Dołączył: 26 Wrz 2004 Posty: 59 Skąd: z kątowni...
Wysłany: Sro 16 Mar, 2005
Z przykrością stwierdzam, że wypowiedzi większości uczestników forum na wortalu WP są żenujące... I jak widzę to nie tylko mój pogląd :-)
A wracając do kobiet w armii:
Ostatnio mój kolega (wspólna promocja '97 i on już jest dumnym majorem: przez rok dowodził plutonem łączności w stolicy - ma facet doświadczenie co? "młody wilczek" he he he) wkręcił żonę (bodajże socjolog po studiach) do naszej szacownej armii. Na początek oczywiście ppor. na kontrakcie i stanowisko oficera KO w COP lub ODN Warszawa (długo zastanawiałem się po co tam ten etat skoro nie ma zsw?). Po roku była już panią por. Jedynym jego zmartwieniem było spowodowanie by przeszła do służby stałej (on "pracuje" w P-1 SG - oczywiście dzięki tatusiowi). Udało się i po 01. lipca 2004 była już panią kpt. On stwierdził, że wojsko źle się jej przysłużyło bo jest to etat nieperspektywiczny (zabezpieczający) i trudno będzie o awans czy o przeniesienie...
To tak do przemyślenia: co to się dzieje w naszym wspaniałym MON-ie.
Dodatkowo kobiety w mundurze, z którymi się dotychczas zetknąłem (nie liczę lekarek, pielęgniarek, itp. profesji) to panie hołubione przez przełożonych, awansujące w błyskawicznym tempie niczym kapelani. Dumnie zasiadające na etatach, na których nie ubrudzą sobie rączek...
Proponuję, tak jak to pisał jeden z przedmówców, zatrudnić panie jako d-ców kompanii ochrony (przykładowo), gdzie "wojsko" sprowadziłoby je szybciutko na ziemię samowolkami, pijaństwem itp. czyli normalnym wojskowym żywotem.
Jestem za tym aby kobiety służyły w armii ale do diaska nie na lukratywnych etatach, pracując w białych rękawiczkach. Szczególnie te błyskawiczne awanse budzą moją zgrozę (jeśli się mylę, to proszę sprowadzić mnie na ziemię).
Na pewno są chlubne wyjątki od przytoczonych przeze mnie przykładów i oby tak było, bo inaczej...
Resztę niech każdy sobie dośpiewa
PS.: przyznam się, że przemawia przeze mnie rozgoryczenie tą kuriozalną sytuacją, ale gdyby było wszystko cacy to nie byłoby o czym pisać...
_________________ Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma...
Pomógł: 1 raz Dołączył: 28 Sie 2004 Posty: 620 Skąd: z normalnosci
Wysłany: Czw 17 Mar, 2005
A ja spotkalem sie przypadkiem, ze pani po OGOLNIAKU zostala ml.chor. na etacie PIELEGNIARKI w JW
Panowie piszcie co chcecie, ale WP to jedna wielka sztuka i sciema!
Pozdrawiam
Prawie emeryt [Usunięty]
Wysłany: Nie 22 Kwi, 2007
Z dziennikarskim spojrzeniem red. Sokolińskiej z GW na służbę kobiet w wojsku można zapoznać się tutaj
Pomogła: 3 razy Dołączyła: 26 Sie 2006 Posty: 184 Skąd: z daleka
Wysłany: Nie 22 Kwi, 2007
To jakaś chol....propaganda. Aż się robi niedobrze...
Ja mam tylko dwa pytania: gdzie dają GPSy na szkolenie i po co kobita wyskoczyła z tymi tabletkami antykoncepcyjnymi.
Czytając takie artykuły nie dziwię się, że koledzy mają mieszane uczucia co do kobiet w wojsku.
Czemu ona nie autoryzowała wywiadu, chyba,że tak rzeczywiście jest
Pomógł: 119 razy Wiek: 50 Dołączył: 22 Cze 2006 Posty: 4273 Skąd: Archiwum X
Wysłany: Nie 22 Kwi, 2007
Bardzo ciekawy artykuł.Choć autor nie wyzbył się pomyłek.
Ciekaw jestem w której jednostce zaprawa jest o 7 z minutami
Artykuł jest również zaprzeczeniem kobiecości w kwestii macierzyństwa.Wychodzi na to ,że z racji robienia kariery w wojsku najlepiej dla płci pięknej byłoby zostać podoficerem.
_________________ Jeśli uznasz, że ktoś na forum Ci pomógł - daj mu punkt - używając przycisku "pomógł".
Czytanie jest jak tłumaczenie, ponieważ doświadczenia dwóch różnych osób nie będą nigdy takie same. Aby nauczyć się czytać w sposób właściwy, wszechstronna znajomość wielu dziedzin nauki jest mniej ważna od instynktu - W.H. Auden.
W każdym zawodzie kobieta, kóra chce robić karierę ma ten sam dylemat związany z życiem rodzinnym i macierzyństwem. Artukuł faktycznie nieco propagandowy (aż się chce "zapisać" do wojska:P:P:P)
Ale moje spostrzeżenie dotyczące całego tematu jest jedno: nie chodzi o to, czy kobiety powinny czy nie powinny służyć i na jakich stanowiskach, ale o to, żeby było ich więcej na każdym szczeblu.
Problemem jest fakt, że kobiety w armi to rzadkie zjawisko, a każda mniejszość jest na świeczniku i budzi sensację.
Gdyby ich udział w ogólnych zasobach ludzkich armii dobił do 30-40% temat by przestał istnieć, bo to byłaby normalność.
Witam znam jedną Panią ppor. jest w naszej JW dowódcą plutonu na bpzmocie z tego co słyszałem żołnierze sobie ją chwalą więc dlaczego by nie miało by być więcej kobiet w wojsku ? Pozdrawiam
_________________ Alkohol pity z umiarem nie szkodzi, nawet w dużych ilościach :-)
Chyba (?) większość osób jest za obecnością kobiet w WP; zasadnicze pytanie powinno jednak brzmieć: na jakich stanowiskach? Czy kobieta nadaje się na dowódcę kompanii piechoty podczas szkolenia rezerwy? Czy też może nadaje się na dowódcę czołgu (np. klin zamkowy lub kilkudobowe ćwiczenie poligonowe przy temp. -25)
Moim zdaniem dyskusja powinna się zawęzić jedynie do obszaru stanowisk dla kobiet.
_________________ Kontrola najwyższa formą zaufania
A czy każdy żołnierz (mężczyzna) nadaje się na każde stanowisko? Płeć tu nie ma znaczenia. Mogę się założyć, że są kobiety na tyle "nietypowo" wyposażone przez naturę w psychiczne i fizyczne predyspozycje, że nadawałyby się na dowódcę grupy szturmowej w GROMie, ale tego się nie dowiemy, bo ich nikt nawet nie dopuści do selekcji na "zwykłego" szturmana.
Chodzi o to, żeby szanse były równe. Nie ważne: facet czy baba. Byle bez faworyzowania kogokolwiek.
Oczywiście nie każdy sie nadaje do służby w armii, niezależnie od płci. Chodzi mi o to, że wiele razy byłem świadkiem stosowania podwójnych standardów wobec kobiety i mężczyzny na tym samym stanowisku (a pieniążki te same). Pisałem już kiedyś np. o odwożeniu kobiety dowódcy plutonu na noc do odległego o kilkanaście kilometrów hotelu garnizonowego, podczas gdy podwładni śpią pod pałatkami w rejonie wyjściowym (czy chodzi tutaj o budowanie autorytetu dowódcy?). Kolejny przykład: kierowanie ogniem plz w natarciu - dowódca plutonu nie bierze udziału, gdyż kobieta nie pokona w pełnym oporządzeniu dystansy ok. 3 km w takim samym tempie jak mężczyżni, dodatkowo zachowując przy tym ciągłość dowodzenia i czuwając nad bezpieczeństwem podwładnych. Mógłbym mnożyć przykłady lecz nie o to chodzi.
_________________ Kontrola najwyższa formą zaufania
Ostatnio zmieniony przez the naturat Nie 22 Kwi, 2007, w całości zmieniany 1 raz
Znajdzie się baba, która da radę i znajdzie się facet, który nie da rady. Takie przykłady potwierdzaja jedynie moja teorię.
A co do podwójnych standardów to zgadzam się w zupełności - wszystkim tak samo - no może poza okresem ciąży, bo chłopcy raczej nie zapadają na tą przypadłość.
może poza okresem ciąży, bo chłopcy raczej nie zapadają na tą przypadłość
Muszę tutaj kolego zaprotestować w związku z doborem słów w tym fragmencie Twojej wypowiedzi. Ciaża nie jest przypadłością, a normalnym stanem fizjologicznym dla organizmu każdej kobiety i nie należy nazywać ciąży słowami kojarzonymi z jakąkolwiek dolegliwością
A wracając do tematu - temat ciąży i macierzyństwa regulują odpowiednie przepisy.
_________________ Kontrola najwyższa formą zaufania
Owszem, bardzo się cieszę, że kolega nie odbiera nawet Paniom w mundurze praw do macierzyństwa. Sformułowanie zostało celowo użyte, jako cyniczny przytyk dla wszyskich Panów (mundurowych w szczególności), wg których ciąża czy comiesięczna menstruacja jest argumentem przeciwko pracy kobiet w wojsku (bo jak to na poligonie .. itp).
Gratuluję właściwej, choć przyznam, nieoczekiwanej dla mnie reakcji:)
Przepisy takoweż istnieją, fakt. Ale nie ma przepisów nakazujących odwożenie kobiety-dowódcy plutonu do domu, a jednak to, jak wyżej wspominałeś ma miejsce. Czyli jak często bywa przepisy sobie, a życie... cóż ..przyroda...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum