W PZ Nr 52 z 2005 r zamieszczono artykuł pana Romana Przeciszewskiego "Gdzieś daleko za mgłą" o tym jak traktuje się małżeństwa absolwentów WAT rozmieszczając ich na starcie życiowym po przeciwnych stronach kraju. I nie ma mocnych, żeby dzieliło ich najwyżej 50 - 100 km. Wypowiedź pana Przewodniczącego Konwentu Dziekanów Korpusu Oficerów WP w tej sprawie zamyka zdanie „jest to kolejny dowód na bezduszność ustawy pragmatycznej”. A ja bym powiedział, że jest to kolejny dowód na głupotę. Ponieważ są to dwa małżeństwa to mam radę dla dwóch osób (męża lub żony w każdym z nich) natychmiast zwalniajcie się z wojska. Wasze poświęcenie MON ma ........ Panowie redaktorzy z PZ uzgodnijcie swoje stanowisko, najpierw służba potem rodzina, czy odwrotnie bo zgłupiałem.
Wysłany: Sob 14 Sty, 2006 Re: Uzupełnienie tematu.
Roztropek napisał/a:
W PZ Nr 52 z 2005 r zamieszczono artykuł pana Romana Przeciszewskiego "Gdzieś daleko za mgłą" o tym jak traktuje się małżeństwa absolwentów WAT rozmieszczając ich na starcie życiowym po przeciwnych stronach kraju...
No właśnie, odnośnie tego atykułu, to z chęcią zadałbym kilka pytań autorowi i wszystkim osobom, które ubolewały i ubolewają nad dolą młodych, oficerskich małżeństw:
Otóż w czym te małżeństwa są różne (w domyśle - lepsze) od tych, w których tylko mąż (żołnierz) pracuje w jednym końcu Polski, a żona w drugim? Czemu ten artykuł dotyczył tylko małżeństw obojga żołnierzy? Jest przecież tak wiele małżeństw, w których mąż (żołnierz) musi się gdzieś przenosić tylko i wyłącznie dlatego, bo taki jest kaprys jakiegoś kadrowca lub innego dygnitarza. Nie tylko małżeństwa obojga oficerów cierpią - otóż cierpią wszystkie małżeństwa, w których jeden z małżonków (akurat w WP jest to przeważnie mąż) został w imię "wyższych" (głupich) konieczności, wbrew swej woli, przeniesiony kilkaset km. od dotychczasowego miejsca. Czemu o takie małżeństwa nie martwi się Przewodniczący Konwentu Dziekanów Korpusu Oficerów WP, nikt z ordynariatu i ktokolwiek bądź jeszcze?
Polska to państwo prorodzinne, w którym podstawowa komórka społeczna jest oczekiem w głowie polityków (szczególnie z LPR). Naszym zadaniem jest sie rozmnażać, oczywiście w obrębie tej komórki....
Nasze prorodzinne państwo prawa cały czas systemowo dba o rozwój podstawowej komórki społecznej dlatego w resorcie ON zlikwidowało rozłąkowe i w ustawie pragmatycznej nie wprowadziło ograniczenia aby nie czynić tak aby w miarę możliwości małzeństwo wojskowe nie znajdowało się w 50% w Iraku, a drugich 50% w Afganistanie. Komplikuje to nieco m.in. rozmnażanie, ale w sumie ważne żeby mąż uznał..... Oczywiście żartowałem.
Draken1970 [Usunięty]
Wysłany: Nie 15 Sty, 2006 Re: Uzupełnienie tematu.
Famer napisał/a:
Czemu o takie małżeństwa nie martwi się Przewodniczący Konwentu Dziekanów Korpusu Oficerów WP, nikt z ordynariatu i ktokolwiek bądź jeszcze?
A czy martwią się o cokolwiek innego? To wszystko, to tylko "pozorne ruchy". Konwent nie chce podpaść przełożonym (etaty!), a zgrywa "dobrego wujka", ordynariat ma to, po prostu, w d... (przecież dwie owieczki, w dwóch miejscach, to dwie koperty, a nie jedna).
Oj, Draken, Draken, a Ty znowu o tych "kopertach"
I ja to wiem, i Ty to wiesz, i cała masa innych też to wie - że najważniejsza w życiu człowieka jest jego rodzina i jej dobro. Nigdy nie podporządkowałem istotnych dla mojej rodziny spraw - sprawom Armii. Byłbym ostatnim głupcem gdybym tak robił. To nie z Armią człowiek brał ślub i nie z nią płodził dzieci.
Jednak z perspektywy miasta Warszawa sytuacja wygląda całkiem odmiennie. Łatwo jest zlikwidować urlop rozłąkowy, kiedy się wykupiło ładne mieszkanko w stolicy, kiedy dzieci pokończyły tam dobre szkoły, studia i się już usamodzielniły. Kiedy nie trzeba żyć na dwa domy a rynek pracy jest nieporównanie lepszy niż w takim to np. pięknym malowniczym mieście Mirosławcu. Wielu ludzi niestety zapomina o tym jak im się służyło u progu ich kariery. Na co narzekali, co ich irytowało. Po 20-25 latach, służąc już w innych realiach (wygodnych), wydaje im się, że to obecnie wojskowy standard. I znów się kłania ten "wół co cielęciem był".
Czy to naprawdę takie trudne, by rodzinom wojskowym, niezależnie czy z jednym żołnierzem w rodzinie, czy z dwoma - życie ułatwiać a nie utrudniać? Wystarczy aby komuś się po prostu chciało i zwrócił na to uwagę nowelizując ustawę pragmatyczną. Wystarczy tylko kilka dobrze przemyślanych zapisów i służba przestanie być konkurencją dla rodziny. Rodzinom można dać wiele co nie wymagać będzie od Państwa nakładów finansowych. A jeśliby wymagało? Parę Rosomaków i ze 3 F-16 rozwiązałoby problem na lata.
Nie trzeba być wielkim psychologiem by wiedzieć, że żołnierz zadowolony ze swojego życia rodzinnego, któremu Armia pomaga w tej kwestii zamiast tylko rzucać kłody pod nogi, będzie efektywniejszy w swej codzinnej służbie. A o to przecież chodzi. Czy to tak trudno zrozumieć?
_________________ "Przestańmy własną pieścić się boleścią, przestańmy ciągłym lamentem się poić,
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią, Mężom przystoi w milczeniu się zbroić"
Ostatnio zmieniony przez i Pon 16 Sty, 2006, w całości zmieniany 1 raz
Draken1970 [Usunięty]
Wysłany: Nie 15 Sty, 2006
i napisał/a:
Nie trzeba być wielkim psychologiem by wiedzieć, że żołnierz zadowolony ze swojego życia rodzinnego, któremu Armia pomaga w tej kwestii zamiast tylko rzucać kłody pod nogi, będzie efektywniejszy w swej codzinnej służbie. A o to przecież chodzi. Czy to tak trudno zrozumieć?
Pewnie, że nie trzeba być psychologiem, żeby wiedzieć o tak oczywistych rzeczach. Zauważ, że "psychologów ci u nas dostatek", a niewiele z tego wynika. Dlatego piszę o pozornych ruchach. Takich - dla uspokojenia sumienia. Masz całkowitą rację, o tym samym usiłowałem pisać w mojej ubiegłotygodniowej, chyba, tyradzie. Ale - jak sam zauważyłeś - z perspektywy "Warszawki" rzeczywistość wyglądać może zgoła odmiennie.
P.S. Co do kopert, to chyba uczulony jakiś jestem Ale to, zdaje się, nie jest uleczalne. . Pozdrawiam.
Topic [Usunięty]
Wysłany: Nie 15 Sty, 2006
Żeby płodzić dzieci to trzeba mieć gdzie to robić. Niedługo pozostaną nam z ustawy o zakwaterowaniu SZ tylko namioty. W zależności od ilości potomstwa będzie przysługiwał odpowiednio duży namiot.
Panowie na odpowiednich stołkach przecież otrzymali kiedyś kwaterę w Warszawie, później zmienili ustawę tak, aby móc to mieszkanie wykupić po okazyjnych cenach. A teraz nie martwi ich problem mieszkaniowy kadry. Dlaczego? Bo to nie ich dotyczy. Oni szukają oszczędności, a że jest to kosztem rodzin? Później się dziwić, że rodziny wojskowe albo dzieci nie mają, albo mają tylko jedno, albo.... się rozwodzą.
mat33 [Usunięty]
Wysłany: Pon 13 Lut, 2006 Jestem wzglednie krotko w wojsku i juz spostrzeglem...
....że zycie kazdego normalnego faceta zmierza ku byciu waznym elementem rodziny,a napewno nie chodzi tu tylko o posiadanie rodziny samo w sobie.
Stwierdzilem,ze pieniadze zarabiane w korpusie do podoficerskiego nie skompensuja braku mozliwosci realnego zajmowania sie domem,rodzina.Wiadomo,ze jesli zostaje po odliczeniu kosztow przejazdu do domu tyle,ile zarabiaja mezczyzni pracujacy u "prywaciarzy",w zakladach,firmach, to niewiele namyslu trzeba,aby pozegnac sie z armia.Z reszta,juz od dawna mowiono mi,ze jak pracowac w wojsku "na zawodowego",to byc warto starszym podoficerem albo oficerem.Zaluje,ze nie mialem okazji uczyc sie w szkole wojskowej i ze nie myslalem powaznie o pracy w wojsku,kiedy stawalem przed komisja WKU,bo teraz nie moge juz pracowac w desantowo-szturmowych,a do takich jednostek mam najblizej,wiec musze zwolnic sie i poszukac sobie miejsca u siebie w miescie,jak nie duzo dalej (zagranica)
Pomógł: 3 razy Dołączył: 10 Maj 2005 Posty: 662 Skąd: WLąd
Wysłany: Pią 24 Lut, 2006
Witam zainteresowanych niniejszym tematem.
Zakładając ten temat nie spodziewałem się, że zainspiruje on p. Włodzimierza Kaletę do polemiki z nami, nawet że zapoczątkuję poważną dyskusję na łamach Polski Zbrojnej.
Mało tego - skrytykowany tutaj artykuł skłonił (tak mi się wydaje) do uderzenia się w pierś i przyznania nam częściowej racji, a przynajmniej próby udowodnienia że autor miał coś innego na myśli. To dobrze świadczy o autorze i tu mój ukłon w jego stronę.
Artykuł ukazał się w Polsce Zbrojnej nr 7(473) z dn.12.02.2006 na stronach 12-13 pt.:"Burze rodzinne".
Cytat:
Wywołałem burzę z piorunami. Jedno zwykłe zdanie wyłowione spośród setek innych stało się pretekstem zupełnie poważnej dyskusji. Dostało mi się mocno, ale przynajmniej wiadomo teraz jedno: odsłoniliśmy bardzo czuły punkt wojskowej rzeczywistości. jego współrzędne określają trzy słowa: rodzina czy służba.
Cytat:
Opinie kadry z koszar mogą w tym pomóc. Cała ta dyskusja udowadnia, że dylemat "rodzina czy jednostka" jest bardzo ludzki. Z przyjemnością przyjąłem więc ciosy niczym posłaniec złych wiadomości. Głowy mi nie ścięto, a tylko, i aż, zbliżyliśmy się do tematu gorącego. Warto go polecić wszystkim tym, którzy swoimi decyzjami określają jego temperaturę.
To dwa cytatu z tego artykułu (początek i koniec). Muszę przyznać że p. Kaleta trochę się "zrehabilitował"
Tak na marginesie - w obecnej chwili raczej nikt się nie waha co do objęcia nowego stanowiska - w sytuacji gdy każde stanowisko (albo jakiekolwiek) trzeba sobie "załatwiać". Nikt nikomu nic nie zaproponuje. W wojsku panuje niesamowity wręcz nepotyzm.
Druga sprawa - znam wiele przykładów że służbę (karierę) i rodzinę można doskonale pogodzić bez żadnego uszczerbku na jednym i drugim - bardziej może na zszarganych nerwach.
_________________ kropla drąży skałę
mat33 [Usunięty]
Wysłany: Pon 20 Mar, 2006 ...Przekonałem się,ze armię nie należy traktować...
Sam doświadczyłem,że słuzby w wojsku nie należy traktować jak stałej pracy.
Przesłużyłem ponad 6 lat,w tym mając długi okres wyczekiwania wyjazdu na misje.W koncu po 2 misjach zdecydowalem się opuścić szeregi.Zauwazylem,ze nie mozna na jednym koncu mieszkac z rodzina,a na drugim koncu pracowac,jesli zarobki nie kompensuja rozlaki.
Niech przemysla Ci moj list,ktorzy chca trafic do armii z mysla,ze dostana stala prace,przeprowadza sie z jednego konca na drugi i beda szczesliwi.
Sam mialem takich kumpli,ktorzy pracuja raptem 5 miesiecy,a juz codziennie rano ich krew zalewa,ze nie ma go w domu po pracy i prace domowe nawarstwiaja sie.
Slysze tylko slowa z rodzaju:"...Chcialo sie miec stala prace i uwierzylo sie w zapewnienia kadrowcow-chcialo sie isc do wojska,to teraz sie czlowiek
... biip P_E ,bo w domu mnie nie ma po pracy,a roboty tam coraz wiecej,np.w ogrodzie lub w samym domu..."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum