24 Sie, 2011

Społeczeństwo chce armii tylko uporządkowanej, a nie tej deformowanej od ponad 20 lat przez pustynnych których nie interesuje obronność jakiejś Polski mimo że tu się urodzili i wychowali, interesuje ich tylko robienie interesów dla kasy.
McSimus - Czw 25 Sie, 2011

Ksawery napisał/a:
Społeczeństwo chce armii tylko uporządkowanej, a nie tej deformowanej

Taaak, najlepiej jeszcze złożonej z krasnoludków i przez krasnoludków utrzymywanej. Nie zahaczyłeś o link dziamdziaka ?

19mirror70 - Czw 25 Sie, 2011

Zawsze bedziemy tak traktowani jeśli sami z soba nie potrafimy sie dogadać. Cywile widząc jak sami się bluzgamy /doły-górę, góra-doły; RSZ-SGWP itd./ bedą wykorzystawać ten stan i zbijać potencjał polityczny naszym kosztem. A my ze spuszczoną głową powoli będziemy tylko przytakiwać jak nie Klichowi to kolejnemu i następnym MON-om. Wystarczy popatrzeć na to wszytsko co się dzieje w obecnej sytuacji.
Klęską naszej Armii jest to, że znaczna większość "jenerałów" to polityczne "pionki" bez merytorycznego zaplecza a bazujący tylko na znajomkostwie.

McSimus - Pią 26 Sie, 2011

19mirror70 napisał/a:
Klęską naszej Armii jest to, że znaczna większość "jenerałów" to polityczne "pionki" bez merytorycznego zaplecza a bazujący tylko na znajomkostwie

Ja tam osobiście ich nie znam ale jeśli takie jest zdanie dołu o górze to coś w tym musi być. Widocznie chłopaki na górze zapomnieli że nie wystarczy krzyczeć "na przód" i że lepsze efekty daje "za mną".
:gent:

Liber - Sob 27 Sie, 2011

Filarem każdej armii na świecie jest potencjał ludzki. Niestety ciągła reorganizacja i co tu dużo pisać zła ustawa pragmatyczna i tzw. etatyzacja , która z chorążych zrobiła kaprali, a z kaprali chorążych doprowadziła do destabilizacji struktur w jednostkach bojowych i w zasadniczy sposób wpływa na wykonanie zadań. Wskutek źle przemyślanej i wprowadzonej etatyzacji wielu doświadczonych żołnierzy (w różnych korpusach osobowych) odeszło do cywila. To jedna strona medalu – druga to szkolnictwo wojskowe. Kształcenie kadr dla „profesjonalnej armii”. Nie wiem kto był głównym pomysłodawcą – i nie chcę wiedzieć -przyjmowania absolwentów uczelni cywilnych na przeszkolenie w szkołach oficerskich – zwłaszcza po tak zacnych kierunkach jak: socjologia, pedagogika, historia – z całym szacunkiem do historii, czy też astronomia i nauki magiczne. Mamy zatem młodych oficerów socjologów, pedagogów i astronomów – przyszłość i kwiat armii. Niesamowite, a jednak prawdziwe. Trzecia strona medalu to rozbudowane struktury dowodzenia – w 2004 roku słyszałem, że miała być piramida, po siedmiu latach wyszedł…… chyba walec, albo zadziałała zasada odwróconej piramidy – klepsydry. Niesamowite, a jednak prawdziwe.
Bezkompromisowy100 - Nie 28 Sie, 2011

Święte słowa Robert Liberadzki, :efendi2:
@sD - Nie 28 Sie, 2011

Etatyzacja miałby sens, gdyby ktoś rozsądnie ułożył etaty uwzględniając nie tylko "miejsce w szyku" ale i wiedzę, doświadczenie i odpowiedzialność jak również jakąś perspektywę rozwoju/awansu. Póki co to obowiązujące przepisy faworyzują głównie nepotyzm, niekompetencję i lizusostwo....
Roman-5000 - Sro 31 Sie, 2011

@sD napisał/a:
Etatyzacja miałby sens, gdyby ktoś rozsądnie ułożył etaty uwzględniając nie tylko "miejsce w szyku" ale i wiedzę, doświadczenie i odpowiedzialność jak również jakąś perspektywę rozwoju/awansu. Póki co to obowiązujące przepisy faworyzują głównie nepotyzm, niekompetencję i lizusostwo....


Etatyzacja miałaby sens również, gdyby przełożeni nie kierowali się sentymentem (do jednostek z których pochodzą) i dbali jednakowo o wszystkie jednostki w danych rodzajach SZ RP.

Przykład: Jednostka X zostaje zaliczona do X1 kategorii, na skutek czego musi osiągnąć określony % rozwinięcia. Przy okazji w struktury danej jednostki X zostaje dopisany jeden duży pododdział (pomimo braku możliwości zapewnienia zakwaterowania i miejsca na sprzęt).
Kadrowiec z jednostki X zastanawia się, co jeszcze może rozwinąć, by osiągnąć wymagany % rozwinięcia, podczas gdy kadrowiec z innej jednostki Y, zastanawia się, gdzie może skadrować pododdział, tak aby jeszcze mógł on w miarę możliwości funkcjonować w czasie P, gdyż narzucone mu cyfry skutkują skadrowaniem ... iluś tam etatów... bo przecież bilans zmian w danym rodzaju SZ musi wyjść na 0.

Ryś - Sro 31 Sie, 2011

@sD napisał/a:
Etatyzacja miałby sens, gdyby ktoś rozsądnie ułożył etaty uwzględniając nie tylko "miejsce w szyku" ale i wiedzę, doświadczenie i odpowiedzialność jak również jakąś perspektywę rozwoju/awansu. Póki co to obowiązujące przepisy faworyzują głównie nepotyzm, niekompetencję i lizusostwo....


I tu się kłania dobra polityka kadrowa przypieczętowana właściwymi decyzjami dobrego dowódcy :viktoria:

supermario - Czw 01 Wrz, 2011

Robert Liberadzki napisał/a:
Filarem każdej armii na świecie jest potencjał ludzki

Nie u nas w Polsce Panie Robercie...potencjał ludzki jest w naszej armii tak marnowany, jak chyba nigdzie indziej... :efendi2:
Ryś napisał/a:
I tu się kłania dobra polityka kadrowa przypieczętowana właściwymi decyzjami dobrego dowódcy :viktoria:

To też się nie dotyczy naszego pięknego kraju...oj będzie miał co robić gen. Skrzypczak...
u nas nie ma czegoś takiego jak polityka kadrowa, a i dobrych dowódców coraz mniej :!:
czy ktoś jeszcze panuje nad tym, co się dzieje w armii po rządach psychiatry :?: :gent:

Ryś - Pią 02 Wrz, 2011

supermario przesadzasz. Osobiście znam dobrych i bardzo dobrych dowódców począwszy od dowódcy drużyny, skończywszy na dowódcy jednostki.
Do zrobienia jest bardzo dużo.
I warto wykorzystać ten potencjał ludzki z cytatu kolegi Roberta. :gent:

calmarc - Sob 03 Wrz, 2011

Robert Liberadzki napisał/a:
Filarem każdej armii na świecie jest potencjał ludzki... Nie wiem kto był głównym pomysłodawcą – i nie chcę wiedzieć -przyjmowania absolwentów uczelni cywilnych na przeszkolenie w szkołach oficerskich – zwłaszcza po tak zacnych kierunkach jak: socjologia, pedagogika, historia – z całym szacunkiem do historii, czy też astronomia i nauki magiczne. Mamy zatem młodych oficerów socjologów, pedagogów i astronomów – przyszłość i kwiat armii. Niesamowite, a jednak prawdziwe.


Pierwsze zdanie, piękne i prawdziwe...Ale jak ono się ma do reszty twojej wypowiedzi? Jakim prawem odmawiasz potencjału ludziom, którzy kończyli wyższe uczelnie ucywilne. Uważasz że większą przydatność dla wojska posiadają żołnierze ZSW po 2 latach służby obowiązkowej niż ochotnicy po rocznym kursie, bo nimi mozna "dowodzić"? A przypomnij :nie2: bo być może jestem teraz trochę do tyłu...Jakie "stanowisko" obejmuje w pierwszej kolejności taki absolwent po rocznym SO...czy nie jest to dow.plutonu? Czy w tym czasie następuje weryfikacja ich pedagogicznych, historycznych, socjologicznych "umiejętności", czy też może wojskowych? Demagogiczny ostracyzm tutaj stosujesz Panie kolego

@sD - Sob 03 Wrz, 2011

I właśnie w trakcie tej weryfikacji wychodzi, że absolwent typu studia cywilne + roczny kurs w przeważającej większość przypadków się nie sprawdza na stanowisku d-cy pl. Sam byłem świadkiem (nie jeden raz) jak nawet komendy do choćby zmiany frontu szyku czy zbiórki nie potrafili wydać prawidłowej. A przypominam, że Ci ludzie są odpowiedzialni za organizowanie i prowadzenie szkolenia podległego plutonu oraz dowodzenie tymi ludźmi w czasie misji. Odpowiedzialność więc spora. I tak uczy Marcin Marcina. Sprawdź sobie calmarc wątki i wypowiedzi na ten temat na tym forum a potem może wygłaszaj tak stanowcze stwierdzenia bo zapewniam Cię, że jakbyś jako dowódca kompani czy baterii dostał takich oficerów na stan to z pewnością byś z tonu spuścił. :gent:
i - Sob 03 Wrz, 2011

Media od rana podają, że ekspertem od wojska ma być niejaki Ludwik Dorn. No to niezłego eksperta wytrzasnęli. :cool:
Ryś - Sob 03 Wrz, 2011

@sD napisał/a:
Sam byłem świadkiem (nie jeden raz) jak nawet komendy do choćby zmiany frontu szyku czy zbiórki nie potrafili wydać prawidłowej.


Ja też byłem świadkiem, ale myślę, że to są przypadki które nie zdarzają się nagminnie i nie można wrzucać wszystkich do jednego worka :gent:

@sD - Nie 04 Wrz, 2011

To źle myślisz niestety a ja podałem je jako przykład elementarnej wiedzy nie wnikając w coś bardziej skomplikowanego jak np. wydanie rozkazu bojowego czy orientacja topograficzna albo prowadzenie szkolenia na strzelnicy. Może i generalizuję ale mam ku temu powody a jak już wcześniej wspomniałem wystarczy poczytać innych userów aby potwierdzić te teorie.
Ryś - Nie 04 Wrz, 2011

A kto z nas wszystko wiedział po szkole :?: No chyba nie powiesz mi że Ty :?:
Mówimy tu o podstawach, które każdy oficer (i nie tylko) powinien mieć w małym palcu. A tak niekiedy nie jest.
Wszyscy o tym wiemy, że rok, czy nawet 9 miesięcy dla oficera to jest mało i ja też nie zaprzeczam, bo mam identyczne zdanie. Przecież to jest trzon naszej armii (o przepraszam - wierzchołek :cool: )

~~Ad~~ - Nie 04 Wrz, 2011

@sD napisał/a:
... czy orientacja topograficzna ...


Nie żebym się personalnie czepiał, ale jak już jesteśmy na bądź co bądź forum o wojsku, to należy wyrażać się precyzyjnie w sprawach wojskowych. Wydaje się, że orientacja to może być w terenie, a topograficzne to może być orientowanie... :cool:

[ Dodano: Nie 04 Wrz, 2011 ]
@sD napisał/a:
... czy orientacja topograficzna ...


Nie żebym się personalnie czepiał, ale jak już jesteśmy na bądź co bądź forum o wojsku, to należy wyrażać się precyzyjnie w sprawach wojskowych. Wydaje się, że orientacja to może być w terenie, a topograficzne to może być orientowanie... :cool:

steell - Nie 04 Wrz, 2011

Żeby być dobrym dowódcą trzeba wpierw zasmakować bycia dowodzonym. Kiedyś ten etap realizowany był w WSO, przez pierwsze dwa lata nieźle dano nam popalić. Jak smakuje świeże powietrze wie tylko ten kto spędził parę godzin w masce na poligonie, zdjęcie jej w końcu to prawdziwe przeżycie.
Ksawery - Nie 04 Wrz, 2011

Nie mam nic do cywilnych absolwentów jako dowódców, ale po dwuletnim kursie oficerskim.
:gent:

bond - Pon 05 Wrz, 2011

Niekiedy oficerowie po WSO mają takie braki że "głowa mała". Kiedyś jako kontrolny "szukałem kompanii która miała wykonać marsz nocą po określonej drodze. Dobrze że w pewnym momencie zauważyłem snop światła ze szperacza i w ten sposób do nich trafiłem. Dowódca kompletnie się zgubił. Ale na jego obronę, był zaraz po szkole więc tak naprawdę nie miał gdzie i kiedy się tego nauczyć. A jazda nocą w lesie po określonej trasie to naprawdę duża sztuka.
Nie zapominajmy że oficerowie po WSO mieli kiedyś 6 miesięczną praktykę w jednostkach, gdzie tak naprawdę uczyli się wydawania komend i podstawowych umiejętności. 6 miesięcy to połowa dzisiejszego okresu szkolenia oficerskiego dla kandydatów po studiach cywilnych.

calmarc - Pon 05 Wrz, 2011

@sD napisał/a:
... Może i generalizuję ale mam ku temu powody a jak już wcześniej wspomniałem wystarczy poczytać innych userów aby potwierdzić te teorie.


Może? Na pewno generalizujesz. To co ty "widziałeś" albo z czym się "spotkałeś" nie czyni z ciebie wyroczni w kwestii tego kto się nadaje a kto nie, bo twoje doświadczenie to jakby nie liczyć jeden z przypadków wszystkich doświadczeń z "roczniakami". Poza tym, oficerowie ci mają swoich przełożonych którzy ich oceniają i jeżeli to jest taki problem jak sugerujesz to na pewno służba tych panów nie twa zbyt długo. Ty też jak chcesz (zapewne nie brak ci odwagi) możesz zgłosić komu trzeba (zachowując drogą służbową), że czujesz się zagrożony na strzelnicy, czy że nie chciałbyś żeby cię dowódca zgubił w terenie. Mozna znaleźć niepochlebne opinie i o "5-latkach", chcesz się licytować na to kto zna więcej "przykrych przypadków"? Trochę pokory i zrozumienia dla innych...ty zapewne jesteś nieomylny, więc powinno cię na to stać. :gent:

[ Dodano: Pon 05 Wrz, 2011 ]
Ksawery napisał/a:
Nie mam nic do cywilnych absolwentów jako dowódców, ale po dwuletnim kursie oficerskim.
:gent:


A czemu nie po 3-letnim, albo po 10-letnim? Demagogia! Dobrze wiesz że kurs jest dlatego roczny i dlatego szkoli się tam ludzi po studiach, ponieważ taka była potrzeba sił zbrojnych (miało być szybko i tanio przede wszystkim!). Oczywistym jest to, że każdy żołnierz tak naprawdę szkoli się przez całą swoją służbę a i tak wszystkiego nie jest w stanie ogarnąć. Przeciąganie szkolenia w nieskończoność mija się z celem, tak samo jak gdybanie kto jest gorszy. Nie jest to winą tych oficerów, że mogą się szkolić "tylko" rok. :-o

[ Dodano: Pon 05 Wrz, 2011 ]
@sD napisał/a:
Sam byłem świadkiem (nie jeden raz) jak nawet komendy do choćby zmiany frontu szyku czy zbiórki nie potrafili wydać prawidłowej.


A ja byłem świadkiem jak tego typu błędy popełniał "stary wyga" i co? O czym to świadczy? Może o odmiennej interpretacji regulaminu musztry, może o niedbalstwie. Nikt nie zwrócił mu uwagi i wyobraź sobie, nikt się z tego powodu nie powiesił, ale też nikt nie powiedział że facet się nie nadaje.

Ryś - Pon 05 Wrz, 2011

calmarc napisał/a:
A ja byłem świadkiem jak tego typu błędy popełniał "stary wyga" i co? O czym to świadczy? Może o odmiennej interpretacji regulaminu musztry, może o niedbalstwie. Nikt nie zwrócił mu uwagi i wyobraź sobie, nikt się z tego powodu nie powiesił, ale też nikt nie powiedział że facet się nie nadaje.


No właśnie, dobry przykład :brawo:

@sD - Pon 05 Wrz, 2011

No cóż calmarc, nieprzekonanego nie przekonasz - skoro wiesz lepiej... (szkoda tylko, że nie podasz jakichś sensownych argumentów). Piszesz tu taką propagandę aż miło ale nie za wiele w tym konkretów. Prosiłem Cię, żebyś przed wydawaniem zapoznał się z wątkiem chociażby o absolwentach SO. Swoje opinie w przeciwieństwie do Ciebie na temat tego typu kształcenia opieram na swoim i innych doświadczeniu w pracy z nimi i porównaniu ich do absolwentów 4 i 5 letniego cyklu WSO. Nie zdążyłem nimi podowodzić zbyt długo ale zdarzyło mi się ich oceniać w czasie szkolenia czy ćwiczenia taktycznego. I zapewniam Cię, że nie jest to perspektywa jednej jednostki ani jakiegoś uprzedzenia bo często faceta pierwszy raz na oczy widziałem nie wnikając w jego historię. Mógłbym Ci sporo opowiedzieć ale to raczej nie na publicznym forum. Zapraszam Cię calmarc w pole, na strzelnice. Sam zobaczysz. Oczywiście nie wszyscy absolwenci SO prezentują taką postawę i wykazują zaangażowanie ale brakuje im zwyczajnie wiedzy i nawyków. Po paru latach i owszem tacy "zaangażowani" (cokolwiek by to znaczyło) oficerowie osiągają całkiem przyzwoity poziom (ale wtedy kończy im się kadencja) tyle, że absolwent pełnej WSO ma większość z tego na starcie. :gent:

Proponuję Ci zmianę wątku na ten o SO bo zupełnie odeszliśmy od głównego tematu.

Oso - Pon 05 Wrz, 2011

Panowie, nie chodzi o ppor. po 4 latach czy rocznym kursie. Problem jest w systemie. Złamano, stary system przekazywania wiedzy i doświadczenia. Wykończono chor. i pdf, którzy byli podporą pododdziałów( dcy dr, pl, pomocnicy itd.). W ostatnim czasie zawirowania kadrowe, spowodowały, że wymieszały się losy wielu, a cierpi WP. Kiedyś jak dca kompanii(wiele lat nim był, często w stopniu por.) zaliczył wiele poligonów, razem ze swoimi ludźmi, to każdy wiedział co ma robić. Ćwiczenia też były inne - cały poligon się "zwiedzało", różne ćwiczenia były. Dziś, często młody dca(ppor czy kapral), który jeszcze "nie powąchał dymu", trafia na pododdział, gdzie "starzy" niewiele więcej potrafią. Spotykany jest "przerost formy nad treścią" - czytaj "doświadczenia misyjne. Co z tego, jeśli zadania misyjne się różnią, zadania są różne a te "krajowe" są zaniedbywane. Znam kilku misjonarzy, którzy nie znają podstaw swojego rzemiosła. Siłą wojska są ludzie. Czas skończyć z walkami między korpusami i zacząć działać jak jeden mechanizm. Obecnie, często oficer ma w nosie, ponieważ wie, że niedługo ucieknie z pododdziału. A co z podoficerami? Jak jest to chyba każdy wie.
calmarc - Pon 05 Wrz, 2011

@sD napisał/a:
No cóż calmarc, nieprzekonanego nie przekonasz - skoro wiesz lepiej... (szkoda tylko, że nie podasz jakichś sensownych argumentów). Piszesz tu taką propagandę aż miło ale nie za wiele w tym konkretów. Prosiłem Cię, żebyś przed wydawaniem zapoznał się z wątkiem chociażby o absolwentach SO. Swoje opinie w przeciwieństwie do Ciebie na temat tego typu kształcenia opieram na swoim i innych doświadczeniu w pracy z nimi i porównaniu ich do absolwentów 4 i 5 letniego cyklu WSO. Nie zdążyłem nimi podowodzić zbyt długo ale zdarzyło mi się ich oceniać w czasie szkolenia czy ćwiczenia taktycznego. I zapewniam Cię, że nie jest to perspektywa jednej jednostki ani jakiegoś uprzedzenia bo często faceta pierwszy raz na oczy widziałem nie wnikając w jego historię. Mógłbym Ci sporo opowiedzieć ale to raczej nie na publicznym forum. Zapraszam Cię calmarc w pole, na strzelnice. Sam zobaczysz. Oczywiście nie wszyscy absolwenci SO prezentują taką postawę i wykazują zaangażowanie ale brakuje im zwyczajnie wiedzy i nawyków. Po paru latach i owszem tacy "zaangażowani" (cokolwiek by to znaczyło) oficerowie osiągają całkiem przyzwoity poziom (ale wtedy kończy im się kadencja) tyle, że absolwent pełnej WSO ma większość z tego na starcie. :gent:

Proponuję Ci zmianę wątku na ten o SO bo zupełnie odeszliśmy od głównego tematu.


Po pierwsze, to nie ja wywołałem ten wątek a ty (pamiętasz jeszcze?). Po drugie nigdzie nie napisałem, że wiem lepiej ale twoje argumenty nie różnią się niczym od moich i tylko tyle miały ci pokazać, więc nie doszukuj się chęci indoktrynacji z mojej strony :-o . Nie licytujmy się w kwestii "twardości" dowodów, bo to do niczego nie doprowadzi. I nie próbuj deprecjonować mojej osoby podłymi sztuczkami o braku znajomości tematu, bo to świadczy tylko o tobie. Masz swoje doświadczenia? Ok! A ja mam swoje! Ciężko ci to zrozumieć a żadasz żebym ja zrozumiał ciebie. Facet! Ja nie mam żalu do tego że widzisz to inaczej, chodzi mi o to w jaki sposób wypowiadasz się o tych ludziach (z firmy w której robisz!) Nie musisz mnie zapraszać ani niczego udawadniać, bo ja ci wierzę. Wiem że są ludzie którzy się nie nadają, ale wiem również, że to nie jest taki procent sierot jak starasz się to przedstawić (bo to nie jest jakaś choroba zakaźna na którą chorują absolutnie wszyscy, czy nawet większość - bo czy ktoś robił na ten temat badania?). Czy potrafisz przyjąć do wiadomości, że tacy ludzie są wszędzie a nie tylko po SO? I że takich zdarzeń nie wolno generalizować bo to nieuczciwe? Oczywiście że niektórym brakuje...Kurdystan! Wszystkim czegoś brakuje. Każdego możesz zagiąć jeśli tylko chcesz, tylko ja się pytam - po co? Jak stwarza zagrożenie to chyba wiadomo co się robi w takim przypadku. I na koniec. Nie wiem kto i co ma ma na starcie, trzeba by było każdego z osobna konfrontować, tylko (znowu) po co? :-o
PS. Mam nadzieję, że Admin przymknie jeszcze raz swoje czujne oko na nasz "wybieg", bo rzeczywiście odbiegliśmy :gent:

[ Dodano: Pon 05 Wrz, 2011 ]
Oso napisał/a:
Panowie, nie chodzi o ppor. po 4 latach czy rocznym kursie. Problem jest w systemie. Złamano, stary system przekazywania wiedzy i doświadczenia. Wykończono chor. i pdf, którzy byli podporą pododdziałów( dcy dr, pl, pomocnicy itd.). W ostatnim czasie zawirowania kadrowe, spowodowały, że wymieszały się losy wielu, a cierpi WP. Kiedyś jak dca kompanii(wiele lat nim był, często w stopniu por.) zaliczył wiele poligonów, razem ze swoimi ludźmi, to każdy wiedział co ma robić. Ćwiczenia też były inne - cały poligon się "zwiedzało", różne ćwiczenia były. Dziś, często młody dca(ppor czy kapral), który jeszcze "nie powąchał dymu", trafia na pododdział, gdzie "starzy" niewiele więcej potrafią. Spotykany jest "przerost formy nad treścią" - czytaj "doświadczenia misyjne. Co z tego, jeśli zadania misyjne się różnią, zadania są różne a te "krajowe" są zaniedbywane. Znam kilku misjonarzy, którzy nie znają podstaw swojego rzemiosła. Siłą wojska są ludzie. Czas skończyć z walkami między korpusami i zacząć działać jak jeden mechanizm. Obecnie, często oficer ma w nosie, ponieważ wie, że niedługo ucieknie z pododdziału. A co z podoficerami? Jak jest to chyba każdy wie.


Masz w zupełności rację. Drwa porąbano gdzie indziej a wióry leżą gdzie indziej i są solą w oku jeszcze komu innemu.

Ignacy Szczecina - Wto 06 Wrz, 2011
Temat postu: Zapraszam
Czytam akurat książkę "Snajper" opowieść komandosa SEAL team six. kapitalna książka. Opis szkoleń bo jest ich w jego karierze cała sterta. Akcje. Polecam.
Ale znaczenie ma dla wojskowych jego(?) złota myśl. Pasująca jak ulał do naszej dzisiejszej armii:
"Spróbuj traktowac ludzi, którzy służą w tej samej armii, jak kupę g...a, a w końcu odbije się to rykoszetem i trafi cię w d...ę" :gent:

Gecko - Wto 06 Wrz, 2011

calmarc napisał/a:
A czemu nie po 3-letnim, albo po 10-letnim? Demagogia!

Tak jak w cywilu mamy po 3 latach studiów licencjata i po kolejnych 2 "zielonego" w pełni wartościowego do dalszej obróbki zawodowej absolwenta większości zawodów tak i w armii przydałoby się przyjąć policencjackiego absolwenta do dalszej 2 letniej obróbki zawodowej. I tak mamy szanse na otrzymanie przyszłego Clausewitza tęskniącego do tych łąk i lasów zielonych szeroko na pasach taktycznych rozciągnionych, gdzie piach, błoto i zaspa biała, gdzie nie jeden podporucznik wstydem czerwieni policzków pała...
Bo w sumie czym różni się z punktu widzenia kryterium przydatności w zawodzie umiejętność czytania lub wykonania schematu elektrycznego przez mgr.inż elektroenergetyki od umiejętności czytania czy wykonania planu działania (mapy roboczej) itp przez mgr inż. dowodzenia wojskami? Jedno i drugie to mnóstwo "piktogramów" nieczytelnych dla niewtajemniczonych w arkana danej magii przedstawicieli innych zawodów.
Od siebie dodam, że delikwent w czasie studiów licencjackich (jeszcze jako cywil) powinien odbywać praktyki w NSR (po pierwszym roku - miesięczne szkolenie podstawowe, po drugim - miesięczne szkolenie st. szer. pomocnik dcy drużyny lub specjalność prosta, po trzecim - dowódca drużyny kapral) jak np. student geologii czy geodezji ma praktyki w czasie wakacji w zakresie swojego zawodu. Bez takiej praktyki powinien być zakaz przyjmowania absolwentów. Przynajmniej wiadomo byłoby, że delikwent wie czego chce a nie wstępuje na kurs bo nie ma co ze sobą zrobić. Wtedy jest szansa, że wielu uniknie rozczarowań związanych z rozbieżnością pomiędzy własnymi wyobrażeniami na temat nowoczesnego wojownika (wykreowanych na ASG, Paintballu i filmach z Tomem Cruisem czy Brucem Willisem) a rzeczywistością.
Pozdrawiam
Gecko

dziamdziak - Nie 11 Wrz, 2011

Myslę, że mamy bardzo poważny kryzys tożsamości SZ, tożsamości indywidualnej kadr W.P.
Skala destrukcji w SZ jest ogromna i dochodzi do tego niestety rozkład moralny. Mamy ogromna niechęć do niestety standardowo niekompetentnej cywilnej kontroli nad armią, nie darzymy żadnym autorytetem zdecydowanej większości generalicji. Również ocena SZ przez społeczeństwo,a przyczyną m.in. negatywnego PR i naszej bierności, jest negatywna. Wielokrotnie pisałem na tym forum krytyczne wypowiedzi o nas, o naszych ,,wodzach", politykach i o tym co dzieje się w armii (tym co z niej zostało) i wokół niej. Cieszę się,ze jest taki krytyk jak np. kmdr rez. Bilski, który otwarcie nazywa rzeczy po imieniu.
Ostatnio przeczytałem książkę Rogere R. Reese pt.: ,,Czerwoni dowódcy". Jest to wspaniałe studium analityczne destrukcji, która takze nas toczy, lecz krócej bo ich od 1917r., a nas od 1943r.
Systemowe uwarunkowania są te same, wypisz wymaluj jak o naszej armii. Aurtor dokonał metodycznej analizy od rewolucji do upadku ZSRR, w tym opisał co działo się z armią podczas wojny w Afganistanie. Choć opisuje ona RKKA, potem Armię Czerwoną, potem Armie Radziecką, czyta się ją jakby dotyczyła...niestety nas. Fundamentem każdej armii są zdrowe, trwałe i przejrzyste zasady oparte na espirit de corps. Bez tego armia staje się zbieranina przypadkowych ludzi odzianych w uniformy. Polecam lekturę.
http://historia.org.pl/in...e-recenzja.html

Ksawery - Wto 13 Wrz, 2011

Może dziamdziak masz coś o autorze bo nic znaleźć w internecie nie mogę. Może przy książce jest jego biografia. :gent:
dziamdziak - Wto 13 Wrz, 2011

Autor jest profesorem w amerykańskim A&M University w stanie Teksas i specjalizuje się w historii ZSRR oraz radzieckich Sił Zbrojnych.
thikim - Pią 16 Wrz, 2011

Cytat:
Może dziamdziak masz coś o autorze bo nic znaleźć w internecie nie mogę

Jak to nie możesz?? Wymaga to użycia Ctr+C, Ctrl+V i Enter aby coś znaleźć. Oczywiście z google.

Rewizor - Sob 17 Wrz, 2011

dziamdziak napisał/a:
armia staje się zbieranina przypadkowych ludzi odzianych w uniformy
O nie nie, z tym się nie zgodzę. To nie jest przypadkowa zbieranina. Jedna część to namaszczeni karierowicze i cwaniacy. Druga stanowiąca tło dla tych pierwszych to tzw. masy żołnierskie, robiąca za tło dla tych pierwszych i cieszące się z poborów nie napawających strachem głodu na przednówku. O prawdziwych entuzjastach i prawdziwych żołnierzach nie będę wspominał, bo stanowią tak śladowe ilości że mieszczą się w granicach błędu statystycznego. :-o
Ksawery - Sro 21 Wrz, 2011

Rewizor ma rację odnośnie tych grup, na początku swojej służby byłem w tej trzeciej wymienionej grupie, po 1990 dzięki "reformom" przeszedłem do tej drugiej grupy, natomiast z pierwszą od początku nie miałem nic wspólnego bo ani koligacji ani odpowiedniego pochodzenia nie miałem. ;)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group