Pomógł: 7 razy Dołączył: 08 Maj 2005 Posty: 3948 Skąd: SZ RP
Wysłany: Wto 07 Lip, 2009
Dowódca płk Z. wchodząc na plac apelowy na tzw. rozprowadzenie jednostki (poniedziałek) przyjął meldunek a potem dziarskim krokiem ruszył w miejsce gdzie w jeszcze piątek w czasie przysięgi stała kompania honorowa wraz ze sztandarem.
Stanął, pięknie oddał honor a potem czerwony jak burak przedefiladował przed kompanią widmo i dławiącymi się ze śmiechu pododdziałami. Bliżej stojący twierdzili że mruczał „przecież w piątek tu był”
Pomógł: 7 razy Dołączył: 17 Lip 2007 Posty: 2900 Skąd: Stumilowy Las
Wysłany: Wto 07 Lip, 2009
Gdyby pułkownik znał regulamin to wiedziałby, że tak jak do Sztandaru równie dobrze można podreptać do dowódcy pierwszej kolumny/pododdziału. Reszta czynności jak przy Sztandarze.
Ale to trzeba znać regulamin.
_________________ Tolerancja dla wszystkich! Za wyjątkiem wrogów tolerancji!
Pomógł: 2 razy Wiek: 49 Dołączył: 23 Sty 2007 Posty: 448 Skąd: Z warsztatu
Wysłany: Czw 09 Lip, 2009
Podczas dzisiejszych zajęć w polu, kolega dostał zadanie, aby poprowadaić kompanię do rejonu zakwaterowania. Padła komenda tej treści: xxxx na czoło i prowadź na pododdział! Kolega zdjął beret, założył hełm i......stanął na czole!! Przez 10 minut kompania zwijała się ze śmiechu
Pomógł: 7 razy Dołączył: 08 Maj 2005 Posty: 3948 Skąd: SZ RP
Wysłany: Pią 10 Lip, 2009
puchatek napisał/a:
Gdyby pułkownik znał regulamin to wiedziałby, że tak jak do Sztandaru
Ten pułkownik jest moim „ulubionym” pułkownikiem. Totalne zaprzeczenie wszelkich wojskowych cnót zarówno tych widocznych i tych mniej.
No może poza niepohamowaną chęcią do „zabawy”, tu akurat jest naprawdę niezły.
Kiedyś chciałem mu nawet poświęcić wątek tu na forum.
Dołączył: 18 Sie 2008 Posty: 46 Skąd: OBYWATEL ŚWIATA
Wysłany: Sro 19 Sie, 2009
W mojej byłej jednostce na dalekim wschodzie na początków lat 90 tych miała odbyć się wizytacja D-cy DZ. Jak to w takiej JW wszystko zaczyna się od nieodzownych porządków w pododdziałach i w PST. Zmorą okazała się przednaszymi garażami cały czas napełniająca się kałuża (pozostałość po spapranej robocie WAK owców). To co dało się z niej wypompować to zostało wylane w menażkach. Resztę kazano nma zasypać piaskiem. Przed jaśnie wielką kontrolą odbyła się kontrola D-cy JW (była niedziela ok. godz 14.00). Nasz D-ca przyszedł na obchód swojego gospodarstwa wraz ze swoją córką ok 12 letniej wraz ze swoim kurduplem (pieskiem rasy do tej pory mi nie znanej" Wszystko byłoby dobrze (rejony przyjęte, można było iść do domów). A tu nagle ten "kurdupel" (dalej zwany psem) wleniał na sam środek zasypanej kałuży i zaczęło go "zasyać", za biednym kurduplem pobiegła w białych pantofelkach D-cy córka z podobnym efektem "zasysania". Jak zobaczył to nasz D-ca JW wpadł we wściekość i nakazał usunąć. A my jak te nurki musieliśmy łopatami wybierać błoto z zasypanej kałuży, ładować na STARA 660 (a wiecie jaki "pszcoła" miała mały udźwig i ile razy musieliśmy krążyć tam i z powrotem aby to wywieść) i żołnierski czas sporzytkowaliśmy do godz 22.00. Wracając do domą z dumą, że wykonałem "kawałdobrej nikomu nie ptrzebnej roboty" musiałem jeszcze wytłumaczyć żonie co mnie zatrzymało w pracy. Do tej pory nie chce w to uwierzyć
Jako uczeń szkoły wojskowej miałem zadanie rozbudowy stanowiska dowodzenia głęboko w lesie. Wszystko byłoby normalne gdyby nie przyjechał na kontrolę dowódca. Najpierw zauważył że w lesie są szyszki i trzeba je sprzątnąć, następnie przeszedł sam siebie jak spojrzał na pochyle rosnące drzewo, na tle stojących na baczność sosen i stwierdził "to drzewo wygląda nienaturalnie - WYCIĄĆ!!!"
Dereczekv1, coś takiego istniało już w początkach lat 80-tych ubiegłego wieku, WŁ w lesie na poligonie w okolicy Czarnego, ścieżki między elementami węzła równiótko pod sznurek, w okół stacji wygrabiona ściółka, kopczyki pod gaśnice idealne, opony w samochodach połysk jak psu j... na wiosnę, to wszystko do czasu jak pojawił się leśniczy z zastępem gajowych. Po krótkiej rozmowie z Szefem Węzła cały ten pic szlak trafił, oprócz błyszczących opon w samochodach, bo na to już leśniczy wpływu nie miał.
Także jak widać mamy powtórkę z historii.
Pozdrawiam.
Słyszałem kiedyś anegdotę gdy pewien major szedł do dowódcy batalionu z pretensjami, że on jako major ma tyle roboty i kończy ją kolo 19 i dopiero idzie do domu a młody porucznik wychodzi standardowo o 15.30... Na co dowódca batalionu odpowiedział majorowi: Jak będzie pan na urlopie jak porucznik to też będzie pan wychodził o 15.30...
Jest początek lat 90 - siątych. Jednostka szykuje się do poligonu i w czasie rekonesansu (szczere pole poligonu) dowódca spodziewając się w czasie działań gości ze Sztabu Generalnego pyta kwatermistrza o możliwości służby żywnościowej w wykonaniu poczęstunku. Kwatermistrz melduje o ilości przewidywanych golonek, kiełbas itp.
Wszystko jest do przyjęcia, ale d-ca zadaje pytanie jak zrobi kawę albo herbatę - a kwatermistrz na to "zakupimy na ten cel czajniki bezprzewodowe".
Co było później łatwo przewidzieć.
_________________ nie róbcie tak jak mówię ale tak jak myślę
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum