Mój był na drugiej zmianie i mogę coś na ten temat poopowiadać jeśli chcesz
_________________ ***************************************
"Kto nie ma odwagi marzyć, nie będzie miał siły do walki..."
***************************************
Dołączyła: 30 Maj 2007 Posty: 40 Skąd: gdzieś z Polski
Wysłany: Nie 12 Sie, 2007
Mój mąż jest teraz w Iraku. To już jego druga misja. Ale powiem wam że tą pierwszą jakoś inaczej przeżywałam, nie do końca byłam świadoma tego jak tam jest naprawde. Teraz aż za dobrze wiem i jest mi bardzo ciężko. Szkoda mi tylko naszych dzieci bo one to przeżywaja najbardziej. Trzymajcie sie dziewczyny i sie aby wrócili cało z tej misji. Pozdrawiam
NikolaS [Usunięty]
Wysłany: Pią 17 Sie, 2007 IX zmiana
Mój kochany mąż jest teraz na IX zmianie i bardzo mi go brakuje. Pobraliśmy sie dopiero 3 miesiące temu, a on musiał wyjechać... Strasznie się o niego boje.
...nie do końca byłam świadoma tego jak tam jest naprawde. Teraz aż za dobrze wiem i jest mi bardzo ciężko.
Z całym szacunkiem ale nie będziesz wiedziała dopóki sama tego nie przeżyjesz. Opowiadanie o tym jak tam jest to nie to samo jakbyś tam była. Coś wiem na ten temat.
_________________ Potencjalny polityk powienien wiedzieć co mówi,
szkoda, że mówi co wie!!!
Dołączyła: 30 Maj 2007 Posty: 40 Skąd: gdzieś z Polski
Wysłany: Sob 18 Sie, 2007
cwaniak napisał/a:
Z całym szacunkiem ale nie będziesz wiedziała dopóki sama tego nie przeżyjesz.
Czyli uważasz, że jak tam nie byłam to nie wiem jak tam jest. Masz prawo wyrażać swoje zdanie, ale ja się z nim nie zgadzam. Każda żona, matka, dziewczyna mająca swoją bliską osobę na misji, stara się oglądać wiadomości, czytać reportaże z misji i w ten sposób dowiadujemy sie jak tam jest. Ty oceniasz moją wypowiedź z punktu misjonarza, który to przeżył, ja oceniam misje z punktu żony misjonarza. Wy misjonarze nigdy do końca nie dowiecie się jak my to tutaj przeżywamy w kraju, a my nigdy do końca nie dowiemy sie jak te misje wyglądają naprawde. Dla mnie jest bez znaczenia czy ja o misji dowiaduję się z relacji innych osób czy jak bym ją sama miała przeżyć : strach, lęk i obawa o męża zawsze będzie taka sama Pozdrawiam serdecznie
Każda żona, matka, dziewczyna mająca swoją bliską osobę na misji, stara się oglądać wiadomości, czytać reportaże z misji i w ten sposób dowiadujemy sie jak tam jest.
I chyba tyle wiadomości powinno wystarczyć.
PZDR.
_________________ Potencjalny polityk powienien wiedzieć co mówi,
szkoda, że mówi co wie!!!
zwierzaczek42 [Usunięty]
Wysłany: Pon 03 Wrz, 2007
Witam, mój Narzeczony wrócił jakiś miesiąc temu, na szczęście jest cały i zdrowy! Byłam po niego na lotnisku we Wrocławiu, przeżycie niesamowite! Ciemna noc, nie duża grupka ludzi, a wszyscy wciąż patrzą w nieboszukając światełka samolotu pomiędzy gwiazdami. Nagle jest, widać go! Leci, ląduje, wszyscy płaczą. Mam tylko jedną myś w głowie: "wylądawał, jest już bezpieczny, za chwile go zobacze" ! Głośny ryk samolotu, otwierają drzwi, zaczynają wychodzić! Emocje sięgają zenitu! Nagle widze go, zmierza w moją strone, idzie do mnie, uśmiecha sie, przytula mocno i mówi pewne dwa słowa. Byłam tak tym wszystkim przejęta że nie wiedziałam co powiedzieć, tyle rzeczy chciałoby sie naraz przekazać!
Staram sie wam ciągle choć troche przybliżyć co sie w takiej sytuacji czuje. Te kobietki które były tak jak ja na lotnisku wiedzą o czym mówie. A tym które mają możliwość gorąco polecam, choć sama mam nadzieje ze takich możliwości juz nie będę miała, bo nie chce żeby już gdziekolwiek jechał. Pozdrawiam wszystkich, którzy czekają i tęsknią, a także tych którzy cieszą się już soba:)
Miałem możliwośc wielokrotnie obserwować bezpośrednio pożegnania i powitania misjonarzy. Możecie mi wierzyć że czasami sam uroniłem łzę kiedy widziałem kilkuletnie płaczące dzieci na pożegnaniu z ukochanym tatą. Podziwiałem wytrwałość rodzin oczekujących na przylot powracających (kilka czasami kilkanaście godzin na płycie lotniska lub w pobliżu) Ale nie było milszego widoku od radości i łez powracających i ich rodzin.
Pomógł: 12 razy Wiek: 61 Dołączył: 27 Mar 2005 Posty: 2564 Skąd: zach-pom
Wysłany: Czw 06 Wrz, 2007
cwaniak napisał/a:
ale nie będziesz wiedziała dopóki sama tego nie przeżyjesz
A wiesz co przeżywa kobieta której mąż/narzeczony jest na misji? Postaraj się zrozumieć, że nieraz łatwiej jest być nawet w trudnych warunkach ale przeżywać je samemu niż myśleć o tym, co też w tej chwili dzieje się z najdroższym(ą). Będąc na misji wiedziałeś w każdej chwili o zagrożeniach które Ci towarzyszyły. Twoje żona/dziewczyna.matka/ córka mogły sobie tylko to wyobrażać. Pozdrawiam
_________________ Cieszmy się, nad Siłami Zbrojnymi wstał kolejny dzień czasu "P"
Pomogła: 7 razy Wiek: 63 Dołączyła: 09 Sie 2006 Posty: 2017 Skąd: Szczecin
Wysłany: Czw 06 Wrz, 2007
Ozyy trafiłeś w samo sedno..Żadna ze stron w 100% nie wie i nie będzie wiedziała,co czuje ta druga strona, szczególnie ,że niektóre myśli i uczucia są głęboko skryte i nie mają prawa wydostać się na powierzchnie. Opowiadamy sobie jak przeżylismy ten czas, zwierzamy się nawet z lęków, ale tak naprawdę żeby zrozumieć trzeba przeżyć taką sytuację. Potem, po powrocie , możemy tylko nawzajem się wspierać...
_________________ więcej słuchać a mniej mówić---moja mądrość życiowa a i tak myślę,że gaduła ze mnie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum