Pomógł: 37 razy Dołączył: 08 Gru 2006 Posty: 11771 Skąd: Lepiej nie wiedzieć
Wysłany: Pon 08 Lut, 2016
Cytat:
stanowczo przekonany
Tak myślałem. Przekonanie/wiara i nic więcej.
Ale nie przejmuj się, po 5 latach śledztwa, z tego co podawano w prasie, PW oskarżyła kontrolerów o to, że nie zabronili lądowania. Sęk w tym, że na wszystkich możliwych stenogramach jest jak wół proceduralne "посадка дополнительно" (posadka dopołnitielno). No i klops. Określiłbym to dosadniej, ale by się moderacja zdenerwowała.
Kolejny klops, to pytania dowodzącego na wieży płk. Krasnokuckiego, który wciął się w pewnym momencie i zapytał o paliwo i lotniska zapasowe, i otrzymał twierdzące odpowiedzi. Te pytania nie były z sufitu i miały duże znaczenie z punktu widzenia ewentualnej odpowiedzialności kontroli lotów. Na to też nikt nie zwrócił uwagi, przynajmniej nie w przestrzeni publicznej.
Nie ma byłych doradców Putina
Mirosław Czech Gazeta Wyborcza
Po co szef MON Antoni Macierewicz powołał na członka podkomisji do spraw wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej Andrieja Iłłarionowa, doradcę prezydenta Rosji Władimira Putina w latach 2000-05?
Spotkanie trwało trzy-cztery minuty" - powiedział szef MSZ Witold Waszczykowski (4 lutego) po spotkaniu z rosyjskim ambasadorem. "Dziesięć" - doprecyzował uśmiechnięty Siergiej Andriejew. Spotkanie odbyło się na prośbę strony rosyjskiej, więc się wydawało, że po niedawnej wizycie delegacji polskich dyplomatów w Moskwie jest kolejnym dowodem ocieplenia relacji polsko-rosyjskich.
Ciepłem powiało, bo rosyjski ambasador przyszedł złożyć życzenia noworoczne. Nie było mowy o współpracy z podkomisją do spraw wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, której powołanie i skład tego dnia ogłosił minister Antoni Macierewicz. Sprawę skomentowała Maria Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego MSZ: "To suwerenne prawo Polski, narodu polskiego, znać prawdę i jej szukać. Oczywiście, chce się mieć nadzieję, że nie jest to związane z polityką. To słaba nadzieja, ale ona jest".
Dyplomatycznie i miękko, jakby w odpowiedzi na to, że Macierewicz w czasie swojego wystąpienia na spotkaniu podkomisji niemal nie wspomniał o Rosji.
"Dobre rady od dobrego Rosjanina"
Wstrzemięźliwość Moskwy warto odnotować również ze względu na udział w pracach podkomisji Andrieja Iłłarionowa, doradcy Putina w latach 2000-05. To ekonomista, a nie specjalista od badania katastrof lotniczych, ma opinię krytyka Putina i od lat komentuje politykę, ostatnio w związku z agresją Rosji na Ukrainie. Był członkiem parlamentarnego zespołu Macierewicza i dwa lata temu w TVN 24 powiedział: "Żadne drzewo, żadna brzoza nie była w stanie zniszczyć skrzydła takiego samolotu. To jest absolutnie jasne. I dlatego musimy wiedzieć, co się naprawdę stało".
Iłłarionow pracuje jako analityk w waszyngtońskim Cato Institute, think tanku związanym z amerykańską Partią Libertariańską, której program opiera się na skrajnym liberalizmie i izolacjonizmie. Partia chce, by USA wypowiedziały umowę o światowym handlu i wystąpiły z NATO, opowiada się przeciwko sankcjom nałożonym na Rosję.
W październiku 2013 r. Iłłarionow ostrzegł (w wywiadzie dla "Ukraińskiej Prawdy"), że Putin chce zwasalizować Ukrainę i przyłączyć jej regiony południowo-wschodnie do Rosji. Był to gorący okres przed szczytem Partnerstwa Wschodniego w Rydze, gdzie miała zapaść decyzja w sprawie umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z UE. Umowy nie podpisano, więc wybuchł Majdan, a następnie Rosja zagarnęła Krym i rozpoczęła wojnę w Donbasie.
Iłłarionow zyskał uznanie wśród Ukraińców nie tylko udaną prognozą, lecz także wsparciem dla Majdanu (był jednym z założycieli rosyjskiego Komitetu Solidarności z Majdanem). Jego opinie były powszechnie słuchane i cytowane, gościł w telewizji i radiu. Szybko jednak wielu nabrało podejrzeń co do jego intencji. Odsłaniał agresywne plany Putina i pisał, że inwazja na Ukrainę to dopiero początek, bo rosyjski "car" nie cofnie się przed wywołaniem III wojny światowej, gdy ktoś (czyli USA) stanie na jego drodze. Zarazem pisał i mówił tak, jakby realizację tych planów chciał przyspieszyć z pomocą "dobrych rad od dobrego Rosjanina".
W czasie aneksji Krymu Iłłarionow nawoływał do zbrojnego oporu przeciwko inwazji rosyjskich "zielonych ludzików" i obwiniał postmajdanowe władze o zdradę, bo na Krymie i w Donbasie miały "realizować plan przygotowany wspólnie z Kremlem". W marcu 2014 r. widok ukraińskich żołnierzy, którzy bez walki pozostawiali swoje okręty, lotniska i jednostki, mógł wywołać skrajne emocje. Iłłarionow powtarza swoje tezy obecnie, gdy wiemy o wiele więcej.
Pod rządami Janukowycza Rosja przejęła kontrolę nad ukraińską armią, służbami specjalnymi i milicją - szefowie MON, służb i resortu spraw wewnętrznych zbiegli do Rosji. Z 20 tys. żołnierzy służących na półwyspie jedynie 6 tys. przeniosło się na kontynentalną część Ukrainy. Na stronę rosyjską przeszła niemal cała Służba Bezpieczeństwa i wywiadu, do pewnego stopnia podobnie było w Donbasie. W marcu 2014 r. jedynie 6 tys. żołnierzy na całej Ukrainie było gotowych do walki i dopiero społeczna mobilizacja, odrodzenie armii w kolejnych miesiącach i działania władz powstrzymały marsz Rosjan.
Iłłarionow bagatelizuje wpływ sankcji na Rosję
Iłłarionow zwalcza porozumienia, które Ukraina zawiera z Rosją z aktywnym udziałem Zachodu. Porozumienie genewskie z 17 kwietnia 2014 r. (podpisane przez Ukrainę, Rosję, UE i USA; miało zastopować anarchizację Ukrainy) nazwał Monachium 2014. Krytykował porozumienie Zachodu z Rosją, które dawało szanse na przeprowadzenie wyborów prezydenckich na Ukrainie (25 maja) i odrodzenie armii. Dla Ilłarionowa porozumienia mińskie (zaprowadzenie pokoju w Donbasie) to kolejny dowód "zdrady" władz ukraińskich i "porzucenia" Ukrainy przez Zachód, choć dzięki nim Zachód utrzymuje jedność w sprawie sankcji.
Jesienią 2013 r. przestrzegał, że jej stowarzyszenie z UE doprowadzi do "spowolnienia rozwoju Ukrainy". Teraz bagatelizuje wpływ sankcji na Rosję i prorokuje bankructwo Ukrainy. Sugerował (delikatnie), że wobec braku wywiązania się USA z memorandum budapeszteńskiego z 1994 r. Ukraina powinna pomyśleć o własnej broni atomowej. Deklaracja w tej sprawie zakończyłaby pomoc Zachodu dla Ukrainy.
Każdy ma prawo do głoszenia poglądów, mamy jednak wojnę informacyjną Rosji przeciwko Ukrainie i Zachodowi, więc warto pytać, co autorowi chodzi po głowie. Sam Iłłarionow powtarza, że "nic nie jest takie, jakim się wydaje", potrafi być wstrzemięźliwy w sądach i ma wytyczone terytoria zakazane.
"W niektórych sprawach - zadeklarował w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" (27 maja 2010 r.) - popieram politykę rosyjskich władz, a w innych - jak stosunek do praw człowieka, demokracji i wolnych mediów - przyjmuję postawę krytyczną". Z kolei w wypowiedzi dla "Ukraińskiej Prawdy" powiedział: "Staram się nie komentować cech osobistych ludzi, z którymi pracowałem, oraz nie ujawniać wiedzy, którą zdobyłem w czasie mojej pracy. Wszystko, o czym będę mówił, bazuje na powszechnie dostępnych informacjach, które zdobyć może każdy". Iłłarionow nie ma problemów z podróżowaniem do Rosji.
Na Ukrainie zaczęto go nazywać "kretem Kremla" i "rosyjskim agentem wpływu" oraz mówić, że "nie ma byłych doradców Putina". Prawdy zapewne się nie dowiemy. Ukraińcy jednak dostrzegli, że jego słowa mają siać strach przed Rosją, bojaźń o "zdradę" Zachodu i przekonanie o zaprzaństwu władz. Nauczyli się czytać wypowiedzi Iłłarionowa na opak, jeżeli on za czymś agituje, to raczej na pewno należy myśleć i postępować inaczej.
Iłłarionow podtrzymuje wiarę w zamach
W maju 2010 r. Iłłarionow (m.in. z Natalią Gorbaniewską i Władimirem Bukowskim) napisał "List otwarty do Polaków w sprawie katastrofy smoleńskiej" (przestrzegali przed zaufaniem do Putina), w wypowiedziach krytykował zaś przebieg śledztwa rosyjskiego i polskiego, a w szczególności działania Tuska i Komorowskiego: "Dla polskiego rządu udawanie zbliżenia z obecnymi władzami Rosji jest ważniejsze niż ustalenie prawdy w jednej z największych tragedii narodowych". I dalej zgodnie z listą znanych argumentów PiS.
Macierewicz powiedział, że Iłłarionow dostarczył wiele dokumentów i materiałów, które otworzyły mu oczy "na sprawę dezinformacji ze strony rosyjskiej, na kolejne kłamstwa, którymi byliśmy karmieni, i na sposób działania tamtej strony". Dokumentów tajnych, które nie byłyby dostępne w domenie publicznej, od niego nie dostał. Otrzymał jedynie polityczną interpretację wydarzeń.
Powołanie Iłłarionowa zmieniło jego status z analityka i komentatora na osobę działającą na rzecz i niejako w imieniu państwa polskiego. Macierewicz sądzi, że Iłłarionow pełni w jego podkomisji funkcję politycznego kontrolera; mówi o niedostatkach śledztwa rosyjskiego MAK-u i wskazuje na ogólnie znaną sytuację w Rosji. Wydaje się jednak, że w istocie dba o to, by wiara w ludzie smoleńskim w zamach oraz "zaprzaństwo" Tuska i Komorowskiego nigdy nie zgasła, nawet gdyby Macierewicz i Kaczyński chcieli dojść do innych wniosków.
Zaiste, rosyjski ambasador miał powody, żeby w lutym składać Polsce życzenia noworoczne.
Dosyć ciekawy artykuł o jednym z doradców Macierewicza. W sumie nie od dziś wiadomo, że Rosjanom zależy na tym by wyjaśniać jak najdłużej i by trwała wojna polsko-polska.
_________________ Kontrola najwyższą formą zaufania
Pomógł: 32 razy Wiek: 54 Dołączył: 12 Sty 2008 Posty: 13757 Skąd: ex rei publicae defectae
Wysłany: Pią 12 Lut, 2016
bolec71 napisał/a:
Najdobitniej pokazuje satyryczno-humorystyczny charakter powołanej podkomisji ds. zamachu.
W Polsce jest spora grupa obywateli która "hipotezę" o zamachu postrzega jako dogmat. Ta cała farsa to krypto-kampania wyborcza pod wybory AD 2019, a może już wcześniej bo kto wie, może "Nieformalny Naczelnik Państwa" skusi się i zaryzykuje próbę zdobycia większości konstytucyjnej.
_________________ Nec stultis solere succurri.
******* ****
W związku z kolejnymi publikacjami medialnymi dotyczącymi Dziennika Działań Dyżurnej Służby Operacyjnej Sił Zbrojnych RP informuję co następuje:
1. Z satysfakcją przyjmuję informację ppłk. Sławomira Komisarczyka, który przyznał, że nie był w pracy w DSO SZ RP w dniu 10 kwietnia 2010 r. i nie posiada żadnej wiedzy na temat przebiegu dyżuru w tym dniu. Eksponowanie przez media prywatnych problemów byłego żołnierza traktuję jako świadome wprowadzanie opinii publicznej w błąd, dla przykrycia faktu zniszczenia ważnego dla śledztwa smoleńskiego dokumentu;
2. Dziennik Działań, który powinien zawierać informacje dotyczące: meldunków, decyzji, wykonywanych i odbieranych połączeń, współpracy służb oraz jednostek organizacyjnych Ministerstwa Obrony Narodowej i Wojska Polskiego, jest kluczowym materiałem dla odtworzenia tego co się działo, sposobie reagowania oraz informacji kto ponosi odpowiedzialność za poszczególne decyzje (w tym np. rola gen. B. Packa);
3. Sprawozdanie dobowe zawiera tylko streszczenie wydarzeń uznanych przez kierownictwo MON za najważniejsze i jest zredagowane ex post;
4. Ponadto przypominam, że Dziennik Działań miał kategorię B5, co oznacza, że dopiero po 5 latach od powstania mógł być poddany ocenie, czy w ogóle może zostać zniszczony.
Bartłomiej Misiewicz
Rzecznik prasowy MON
_________________ Administratorzy i Moderatorzy nie ponoszą odpowiedzialności za opinie wyrażane przez użytkowników NFoW.
Jest broń straszniejsza niż oszczerstwo: to prawda
Pomógł: 33 razy Dołączył: 18 Sie 2007 Posty: 12853 Skąd: Jelenia Gora
Wysłany: Pią 12 Lut, 2016
Wypowiedź o zniszczeniu dziennika ze względu na "dowody mobbingu" wygląda na stawianą w żenujący sposób zasłonę dymną. Wybrali emeryta, może coś mu obiecali i tłuką jedynie słuszną wersję.
Vide tzw. Tobiasz (prawie jak Jonasz). Mam nadzieję, że obecny bohater zdaje sobie sprawę, że za jakiś czas może wyrżnąć głową w parkiet na wiejskiej zabawie.
_________________ Jedyny użytkownik Forum, który dostał 6 ostrzeżeń na raz.
Pięknie, pięknie, cudownie. Chłopak z apteki wydał komunikat, a że wiedza niewielka, a zacietrzewienie przeogromne, to znowu mija się z prawdą.
oświadczenie ppłk. Komisarczyka
Zgodnie z pisiorskim zwyczajem próbuje zdyskredytować człowieka, a do faktów nie jest w stanie się odnieść. Gdyby kiedykolwiek był w wojsku, to może by się zorientował, że podczas przekazywania służby człowiek zapoznaje się z wpisami z wcześniejszych dni, choćby po to by wiedzieć co się działo. Nazywanie emerytowanego żołnierza "byłym" jest zwykłym sk...ństwem, a zarzut o "świadomym wprowadzaniu opinii publicznej w błąd" zasługuje na ściganie karne jako pomówienie.
Najbardziej podoba mi się wytłuszczony fragment. Zgodnie z obowiązującym w tamtym czasie zarządzeniem MON dokumentacja służby dyżurnej i operacyjnej była nie była klasyfikowana jako B5, lecz BE5 (własna) lub Bc (otrzymana). Pewnie jest to szczegół, ale świadczy o fachowości rzecznika (mam nadzieję, że wkrótce byłego), jego mocodawców i pomagierów.
Ten człowiek nie mija się z prawdą. On po prostu kłamie. A to że człowieka mówiącego coś nie pomyśli aptekarza i jego szefa trzeba zniszczyć i ośmieszyć, to praktyka szeroko stosowana przez tą opcję.
Wypowiedź o zniszczeniu dziennika ze względu na "dowody mobbingu" wygląda na stawianą w żenujący sposób zasłonę dymną. Wybrali emeryta, może coś mu obiecali i tłuką jedynie słuszną wersję.
Postaram się odpowiedzieć w twoich klimatach. Co ci obiecano, że tłuczesz jedyną "słuszną wersję"? Chyba zdajesz sobie sprawę, że twoja wypowiedź jest żenująca, że próbujesz stawiać zasłonę dymną? Czy wiesz, że jak już nie będziesz potrzebny, to będziesz musiał uważać na "seryjne samobójcę"?
P.S. Czy to prawda, że w tym dziale moderatorzy czytają posty, przed ich udostępnieniem?
Tak, to prawda. Dlatego przed zaakceptowaniem tego posta, usunąłem z niego część, zawierającą inwektywy pod adresem innego użytkownika.
Pomógł: 285 razy Dołączył: 17 Gru 2004 Posty: 15953 Skąd: POLSKA
Wysłany: Pią 12 Lut, 2016
JW napisał/a:
Chłopak z apteki wydał komunikat, ...
Masz na myśli Bartłomieja Misiewicza Rzecznika prasowego MON ?
JW napisał/a:
Zgodnie z obowiązującym w tamtym czasie zarządzeniem MON dokumentacja służby dyżurnej i operacyjnej była nie była klasyfikowana jako B5, lecz BE5 (własna) lub Bc (otrzymana).
Nawet jak nie "B5" lecz jako "BE5" to jakie to ma znaczenie z kontekście faktu zniszczenia przed upływem 5 lat ? A czy "Bc" ? Nie mnie to oceniać, tym bardziej, że "Ponadto przypominam, że Dziennik Działań miał kategorię B5" - bo ktoś widocznie kompetentny tak go zaklasyfikował.
"Strzelam", że książka meldunków OD JW nie ma "Bc".
A tak na marginesie to zauważyłem, że p. Komisarczykowi się "wiatry" zmieniły.
_________________
----= Historia to uzgodniony zestaw kłamstw, zbiór faktów, które nie musiały zajść. =----
Pomógł: 53 razy Dołączył: 26 Sty 2007 Posty: 13020 Skąd: Polska
Wysłany: Pią 12 Lut, 2016
Cytat:
Działań był bardzo niewygodny w aspekcie toczącego się wówczas postępowania wyjaśniającego. Stąd mogło dojść do zniszczenia całego Dziennika. Pojedynczej kartki nie dało się usunąć.
Cieniasy. Prawdziwe harpagany przepisują takie dokumenty w ciągu weekendu
Co się nie da?
Nie takie rzeczy się da o jakich POINom się nie śniło
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum