Wysłany: Pon 12 Gru, 2011 Jak uzyskać jakość szkolenia?
Waldemar Skrzypczak napisał/a:
Na pewno nie corocznymi zapisami w planach typu „…zintensyfikować szkolenie itd…”. I nie wiem, ile byśmy wydali amunicji z magazynów i kupili symulatorów, to jakość szkolenia nie ulegnie poprawie.
Po prostu, coraz bardziej widoczny jest brak dowódców wyrosłych na szkoleniu, ćwiczeniach, pasach taktycznych i strzelnicach bojowych. Natomiast kolejka chętnych na stanowiska dowódcze coraz większa. Warto mieć w CV wpisane dowodzenie. I to nie tam jakimś plutonem. Śnią się bataliony, pułki i brygady. Ważny jest awans i potem spięty spokój. A doświadczeni dowódcy, z dala od Warszawy, rozwijają się powoli albo wcale. Co w konsekwencji, co wcale nie powinno dziwić, pcha dobrą młodzież do cywila. I dramatem jest, że młodzi oficerowie i podoficerowie po Iraku, Czadzie i Afganistanie odchodzą albo poza jednostki liniowe albo do cywila. Bez szans na ich racjonalne wykorzystanie. Kogo na to stać?
Dowódcy w zasadzie mają mały wpływu na rozwój czy może raczej promowanie najlepszych. Stałą praktyką stało się, że na atrakcyjne wakaty w linii kierowane są osoby z rezerwy kadrowej na minimalny czas kadencji. Nawet wbrew woli dowódców.
A kto kieruje polityka kadrową? Kiedyś duży w tym udział mieli oficerowie polityczni, a teraz KTO? I niech nie wydaje się tym z prowincji, że w Warszawie mogą się pomylić!
Przerwy pokoleniowe, brak kontynuacji dowódczo-szkoleniowej, nieudolny system edukacji wojskowej - oto diagnoza tej choroby. Kreowaniem szkolnictwa i szkolenia w naszej armii zajmują się ludzie, którzy nie widzieli kompanii piechoty w polu. Tych, którzy znają się na tym, odsuwa się na boczny tor jako potencjalnie zagrażających awansom „gwiazdorów”.
A „gwiazdorzy” nie odróżniają jednostki ognia od gromadzenia zapasów amunicji.
Pora już na obiecywany od lat system zbierania i wdrażania doświadczeń. Głęboka reforma czeka szkolnictwo wojskowe, psute systematycznie od kilku lat. Czas na wykorzystanie ludzi sprawdzonych w boju i na poligonach. Oni mają nadawać ton armii. Czas postawić na merytorykę i metodykę szkolenia.
A co zrobić z klasą rozpolitykowanych, salonowych wojskowych, dla których „bizantyjski stół” dla gości jest ważniejszy od jakości szkolenia bojowego? Od żołnierskiego wysiłku?
Czekam na podpowiedzi.
Pomogła: 32 razy Dołączyła: 22 Wrz 2007 Posty: 7498 Skąd: north
Wysłany: Pon 12 Gru, 2011
Ależ Panie Generale Temat jest już "połapany" przez Centrum Doktryn i Szkolenia , które ustami generała - dyrektora gwarantuje gotowość
Cytat:
aby służyć siłom zbrojnym swoim potencjałem intelektualnym i bagażem doświadczeń. Nasze wysiłki ukierunkujemy stosownie do potrzeb wynikających z zadań sił zbrojnych.
Będa wdrażać, implementować, eksperymentować, poszukiwać. Tylko co, na kim i dla kogo - oto jest pytanie Oby nie była to kolejna instytucja-czapa z ciepłymi, biurkowymi etatami, instytucja typu perpetuum mobile... M.
_________________ Naród, który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie
ma prawa do przyszłości. J. Piłsudski
Jaki rozwój dowódców- oficerowie- stara zasada- BMW- każdy wie o co chodzi, a podoficerowie- najbardziej doświadczeni na pododdziałach- kwitną na stanowiskach do końca swoich dni- dlaczego bo Jakiś oszołom wymyślił np ,że dowodzić plutonem mozna tylko mając wyższe- wykształcenie- idiotyzm- i przychodzą panowie z dyplomami na trzy latka- nic nie umiejący po rocznym kursie zbierania wiśni- a dlaczego nie wysłać najlepszych podoficerów na kursy- wystarczy średnie- podoficer po krótkim kursie- bo czego mogą go nauczyć panowie w centrum- podoficera, który spędził na plutonie np 10 lat- teraz mógłby zostać dowódcą plutonu, d-ca kompanii zadowolony- ma wciąż kadrę która zna, dowódcy plutonu znają swoich ludzi.
Jeśli taki oficer chce dalej awansować- wtedy niech robi studia- a d-ca plutonu to musi być rzemiocha- a nie koleś z papierkiem- no ale przecież ostatnio usłyszeliśmy,że podoficerów w polskiej armii jest za dużo- masakra- widać ,że Warszawka nie ma pojęcia co się dzieje na dole
brak słów- trzeba robić swoje - a oficerowie niech sie modlą- o cud
Pomógł: 53 razy Dołączył: 26 Sty 2007 Posty: 13020 Skąd: Polska
Wysłany: Pon 12 Gru, 2011
Nie za bardzo widzę rozwiązanie problemu o jakim pisze generał. Za dużo układów. Za dużo rozgałęzień. Znajomości. W zasadzie nie mam pomysłu.
To znaczy mam pomysł.
Wyrzucić wszystkie konspekty, kwity, instrukcje (dotyczące szkolenia) do kosza. To bezwartościowy chłam. Zostawić tylko tabele wymagań.
I sprawdzać poziom wiedzy i umiejętności kadry realnie. Ocena dowódcy to głównie ocena podwładnych.
Trzy kolejne lata ocena 5 = awans, nawet na stanowisku (oczywiście w rozsądnych widełkach). Ale taki system prawie nikomu dziś nie byłby na rękę. Więc nie wyjdzie to.
_________________ "Robotnicza myśl socjalistyczna jest nam bliska" - premier polskiego rządu rok 2019.
"W skrytości ducha byłem socjaldemokratą" - inny premier polskiego rządu.
Jak uzyskać jakość szkolenia?
Dodałbym przymiotnik: Jak uzyskać dobrą (właściwą / odpowiednią) jakość szkolenia?
I tu (rozumiem) rozróżniamy dwie kwestie szkolenia:
- realizowane w "linii";
- oraz realizowane w szkolnictwie wojskowym.
Istnieją tu tylko dwa wyznaczniki:
Pierwszy - właściwy szkolący.
Drugi - odpowiednie środki na szkolenie.
W temacie szkolnictwa wojskowego:
ad 1. Wymaga to stworzenia systemu, w którym każdemu doświadczonemu żołnierzowi z "linii" będzie opłacało się przejść do szkolenia. Niezależnie od tego z jakiej "linii" pochodzi: WLąd., MW, SP, WS.
ad 2. I najlepsi szkolący (doświadczeni, przygotowani) niewiele zdziałają, kiedy dalej hołdować będą w wojsku zlecający szkolenie zasadzie: masz łeb i ... (coś tam) ... to kombinuj.
Szkolenie w "linii" dotyka problem nr 2. Problem nr 1 nie istnieje, gdyż sam etat nakazuje szkolenie podległych żołnierzy. A zatem nie mamy tu wpływu na dobór kadr.
_________________ "Przestańmy własną pieścić się boleścią, przestańmy ciągłym lamentem się poić,
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią, Mężom przystoi w milczeniu się zbroić"
Pomógł: 53 razy Dołączył: 26 Sty 2007 Posty: 13020 Skąd: Polska
Wysłany: Pon 12 Gru, 2011
Cytat:
A co zrobić z klasą rozpolitykowanych, salonowych wojskowych, dla których „bizantyjski stół” dla gości jest ważniejszy od jakości szkolenia bojowego? Od żołnierskiego wysiłku?
Czekam na podpowiedzi.
Czy ja dobrze rozumiem czy Skrzypczak nawołuje do samosądu nad SG i MON??
_________________ "Robotnicza myśl socjalistyczna jest nam bliska" - premier polskiego rządu rok 2019.
"W skrytości ducha byłem socjaldemokratą" - inny premier polskiego rządu.
Czy ktoś zna ppor., który jest na etacie d-cy plutonu przez 10lat??
Odpowiedź: Zapewne NIE (może są wyjątki)
Ale za to każdy z nas zna szeregowych po 12 lat służby, swoją drogą niedługo będzie ich wysyp (tysiące do zwolnienia).
Podoficerów w stopniu kaprala po 8-10 lat na tym samym stanowisku też normalne zjawisko.
Do tego doprowadziła reforma, profesjonalizacja.
Temat rzeka.
Morale poniżej poziomu ZERO wśrod najliczniejszych i podobno najważniejszych w armii, szeregowych i podoficerów w najniższych stopniach często po studiach z językami.
Ale ukompletowanie jednostki najważniejsze i specjaliści do emerytury (daj Boże) na jednym etacie bo dobrego się nie awansuje bo kto zrobi robotę??
Kto zarobi na gwiazdki przełożonego???
Nie wiem jak w innych rodzajach wojsk ale w WLąd wieje dramatem.
_________________ "Armia baranów dowodzona przez lwa jest lepsza od armii lwów dowodzonej przez barana" - Napoleon Bonaparte
kubalos, bo ppor. na etacie d-cy plutonu jest postrzegany jako ewenement a nawet podejrzewany o mocne podpadnięcia. Podoficer* na jednym etacie przez 10 lat jest za to postrzegany jako doświadczony i niezbędny żołnierz (zwłaszcza jeśli akurat wnioskuje o skierowanie go na kurs podnoszący kwalifikacje/misję/wyższe stanowisko w innej JW).
Takie życie...Ale czy ktoś bronił mi zostać oficerem ? Nie. Ale czy to oznacza, że w wojsku mają być sami oficerowie bo podoficerów nikt nie bierze poważnie ? Też chyba nie...
* - zamiennie z szeregowy zawodowy
_________________ "Wojna uczy najwięcej kiedy coś idzie nie tak"
Jocko Willink
Pomógł: 34 razy Dołączył: 04 Lut 2005 Posty: 2875 Skąd: z Polski
Wysłany: Sro 14 Gru, 2011
Kubalos, ppor-ów nie znam, ale sierżantów (różnych), chorążych, kapitanów i majorów na tych samych stanowiskach po 10-15-20 lat znam dziesiątki. I uwierz mi, że wśród nich niewielu dokonuje takich wyborów (bo są i tacy, którzy nie chcą zmiany stanowiska, zwłaszcza gdyby miało to związek ze zmianą JW i garnizonu). W większości przypadków to: najpierw był za młody na awans, potem był za dobry, by go puścić, później przyszła kołomyja kadrowa 2004 r. i lat następnych, a teraz są za starzy.
_________________ Dawniej znieważający panującego narażał się na śmierć, później na uwięzienie. Musiał być gotów na karę. Dzisiaj wystarcza być chamem z dostępem do internetu by znieważać każdego, a brak kary rozzuchwala idiotów.
Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej. Albert Einstein
Azriel [Usunięty]
Wysłany: Sro 11 Sty, 2012
W mojej jednostce tegoroczne szkolenie rozpoczęło się od uroczystej zbiórki... Szef Szkolenia przekazał główne zamierzenia, życzył sukcesów.
z racji tego ,że wojsko znam jedynie z książek i neta może popełnie błąd ale wydaje mi się, że poziom szkolenia w jednostkach zależy w dużej mierze od oficerów i podoficerów najniższego szczebla. Szkolenie można poprowadzić relatywnie niskim kosztem wykorzystując to co było ważniejszą cechą Wojsk RON w XVI-XVII w (i nie chodzi o konie;) a mianowicie improwizacja. Zdaje się ,że w książce "Grom Siła i Honor" jest mowa o tym jak Gromiarze wnerwiali sprzątaczki (chwilowo mieszkali w akademikach AON) ciągłym trenowaniem czarnej taktyki (o strzelaniu nie było mowy o wykorzystaniu broni palnej podczas tego rodzaju ćwiczeń). Historia Reichswehry opowiada o wykorzystaniu makiet czołgów, historia POW, Legionów czy innych partyzanckich/wyzwoleńczych ruchów zawiera opisy wykorzystania atrap broni w treningach. Jeśli więc można było tak działać jakiś czas temu to może warto by wykorzystać takie metody? Pododdział wykorzystujący wolny czas na szlifowanie taktyki na sucho zgrał by się niesamowicie (o czym chyba nawet nie muszę wam wspominać). Wolny czas można by wykorzystać również na zajęcia nie wojskowe np. naukę języków we własnym zakresie (to może być dodatkowy atut na cywilnym rynku pracy gdy okaże się ,że profesjonalne WP potrzebuje nie 3 ale już 2 dywizji).
Co Panowie o tym sądzicie?
Popmysł jest dobry, więc się nie przyjmie.
W dniu kiedy odchodziłem do rezerwy (2008 rok) obowiązywały następujące kanony:
1. Sekcja szkolenia dbała o to by program szkolenia (czy zasadny - to inna sprawa) był potwierdzony kwitami.
2. Szkolenie prowadzili dowódcy pododziałów (lub wyznaczeni żołnierze) - przy czym nie brano pod uwagę, skąd czerpali materiały, czy mieli zdolności pedagogiczne, itp. Każdy orał jak mógł.
3. Zasada: "dowodzisz - szkolisz - odpowiadasz" odchodziła powoli do lamusa. Nie było istotne dla kontroli co twoi żołnierze potrafią, istotne było to co zapisane w dzienniczkach, planach tygodniowych, itp.
A powinno być:
1. Jasno określone, jaką wiedzę/umiejętności zdobywa twój pododział. Jakim warunkom ma sprostąć, jakie zadania wykonywać, jakie umiejętności posiadać, na podstawie jakich przepisów, regulaminów, wskazówek, ustaleń ma działać.
2. Sekcja szkolenia powinna być wzmocniona i powinna szkolić. Każdy dowódca pododdziału ma swoje "wizje" i poziom umiejętności - a chodzi o to by szkolenie odbywało się na jednym, określonym poziomie.
_________________ Nie pytaj, komu bije dzwon - bije on tobie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum