Strona Główna


<b><font color=blue>REGULAMIN</font></b> i FAQREGULAMIN i FAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  <b>Galeria</b>Galeria  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Powstanie Warszawskie
Opublikował Wiadomość
Toyo 
6


Pomógł: 4 razy
Dołączył: 20 Cze 2004
Posty: 1038
Skąd: czy to ważne?
Wysłany: Sro 28 Lip, 2004   Powstanie Warszawskie

Na "poprzednim" NFoW znalazłem link do strony poświęconej Powstaniu. Warto go przypomnieć, tym bardziej, że zbliża się kolejna rocznica wybuchu.

www.whatfor.prv.pl
 
 
Kanapon
[Usunięty]

Wysłany: Wto 21 Gru, 2004   

Posiłkując się wypowiedziami z miejsc różnych dodam od siebie że zdecydowana większość opinii w czambuł potępiających powstanie wydaje się nie uwzględnieniać stanu wiedzy, jej jakości i zmienności jaką dysponowali zarządzający jego wybuch, a także jest nieco oderwana od stanu ówczesnych emocji i nastrojów (społecznych, politycznych, itp.) panujących w Warszawie. Wtedy tamci ludzie nie mieli takiej (dokładnej) wiedzy jak my dzisiaj i ich oceny opierały się o niejasne informacje obejmujace czas teraźniejszy i doświadczena wyniesione z przeszłsci. Element emocjonalny, na pewno był bardziej ważkim dla podejmujących decyzje aniżeli dla obecnych którzy te decyzje oceniają.

Mimo braków adekwatnych planów i poczynań samej KG AK (np. wysyłki broni na wschów w ramach akcji "Burza") powstanie było jednak w Warszawie wyczekiwane. Spodziewali się go zresztą i sami Niemcy. Z chwilą wybuchu ludność cywilna stolicy masowo je poparła i jak mogła to je wspomagała. Jej motywacje są tu drugorzędne - mogła to być i zemsta i pragnienie wolności czy nawet wyrachowanie. Bez tego elementu powstanie nie wybuchłoby zapewne bądź łatwiej byłoby go nie rozpoczynać i nie przetrwało by ono tak długo. Przypadki otwartej niechęci wobec powstańców, czy tez ostentacyjnej bierności miały raczej charakter wyjątkowy, ale oczywiście nasilały się wraz z pacyfikacją kolejnych dzielnic. Część z cywili spontanicznie przyłączyła sie do powstańców (nie było tu żadnego przymusu), zasilając ich szeregi, inni służyli informacjami i pomocą w najrózniejszych jej formach. Ci ludzie chcieli walczyć, lub poprawniej - chcieli by walczono. Na ich
niezłomnej i ofiarnej postawie posrednio opieral sie zbrojny wysilek i może nawet legitymacja do jego wywołania. To przecież ludnosc cywilna budowala umocnienia, organizowala zaplecze i samoobrone. Bez nich nie zaistaniała by cywilna administracja stolicy zajmująca się wszyskimi niewojskowymi (niewidowiskowymi) aspektami życia walczącego miasta. Wspólny los sprawił iż prawie bez zakłóceń współpracowali ludzie o róznych, nierzadko przeciwstawnych orientacji politycznych.

KG liczyła się (wg mnie nieco przesadnie i na wyrost) z możliwością jakiejś demonstracji zbrojnej ze strony nielicznych komunistycznych grup zbrojnych. Wobec bardzo napiętej i skomplikowanej sytuacji istniała też (wg KG brana chyba tez zbyt poważnie) groźba sprowokowania walk przez propagandę proradziecką. Warszawa była jednak stolica kraju i wszelkie demonstracje polityczno-militarne mogły tu mieć daleko idace nastepstwa. W przypadku wywołania walk nie przez AK, mozna twierdzić iż ta ostatnia byłaby postawiona wobec sojuszników z zachodu, własnego społeczeństwa i historii w bardzo niekorzystnej sytuacji. Dowództwo AL otrzymało ponoć nawet wprost rozkaz podjęcia próby zbrojnego zawalczenia o miasto w momencie nawiązania przez armię czerwoną bezpośrednich walk o miasto. Sytuacji nie klarowały tez z pewnością ani audycje radia moskiewskiego, dezinformacja kryptokomunistycznej PAL ani też ulotki gen. "gazmaski" Roli-Żymierskiego wzywające do walki a rozrzucane przez sowieckie samoloty.

I mi też się wydaje iż KG udzielił się entuzjazm ludności miasta a to oznaczało iż nastroje wzięły niestety górę nad zdrowym rozsądkiem i chłodną kalkulacją. Warto jednak pamiętać iż wówczas to co wiemy dziś i co jest dla nas oczywistym ówczesnie takim raczej nie było. W tak napiętej sytuacji naturalną jest tendencja by ją rozładować działaniem. A zapalnikiem stał się pobór do robót przy umocnieniach jak i niepełne / nieprawdziwe ale obiecujące informacje z przedmieść Pragi w połączeniu z nieprzejednaną i nieumiarkowaną postawą częsci dowódców AK.

W tamtych miesiącach Polacy mieli chyba jednak inną mentalność niż później jak i obecnie (te zmiany wynikają m.in z losów powstania), a nie uwzględnianie tego również wychodzi w trakcie dyskusji. Dla znacznej częsci ówczesnych powstanie (lub inaczej określana poważna akcja zbrojna) było jedyną - choć niewielką nadzieją - na to, by Polska była niepodległa. Było jedyną nadzieją na to, by uniknąć komunizmu. Warszawa była z kolei ostatnim miejsce umożliwiającym samodzielną zmianę nieciekawie rysującej się dla Polski przyszłości. Dla nieznających choćby postanowień Teheranu i dokładnej sytuacji na froncie oraz wewnątrz Rzeszy po zamachu na Hitlera, był to po prostu cień szansy na odzyskanie pełnej wolności, takiej jaką znali sprzed wojny, było próbą powrotu " do gry" mimo iż wielcy tego swiata już naszą kartą zagrali... Podobnie zresztą myślało 16 przywódców polski podziemnej zgłaszając chęć rozmów ze Staline i jego zausznikami.

Jeśli chodzi o liczbę ofiar powstania, to dzisiaj wydaje się ona tragicznie duża, ale jeśli weźmie się pod uwagę, że KAŻDEGO dnia wojny ginęło średnio ok. 3 tysiące Polaków (6 milionów przez 6 lat), to fakt ten na pewno musiał wpływać wtedy na psychikę ludzi. Trzeba też mieć świadomość, że na pewne rzeczy wpływu się po prostu nie ma. W każdej chwili każdy z nas i nasi bliscy możemy stać się "aktywną publicznością" nieciekawych wydarzeń. Jeśliby tak podchodzić do powstańczego zrywu to rację bytu traci każdy nieskuteczny i pociągający ofiary opór - od września 1939, po dzieje prl. Wówczas nie dostaliśmy praktycznie żadnej pomocy, w czasie powstania przynajmniej próbowano ja nieść. Tylko żeby się przekonać czy będzie się zwyciężcą czy zwyciężonym wpierw nalezy podjąć ów opór a w tej sytuacji jest to zawsze ryzykowne. Dowództwo AK po prostu nie przypuszczało (a powinno) iż Niemcy walcząc z powstaniem skoncentrują się na gwałtach na ludności cywilnej i mieście a ich skala, czestotliwość i okrucieństwo będą tak niewyobrażalne. Nie przewidziano (a powinno się i tak założyć) że przeciwnik postawi na zduszenie powstania za wszelką cenę, nie chcąc najwidoczniej układać się z rasą dla której przeznaczono jedynie rolę niewolników. Zbyt trudne też dla KG okazało się przewidzenie iż powstanie stanie się "tylko i aż" pretekstem do całkowitego zniszczenia większej części miasta i jego ludności.

Trudno bez zastrzeżeń porównywać się z Francuzami, czy Czechami, których "historia narodowa" skończyła się właściwie na bitwie pod Białą Górą w 1620 a straty i poziom opresji i stanu zagrożenia pochodzącego od Niemców i Rosjan był nieporównywalnie mniejszy. Trudno też stwierdzić czy ocaleli w wyniku niewybuchłego powstania zdołaliby nas wcześniej uwolnić od prl. To byłoby fascynujące gdyby udało się rozmiękczyć komunizm od środka. Tak mamy wysiłek AK i cierpienie ludności Warszawy, które być może (nie piszę że wpłynęło) jakoś wpłynęło na Rosjan w 1956 i 1980-81 powstrzymując ich od wejścia do Polski, w przeciwieństwie do wspomnianej Czechosłowacji czy Wegier.

Niestety, dla wielu (głownie na zachodzie) to dopiero powstanie warszawskie stało się pierwszym (poważnym) dowodem na to że na terenie Polski działa jednak silne i zorganizowane podziemie antyhitlerowskie. Gdyby nie ono być może mielibyśmy obecnie poważne problemy z udowodnieniem w ogóle jakichkolwiek (zupełnie z powstaniem nie związanych) zasług polskiego państwa podziemnego dla koalicji. Dla części opinii światowej, nawet 6 mln zabitych obywateli II RP nie było i nie jest dowodem na to że coś poważnego sie wogóle w GG dzieje. Co więcej, myslę że bez niego (i to nie jest argument za powstaniem tylko stwierdzenie) 40 lat prl wystarczyłoby byśmy obecnie "odkrywali" działalność AK tak jak powstanie i nasz udział w II W.Ś. "odkrywają" obecnie Europejczycy i Amerykanie.

Trudno zakładać by Hitler oddał Warszawę w 1944 Rosjanom (np. za pośrednictwem powstańców) tak po prostu. To było duże miasto, położone nad rzeką, w sam raz, w razie niepowodzenia "obrony tradycyjnej" nadające się na kolejną festung i "misję wniebowstąpienia" (obrony do końca) dla wybranych oddziałów niemieckich. Jakie byłyby te oddziały (często zdarzało się iż do takiej misji wyznaczano po prostu oddziały które osłaniały odwrót pozostałych i były ariergardą) to dla Hitlera miało mniejsze znaczenie. Niemcy zapewne nie bezcelowo wezwali mężczyzn do budowy umocnień. Nie twierdzę iż był to pierwszy etap tworzenia twierdzy, ale wg mnie obojętnie obok takiego rozkazu i jego przyszłych implikacji przejsc sie po prostu nie da. Festung Warshau miałaby rację bytu raczej jako zabudowane miasto i w miesiącach koło 09-12.44, ale Rosjanie woleli poczekać aż Niemcy zostawią ją jako pustawe morze ruin, którego z uwagi na ogólną sytuację frontową i zniszczenia nie wykorzystają jako twierdzy, skupiając się raczej na obszarach z ludnością niemiecką. W przypadku jednak rozkazu obrony los ludności byłby zapewne nielekki. Mogło ją spotkać wysiedlenie ale mogła i podzieliś los ludności Wrocławia czy Leningradu, które zaczynały wszak jako miasta zabudowane a kończyły jako morza ruin z większą jeszcze liczbą ofiar wśród mieszkańców niż Warszawa...

Wydaje mi się że Warszawa i tak zostałaby koniec, końców zniszczona, jak nie jako festung to po prostu za "nie-niemieckość", ludnośc cywilną można było jednak uratować. Moje rodzinne miasto - Jasło właśnie - zniszczyli w 97% niemieccy saperzy na polecenie hitlerowskiego starosty - dr. W Gentza (w poprzednich latach co prawda srogo doświadczonego przez tutejsze AK) ale uprzednio nakazał on przymusową ewakuację ludności miasta na zachód. Na tym terenie Heinrici powstrzymywał Rosjan na wzgórzach i okolicy przeł. Dukielskiej, a z całkowicie i nie wyniku działań wojennych zrujnowanego miasta nigdy nie skorzystał bo uznał że się do obrony nie nada. Zresztą Rosjanie nawet zajmując ruiny Warszawy stracili kilka co najmniej tys. żołnierzy jak to sam przyznał ambasador Rosjiw rozmowie w "Trójce" kilka dni wcześniej indagowany o ew. przeprosiny...

Żukow zdaje się już 31 lipca wydał rozkaz Rokossowskiemu, by zwolnił tempo natarcia na zachód, bo prawe skrzydło jego Frontu zostało niebezpiecznie odsłonięte. 8 AGw miała zatem zdobyć przyczółek na Wiśle i czekać, aż 47 i 70 A podejdą pod Warszawę od wschodu. Czołowa 2 APanc otrzymała zadanie zdobycia tylko Pragi. W te kilka krytycznych dni, kiedy to czołgi Radzijewskiego stałyby na Pradze, a 8 AGw czekała na przyczółku magnuszewskim na wyrównanie linii frontu, Niemcy mogli wysiedlić ludność miasta i obsadzając je wojskiem, zniszczyć w celu ułatwienia obrony. Dla Warszawy, jako miasta, nie było najprawdopodobniej ratunku. Mogło je uratować chyba tylko powstanie i pomoc radziecka. Ale pomoc radziecka nie mogła nadejść, bo nawet jeśli Stalin działał trochę po omacku to wiedział iż AK była ZSRR niechętna i mogła owa niechęć bardzo rozpowszechnić w przypadku ew. sukcesu w Warszawie a to poważnie mogło pokomplikować plany Stalina wobec Polski.

Armia polska za Wisłą, nie pomogła skutecznie powstańcom, ale wiadomo z historii, że nagłe zmiany frontu przez różne armie zdarzały się w przeszłości dosyć często, a więc mogło się to zdarzyć i tym razem. 1 AWP próbowała jednak, mimo nikłych szans powodzenia, ale nieskutecznie, nieprofesjonanie, bohatersko i równie krwawo jak powstańcy a nawet wbrew poleceniom dowódców z armii czerwonej. O tym, jak trudno jest przewidywać przyszłość może świadczyć chociażby przykład rozpadu ZSRR. Nawet pół roku przed tym wydarzeniem nie było na świecie jednego eksperta, któryby taką możliwość dopuszczał. W tym samym mniej więcej czasie co w Warszawie i na Słowacji wybucha powstanie antyhitlerowskie. Pod Warszawą Stalin "sugeruje" swym dowódcom by skupili się na Bałkanach, tymczasem na Słowacji miesiąc po wybuchu tamtejszego zrywu 8.IX.1944 r Koniew rozpoczął potężny atak mający na celu całkowite okrążenie i likwidację Grupy Armii (gen.) Heinrici zajmującą pozycje między nim a powstańcami. Koniew chciał mieć swoją operację "Bagration", efektów której bardzo zazdrościł marszałkowi Żukowowi a przy okazji starał się jak najszybciej połączyć z powstańcami, których działania były wykorzystywane przez Koniewa jako usprawiedliwienie swychrozkazów. W ataku na dwa małe miasteczka Duklę i Jasło których zdobycie umozliwiłoby szybszy pochód ku ledwie zipiącym już powstańcom, Koniew utracił około 130 tys. żołnierzy , zdobył tylko jedno z nich i praktycznie nie uzyskał zamierzonych celów . Dla porównania ,w całej kampanii wrześniowej w armii polskiej poległo około 70 tys. żołnierzy, a w operacji "Barbarossa" armie niemieckie, podczas zdobywania :Mińska ,Kijowa Smoleńska i Moskwy utraciły około 118 tys. żołnierzy. Przy przedzieraniu się do Słowaków oddalonych o dziesiątki kilometrów i niejedno pasmo wzgórz Rosjanie się nie oszczędzali, tymczasem w przypadku Warszawy po prostu jakby nieco "zwlekali"...

Trudno usprawiedliwiać odmowę bezpośredniej pomocy Stalina tym że jej nam odmówił. Już pół biedy z tym że dowództwo radzieckie ignorowało prośby i wskazówki płynące droga radiową z pwalczącej stoilicy, bo i bez nich można było choćby lepiej symulowac dobre chęci. Front nam stanął ale na tyłach niemal wrzało. Oddziały NKWD w pocie czoła wyłapywały śpieszące na pomoc Warszawie oddziały AK. I nie szczędzono tam ani sprzętu ani ludzi. Skoro Stalinowi, jak nigdy tak było żal swych żołnierzy mogących polec przy wspomaganiu powstania mógł przecież udostępnić lotniska aliantom zachodnim by ci chociaż zrobili co swoje. Tymczasem ten tak się obawiał sukcesu AK że zgodę na korzystanie z lotnisk przyfrontowych faktycznie udzielił dopiero po fiasku operacji Market Garden. By udzielić powstaniu pomocy / lub choćby by nie dać argumentów że nie próbowano jej nawet nieść nie trzeba było organizowac bezpośrdnich desantów na lewobrzeżną Warszawę. Przeciez Rosjanie nawet rozpoczęli powtórkę z zajmowania naszej stolicy wg schematów z powstań i roku 1920 a mianowicie poprzez jej obejście i okrążenie. Po cóż tworzyli przyczółek warecko-magnuszewski i oczekiwali niecierpliwie na prawe skrzydło armii Rokossowskiego? Tymczasem Stalin 5 sierpnia w depeszy di Churchila twierdził, że powstanie jeszcze się nie rozpoczęło. Ręczył za to "słowem honoru" Bierut, "wyjaśniając", że jeszcze 2 sierpnia, gdy przebywał w mieście, panował tam spokój. W połowie miesiąca Stalin, odpowiadając na pytania Zachodu, stwierdził wprost: "Prędzej czy później prawda o garstce przestępców, którzy wszczęli awanturę warszawską w celu uchwycenia władzy, stanie się wszystkim znana".

Bardzo trudna sytuacja sytuacja polityczna a także wieści z frontu sprawiły iż faktycznie (tak jak tu już wcześniej wspominano) w AK podjęto decyzję sprzeczną z uprzednio realizowaną przez nią filozofią działania. Ta filozofia polegała na minimalizowaniu strat narodu i związanym z tym starannymdoborem celów i środków. W przeciwieństwie do bojowców komunistycznych których akcje miały czasem po prostu charakter bandycki (nie tylko dla Niemców) KG AG starało się zawsze brać od uwagę reakcję odwetową ze strony okupanta. Wówczas KG doszła do wniosku iz kolejne chirurgiczne operacje nic juz nie wniosą i w obliczu nadciągających Sowietów zdecydowano się na akcję o charakterze masowym i gwałtownym.

AK była formacją zmilitaryzowaną i zchierarchizowaną. Była wojskiem państwa które miało legalne władze, tak na wychodźtwie jak i w kraju. To przecież nie tylko wojskowi podjęli decyzję o działaniu. Wpierw musieli uzyskać pozwolenie Londynu i Delegata Rządu na Kraj. Uzyskano je wstępnie, przy czym własciwie wszyscy mający w tej kwestii coś do powiedzenia przerzucali ostateczną decyzję na innych. W rezultacie incjatywę przejęli ci ktorzy parli do walki w i tak nielicznym (bo czysto wojskowym) kręgu osob mogących o tym decydować. Decyzję podjęto (zbyt wczesną wg mnie i nie przygotowaną), rozkazy wydano i starano się je wypełnić. Rozkazy oparto na wątpliwych informacjach starając się przy tym na siłę uwzględnić niekorzystny rozwój sytuacji ogólnej. Podjęto próbę by to niekorzystne położenie zmienić. Wyszło jak nigdy tragicznie i bohatersko. W tym kontekście doprawdy trudno mi się zgodzić na wielce popularną w prl tezę gdzie wciąż korzystając z wiedzy ex post wykpiwając łączono "głupotę i zdradliwość dowódców" z dzielnością zwykłych żołnierzy. Czy to znaczy że nalezało się położyć i czekać, czy może sprobować podobnego a wykonanego lepiej i sprawniej? Polska od 1 wrzesnia walczyla i nie bylo powodów, zeby przestala walczyc, zeby nie podejmowala boju tam, gdzie mogla wydac ten bój, gdzie była nadzieja na sukces i w którym mogla uczestniczyc cala konspiracja. Spora czesc spoleczenstwa przygotowywala sie na ten moment. Powstanie, mimoże robione własciwie ad hoc mialo to byc zwienczeniem wysilku kraju w wojnie z Niemcami.

Każda operacja militarna jest operacją ryzykowną. Wówczas ryzyko było duże i wielopoziomowe. Przykład Wilna (oraz Wołyńskiej 27 Dywizji AK) skłonił Sztab Główny do demonstracji zbrojnej, której skala nie mogła już być zatuszowana przez Sowiecką propagandę... Wówczas nikt nie mógł przepuszczać, że alianci zachodni (a w szczególnosci Roosevelt) bedą do tego stopnia ulegli Stalinowi. 40 tysięczna armia powstańcza była zbyt duża żeby ją sobie ot tak internować przydając jej łatkę "kolaborantów". Nie mozna bylo do końca wiedziec jaka bedzie reakcja Niemców, podobniez dotyczyło to militanej (nie politycznej) reakcji Sowietów. Dla Armii Czerwonej byla to okazja, zeby stosunkowo latwo opanowac bardzo wazny wezel komunikacyjny na kierunku idacym wprost na Berlin, a wiec wydawalo sie, ze interes militarny (nie piszę polityczny) sowiecki jest w tym, zeby Powstanie sie powiodlo, zeby Niemcy zostali z tego wezla komunikacyjnego wypedzeni. Wydaje się nawet iż Rosjanie zakładali iż walki długo nie potrwają, szybko zostaną stłumione a oni w kilka dni wznowią to co wstrzymano na wiesc o wybuchu powstania w Warszawie. Skutecznosc działań powstańców zaskoczyła i ich i Niemców nie na tyle jednak by pierwsi zdecydowali się na pomoc a ci drudzy zrezygnowali ze zniszczenia naszej stolicy. Trzeba też pamiętać, że w tym samym mieście dwadzieścia kilka lat wcześniej rozbrojono Niemców praktycznie bez strat własnych a front rosyjsko-niemiecki był wtedy dobre kilkaset kilometrów na wschód od Warszawy a nie kilkadziesiąt jak w lipcu-sierpniu 44 roku.

Powstanie było częścią skomplikowanej układanki, która w założeniu dowódców AK w kraju i rządu w Londynie, miała być próbą korekty niekorzystnych dla nas teherańskich postanowienień wielkiej trójki. Miało dać argumenty Mikołajczykowi w rozmowach ze Stalinem, miało też przymusić państwa sojusznicze do jakiejś presji na ZSRR w sprawie granic i samego bytu państwa polskiego. Być może przeceniono wpływ Anglii na politykę strategiczną, ale z drugiej strony wielkiego pola manewru Polacy obok (upokarzającej) bierności raczej nie mieli. Długą drogę musiał faktycznie przejść Okulicki od czasu kiedy to wręczał mjr Hubalowi nakaz rozwiązania oddziału w związku z odwetowymi pacyfikacjami niemieckimi na kieleczczyźnie...

Walkę fatalnie rozegrano militarnie, ale doprawdy niewiele gorzej niż kampanię wrzesniową (to dowodzi że kursy Szkoły Podchorążych AK - Agrykoli dawały kontrowersyjnie mało), i to jest przyczyną mego gniewu. Ryzyko podjęto, ale zbyt silny wpływ na ta decyzję miały emocje i chciejstwo, które zastąpiły krytycyzm wobec posiadanych przez KG AK informacji. Gdyby dowódcy wiedzieli jaki los zgotują ludności Niemcy najpewniej wg mnie by go nie wszczynali. Moje zdanie jest kwestii powstania warszawskiego takie iż trzeba było je wszcząć, tylko zorganizować i bić się trzeba było sprawniej a wybuch przesunąć, na 1 wrzesień (taka symboliczno-intuicyjna data). Do tego czasu sporo by się wyjaśniło i trudniej byłoby się tłumaczyć dzisiaj tak Rosjanom jak i dowódcom AK.

Gdyby dowódcy wojskowi powstania polegli wraz z większością tych którym nakazali ruszyć do boju być może i odbiór klęski jaką było powstanie byłby nieco łagodniejszy. Dla mnie też jest pewnym dyskomfortem sytuacja w której wartości powstania podkreślają głownie wyżsi dowódcy AK, nie narażający się bezpośrednio a szeregowi jej członkowie i spora cześć ocalałej ludności cywilnej ma o tym czynie zdanie bardzo krytyczne. Stąd daleki jestem od wynoszenia decydujących o powstaniu na piedestały i moje najpowazniejsze wątpliwości dotyczą nie wybuchu powstania a jego trwania. Nie należy jednak zapominać iż to Niemcy i ich oddziały mordowali, gwałcili, rabowali i burzyli i to oni utopili powstanie we krwi, wykorzystując przy tym "zastanawiającą" bierność Sowietów i demoralizującą uległość zaprezentowana przez USA i GB. Barbarzyństwo i terror przeciwnika, jakiego doświadczaliśmy i tak przez całą okupację nie są wg mnie argumentem który powinien powstrzymac przez działaniem na które ostatnia właściwie chwila i miejsce wówczas nadeszła. Tak czyniąc, mimochodem zrealizowalibyśmy cele Niemców chcących sparaliżowac wszelki opór mogacy być żródłem ich kłopotów na zapleczu frontu.

Być może z politycznego punktu widzenia było to szaleństwo. Być może z militarnego punktu widzenia było to samobójstwo. W praktyce przecież to już we wrzesniu 1939 sprawił że koło historii poczęło się toczyć nieubłaganie i w zasadzie zmienić tego stanu nie mogło juz praktycznie nic. Jednak obowiązkiem kierownictwa politycznego i wojskowego było podjęcie choć próby zmiany tej sytuacji, co też uczyniono według najlepszej posiadanej wiedzy i umiejetności. Nie należy niedoceniać aspektu wolności, nawet tej chwilowej, zwłaszcza po tylu latach mroków okupacji i pragnienia zwyczajnej zemsty. Wydaje się bowiem iż najwazniejsze jest zycie, kiedy jednak jest już życie, najwazniejszą, (przy najmniej dla Polaków) okazuje się wolność, jakkolwiek by to nie zabrzmiało. I wówczas za wolność gotowi jesteśmy poswięcić właśnie zycie... Nawet jeśli kontrowersyjną jest sytuacja kiedy to żyjący deklaruje coś takiego za umarłego, to wszak to samo można powiedzieć jeśli żyjący za umarłego się skarży...

Całkowita negacja powstania jako niepotrzebnej tragedii to jednak jakiś rodzaj ujmy dla walczących powstańców i poświęcającej się ludności, którym należy się pełen szacunek za ich bohaterstwo i poświęcenie a nie odbieranie sensu takim postawom. Każdemu, komu przyszło żyć w tamtych czasach i kto był w stanie poświęcić to co jest najcenniejsze - własne życie - dla idei wolnej od okupanta Polski, należy się bezwzględny szacunek. Ja nie mogę się zgodzić na określanie walki o suwerenność jako bezsensowną. Tragicznie i fatalnie wykonaną - tak - ale nie bezsensowną. Taka walka jest pewnnym procesem, w przypadku Polski można ją nawet traktować jako łańcuch źle zorganizowanych wystapień o wolność. Poki co zyjemy w suwerennej i niepodległem i mozna tez przyjąć iż tragiczny chocholi taniec naszych zrywow został jednak uwieńczony jakimś sukcesem. Czy mozna mieć pretensje o to że Polacy chcieli sobie samym wolność zawdzięczać, by wraz z podarowaną wolnością od kogoś nie musieć przystawać na niekorzystne dla nas warunki które taki "dobroczyńca" nam podyktuje? Można sobie wszak wyobrazić sytuację w której dziś potępialibyśmy Montera za "zbrodnicze" niewykorzystanie szansy jaką dawał ówczesny skomplikowany stan rzeczy...

Wydaje mi się jednak, że powoli spory w stylu "czy powstanie było potrzebne" - będą schodzić na dalszy plan. Mam nadzieję że proces ten przyśpieszy wydatnie po dobrze zorganizowanych obchodach jego wybuchu i wybudowaniu w końcu jego muzeum (Kaczyński sprawił się bardzo dobrze). Wszyscy - w różnych gronach wertowaliśmy temat już pewnie setki razy, każdy z nas ma o tym swoje zdanie, i bardzo dobrze. Istotne jest jednak tez przesłanie do kolejnych pokoleń a także niemierzalny przecież, a jednak prawdopodobny wpływ pamięci o zrywie tak na samych Rosjan jak i choćby na mieszkańców prl czy nasze tu i teraz. Tu chodzi o to by pamiętać, byśmy za lat 50 nie dali sobie wcisnąć wersji wygodnej dla innych i przez to nie dać się wbić w rolę kata czy awanturnika, którą nam w/w (ale z nazwy niewymienone) społeczeństwo(a) próbuje(ą) narzucić. Jeśli zapomnimy - będzie to świadczyć wszak o nas samych...


Pozdrawiam serdecznie
Kanapon






P.S. Przepraszam za rozwlekłość...

P.S. 2 Część osób znaczne partie tego tegstu już tam widziała, przepraszam za (nie)zbędne (wg mnie) powtórki. W poście wykorzystałem fragmenty dysksji z...
http://www.odkrywca-online.com
http://forum.twoj.net/
http://www.sztab.canpol.pl/forum/index.php?
http://www.drugawojnaswiatowa.org//forum/
 
 
KOMANDOS
Gość
Wysłany: Sro 22 Gru, 2004   

Kanapon napisał/a:
Posiłkując się wypowiedziami z miejsc różnych dodam od siebie że zdecydowana większość opinii w czambuł potępiających powstanie wydaje się nie uwzględnieniać stanu wiedzy, jej jakości i zmienności jaką dysponowali zarządzający jego wybuch, a także jest nieco oderwana od stanu ówczesnych emocji i nastrojów (społecznych, politycznych, itp.) panujących w Warszawie. Wtedy tamci ludzie nie mieli takiej (dokładnej) wiedzy jak my dzisiaj i ich oceny opierały się o niejasne informacje obejmujace czas teraźniejszy i doświadczena wyniesione z przeszłsci. Element emocjonalny, na pewno był bardziej ważkim dla podejmujących decyzje aniżeli dla obecnych którzy te decyzje oceniają.

- ALE CZY TO MOŻE STANOWIĆ USPRAWIEDLIWIENIE, DLA WOJSKOWYCH PROFESJONALISTÓW ? MOIM ZDANIE NIE !

Mimo braków adekwatnych planów i poczynań samej KG AK (np. wysyłki broni na wschów w ramach akcji "Burza") powstanie było jednak w Warszawie wyczekiwane. Spodziewali się go zresztą i sami Niemcy. Z chwilą wybuchu ludność cywilna stolicy masowo je poparła i jak mogła to je wspomagała. Jej motywacje są tu drugorzędne - mogła to być i zemsta i pragnienie wolności czy nawet wyrachowanie. Bez tego elementu powstanie nie wybuchłoby zapewne bądź łatwiej byłoby go nie rozpoczynać i nie przetrwało by ono tak długo. Przypadki otwartej niechęci wobec powstańców, czy tez ostentacyjnej bierności miały raczej charakter wyjątkowy, ale oczywiście nasilały się wraz z pacyfikacją kolejnych dzielnic.

- NO OK !! WYDANO W KOŃCU WALKĘ ZNIENAWIDZONEMU WROGOWI, WALCZYLI MŁODZI LUDZIE, CZĘSTO ODNOSZĄC LOKALNE TAKTYCZNE SUKCESY NA PARE GODZIN CZY DÓB ?? JAKA MIAŁA BYĆ REAKCJA LUDNOŚCI ? JESZCZE MNIEJ ROZUMIEJĄCEJ CAŁÓŚĆ SYTUACJI NIZ DOWÓDZTWO AK. POWIEM WIĘCEJ - LUDNOŚC CYWILNA POPIERAJĄC AKCJĘ ZBRONJĄ MIALA ŚWIETE PRAWO WIERZYĆ, IŻ DOWÓDZTWO AK WIE CO ROBI !!!!



Część z cywili spontanicznie przyłączyła sie do powstańców (nie było tu żadnego przymusu), zasilając ich szeregi, inni służyli informacjami i pomocą w najrózniejszych jej formach. Ci ludzie chcieli walczyć, lub poprawniej - chcieli by walczono. Na ich
niezłomnej i ofiarnej postawie posrednio opieral sie zbrojny wysilek i może nawet legitymacja do jego wywołania. To przecież ludnosc cywilna budowala umocnienia, organizowala zaplecze i samoobrone. Bez nich nie zaistaniała by cywilna administracja stolicy zajmująca się wszyskimi niewojskowymi (niewidowiskowymi) aspektami życia walczącego miasta. Wspólny los sprawił iż prawie bez zakłóceń współpracowali ludzie o róznych, nierzadko przeciwstawnych orientacji politycznych.

- OK ! WIERZYLI SWOJEJ ARMII PODZIEMNEJ !! TYLKO DOBRZE TO ŚWIADCZY O ICH POSTAWIE OBYWATLESKIEJ !! CZY ZNALI OPINIE NOWAKA-JEZIORANSKIEGO (Głos z Londynu) ? NA PEWNO NIE ....

KG liczyła się (wg mnie nieco przesadnie i na wyrost) z możliwością jakiejś demonstracji zbrojnej ze strony nielicznych komunistycznych grup zbrojnych. Wobec bardzo napiętej i skomplikowanej sytuacji istniała też (wg KG brana chyba tez zbyt poważnie) groźba sprowokowania walk przez propagandę proradziecką. Warszawa była jednak stolica kraju i wszelkie demonstracje polityczno-militarne mogły tu mieć daleko idace nastepstwa. W przypadku wywołania walk nie przez AK, mozna twierdzić iż ta ostatnia byłaby postawiona wobec sojuszników z zachodu, własnego społeczeństwa i historii w bardzo niekorzystnej sytuacji. Dowództwo AL otrzymało ponoć nawet wprost rozkaz podjęcia próby zbrojnego zawalczenia o miasto w momencie nawiązania przez armię czerwoną bezpośrednich walk o miasto. Sytuacji nie klarowały tez z pewnością ani audycje radia moskiewskiego, dezinformacja kryptokomunistycznej PAL ani też ulotki gen. "gazmaski" Roli-Żymierskiego wzywające do walki a rozrzucane przez sowieckie samoloty.

- SIŁY AL W WAWIE BYŁY ZBYT SŁABE NA JAKIKOLWIEK RUCH BOJOWY I DZ-TWO AK MUSIAŁO O TYM WIEDZIEĆ ... GDYBY COŚ ZAPOCZATKOWEALI LICZĄC NA WSPARCIE SOWIETÓW ŁATWO MOZNA BYŁO WTEDY SIĘ WŁACZYC I WYKORZYSTAĆ TĘ AKCJĘ DLA SIEBIE (SWOICH CELÓW W TYM KONTEKŚCIE POLITYCZNYCH)



I mi też się wydaje iż KG udzielił się entuzjazm ludności miasta a to oznaczało iż nastroje wzięły niestety górę nad zdrowym rozsądkiem i chłodną kalkulacją.

- BARDZO ŹLE TO ŚWIADCZY O ICH PROFESJONALIŹMIE I ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA ŻYCIE MŁODYCH LUDZI !

Warto jednak pamiętać iż wówczas to co wiemy dziś i co jest dla nas oczywistym ówczesnie takim raczej nie było. W tak napiętej sytuacji naturalną jest tendencja by ją rozładować działaniem. A zapalnikiem stał się pobór do robót przy umocnieniach jak i niepełne / nieprawdziwe ale obiecujące informacje z przedmieść Pragi w połączeniu z nieprzejednaną i nieumiarkowaną postawą częsci dowódców AK.


- NIEWIEDZA NIE MOŻE USPRAWIEDLIWIAĆ !!!!

W tamtych miesiącach Polacy mieli chyba jednak inną mentalność niż później jak i obecnie (te zmiany wynikają m.in z losów powstania), a nie uwzględnianie tego również wychodzi w trakcie dyskusji. Dla znacznej częsci ówczesnych powstanie (lub inaczej określana poważna akcja zbrojna) było jedyną - choć niewielką nadzieją - na to, by Polska była niepodległa. Było jedyną nadzieją na to, by uniknąć komunizmu. Warszawa była z kolei ostatnim miejsce umożliwiającym samodzielną zmianę nieciekawie rysującej się dla Polski przyszłości. Dla nieznających choćby postanowień Teheranu i dokładnej sytuacji na froncie oraz wewnątrz Rzeszy po zamachu na Hitlera, był to po prostu cień szansy na odzyskanie pełnej wolności, takiej jaką znali sprzed wojny, było próbą powrotu " do gry" mimo iż wielcy tego swiata już naszą kartą zagrali... Podobnie zresztą myślało 16 przywódców polski podziemnej zgłaszając chęć rozmów ze Staline i jego zausznikami.

- W ŚWIETLE INFORMACJI OD NOWAKA Z LONDYNU TO BYŁO SAMOBÓJSTWO KWIATU INTELIGENCKIEJ MŁODZIEŻY W IMIĘ CELÓW POLITYCZNYCH ....




Jeśli chodzi o liczbę ofiar powstania, to dzisiaj wydaje się ona tragicznie duża, ale jeśli weźmie się pod uwagę, że KAŻDEGO dnia wojny ginęło średnio ok. 3 tysiące Polaków (6 milionów przez 6 lat), to fakt ten na pewno musiał wpływać wtedy na psychikę ludzi. Trzeba też mieć świadomość, że na pewne rzeczy wpływu się po prostu nie ma. W każdej chwili każdy z nas i nasi bliscy możemy stać się "aktywną publicznością" nieciekawych wydarzeń. Jeśliby tak podchodzić do powstańczego zrywu to rację bytu traci każdy nieskuteczny i pociągający ofiary opór - od września 1939, po dzieje prl. Wówczas nie dostaliśmy praktycznie żadnej pomocy, w czasie powstania przynajmniej próbowano ja nieść. Tylko żeby się przekonać czy będzie się zwyciężcą czy zwyciężonym wpierw nalezy podjąć ów opór a w tej sytuacji jest to zawsze ryzykowne. Dowództwo AK po prostu nie przypuszczało (a powinno)

- SORRY A CZEGO SIĘ SPODZIEWALI PO AUSCHWITZU ????


iż Niemcy walcząc z powstaniem skoncentrują się na gwałtach na ludności cywilnej i mieście a ich skala, czestotliwość i okrucieństwo będą tak niewyobrażalne. Nie przewidziano (a powinno się i tak założyć) że przeciwnik postawi na zduszenie powstania za wszelką cenę, nie chcąc najwidoczniej układać się z rasą dla której przeznaczono jedynie rolę niewolników.

Zbyt trudne też dla KG okazało się przewidzenie iż powstanie stanie się "tylko i aż" pretekstem do całkowitego zniszczenia większej części miasta i jego ludności.

- FATALNIE TO O NICH ŚWIADCZY , PODOBNIE JAK WYDANIE DECYZJI O WALCE BEZ ŻADNEGO ROZSĄDNEGO PLANU OPERACYJNEGO,


Trudno bez zastrzeżeń porównywać się z Francuzami, czy Czechami, których "historia narodowa" skończyła się właściwie na bitwie pod Białą Górą w 1620 a straty i poziom opresji i stanu zagrożenia pochodzącego od Niemców i Rosjan był nieporównywalnie mniejszy. Trudno też stwierdzić czy ocaleli w wyniku niewybuchłego powstania zdołaliby nas wcześniej uwolnić od prl.


- RACZEJ NIKT TEGO NIE ZAKŁADA ALE MIELIBYŚMY, MŁODĄ PATRIOTYCZNA INTELIGENCJĘ !!! POPATRZ NA KRAKÓW - NIGDY NIE ULEGŁ INTELEKTUALNIE KOMUNIZMOWI !!!

To byłoby fascynujące gdyby udało się rozmiękczyć komunizm od środka. Tak mamy wysiłek AK i cierpienie ludności Warszawy, które być może (nie piszę że wpłynęło) jakoś wpłynęło na Rosjan w 1956 i 1980-81 powstrzymując ich od wejścia do Polski, w przeciwieństwie do wspomnianej Czechosłowacji czy Wegier.

Niestety, dla wielu (głownie na zachodzie) to dopiero powstanie warszawskie stało się pierwszym (poważnym) dowodem na to że na terenie Polski działa jednak silne i zorganizowane podziemie antyhitlerowskie.

- SORRY , ALE CENA BYLA ZBYT WYSOKA !!!


Gdyby nie ono być może mielibyśmy obecnie poważne problemy z udowodnieniem w ogóle jakichkolwiek (zupełnie z powstaniem nie związanych) zasług polskiego państwa podziemnego dla koalicji.

- A V 1 I V 2 ?? A PARTYZANTKA MIEJSKA ??? "ZAPOMNIENIE" O ROLI POLSKI W WALCE MA KONTEKST TYLKO POLITYCZNY. CZESI DOKONALI JEDNEGO ZAMACHU W PRADZE Z RESZTĄ PRZEZ KOMANDOSÓW Z ANGLII I PÓŁ EUROPY O TYM PAMIETA A NAM POKAZUJE SIĘ W KINACH KRETYNIZMY O TYM ŻE ENIGME ZDOBYLI JACYŚ AMERYKANIE W GÓWNIANEJ ŁODZI PODWODNEJ ....


Dla części opinii światowej, nawet 6 mln zabitych obywateli II RP nie było i nie jest dowodem na to że coś poważnego sie wogóle w GG dzieje. Co więcej, myslę że bez niego (i to nie jest argument za powstaniem tylko stwierdzenie) 40 lat prl wystarczyłoby byśmy obecnie "odkrywali" działalność AK tak jak powstanie i nasz udział w II W.Ś. "odkrywają" obecnie Europejczycy i Amerykanie.

- SORRY, ALE TO CHYBA JAKIŚ ŻART ......

Trudno zakładać by Hitler oddał Warszawę w 1944 Rosjanom (np. za pośrednictwem powstańców) tak po prostu. To było duże miasto, położone nad rzeką, w sam raz, w razie niepowodzenia "obrony tradycyjnej" nadające się na kolejną festung i "misję wniebowstąpienia" (obrony do końca) dla wybranych oddziałów niemieckich. Jakie byłyby te oddziały (często zdarzało się iż do takiej misji wyznaczano po prostu oddziały które osłaniały odwrót pozostałych i były ariergardą) to dla Hitlera miało mniejsze znaczenie. Niemcy zapewne nie bezcelowo wezwali mężczyzn do budowy umocnień. Nie twierdzę iż był to pierwszy etap tworzenia twierdzy, ale wg mnie obojętnie obok takiego rozkazu i jego przyszłych implikacji przejsc sie po prostu nie da. Festung Warshau miałaby rację bytu raczej jako zabudowane miasto i w miesiącach koło 09-12.44, ale Rosjanie woleli poczekać aż Niemcy zostawią ją jako pustawe morze ruin, którego z uwagi na ogólną sytuację frontową i zniszczenia nie wykorzystają jako twierdzy, skupiając się raczej na obszarach z ludnością niemiecką. W przypadku jednak rozkazu obrony los ludności byłby zapewne nielekki. Mogło ją spotkać wysiedlenie ale mogła i podzieliś los ludności Wrocławia czy Leningradu, które zaczynały wszak jako miasta zabudowane a kończyły jako morza ruin z większą jeszcze liczbą ofiar wśród mieszkańców niż Warszawa...

- NIE ZGODZE SIE, SOWIECI OBESZLIBY WAWĘ (CO Z RESZTĄ PÓŹNEJ ZROBILI) I BARDZO SZYBKO STRACIŁABY OPERACYJNE ZNACZENIE JAKO FESTUNG .....

Wydaje mi się że Warszawa i tak zostałaby koniec, końców zniszczona, jak nie jako festung to po prostu za "nie-niemieckość", ludnośc cywilną można było jednak uratować. Moje rodzinne miasto - Jasło właśnie - zniszczyli w 97% niemieccy saperzy na polecenie hitlerowskiego starosty - dr. W Gentza (w poprzednich latach co prawda srogo doświadczonego przez tutejsze AK) ale uprzednio nakazał on przymusową ewakuację ludności miasta na zachód. Na tym terenie Heinrici powstrzymywał Rosjan na wzgórzach i okolicy przeł. Dukielskiej, a z całkowicie i nie wyniku działań wojennych zrujnowanego miasta nigdy nie skorzystał bo uznał że się do obrony nie nada. Zresztą Rosjanie nawet zajmując ruiny Warszawy stracili kilka co najmniej tys. żołnierzy jak to sam przyznał ambasador Rosjiw rozmowie w "Trójce" kilka dni wcześniej indagowany o ew. przeprosiny...

- TO MOŻE WTEDY TRZEBA BYŁO NA NICH UDERZYĆ ??? WYRZYNAJĄC SAPERÓW A NIE WALCZĄC Z JEDNOSTKAMI PANCERNYMI ???


Żukow zdaje się już 31 lipca wydał rozkaz Rokossowskiemu, by zwolnił tempo natarcia na zachód, bo prawe skrzydło jego Frontu zostało niebezpiecznie odsłonięte. 8 AGw miała zatem zdobyć przyczółek na Wiśle i czekać, aż 47 i 70 A podejdą pod Warszawę od wschodu. Czołowa 2 APanc otrzymała zadanie zdobycia tylko Pragi. W te kilka krytycznych dni, kiedy to czołgi Radzijewskiego stałyby na Pradze, a 8 AGw czekała na przyczółku magnuszewskim na wyrównanie linii frontu, Niemcy mogli wysiedlić ludność miasta i obsadzając je wojskiem, zniszczyć w celu ułatwienia obrony. Dla Warszawy, jako miasta, nie było najprawdopodobniej ratunku.


- MOIM ZDANIEM MYLISZ SKUTKI Z PRZYCZYNAMI - ZWOLNIENIE TEMPA NATRCIA BYŁO EFEKTEM DECYZJI STALINA, TRZEBA BYŁO CZEKAC I PATRZEC CO SIE BĘDZIE DZIAŁO CAŁY CZAS SZACHUJĄC NIEMCÓW !!
I ROBIĄC RABAN POLITYCZNY GDZIE SIĘ DA !!!

Mogło je uratować chyba tylko powstanie i pomoc radziecka. Ale pomoc radziecka nie mogła nadejść, bo nawet jeśli Stalin działał trochę po omacku to wiedział iż AK była ZSRR niechętna i mogła owa niechęć bardzo rozpowszechnić w przypadku ew. sukcesu w Warszawie a to poważnie mogło pokomplikować plany Stalina wobec Polski.

- OK ! WIEC TYM BARDZIEJ DECYZJA O POWSTANIU BYŁA POCHOPNA

Armia polska za Wisłą, nie pomogła skutecznie powstańcom, ale wiadomo z historii, że nagłe zmiany frontu przez różne armie zdarzały się w przeszłości dosyć często, a więc mogło się to zdarzyć i tym razem. 1 AWP próbowała jednak, mimo nikłych szans powodzenia, ale nieskutecznie, nieprofesjonanie, bohatersko i równie krwawo jak powstańcy a nawet wbrew poleceniom dowódców z armii czerwonej. O tym, jak trudno jest przewidywać przyszłość może świadczyć chociażby przykład rozpadu ZSRR.


MOZE GDYBY MIALA ODPOWIEDNIE WSPARCIE ARTYLERYJSKIE I LOTNICZE AKCJA BY SIĘ UDAŁA, TYLE ŻE SOWIECI TEGO NIE CHCELI ....

Nawet pół roku przed tym wydarzeniem nie było na świecie jednego eksperta, któryby taką możliwość dopuszczał. W tym samym mniej więcej czasie co w Warszawie i na Słowacji wybucha powstanie antyhitlerowskie. Pod Warszawą Stalin "sugeruje" swym dowódcom by skupili się na Bałkanach, tymczasem na Słowacji miesiąc po wybuchu tamtejszego zrywu 8.IX.1944 r Koniew rozpoczął potężny atak mający na celu całkowite okrążenie i likwidację Grupy Armii (gen.) Heinrici zajmującą pozycje między nim a powstańcami. Koniew chciał mieć swoją operację "Bagration", efektów której bardzo zazdrościł marszałkowi Żukowowi a przy okazji starał się jak najszybciej połączyć z powstańcami, których działania były wykorzystywane przez Koniewa jako usprawiedliwienie swychrozkazów. W ataku na dwa małe miasteczka Duklę i Jasło których zdobycie umozliwiłoby szybszy pochód ku ledwie zipiącym już powstańcom, Koniew utracił około 130 tys. żołnierzy , zdobył tylko jedno z nich i praktycznie nie uzyskał zamierzonych celów . Dla porównania ,w całej kampanii wrześniowej w armii polskiej poległo około 70 tys. żołnierzy, a w operacji "Barbarossa" armie niemieckie, podczas zdobywania :Mińska ,Kijowa Smoleńska i Moskwy utraciły około 118 tys. żołnierzy. Przy przedzieraniu się do Słowaków oddalonych o dziesiątki kilometrów i niejedno pasmo wzgórz Rosjanie się nie oszczędzali, tymczasem w przypadku Warszawy po prostu jakby nieco "zwlekali"...

- DOKŁADNIE !!! BO STALIN MIAL SWÓJ CEL !!

Trudno usprawiedliwiać odmowę bezpośredniej pomocy Stalina tym że jej nam odmówił. Już pół biedy z tym że dowództwo radzieckie ignorowało prośby i wskazówki płynące droga radiową z pwalczącej stoilicy, bo i bez nich można było choćby lepiej symulowac dobre chęci. Front nam stanął ale na tyłach niemal wrzało. Oddziały NKWD w pocie czoła wyłapywały śpieszące na pomoc Warszawie oddziały AK. I nie szczędzono tam ani sprzętu ani ludzi. Skoro Stalinowi, jak nigdy tak było żal swych żołnierzy mogących polec przy wspomaganiu powstania mógł przecież udostępnić lotniska aliantom zachodnim by ci chociaż zrobili co swoje. Tymczasem ten tak się obawiał sukcesu AK że zgodę na korzystanie z lotnisk przyfrontowych faktycznie udzielił dopiero po fiasku operacji Market Garden. By udzielić powstaniu pomocy / lub choćby by nie dać argumentów że nie próbowano jej nawet nieść nie trzeba było organizowac bezpośrdnich desantów na lewobrzeżną Warszawę. Przeciez Rosjanie nawet rozpoczęli powtórkę z zajmowania naszej stolicy wg schematów z powstań i roku 1920 a mianowicie poprzez jej obejście i okrążenie. Po cóż tworzyli przyczółek warecko-magnuszewski i oczekiwali niecierpliwie na prawe skrzydło armii Rokossowskiego? Tymczasem Stalin 5 sierpnia w depeszy di Churchila twierdził, że powstanie jeszcze się nie rozpoczęło. Ręczył za to "słowem honoru" Bierut, "wyjaśniając", że jeszcze 2 sierpnia, gdy przebywał w mieście, panował tam spokój. W połowie miesiąca Stalin, odpowiadając na pytania Zachodu, stwierdził wprost: "Prędzej czy później prawda o garstce przestępców, którzy wszczęli awanturę warszawską w celu uchwycenia władzy, stanie się wszystkim znana".

Bardzo trudna sytuacja sytuacja polityczna a także wieści z frontu sprawiły iż faktycznie (tak jak tu już wcześniej wspominano) w AK podjęto decyzję sprzeczną z uprzednio realizowaną przez nią filozofią działania. Ta filozofia polegała na minimalizowaniu strat narodu i związanym z tym starannymdoborem celów i środków. W przeciwieństwie do bojowców komunistycznych których akcje miały czasem po prostu charakter bandycki (nie tylko dla Niemców) KG AG starało się zawsze brać od uwagę reakcję odwetową ze strony okupanta. Wówczas KG doszła do wniosku iz kolejne chirurgiczne operacje nic juz nie wniosą i w obliczu nadciągających Sowietów zdecydowano się na akcję o charakterze masowym i gwałtownym.

- CO BYŁO IDIOTYCZNYM POSUNIĘCIEM, PO PROSTU AHISTORYCZNYM !!!

AK była formacją zmilitaryzowaną i zchierarchizowaną. Była wojskiem państwa które miało legalne władze, tak na wychodźtwie jak i w kraju. To przecież nie tylko wojskowi podjęli decyzję o działaniu. Wpierw musieli uzyskać pozwolenie Londynu i Delegata Rządu na Kraj. Uzyskano je wstępnie, przy czym własciwie wszyscy mający w tej kwestii coś do powiedzenia przerzucali ostateczną decyzję na innych. W rezultacie incjatywę przejęli ci ktorzy parli do walki w i tak nielicznym (bo czysto wojskowym) kręgu osob mogących o tym decydować. Decyzję podjęto (zbyt wczesną wg mnie i nie przygotowaną), rozkazy wydano i starano się je wypełnić. Rozkazy oparto na wątpliwych informacjach starając się przy tym na siłę uwzględnić niekorzystny rozwój sytuacji ogólnej. Podjęto próbę by to niekorzystne położenie zmienić. Wyszło jak nigdy tragicznie i bohatersko. W tym kontekście doprawdy trudno mi się zgodzić na wielce popularną w prl tezę gdzie wciąż korzystając z wiedzy ex post wykpiwając łączono "głupotę i zdradliwość dowódców" z dzielnością zwykłych żołnierzy. Czy to znaczy że nalezało się położyć i czekać, czy może sprobować podobnego a wykonanego lepiej i sprawniej? Polska od 1 wrzesnia walczyla i nie bylo powodów, zeby przestala walczyc, zeby nie podejmowala boju tam, gdzie mogla wydac ten bój, gdzie była nadzieja na sukces i w którym mogla uczestniczyc cala konspiracja.


- SORRY ALE JA NIE WIDZE PRZESŁANEK DO POZYTYWNEJ OCENY SZANS POWSTANIA BEZ WSPARCIA SOWIETÓW !!


Spora czesc spoleczenstwa przygotowywala sie na ten moment. Powstanie, mimoże robione własciwie ad hoc mialo to byc zwienczeniem wysilku kraju w wojnie z Niemcami.

Każda operacja militarna jest operacją ryzykowną. Wówczas ryzyko było duże i wielopoziomowe. Przykład Wilna (oraz Wołyńskiej 27 Dywizji AK) skłonił Sztab Główny do demonstracji zbrojnej, której skala nie mogła już być zatuszowana przez Sowiecką propagandę... Wówczas nikt nie mógł przepuszczać, że alianci zachodni (a w szczególnosci Roosevelt) bedą do tego stopnia ulegli Stalinowi. 40 tysięczna armia powstańcza była zbyt duża żeby ją sobie ot tak internować przydając jej łatkę "kolaborantów". Nie mozna bylo do końca wiedziec jaka bedzie reakcja Niemców, podobniez dotyczyło to militanej (nie politycznej) reakcji Sowietów. Dla Armii Czerwonej byla to okazja, zeby stosunkowo latwo opanowac bardzo wazny wezel komunikacyjny na kierunku idacym wprost na Berlin, a wiec wydawalo sie, ze interes militarny (nie piszę polityczny) sowiecki jest w tym, zeby Powstanie sie powiodlo, zeby Niemcy zostali z tego wezla komunikacyjnego wypedzeni. Wydaje się nawet iż Rosjanie zakładali iż walki długo nie potrwają, szybko zostaną stłumione a oni w kilka dni wznowią to co wstrzymano na wiesc o wybuchu powstania w Warszawie. Skutecznosc działań powstańców zaskoczyła i ich i Niemców nie na tyle jednak by pierwsi zdecydowali się na pomoc a ci drudzy zrezygnowali ze zniszczenia naszej stolicy. Trzeba też pamiętać, że w tym samym mieście dwadzieścia kilka lat wcześniej rozbrojono Niemców praktycznie bez strat własnych a front rosyjsko-niemiecki był wtedy dobre kilkaset kilometrów na wschód od Warszawy a nie kilkadziesiąt jak w lipcu-sierpniu 44 roku.


- TO NIE BYLA TA ARMIA ANI TEN CZAS I ZAWODOWI DOWODCY POWINNI TO ROZUMIEĆ


Powstanie było częścią skomplikowanej układanki, która w założeniu dowódców AK w kraju i rządu w Londynie, miała być próbą korekty niekorzystnych dla nas teherańskich postanowienień wielkiej trójki. Miało dać argumenty Mikołajczykowi w rozmowach ze Stalinem, miało też przymusić państwa sojusznicze do jakiejś presji na ZSRR w sprawie granic i samego bytu państwa polskiego. Być może przeceniono wpływ Anglii na politykę strategiczną, ale z drugiej strony wielkiego pola manewru Polacy obok (upokarzającej) bierności raczej nie mieli. Długą drogę musiał faktycznie przejść Okulicki od czasu kiedy to wręczał mjr Hubalowi nakaz rozwiązania oddziału w związku z odwetowymi pacyfikacjami niemieckimi na kieleczczyźnie...

Walkę fatalnie rozegrano militarnie, ale doprawdy niewiele gorzej niż kampanię wrzesniową (to dowodzi że kursy Szkoły Podchorążych AK - Agrykoli dawały kontrowersyjnie mało), i to jest przyczyną mego gniewu. Ryzyko podjęto, ale zbyt silny wpływ na ta decyzję miały emocje i chciejstwo, które zastąpiły krytycyzm wobec posiadanych przez KG AK informacji. Gdyby dowódcy wiedzieli jaki los zgotują ludności Niemcy najpewniej wg mnie by go nie wszczynali.

- A MOŻE W DOBIE SWIADOMOŚCI AUSCHWITZU, MAJDANKA I ŁAPANEK POWINNI BRAC TO POD UWAGĘ ??? CZYŻ TO BYŁO AŻ TAK NIEPRAWDOPODOBNE ???

Gdyby dowódcy wojskowi powstania polegli wraz z większością tych którym nakazali ruszyć do boju być może i odbiór klęski jaką było powstanie byłby nieco łagodniejszy. Dla mnie też jest pewnym dyskomfortem sytuacja w której wartości powstania podkreślają głownie wyżsi dowódcy AK, nie narażający się bezpośrednio a szeregowi jej członkowie i spora cześć ocalałej ludności cywilnej ma o tym czynie zdanie bardzo krytyczne. Stąd daleki jestem od wynoszenia decydujących o powstaniu na piedestały i moje najpowazniejsze wątpliwości dotyczą nie wybuchu powstania a jego trwania. Nie należy jednak zapominać iż to Niemcy i ich oddziały mordowali, gwałcili, rabowali i burzyli i to oni utopili powstanie we krwi, wykorzystując przy tym "zastanawiającą" bierność Sowietów i demoralizującą uległość zaprezentowana przez USA i GB. Barbarzyństwo i terror przeciwnika, jakiego doświadczaliśmy i tak przez całą okupację nie są wg mnie argumentem który powinien powstrzymac przez działaniem na które ostatnia właściwie chwila i miejsce wówczas nadeszła. Tak czyniąc, mimochodem zrealizowalibyśmy cele Niemców chcących sparaliżowac wszelki opór mogacy być żródłem ich kłopotów na zapleczu frontu.

Być może z politycznego punktu widzenia było to szaleństwo. Być może z militarnego punktu widzenia było to samobójstwo. W praktyce przecież to już we wrzesniu 1939 sprawił że koło historii poczęło się toczyć nieubłaganie i w zasadzie zmienić tego stanu nie mogło juz praktycznie nic. Jednak obowiązkiem kierownictwa politycznego i wojskowego było podjęcie choć próby zmiany tej sytuacji, co też uczyniono według najlepszej posiadanej wiedzy i umiejetności.

-PODEJMUJĄC DECYZJĘ O WSZCZĘCIU WALKI BEZ RACJONALNEGO PLANU ZWYCIĘSTWA !!! ????


Nie należy niedoceniać aspektu wolności, nawet tej chwilowej, zwłaszcza po tylu latach mroków okupacji i pragnienia zwyczajnej zemsty. Wydaje się bowiem iż najwazniejsze jest zycie, kiedy jednak jest już życie, najwazniejszą, (przy najmniej dla Polaków) okazuje się wolność, jakkolwiek by to nie zabrzmiało. I wówczas za wolność gotowi jesteśmy poswięcić właśnie zycie... Nawet jeśli kontrowersyjną jest sytuacja kiedy to żyjący deklaruje coś takiego za umarłego, to wszak to samo można powiedzieć jeśli żyjący za umarłego się skarży...


- JA WYMAGAM CZEGOŚ WIĘCEJ OD ODPOWIEDZIALNYCHB POLITYKÓW I DOWÓDCÓW

Całkowita negacja powstania jako niepotrzebnej tragedii to jednak jakiś rodzaj ujmy dla walczących powstańców i poświęcającej się ludności, którym należy się pełen szacunek za ich bohaterstwo i poświęcenie a nie odbieranie sensu takim postawom. Każdemu, komu przyszło żyć w tamtych czasach i kto był w stanie poświęcić to co jest najcenniejsze - własne życie - dla idei wolnej od okupanta Polski, należy się bezwzględny szacunek. Ja nie mogę się zgodzić na określanie walki o suwerenność jako bezsensowną. Tragicznie i fatalnie wykonaną - tak - ale nie bezsensowną. Taka walka jest pewnnym procesem, w przypadku Polski można ją nawet traktować jako łańcuch źle zorganizowanych wystapień o wolność. Poki co zyjemy w suwerennej i niepodległem i mozna tez przyjąć iż tragiczny chocholi taniec naszych zrywow został jednak uwieńczony jakimś sukcesem.


- SORRY ALE TO TROCHĘ NACIĄGANA TEORIA ....

Czy mozna mieć pretensje o to że Polacy chcieli sobie samym wolność zawdzięczać, by wraz z podarowaną wolnością od kogoś nie musieć przystawać na niekorzystne dla nas warunki które taki "dobroczyńca" nam podyktuje? Można sobie wszak wyobrazić sytuację w której dziś potępialibyśmy Montera za "zbrodnicze" niewykorzystanie szansy jaką dawał ówczesny skomplikowany stan rzeczy...


- A GDZIE ANALIZY CHOĆBY STOSUNKU SIŁ ??? SKORO WIEDZIANO ŻE SOWIECI MOGĄ NIE ZAREAGOWAĆ !!!!



Wydaje mi się jednak, że powoli spory w stylu "czy powstanie było potrzebne" - będą schodzić na dalszy plan. Mam nadzieję że proces ten przyśpieszy wydatnie po dobrze zorganizowanych obchodach jego wybuchu i wybudowaniu w końcu jego muzeum (Kaczyński sprawił się bardzo dobrze). Wszyscy - w różnych gronach wertowaliśmy temat już pewnie setki razy, każdy z nas ma o tym swoje zdanie, i bardzo dobrze. Istotne jest jednak tez przesłanie do kolejnych pokoleń a także niemierzalny przecież, a jednak prawdopodobny wpływ pamięci o zrywie tak na samych Rosjan jak i choćby na mieszkańców prl czy nasze tu i teraz. Tu chodzi o to by pamiętać, byśmy za lat 50 nie dali sobie wcisnąć wersji wygodnej dla innych i przez to nie dać się wbić w rolę kata czy awanturnika, którą nam w/w (ale z nazwy niewymienone) społeczeństwo(a) próbuje(ą) narzucić. Jeśli zapomnimy - będzie to świadczyć wszak o nas samych...


ZGODA - DLA MNIE JEST TO NAJWIĘKSZA TRAGEDIA POLAKÓW W XX WIEKU BO BYŁA KONSEKWENCJĄ WŁASNEJ NIEDOJRZAŁOŚCI ...... A I PEWNIE INTERESÓW POLITYCZNYCH !!


Pozdrawiam serdecznie
Kanapon






P.S. Przepraszam za rozwlekłość...

P.S. 2 Część osób znaczne partie tego tegstu już tam widziała, przepraszam za (nie)zbędne (wg mnie) powtórki. W poście wykorzystałem fragmenty dysksji z...
http://www.odkrywca-online.com
http://forum.twoj.net/
http://www.sztab.canpol.pl/forum/index.php?
http://www.drugawojnaswiatowa.org//forum/
 
 
Gość

Wysłany: Czw 23 Gru, 2004   

Pierwsze 3 cytowane akapity dotyczą faktów i nie mają być żadnym usprawiedliwieniem.


4 - to kto rozpoczął by ew. powstanie mogło być ważkim elementem przetargowym przy konsumowaniu jego ew. sukcesu. Zresztą tu też nie ma niczego co byłoby nieprawdą.


5.Odnośnie znajomości naszych zasług w II w.ś. polecam wizytę na jakimkolwiek forum zagranicznym. Dotyczy to m.in V, enigmy, wywiadu AK itp. a już zwłaszcza 6 mln obywateli bo nigdzie ni mozna znaleźć informacji że wszyscy byli obywatelami Polski
(podaje się "straty ludnosciowe", co całkowicie to zamazuje) z czego połowa nie była nawet Żydami


6.Odnośnie zamiarów Stalina i praktycznej realizacji tego w boju, "obchodzenia Warszawy", zwolnienia tempa natarcia, (i tego konsekwencji m.in w postaci porażek AWP) itp. polecam dyskusję na http://www.e-polityka.pl/forum/. W tym wzgledzie jest tam ultramerytorycznie a przy tym dyskusja rozwiewa nieco narosłe mity wtym obszarze. Forum w/w jest niestety dość awaryjne.
W skrócie:
- Rosjanie zamierzali zająć Warszawę już w pierwszych dniach sierpnia 1944 roku, co jednoznacznie wynika z treści wydawanych w ostatnich dniach lipca tegoż roku rozkazów;
- między 28 lipca (kiedy to wydana została dyrektywa nr 220-162) a 1 sierpnia 1944 naprzeciw wojsk 1 Frontu Białoruskiego nie pojawiły się żadne istotne siły niemieckie, które wpłynęłyby w zasadniczy sposób na zmianę stosunku sił (przeciwnie - wybuch powstania w Warszawie dodatkowo skomplikował i tak już niezwykle ciężkie położenie Niemców).
- w okresie między 28 lipca (data wydania dyrektywy nr 220-162) a 1 sierpnia także na kierunku działania wojsk 1 Frontu Ukraińskiego i 2 Frontu Białoruskiego nie miały miejsca żadne niekorzystne dla strony radzieckiej zdarzenia (wręcz przeciwnie - Rosjanie odnotowali tu szereg spektakularnych sukcesów).


7."to może wtedy" - nie nadaje się do logicznego skomentowania...


8.Odnośnie braku racjonalnych planów, "nie tej armii, "ahistoryczności decyzji", "nieprawdopodobieństwa przewidzenia", "wymagań", "wiedzy o braku reakcji" sowietów, "analizy stosunku sił", "niedojrzałości",

Rosjanie chcieli kilka srok za ogon złapać, w rezultacie uzyskując jedynie zniszczenie AK. Zakładali iż walki w stolicy długo nie potrwają, szybko zostaną przez Niemców stłumione a oni w kilka dni wznowią to co wstrzymano na wiesc o wybuchu powstania w Warszawie. Skutecznosc działań powstańców zaskoczyła i ich i Niemców, nie na tyle jednak by pierwsi zdecydowali się na pomoc we własnym interesie, a ci drudzy by zrezygnowali ze zniszczenia naszej stolicy. To było to co najprawdopodobniej sprawiło, iż wojna trwała o jakieś pół roku dłużej niż trwać mogła i kosztowała Rosjan wiele wiecej ofiar, i to bez względu na to czy i jak przejmował się wysokością tychże ofiar sam Stalin. Kiedy oni w końcu zorientowali się że powstanie się przeciąga brnęli w swoim nieciekawym dla nas postępowaniu dalej, nie chcąc tracić twarzy wobec siebie samych, wierząc że pomimo przejściowych kłopotów zmierzają wciąż w kierunku swych celów, wiedząc jednak i o tym iż kazdy kolejny dzień może być powstania grobem. Dla czerwonej zarazy perspektywa szybszego i w praktyce samodzielnego wykończenia zarazy czarnej korzystając z zamieszania wywołanego powstaniem niespodziewanie nie wydała się zbyt kusząca... Trudno doprawdy zarzucać naszym dowódcom to, iż nie przewidzieli, iż Rosjanie pomylą się w swoich rachubach bo tego nie dopuszaczali sami Sowieci do momentu kiedy się już to wydarzyło...

Tak więc by nie zamydlać - wg mnie KG AK nie zajmowała się głownie wszelkimi moralnymi aspektami wszelkich konsekwencji działań swoich i rosyjskich, tak jak to zdominowało publicystykę okołopowstaniową po wojnie. Tam zakładano że dowództwo armii czerwonej zachowa się w ówczesnej sytuacji na froncie racjonalnie i bezwzgędnie wykorzysta okazję do szybkiego i w miarę łatwego zajęcia znacznej części terenów rzedwojennej Polski, łącznie z tymi po zachodniej stronie Wisły. Wygląda na to że racjonalne myslenie nie sprawdziło się tak odnośnie mających widoki na szybki pochód za Wisłę Rosjan jak i zobowiązanych do pomocy Anglosasów. Tylko jak inaczej próbować myśleć, i przewidywać jak nie starając się to czynić racjonalnie?

Sam Nowak - Jeziorański raportował jedynie, że nie można liczyć na przerzut brygady spadochronowej i na bombardowania lotnicze. Nic nie mówił o zrzutach broni i wyposażenia. Natomiast nic takiego nie rzekli Anglicy bo im nawet nie chciało się tego otwarcie stwierdzić (wszak mogli i wszystko byłoby jasne). Pozorowali więc pomoc jak to miało miejsce w przypadku Churchilla i Slessora oraz sabotowali w praktyce obowiązujący wciaż traktat polsko - brytyjski z 25 sierpnia 1939 roku. Amerykanie nawet nie przyłączyli się do prób nacisku Brytyjczyków wobec Stalina odnośnie lądowań samolotów po stronie sowieckiej.

Wszystko pewnie można przewidzieć, tylko i zwłaszcza gdy jest już po wszystkim co w tym wypadku dotyczy tak decyzji Stalina, Niemców jak i Aliantów. W takiej sytuacji realizuje się jednak ten wariant, który wydaje się najbardziej prawdopodobny, mający przy tym służyć niepodległej ojczyźnie...


9.Co jest takiego naciąganego w potwierdzonym postepowaniem stwierdzeniu iż "walka jest (była) pewnym procesem, w przypadku Polski można ją nawet traktować jako łańcuch źle zorganizowanych wystapień o wolność. Poki co zyjemy w suwerennej i niepodległem i mozna tez przyjąć iż tragiczny chocholi taniec naszych zrywow został jednak uwieńczony jakimś sukcesem...


Kanapon
 
 
Kanapon
[Usunięty]

Wysłany: Wto 28 Gru, 2004   

Coś z Rzeczpospolitej z 23.10.2004 z dodatku Plus-Minus, felietonu Bratkowskiego "Z Boku" :

"Polski Kalifornijczyk, Witold Kieżun junior, po roku pracy uruchomił rewelacyjną witrynę internetową, oczywiście angielską, poświęconą powstaniu warszawskiemu (syn jednego z bohaterów powstania!). W światowej klasyfikacji Google'a ta strona jest już w pierwszej dziesiątce; do tego już kilkaset tysięcy wejść. I co za robota! Ile różnorodnego materiału informacyjnego, z iloma linkami do różnych źródeł! Każdy pod adresem www.warsawuprising.com może to sprawdzić, a mam nadzieję, że nasi informatycy i "czatownicy" nawiążą współpracę z programem Project in Posterum (angielskie tytuły dalszych tematów: zegota, saving Jews, recording the history, translating the memoirs, Poland genocide 1939-1945, for your freedom and ours).

Adres info@projectinposterum.org - myślę, że zrobimy coś i w kraju dla uświadomienia światu naszej historii, nie licząc wyłącznie na innych. Muzeum Powstania Warszawskiego już nawiązało współpracę (zwracam honor jego dyrektorowi, p. Ołdakowskiemu, nie był z doboru partyjnego; wart swojej roli), a i minister kultury Waldemar Dąbrowski obiecał pomoc."

W/w witryna mimo że zawiera niewielkie błędy ma jednak spore szanse na upowszechnienie wiedzy o powstaniu warszawskim, bądź też przynajmniej utrudni "pomylenie" go z powstaniem w warszawskim gettcie.


Kanapon
 
 
McSimus 
7
...pod kątem prostym 45 stopni !!!



Pomógł: 8 razy
Dołączył: 28 Lut 2005
Posty: 2605
Skąd: z wojska panie
Wysłany: Sro 01 Sie, 2012   

Godz. 17:00
[i]
_________________
I ty również możesz pomóc www.pajacyk.pl Dzieci czekają :)
 
 
krzysztof3011 
2


Dołączył: 30 Gru 2009
Posty: 74
Skąd: Wejherowo
Wysłany: Sro 01 Sie, 2012   

Czy jest na świecie inny kraj, gdzie świętuje się przede wszystkim porażki? Żeby nie było, że nie szanuję pamięci ofiar Powstania - ubolewam nad stratą tylu wspaniałych ludzi. I właśnie dlatego potępiam to głupie powstanie. A może nie było głupie? Może było starannie przygotowane przez Sowietów? Od kilku lat jestem zdania, że wszystko było sprowokowane przez NKWD. Przecież było jasnym, że Warszawa jest pełna młodych walecznych patriotów oraz ludzi wykształconych. Należało się ich pozbyć przed zajęciem miasta, by łatwiej było zaprowadzić czerwoną władzę w Polsce. Sprowokowano więc w jakiś sposób tę Wielką Burdę, w której zginał niepożądany element i problem z głowy. Tak to widzę.

Należy o Powstaniu Warszawskim albo milczeć albo mówić jak najgorzej. Bo przy obecnej propagandzie porażki, młodzież ma zły przykład. Wmawia się im, że lepiej umrzeć i przegrać niż przeżyć i wygrać. Do tego jeszcze romantyczny wierszyk, seta wódki i hurra ze sztandarem rzucają się pod niemiecki pociąg.

Trzeba uczyć młodzież rozsądnego, zimnego podejmowania decyzji, żeby w końcu Polska przestała być pośmiewiskiem całego świata, złomowiskiem NATO i ofiarą historii.
 
 
thikim 
Guru


Pomógł: 53 razy
Dołączył: 26 Sty 2007
Posty: 13020
Skąd: Polska
Wysłany: Sro 01 Sie, 2012   

Biorąc po uwagę że na całym świecie ludzie ginęli masowo w XX wieku to chyba nie ma co rozpaczać że i w Polsce się zdarzyło i jest wspominane. Takie to były czasy.
Równie dobrze Niemcy, Rosja także mogą zapomnieć o II wojnie światowej ponieważ straciły w jej wyniku najwięcej obywateli, a w końcu to był głównie ich pomysł. I jakoś nie zapominają.
U nas zaś pamięć o Powstaniu Warszawskim i już połowa Polaków rozpacza że pamięta się o takiej głupocie, nazywa to propagandą porażki.
Tak, tak samo pamięć o II wojnie światowej powinna być określana przez Niemców i Rosjan - jako pamięć o porażce i coś o czym najlepiej zapomnieć. A jednak nie zapominają i im nikt nie wypomina tego.
Polska to dziwny kraj, gdzie mniejszość narzuca zdanie większości, gdzie nie można pamiętać swojej historii bo człowiek się naraża na śmieszność w oczach współobywateli.
Co mogli Polacy w Warszawie wiedzieć o wielkiej polityce? Nawet prezydenci USA czy wytrawni dyplomaci popełniali olbrzymie błędy.
Dla przykładu wspomnę tu plan Rankin C, operację Eclipse, które były przykładem tego jak USA oddały olbrzymią część Niemiec Stalinowi, chociaż militarnie były w stanie zająć nawet i Berlin pierwsze. Ale przez dyplomatyczne, militarne pomyłki, nawet nie zabiegi Rosjan, zaprzepaściły swoje szanse (i przy okazji Brytyjczyków).
Pamiętajmy jeszcze że Niemcy mieli rozkaz zostawiać za sobą spaloną ziemię (czemu czasem się opierali) i w Warszawie raczej nikt nie sprzeciwiłby się rozkazom Hitlera. Warszawa miała być zniszczona. Na pewno nie na taką skalę ale jednak.
Walki o Warszawę między Niemcami i Sowietami tak czy inaczej zniszczyłyby miasto i oznaczałyby znaczne straty wśród ludności cywilnej.
Do tego znając mentalność Stalina jeśli nie wybuchłoby powstanie w Warszawie to wybuchłoby powstanie komunistyczne w Warszawie, poprzez przerzucenie paru tysięcy "rodowitych warszawiaków" z rejonu Jakucka.
 
 
McSimus 
7
...pod kątem prostym 45 stopni !!!



Pomógł: 8 razy
Dołączył: 28 Lut 2005
Posty: 2605
Skąd: z wojska panie
Wysłany: Czw 02 Sie, 2012   

krzysztof3011 przejdź się na spacer do lasu piaśnickiego i porozmawiaj z duchami pomordowanych
_________________
I ty również możesz pomóc www.pajacyk.pl Dzieci czekają :)
 
 
makary21 
Mod
wieczny malkontent/cywil banda



Pomógł: 41 razy
Wiek: 45
Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 5710
Skąd: Trójmiasto
Wysłany: Czw 02 Sie, 2012   

krzysztof3011, powiem Ci tak.

Z jednej strony masz rację w tym względzie, że świętujemy wszystkie porażki, natomiast prawie nie świętujemy rocznic naszych zwycięstw np powstania Wielkopolskiego.

Z drugiej strony ludzie, którzy walczyli w latach PRL o wolność itd wspominają, że właśnie odwaga powstańców była dla nich wzorem a oni swoistymi idolami.

Sprawa nie jest więc taka jednoznaczna.
_________________
Tylko umarli widzieli koniec wojny. Platon
 
 
 
~~Ad~~ 
Banita
Już rezerwa...


Pomógł: 14 razy
Wiek: 58
Dołączył: 20 Cze 2004
Posty: 7297
Skąd: Teraz: Roztocze.
Wysłany: Czw 02 Sie, 2012   

Osobiście na Powstanie Warszawskie patrzę w ten sposób, że decydenci o wybuchu i jego wojskowi przywódcy w początkowej fazie byli albo cynicznymi zbrodniarzami/aparatczykami politycznymi/karierowiczami, albo idiotami bez pojęcia o wojskowości. Z drugiej strony zwykli żołnierze/powstańcy są bohaterami i wzorem do naśladowania jako postawa propaństwowa/obywatelska/patriotyczna/itd. :gent:
_________________

„…Nic nie poradzę, że nie lubię faryzeuszy, obłudników, kameleonów, kurew, karierowiczów, itp..."


"Jeśli chcesz zachowywać się moralnie to najgorszym miejscem by szukać rad jest religia..."
 
 
maxikasek 
9


Pomógł: 4 razy
Dołączył: 27 Maj 2007
Posty: 4561
Skąd: Szczecin
Wysłany: Czw 02 Sie, 2012   

Niestety PW jakoś nie może doczekać się w końcu porządnej monografii, w której opisano by zarówno błędy dowódców AK, polityczne rozgrywki rządu w Londynie, bohaterstwo i tchórzostwo Powstańców (bo obie postawy występują). Statystyczny Polak nie ma możliwości wyłapania co jest prawdą a co nie. Nieszczęściem PW było że władzę miały osoby niezbyt kompetentne. Bór- osoba niezbyt asertywna, o której płk. Bokszczanin napisał, że jej wiedza wojskowa skończyła się na dowodzeniu pułkiem kawalerii. Gdzie jej do formatu Grota. Okulicki- o którym gen. Kopański po wojnie napisał krótko- alkoholik. Dodatkowo załamał się podczas śledztwa NKWD w 1940- na ile wpłynęło to jego postawę?
Owa depesza składająca na ręce KG AK upoważnienie do wyznaczenia terminu wybuchu została sfałszowana i wysłana bez wiedzy NW i Szefa Sztabu, którzy byli przeciwni (napisali nawet skargę do Prezydenta z tego powodu) przez grupę Mikołajczyka, który chciał mieć argument w Moskwie. Zresztą dwa skłócone obozy w polskim rządzie- Sosnkowski i Mikołajczyk - nie wrózyły dobrze sprawie polskiej. A zapłacili jak zwykle - zwykli obywatele, nie mający pojęcia o wielkie polityce za ich plecami.
_________________
Jestem z pokolenia H5N1.
 
 
~~Ad~~ 
Banita
Już rezerwa...


Pomógł: 14 razy
Wiek: 58
Dołączył: 20 Cze 2004
Posty: 7297
Skąd: Teraz: Roztocze.
Wysłany: Czw 02 Sie, 2012   

Masz rację. Czytałem różne opracowania wzajemnie się wykluczające i wyrobienie sobie zdania w temacie (podobno tak ważnym i decydującym o świadomości patriotycznej/wolnościowej Polaków) jest niezwykle trudne. Szkoda, że mając tylu historyków w najwyższych władzach kraju nadal nie ma monografii (obiektywnej na tyle na ile się da) budzącej zaufanie... :gent:
_________________

„…Nic nie poradzę, że nie lubię faryzeuszy, obłudników, kameleonów, kurew, karierowiczów, itp..."


"Jeśli chcesz zachowywać się moralnie to najgorszym miejscem by szukać rad jest religia..."
 
 
thikim 
Guru


Pomógł: 53 razy
Dołączył: 26 Sty 2007
Posty: 13020
Skąd: Polska
Wysłany: Czw 02 Sie, 2012   

Cytat:
Bór- osoba niezbyt asertywna, o której płk. Bokszczanin napisał, że jej wiedza wojskowa skończyła się na dowodzeniu pułkiem kawalerii.

Pewnie, a w Niemczech rządził kapral Hitler (dowodził na każdym szczeblu od kompanii do armii), "Lakeitel" i Jodl, Goering, Himmler - same przykłady najwyższej kompetencji.
W USA - chorowity Roosevelt, czujący sympatię i podziw dla Stalina - wujaszka Joe, umierał w czasie gdy ważyły się losy Europy,
po nim Truman który zanim zdążył się (nie jego wina w sumie, ale jednak) przygotować się do zakończenia wojny w Europie to zakończyła się już sama.
ZSRR - Stalin wytłukł wszystkich nie BiernychMiernychWiernych, którzy by mu byli w stanie zaszkodzić. Sam brał się za dowodzenie i efekty w latach 1941-1945 były opłakane.
Wielka Brytania - Chamberlain i polityka ustępstw wobec Hitlera. Jak to powiedział Hitler, jeśli Anglicy i Francuzi zareagują w czasie aneksji Austrii to podaje się do dymisji. No ale nie zareagowali. II wojnę światową od strony Niemiec można było wygrać zanim się zaczęła. Za to Chamberlain miał postawę: "Dam Hitlerowi wszystko czego zechce, może go zadowolę".
Dopiero Churchill z tych wszystkich mocarstw zasługuję na miano męża stanu (błędy popełniał, a jakże) ale w porównaniu z resztą to był mężem stanu.

Więc czemu źle oceniacie naszych Polaków jak w innych narodach popełniali dużo większe błędy, dużo kosztowniejsze, dużo tragiczniejsze, kosztujące ich własny naród dużo więcej ofiar.
Czy to znowu to polskie piekiełko gdzie zawsze i wszędzie na własnych trzeba najwięcej gnoju wrzucić?
 
 
007matimati 
4
Mateusz Kosior


Wiek: 33
Dołączył: 10 Cze 2011
Posty: 151
Skąd: Leżajsk
Wysłany: Czw 02 Sie, 2012   

Sam osobiście mam wielki szacunek dla Powstańców-żołnierzy. Co do Powstańców-decydentów to ciągle staram się wyrobić sobie zdanie. Samo powstanie zakończyło się katastrofą, ale jakie były przyczyny? Czy zaważyły błędy, niekompetencja i "romantyczno-ideowe" podejście do sprawy? A może dowództwo zdobywając informacje, ustalając założenia dotyczące planu i w końcu tworząc sam plan operacyjny powstania wykorzystało 100% swoich możliwości lecz zaważyła clausewitz "mgła wojenna"? Na pewno nie powinniśmy przyklaskiwać tym którzy głoszą ,że PW było słuszne gdyż "coś trzeba było zrobić" bo taki sposób myślenia to "mylenie środków z celami"(Przydatność Siły Militarnej, R.Smith PISM 2010)
_________________
Siła i Honor
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group