Strona Główna


<b><font color=blue>REGULAMIN</font></b> i FAQREGULAMIN i FAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  <b>Galeria</b>Galeria  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Cos jakby kabaret
Opublikował Wiadomość
Netah 
5


Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 973
Skąd: Legnica
Wysłany: Sob 29 Sie, 2015   Cos jakby kabaret

* WIERSZEM:

Marzenia człowieka prawie starego


Choć na człeka starość czeka
Człek się marzeń nie wyrzeka
I czyszcząc buta z g***a w trawie
- marzy na jawie.

Nie o zdobyciu misski świata
Nie o tym, czym bogata chata
Porzucił podróży nadzieje próżne
Ferrari, jacht i bzdury różne

Człek stary tęskni za terapeutką
Miłą i cichą, w stawach giętką
Co gdy prostuje ręce, uda
- wychodzą cuda.

I żeby miała dar jakiś taki
Że kiedy w człeku męczą się flaki
Ona - nie zrywając się z materaca
- leczyłaby kaca.

By wypędziła mi myśli głupie
Masując mnie po… kręgosłupie
A wysyłając na drabinki
Robiła do mnie słodkie minki.

Robotę przełożyć kazała do jutra
Nie żądałaby ode mnie futra
Jadła niedużo, mówiła mniej jeszcze
Takie to myśli człowieka pieszczą

Kiedy za rogiem starość czeka
Wiem - terapeutki się nie doczekam
Bo w enefzecie cud się nie zdarza
Więc może choć przyślą… miłego grabarza?


* PROZĄ


Trzy poziomy odwagi mężczyzny

Poziom pierwszy. To jest poziom wojenny, jak w radzieckich filmach. Wania siedzi w okopie, Niemcy nacierają czołgami, artyleria wali, samoloty bombardują, świata zza tych wybuchów nie widać. Czasami. A czasami widać. I Wania się wstrzelił w taką lukę i patrzy – a tu koledzy leżą pokotem, zabici. Kolega z lewej – cała klatka rozerwana, waciak popsuty, machorkę, przydział dla całej kompanii, szlag trafił. Żal! Patrzy w prawo – a tam komisarz polityczny: dzieła zebrane Stalina w jednej ręce, pistolet marki Tetetka w drugiej ręce – a w głowie pustka. Bo oderwana. Ale ręką z Tetetką wskazuje przedpole. A po przedpolu czołgi lezą. A Wania wie – nie ma bramy, wlezą chamy. I on jest teraz tą bramą. A za nim Moskwa! I rząd toi-toiów. Nie opróżnianych od początku ofensywy – jak Niemcy trafią, to dopiero będzie. Front zalany, to znaczy – przerwany.
Więc Wania chwyta dyżurny granat i rusza na te czołgi. I znowu artyleria wali, samoloty bombardują, świata zza tych wybuchów nie widać. Czasami. A czasami widać. I nagle - wszystko cichnie. Przez rozwiewający się dym widać, że coś lezie. Czołg? Nie! To Wania! Czołgi na przedpolu płoną. A Wania wraca zmęczony – w jednej ręce konserwa tyrolska, którą wyrwał z gardła faszystom. W drugiej ten dyżurny granat, który wcześniej pobrał za pokwitowaniem w trzech egzemplarzach. Wot, gieroj!

Poziom drugi. To jest poziom wyższy – odwaga cywilna. Niedziela, duże miasto. W tym mieście ogród zoologiczny – nierogacizna, ptaki, ssaki, Godzilla, Magilla, tortilla i coca-cola. I mężczyzna, i kobieta. I dziecko – w planach tej pary. Wreszcie oboje, skołatani życiem, trafili na siebie. Nastrojowa muzyka, słońce, rozwiane włosy, głęboki dekolt…te sprawy. A tu nagle jak ktoś nie ryknie!
I cały subtelny nastrój szlag trafił! A to tygrys – uciekł z klatki. Wściekły do tego, bo tygrysica zdradziła go z dozorcą wybiegu. A potem jeszcze przyprawiła mu rogi z jeleniem. Więc tygrys jest wściekły i chce zagryźć ilu się da ludzi. A nasz bohater się rozgląda – może jeszcze złapać za rękę miłość swego życia, uciec i żyć tak, jak marzył – płacąc podatki i spłacając kredyt. Za te bilety do zoo. Ale rozgląda się i widzi – tyle bezbronnych osób: kobiety, dzieci, starcy. I posłowie na Sejm Rzeczypospolitej. Ten ostatni widok zwłaszcza go wzruszył. I on własnym ciałem rzuca się na tego tygrysa i ratuje publiczność, która robi sobie z nim słit-focie. Oto bohater!

I wreszcie trzeci, najwyższy poziom męskiej odwagi – odwaga małżeńska. Nasz bohater wyrywa się z kumplami na imprezę, mówiąc żonie, że ma szkolenie w pracy. Koledzy sprowadzają panie, panie sprowadzają panów na złą drogę. Przez jakiś czas trwa szkolenie, bo to, co te panie potrafią, warte jest każdych pieniędzy. Po prostu w domu tego nie ma. No chyba że ktoś mieszka w domu publicznym. Zamiast o 23. nasz bohater wraca do domu o 6. Żona czeka z wałkiem lub patelnią – oczy jej płoną, wargi odsłaniają żądne krwi kły – horror jednym słowem.
A nasz bohater wchodzi do domu jakby nigdy nic, w podartej koszuli, z rozerwaną paczką prezerwatyw wystająca z kieszeni i licznymi śladami szminki w różnych dziwnych miejscach. Podchodzi do sprężonej do skoku żony, uśmiecha się jak amant z Hollywood, klepie ją w tyłek i oświadcza:
- No to zostałaś już tylko ty do zaliczenia, moje ty Brzydkie Kaczątko.
I to jest dopiero prawdziwa odwaga!


***

Z życia gwiazd

W Studiu Miniatur Filmowych Se-Ma-For duże zmiany: Bolek zmienił imię na Jarosław Antoni, a Lolek zmienił płeć na Lolita.
Dzięki temu z dnia na dzień niepotrzebna w serialu okazała się Tola, co ma przynieść wytwórni poważne oszczędności.
Dociekliwe tabloidy już zdążyły zapytać szefów studia filmowego, jak w tak krótkim czasie udało się zmienić płeć Lolka?

- Za pomocą gumki – oświadczył rzecznik Se-Ma-Fora.
I tym różni się świat animowany od realnego – w tym drugim za pomocą gumki nie uzyskalibyśmy ani Lolka, ani Lolity.

Ale wróćmy do poważniejszych wątków sprawy.
Tola już zapowiedziała odwołanie do sądu pracy. Jej zdaniem złamany został kontrakt zawierający klauzulę, iż będzie jedyną kobietą w serialu. Ten zarzut odpiera rzecznik wytwórni, który twierdzi, że kontrakt istotnie został złamany, ale przez Tolę. Aktorka zobowiązała się bowiem nie zachodzić w ciążę do czasu nakręcenia ostatniego odcinka ostatniego sezonu. Tymczasem – jak twierdzi rzecznik – w posiadaniu wytwórni są dowody na ciążę gwiazdy.
Zapytana przez dziennikarzy Tola przyznała, że rzeczywiście jest w ciąży, co stanowi złamanie kontraktu, ale to nie ona go złamała, lecz Lolek, który dopuścił się na niej gwałtu, łamiąc sobie przy okazji coś zupełnie innego.
Stąd kolejny pozew Toli, tym razem przeciwko niedawnemu koledze z planu. Szanse pozwu w sądzie wydają się jednak nikłe, bowiem policja, która na polecenie prokuratury odwiedziła byłego już Lolka, a dzisiejszą Lolitę, nie znalazła przy niej narzędzia rzekomego gwałtu.
_________________
Netah
 
 
oskarm 
9



Dołączył: 07 Lut 2005
Posty: 4774
Skąd: 3miasto
Wysłany: Czw 10 Wrz, 2015   

Chyba będzie tu pasować. Trochę internetowego hejtu na geniusz ekonomiczny prezesa: http://www.pb.pl/4283090,...utm_medium=mail
_________________
One of the serious problems in planning the fight against American doctrine, is that the Americans do not read their manuals, nor do they feel any obligation to follow their doctrine...

"W Polsce są zazwyczaj dwa wyjścia z sytuacji: normalne i nadprzyrodzone. Normalne jest takie, że z nieba schodzą zastępy aniołów i robią za nas. A nadprzyrodzone - kiedy sami weźmiemy się do roboty." Tadeusz Konwicki

"Une guerre de religions, c'est quand deux peuples s'entretuent pour savoir qui a le meilleur ami imaginaire"
 
 
Netah 
5


Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 973
Skąd: Legnica
Wysłany: Czw 10 Wrz, 2015   

Skoro sam Oskarm odświeżył temat, mam prośbę: trochę osób zajrzało już na tę stronę (i cieszę się, że jest następny wpis i że może ta strona będzie żyła przez jakiś czas) , ale nikt nie napisał, co sądzi o moich produkcjach. Ponieważ zaś nikt się nie odzywa, tzn. że teksty są wg Was kiepskie. Ale jako autor wciąż żyję nadzieją. Dlatego proszę: napiszcie to wprost - teksty są do kitu (bardzo by mi pomogło: dlaczego są do kitu!) , zajmij się, Netah, czymś innym albo nie zawracaj nam głowy, bo jesteś cienki jak żyletka.
Albo może ktoś da mi szanse, bym mógł przedstawić inne teksty.
Wiem, że mam może nieco specyficzne poczucie humoru, ale śledzę np. polski stand up (amerykański to zupełnie inna para kaloszy) i - choć mam wiele dystansu do siebie i swoich możliwości - to nie sądzę, by moje produkcje były gorsze od tekstów, w których publiczność zaczyna się śmiać dopiero, gdy występujący powie: "o k...!" , "ja p..lę", "ty ch...ju" ewentualnie "moher" (swoją drogą takie słowa dla mojego pokolenia w przestrzeni publicznej są niedopuszczalne. Ale podobno świat idzie z postępem...). Ja się do tego poziomu nie zniżę - wychowałem się na Kabarecie Starszych Panów i na Kabarecie Strzeleckiego - tam był bardzo specyficzny humor, ale ludzie to kupowali.
Jeżeli z jakichś przyczyn (to Wasza sprawa) nie chcecie oceniać moich tekstów, to napiszcie, jaki rodzaj humoru Was bawi - żeby sprawa była jednoznaczna: napiszcie, proszę, jakie kabaret (kabarety) Was najbardziej śmieszą.
Z pewnych przyczyn zależy mi na Waszej opinii. Zamieściłem te kilka tekstów tutaj, że tak powiem - po znajomości. Ale podkreślam - to, że mam Was za (wirtualnych) kumpli (jestem na Forum już parę ładnych lat) nie znaczy, że nie możecie napisać, że te teksty są zupełnie do d... Ja się nie obrażam - da mi to pożądaną opinię. Pomóżcie koledze z Forum. Proszę!
_________________
Netah
 
 
michqq 
Guru


Pomógł: 28 razy
Wiek: 48
Dołączył: 16 Lip 2010
Posty: 11564
Skąd: -)
Wysłany: Czw 10 Wrz, 2015   

Netah napisał/a:
trochę osób zajrzało już na tę stronę (i cieszę się, że jest następny wpis i że może ta strona będzie żyła przez jakiś czas) , ale nikt nie napisał, co sądzi o moich produkcjach. Ponieważ zaś nikt się nie odzywa, tzn. że teksty są wg Was kiepskie.


Tekst o Bolku Lolku i Toli jest dobry.
:gent:
_________________
Toast wódczany o postaci dialogu.
Zasłyszane na dniach.
:
- Ruskij wojennyj korabl?
- Do dna!
 
 
Netah 
5


Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 973
Skąd: Legnica
Wysłany: Sob 12 Wrz, 2015   

Dzięki michqq!

Milczenie (pozostałych) jest najlepsza odpowiedzią. Dziękuję wszystkim za przeczytanie i (milcząca) opinię.
Teraz wiem, że jak mnie coś wkurzy na Forum, to w ramach zemsty zaatakuję Was następnymi tekstami, he,he... Ale bez obaw - na razie będę milczał.
_________________
Netah
 
 
michqq 
Guru


Pomógł: 28 razy
Wiek: 48
Dołączył: 16 Lip 2010
Posty: 11564
Skąd: -)
Wysłany: Sob 12 Wrz, 2015   

Nie zniechęcaj się.
Większość ludzi wkleja tutaj tekst humorystyczny "znaleziony" i uznany za dobry.
Ty piszesz własne - wysoko sobie postawiłes poprzeczkę.

Tekst o Bolku Lolku i Toli jest dobry.

Moim zdaniem, na podstawie zaprezentowanej próbki, powiedziałbym że potrafisz pisać dobre teksty.

To dosyć żadka umiejętność.
Nie zniechęcać się.
_________________
Toast wódczany o postaci dialogu.
Zasłyszane na dniach.
:
- Ruskij wojennyj korabl?
- Do dna!
 
 
szeryf3 
7
Już rezerwa.



Pomógł: 4 razy
Dołączył: 08 Lis 2004
Posty: 2175
Skąd: Polska
Wysłany: Sob 12 Wrz, 2015   

Pisz pisz i zamieszczaj na forum bo mi się to podobało.
 
 
Netah 
5


Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 973
Skąd: Legnica
Wysłany: Nie 13 Wrz, 2015   

Dzięki, michqq i szeryf3, za miłe słowa. To mi daje paliwa.
Innymi słowy - jeszcze tu za jakiś czas coś zamieszczę. Ale nie będzie to z częstotliwością moździerza - bez obaw (choć tekstów trochę mam).
Dzięki raz jeszcze.

[ Dodano: Nie 21 Lut, 2016 ]
Tyle teraz o "Gwiezdnych wojnach"... Przedstawiam epizod, którego nie znają nawet twórcy tej serii:

Gwiezdne Wojny

Epizod zupełnie nieznany


Osoby:

Han Solo
Mistrz Yoda
Księżniczka Leia
Luke Skywalker
Lord Vader


Pokład statku „Sokół Millenium” Hana Solo. Na pokład wchodzi Księżniczka Leia.

Leia - Cześć, Han. A co ty tak siedzisz solo? Gdzie kudłacz?
Han - Kto?
Leia – Chewbacca. Ta wieża Eiffla z kudłami.
Han - Poszedł do fryzjera
Leia - Nareszcie! Ale zaraz – ja wracam od fryzjera i go tam nie widziałam.
Han - A, pewnie znowu po drodze zgarnęli go do fryzjera dla psów.
Leia - Pomylili go z ratlerkiem?
Han - Nie wiem, z czym go pomylili, ale ciągle to mu się zdarza.
Leia – I nie protestuje?
Han - Wiesz, jaki on jest: zakompleksiony, zahukany…
Leia – Wiem, wiem…. Własnego kudłatego cienia się boi…

[wchodzi Luke]

Leia - O, Luke. Coś taki zapłakany?
Luke - Ojca szukam.
Han – Tu go nie było.
Luke – Jak możesz być taki okrutny! Jak by tu był, to bym go nie szukał.
Leia – Czemu buczysz? To nie przystoi rycerzowi Jedi. Jeszcze nie widziałam takiej płaksy!
Luke – A ja takiego leja!
Leia – A bo się przeziębiłam i dopadła mnie zemsta Sithów.
Luke – Chyba sików!
Leia – O żesz ty…!
Han – Spokój! Jesteście na moim statku, macie mnie słuchać. Czemu buczysz, Luke?
Luke – Bo jeden taki miał mi zdradzić, kto jest moim ojcem, i…, i…
Han, Leia [razem] – I co?
Luke – I powiedział, że to Yoda…
Yoda– [przez sen] Znaczenia rozmiar nie ma!
Leia – A ten co?
Han – Pewnie znowu oglądał w nocy pornosy i teraz odsypia. I pomyśleć, że przez dwieście
lat szkolił rycerzy Jedi.
Leia – Słyszałam, że chce resztę życia spędzić jako reżyser filmów dla dorosłych rycerzy
Jedi.
Han – Trochę opuścił poprzeczkę, bo to były dla niego za wysokie schody. Teraz wystarczy
mu prowadzenie castingu.
Luke – O czym wy mówicie?! Leio, siostro moja, czy ty nie chcesz wiedzieć, kto jest twoim
ojcem?!
Leia –Wolę nie wiedzieć. Jeszcze się okaże, że jakiś Chewbacca albo faktycznie Yoda.
Galaktyki pełne są pokracznych stworów. Nie chcę, żeby ktoś z trąbą, pięcioma nogami
i ogonem zakończonym kaprawym okiem prowadził mnie kiedyś do ołtarza. Już lepiej
być sierotą. To takie romantyczne…
Han – Pod warunkiem, że jest się księżniczką… A ty, Luke, weź się w garść. Masz zostać
rycerzem Jedi!
Luke – Przepraszam na chwilę. Muszę na stronę.
Leia – Na ciemną stronę mocy?!
Luke– Nie, do kibla. [wychodzi]
Leia – [wzrusza ramionami] Przynajmniej czymś się zajmie.

[po chwili słychać krzyk Luke’a]
Luke – Ale nie ma papieru! Mistrzu Yoda, co mam zrobić?!
Yoda – [przez sen] – Użyj mocy!

Nagle daje się słyszeć charakterystyczny oddech. Na statek, wśród snującej się nad pokładem mgły, wchodzi Lord Vader. Ma słynny czarny hełm, ale jego płaszcz jest biały.

Leia – Witaj, wędrowcze. Pewnie pobłądziłeś. W tym hełmie chyba niewiele widzisz?
Lord Vader – Prowadzi mnie moc. I GPS. Poznajecie mnie?
Han – Jakbym skądś znał tę garnkowatą gębę…
Lord Vader – Jestem Lord Vader.
Han – Akurat! A ja jestem Miss Września na rozkładówce Playjedi!

Lord Vader [wyciąga rękę w kierunku Hana Solo i ten zaczyna się dusić] – Teraz wierzysz?
Leia – On jest niewierzący, ale ja wierzę! Nie poznaliśmy cię, bo zawsze miałeś czarny
płaszcz, a teraz masz biały.
Lord Vader – No właśnie: zawsze miałem czarny, w końcu musiałem go wyprać. [puszcza
HS, który oszołomiony masuje szyję]
Leia – Wyprasowałabym ci, ale nie umiem. Jestem księżniczką. Sierotką…
Lord Vader – Raczej półsierotką, co jest tylko półśrodkiem, o czym się gada półgębkiem,
zwłaszcza wśród półgłówków cierpiących na półpaśca. Ale ja nie o tym. Szukam Luke’a
Skywalkera.
Han – On też kogoś szuka. Ale chyba nie ciebie.

[wraca Luke Skywalker]

Luke –[do Yody] Mistrzu, z tą mocą to mi tylko częściowo wyszło…
[natyka się na Lorda Vadera]
- Kim jesteś?
Lord Vader – Jam jest Lord Vader. A prywatnie i po godzinach – twój ojciec!
Han – No nie, to zaczyna przypominać brazylijską telenowelę. Lepiej zamknę luk…
Luke – Dlaczego mam się zamknąć? Przecież nic nie mówię! Mowę mi właśnie odjęło. Po raz
pierwszy w życiu zabrakło mi języka w gębie… A może język stanął mi kołkiem? W
każdym razie zupełnie nie mogę nic powiedzieć, wydusić z siebie słowa ani nawet
pisnąć, a ty chcesz, żebym się zamknął?!
Han – Wcale nie chciałem! Ale teraz już zamknij się wreszcie! Nie chciałem, żebyś się
zamknął, tylko powiedziałem, że idę zamknąć luk wejściowy, bo reszta twojej rodziny
też tu wlezie. A to „Sokół Millenium” a nie Inter City.

[wychodzi]

Luke – To wszystko przez rodziców. Co za idiota nadał mi takie głupie imię: Luke. Na tym
statku jest pełno luków: do kokpitu, do sterówki, do maszynowni… Ale spośród nich
tylko ja jeden, nieszczęsny, szukam ojca.
Lord Vader – [uderza dłonią w rękawicy w pancerz] To ja!
Leia [przekrzykuje Lorda Vadera] – Jest jeszcze luk bagażowy!
Luke – Nie dobijaj mnie! Luk bagażowy? To brzmi jak nazwisko!
Lord Vader – Ale przecież…przecież to ja… Halo! Houston do Luke’a!
Luke [nie zwraca uwagi na słowa LV] Jak Mistrz Yoda się nie ocknie i mnie nie wyszkoli, to
skończę właśnie jako luk bagażowy. I jak wtedy znajdę ojca?
Lord Vader – [zdenerwowany] Chyba będę musiał użyć mocy…
Luke – [zainteresowany] Ty też do kibla?
Leia – Nie. On do ciebie. Twierdzi, że jest twoim ojcem.
Luke – Co? Cholera, Leia, miałaś rację – to jakieś nie wiadomo co… Straszny jest.
Leia – Gęba pancerna…
Luke – Oddech świszczący… Pewnie mu z gęby jedzie, dlatego w tym garnku chodzi.
Leia – I rzadko pierze ubranie. Sam się wygadał.
Luke – Spadaj.
Lord Vader – Co?!
Luke – Spadaj, bo użyję mocy.
Leia – A ja mopa.
Lord Vader – To ja użyję miecza świetlnego!
Luke – [łapie Yodę za kudły] Uwaga! Mam Yodę i nie zawaham się go użyć!
Lord Vader - Albo przejdziecie na ciemną stronę mocy, albo zginiecie!
Luke – No mówiłem, że chciał na stronę! Pewnie nie zdążył i teraz będzie się mścił.
Leia – Zemsta Sithów! Znam to.
Lord Vader [do Luke’a, z mieczem w dłoni] – Stawaj!
Yoda – Tak na zawołanie? Nie w wieku moim!
Han – [wychodzi na środek i patrząc na Lorda Vadera odsuwa Luke’a]
- Zostawcie go mnie. [masując szyję] Mam z nim rachunki do wyrównania.
[Han Solo i Lord Vader stają naprzeciwko siebie]
Han [do Lorda Vadera] – Oglądałeś „Poszukiwaczy zaginionej Arki”?
Lord Vader [po chwili namysłu] – Nie.
HS – No widzisz… Jest tam taka scena…[szybkim ruchem wyciąga z kabury blaster i strzela;
Lord Vader pada martwy, dymiąc z przepalonego pancerza]
Luke – Łau! Nauczysz mnie?! Rzucam w diabły ten przestarzały, idiotyczny miecz świetlny!
Leia – [trąca butem martwego Lorda Vadera] Zabiłeś go!
Han – Przecież chciałaś być sierotką…
Leia –Ale…
Han – Dotrzymaj słowa: łap mopa i posprzątaj ten bałagan.
Luke – A ja? Co mam robić, mistrzu?
Han – Zabieram cię na piwo. Nie lubię pić solo.

[ Dodano: Nie 21 Lut, 2016 ]
A oto dlaczego nie będzie więcej przygód z agentem 007...


Szpieg, który przetkał stażystkom

Osoby:

A – Szef brytyjskiego wywiadu
B – jego Adiutant
007 – Agent 007

[do gabinetu szefa brytyjskiego wywiadu wchodzi jego adiutant]

B – Przepraszam, sir.
A –Dlaczego przepraszasz ser?
B – Nie, sir, nie ser, tylko pana, sir. Bo tak regulaminowo należy się do pana zwracać: sir.
A – Ser?!
B – No.
A – A, tak: sir, oczywiście. Doprawdy tyle za mną już akcji i zmian pseudonimów, że
wszystko mi się miesza jak śmietana na ser. Co nowego?
B - Czeka 007.
A – Wolę piątkę. Z serem i pepperoni.
B – To agent, sir. Nie pizza.
A – Agent Ser?
B – Nie, agent 007.
A – Te cholerne pseudonimy. [chwila ciszy] Długo czeka?
B – Już pół godziny.
A –No to daj mu coś do roboty. Niech uruchomi jakiś nieczynny wulkan albo uratuje
Królową przed podatkami. Mógłby też przetkać damski kibel. Jakaś stażystka znowu
wrzuciła tam coś, czego nie powinna. Sam bym to zrobił, to znaczy nie mam na myśli przetkania stażystki, skądże znowu, nie mogę się posunąć do takiego posunięcia, miałem na myśli przetkanie tego nieszczęsnego kibla, ale sam rozumiesz, jakby to wyglądało, gdyby do damskiego kibla wpadł nagle sir.
B – Rozumiem, sir. To byłoby nie na miejscu.
A – W samej rzeczy. Więc pogoń tego 007. Na co on jeszcze czeka? Nie możemy pozwolić, by nasi agenci, których szkolenie kosztowało tak wiele, i pochłonęło tak wielu, a którzy pomogli tak nielicznym, spędzali czas bezproduktywnie.
B – Ale on czeka na pana, sir.
A – Czyli sprawa damskiego kibla pozostanie na razie nierozwiązana. Gdy służyłem w
SAS… a może w SBS? Nie, chyba w CIA… W każdym razie wtedy taką sytuację
nazywaliśmy „gównianą sprawą.”
B – Sądzę, że to określenie celnie oddaje istotę rzeczy. Czy mam poprosić agenta 007?
A – Tak [B rusza do drzwi] Poproś go o przetkanie kibla. [B zatrzymuje się]
B – Ale on chce rozmawiać z panem.
A – O przetykaniu kibla?
B –Nie. O swoim zadaniu.
A – Uparciuch. Myślałem, że już się go pozbyłem. Mamy zatem dwa problemy: kibel i 007. Ponieważ kibla nie da się teraz odetkać, weźmy się za 007.

[B rusza do drzwi]
A - Przy okazji: przypomnij mi, skąd się wziął ten jego idiotyczny kryptonim?
B – Te dwa zera to wyniki testów.
A – Na AIDS i Wassermana?
B – Nie. Na inteligencję i z wiedzy ogólnej.
A – No cóż… Ale przynajmniej na końcu jest siódemka. Co oznacza?
B - Że schrzanił już siedem operacji.
A – Cóż, teraz rozumiem, dlaczego nie jesteśmy już imperium. Czynię to niechętnie, ale
muszę zapytać: dlaczego go jeszcze trzymamy?
B – Są dwa powody. Pierwszy – brak ochotników do służby. Większość ludzi na
Wyspach mówi już po polsku, a reszta to jakieś podejrzane typy - nie pracują, biorą
zasiłki i po piwnicach konstruują bomby.
A – Wielkie nieba! To jest aż tak źle?! Poddani królowej muszą się gnieździć w piwnicach?!
B – Też nad tym boleję, sir.
A – A drugi powód, dla którego trzymamy 007?
B – Wziął sporą pożyczkę z kasy zapomogowo-pożyczkowej i jeszcze nie spłacił.
A – Jak mogło do tego dojść?
B – Nie wiem, ale to pan mu żyrował, sir.
A – To tajna informacja. Cóż, może następnym razem weźmy jednak Polaków?
B – Nie da rady. Oni tylko pracują i piją. Mocną polską wódkę pod nazwą Finlandia. Albo
Stoliczna. Nie ma z nimi nawet kiedy pogadać.
A – Mają chyba jakieś rozrywki? Krykiet, squash, tenis, przebieranie się w damskie ciuszki? Może wtedy?
B – Niestety, oglądają tylko w telewizji mecze polskiej reprezentacji w piłce nożnej.
A – Świetnie. No to pogadajcie z nimi po meczu.
B – Po meczu piją najwięcej. I lepiej im wtedy nie przeszkadzać.
A – Kiedyś byliśmy imperium, nad którym nie zachodzi słońce, a dziś nie możemy sobie
poradzić z zatkanym kiblem i z werbowaniem agentów. Cóż, miejmy to już za sobą.
Niech wejdzie to siedem nieszczęść poprzedzone dwoma zerami.

[Wchodzi 007]
007 – Dzień dobry, sir.
B – Jeżeli tak sądzisz, to stąpasz po cienkim lodzie, 007.
007 –[rozgląda się po podłodze] W lipcu?
A – Nieważne. Jak ostatnia operacja?
007 - Znakomicie. Wyspy Kanaryjskie. Opalone dziewczyny. Egzotyczne drinki. I dużo
palmas, wręcz Las Palmas.
A – Doprawdy profesjonalny opis tajnej operacji. Nie pominąłeś czegoś, 007?
007 - Pominąłem, sir. Taniec brzucha. To było coś!
A – 007, po co myśmy cię tam wysłali?
007 [zastanawia się chwilę] – Operacja „Tron”?
A – No właśnie. Dowiedziałeś się czegoś ciekawego?
007 – Tak. Nie wiem, czy pan wie, sir, ale najbardziej charakterystycznym elementem tańca brzucha są shimmies, czyli grupa ruchów…
A – 007, operacja „Tron” to nie Wyspy Kanaryjskie ale Wyspy Falklandzkie! Czujecie
różnicę?
007 – Tak, sir. To klimat subtropikalny kontra subpolarny. To jakby porównywać tamte
opalone, biuściaste tancerki, z którymi miałem do czynienia, z tymi pańskimi bladymi i nudnymi fizycznie szprotkami. Znaczy - stażystkami.
A – Dosyć. Co w ogóle robiłeś na Kanarach, 007? Przecież mamy tam już swojego
człowieka.
007 – Zrobiłem sobie międzylądowanie w drodze na Falklandy.
A – To czemu zawdzięczamy twój nagły powrót, 007?
007 – Bo na koncie zostało mi tylko 00, dokładnie: zero przecinek zero. Czyli wróciłem po szmal.
A – Słuchaj, 007. Dotąd stąpałeś po cienkim lodzie, ale właśnie przed chwilą ten lód się
załamał i wpadłeś po szyję w szambo. No chyba że zrobiłeś coś pożytecznego na tych
Kanarach?
007 – Dałem po gębie dwóm kanarom, a jedna tancerka od brzucha zdradziła mi…
A – Nie interesują mnie twoje dokonania z tancerkami!
007 – Ale ona mi zdradziła, gdzie terroryści mają tajny magazyn ze sprzętem i materiałami wybuchowymi. Wyciągnęła tę informację od jednego z nich.
A – O, to interesujące. I cóż było dalej?
007 – Dalej to ten terrorysta tej nocy jeszcze dwa razy…
A – Pytam o tajny magazyn.
007 – A, to. Już go nie ma. Wysadziłem go w powietrze. Niestety, terroryści uciekli.

[wchodzi B]

B – Sir, pilna wiadomość od naszego człowieka na Kanarach. Ktoś podobny do 007 wysadził
tam w powietrze nasz tajny magazyn sprzętu i broni. Nie ma ofiar, ale operację „Tron”
musimy przerwać.
A – Skomentujesz to jakoś, 007?
007 – Pan uczyni to jak zwykle lepiej ode mnie, sir.
A – Niestety, zasób słów, jaki wpojono mi w Eton College i na Uniwersytecie Cambridge
jest zbyt skromny i mało plastyczny, by wyrazić to, co teraz czuję na twój widok, 007. Dlatego przejdę od razu od słów do czynów: zabieram ci licencję na zabijanie,
pozwolenie na broń i kartę parkingową…
007 – Nie, tylko nie kartę!
A – Pozbawiam cię stopnia, emerytury i odznaczeń, jeżeli przez przypadek jakieś dostałeś. I zabieram ci kartę rabatową do Biedronki.
B – Pozwalam sobie zauważyć, że to bardzo surowa kara, sir.
A – Surowa? O, nie. Surową karę wyznaczę dopiero teraz: zanim stąd wylecisz, 007,
przepchasz damski kibel. Możesz użyć ruchów shimmies. Wynocha!

[chwilę oddycha wzburzony]

B – Z ubolewaniem stwierdzam, że staliśmy się wywiadem bez agentów, sir.
A – Spokojnie. Brytyjski lew jeszcze zaryczy. Umów mnie z jakimiś Polakami. Acha, i kup tę ich Finlandię. Czas zacząć się przyzwyczajać.
_________________
Netah
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group