NO nie wiem czy po utracie 30m wysokości dochodzi do uziemienia maszyn.
Dziennikarz może i pomylił wysokość, ale problem z restartem komputera wydaj się istnieć.
Co do samej pomyłki. Przypominam, że i piloci i to zawodowi potrafili jak wskazują raporty mieć problemy z przeliczeniem, stwierdzeniem jakie ciśnienie ( nad poziomem morza, na poziomie pasa).
_________________ Tylko umarli widzieli koniec wojny. Platon
NO nie wiem czy po utracie 30m wysokości dochodzi do uziemienia maszyn.
Naprawdę uważasz, że autonomiczny przechył maszyny na skrzydło, to jest nic? Nawet jakby stracił 5 metrów? Dopóki nie stwierdzą, że to nie usterka, która może wystąpić w innych maszynach, CASY będą uziemione.
A co się mogło stać? Może mucha wpadła tam gdzie nie powinna?
Pomógł: 53 razy Dołączył: 26 Sty 2007 Posty: 13020 Skąd: Polska
Wysłany: Czw 10 Mar, 2011
Cytat:
Cięzko na to odpowiedzieć i sam zadaję sobie pytanie: po co manipulowano w raporcie, aby zrzucić cała winę na pilotów i częściowo na kontrolerów?
Tylko i wyłącznie dlatego że MON powiedział że ukarze kogo się da. Więc lepiej było dać tych z dołu niż tych z góry. Podejrzewam też że nie jeden z piszacych raport za znajomych miał tych z góry.
Zakupy nie mają nic do rzeczy ponieważ towarzystwo jest na tyle silne że choćby i pojawiły się nagrania w stylu:
"Damy wam nielatający samolot ze złomu a kasę podzielimy na pół"
to i tak nic z tego by nie wynikło. To nie Niemcy gdzie MON jak mu pokazano że w doktoracie swoim zżynał to się podał do dymisji.
U nas mogliby nawet znaleźć taki sam doktorat napisany rok wcześniej przez X a ten zeznałby, że sprzedał go za 10 tys. złotych. I co? I nic. Nikt by politykowi nie cofnął doktoratu, ani nie podałby się polityk do dymisji. Takie u nas są reguły tej gry. Jesteś przy władzy, jesteś bezkarny. Zawsze można się wytłumaczyć że się miało w czasie pisania doktoratu pomroczność jasną.
I zobowiązuje się do napisania jeszcze raz (nie można przecież karać za chorobę).
Pomogła: 32 razy Dołączyła: 22 Wrz 2007 Posty: 7498 Skąd: north
Wysłany: Pią 15 Kwi, 2011
Cytat:
Koniec śledztwa ws. katastrofy CASY. "Oskarżani są niewinni ludzie"
Usterki techniczne nie były przyczyną katastrofy wojskowej CASY pod Mirosławcem – taką wersję chce przyjąć wojskowa prokuratura okręgowa w Poznaniu - ujawniają dziennikarze Superwizjera TVN. - Nie zamierzamy spokojnie patrzeć, jak oskarżani są niewinni ludzie – mówią rodziny poległych w katastrofie pilotów. I zapowiadają złożenie zażalenia na taką decyzję prokuratury.
- Obecnie trwa zapoznawanie strony z aktami sprawy. Jeśli nie zdarzy się nic niespodziewanego, kończymy śledztwo tak szybko, jak jest to możliwe – tłumaczy ppłk Sławomir Schewe, rzecznik wojskowej prokuratury badającej wypadek samolotu. – Materiał jest kompletny i nie widzimy powodu, by wykonywać inne czynności procesowe. No, chyba, że strony złożą dodatkowe wnioski – dodaje prokurator Schewe.
Rzecznik nie chciał potwierdzić informacji, że zamknięcie śledztwa oznacza w tym konkretnym przypadku oskarżenie dwóch podejrzanych w sprawie osób. – Nie mogę zdradzać naszych decyzji przed zapoznaniem z nimi stron, czyli zarówno podejrzanych, jak i rodzin ofiar – zastrzega ppłk Schewe.
Z informacji Superwizjera TVN wynika, że prokuratura chce zamknąć śledztwo aktem oskarżenia przeciwko pułkownikowi Leszkowi L., byłemu dowódcy 13 eskadry transportowej z Krakowa – oraz porucznikowi Adamowi B., kontrolerowi lotów z lotniska w Mirosławcu. Leszek L. ma zarzut nieodpowiedniego dobrania załogi CASY do lotu. Porucznik B. początkowo był podejrzany o nieumyślne spowodowanie katastrofy lotniczej. Miesiąc temu zarzuty mu jednak zmieniono na umyślne „przekroczenie uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariusza publicznego”. Prokuratura uważa, że porucznik Adam B. podawał złe komendy pilotom podczas podejścia do lądowania, nie kontrolował samolotu na ścieżce zniżania oraz nie żądał potwierdzenia wysokości, na której znajdowała się CASA.
Obaj żołnierze są w tzw. rezerwie kadrowej, nie pełnią służby. Obaj także nie mogą komentować tego, co zamierza zrobić prokuratura. – Wierzę w sprawiedliwość – mówi płk L.
Oskarżenie obu żołnierzy oznacza także, że prokuratura całkowicie odrzuciła wątek usterki technicznej samolotu jako przyczyny katastrofy. Najpierw taką wersję zanegowała komisja wojskowa badająca wypadek, potem zespół cywilnych biegłych, powołanych przez prokuraturę. Biegli wydali w sumie dwie opinie, obie po tym, jak dziennikarze Superwizjera ujawnili, że samolot miał kłopoty techniczne – oraz że w dniu wypadku mogło dość do oblodzenia maszyny. Taką teorię stawiał prof. Jerzy Maryniak, specjalista z Instytutu Techniki Lotniczej Politechniki Warszawskiej. Był jednym z biegłych powołanych w sprawie i jako jedyny napisał zdanie odrębne do wspólnej opinii. Prokuratura jednak nie wzięła jego zdania pod uwagę.
- Oskarżenie tych dwóch ludzi nie wyjaśnia sprawy katastrofy. Nadal nie wiemy, dlaczego doszło do wypadku. Nie jestem przekonany, żeby winny był człowiek, który wybrał załogę do lotu czy kontroler, który w korespondencji radiowej z załogą zamiast "wiatr" mówił "wiaterek" – mówi Andrzej Smyczyński, brat Michała Smyczyńskiego, drugiego pilota CASY.
Smyczyński przypomina, że eksperci pracujący dla wojskowej komisji – co ujawnili dziennikarze Superwizjera – dobrze ocenili pracę kontrolerów na lotnisku w Mirosławcu. Zdaniem ekspertów Adam B. popełniał błędy, ale nie były one przyczyną katastrofy. Wojskowa komisja w swoim końcowym raporcie to jednak pominęła.
Rodziny poległych w wypadku pod Mirosławcem lotników nie zgadzają się z wersją, jaką chce przyjąć prokuratura. – Nie pozwolimy, by za śmierć naszych mężów i ojców oskarżono niewinnych ludzi – mówią wdowy. Zapowiadają złożenie zażalenia na decyzję prokuratury i dodatkowych wniosków dowodowych. – To, co czytamy w aktach, nie daje odpowiedzi na pytania, dlaczego rozbił się samolot. I kto odpowiada za to, że w armii panuje olbrzymi bałagan – mówią dziennikarzom Superwizjera rodziny ofiar.
Przypomnijmy, że równolegle z prokuraturą – zaraz po wypadku - badaniem katastrofy zajmowała się także Wojskowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych, działająca pod auspicjami Ministerstwa Obrony Narodowej.
Po niespełna trzech miesiącach od wypadku komisja orzekła, że bezpośrednią przyczyną wypadku było wypatrywanie przez załogę samolotu świateł lotniska, a nie kontrolowanie lotów za pomocą przyrządów nawigacyjnych. Szef MON Bogdan Klich wymienił wówczas pięciu oficerów winnych, jego zdaniem, zaniedbań i przyczynienia się do wypadku. Obok por. Adama B. i płk Leszek L. byli to szef lotniska w Mirosławcu, drugi kontroler oraz oficer ze służby meteorologicznej. Dwóch z nich odeszło z armii.
Miesiąc temu zarzuty mu jednak zmieniono na umyślne „przekroczenie uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariusza publicznego”.
Czy aby na pewno pan porucznik jest funkcjonariuszem publicznym? Mógłby mi to któryś z forumowych prawników wyjaśnić
Czy wszyscy żołnierzem są funkcjonariuszami publicznymi w myśl ustawy??? Mnie się wydaje , że nie.
Pomógł: 7 razy Dołączył: 17 Lip 2007 Posty: 2900 Skąd: Stumilowy Las
Wysłany: Pon 18 Kwi, 2011
łowca jeleni, musialbys zostac tkniety po imieniu i nazwisku i kilku jednoznacznie okreslajacych Cie cechach, bo nazwanie Cie na przyklad lowca baranow, nie ma nic wspolnego z napascia na funkcjonariusza...
_________________ Tolerancja dla wszystkich! Za wyjątkiem wrogów tolerancji!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum