OSTRE STRZELANIE - Musztrą i wuefem wojny nie wygramy

Stevie - Czw 24 Lut, 2011
Temat postu: Musztrą i wuefem wojny nie wygramy
Waldemar Skrzypczak napisał/a:
Przy okazji opisywania i o(b)mawiania katastrofy smoleńskiej, pojawiły się informacje o braku dyscypliny w Siłach Powietrznych i że winien temu jest śp. gen. Andrzej Błasik. To chyba jedna z najbardziej awanturniczych teorii, jaką ostatnio słyszałem.
Nie trzeba być filozofem, by zgadnąć, że szuka się winnego tego, co narastało w Siłach Powietrznych przez wiele lat. Winny jest gen. Błasik, który nie stanie dziś w szranki z oszczercami. Przypomnę tylko głównodowodzącym, że fenomen gen. Basika zawdzięczamy generałom Sił Powietrznych, którzy go promowali. Nagle ci Panowie stracili pamięć? To typowe dla klakierów.

Każdy żołnierz, który zaszedł wysoko w hierarchii wojskowej, zawdzięcza to w znacznej części swoim przełożonym. Ja również. I sam także starałem się promować najlepszych z najlepszych. Zatem teraz, kiedy sprawa smoleńskiej katastrofy jeszcze się nie zakończyła, nie oskarżajmy kolegów. Zostawmy to wymiarowi sprawiedliwości.

Natomiast zadajmy sobie pytanie, czy zaniedbana dyscyplina faktycznie winna jest tej katastrofie. Zauważyłem, że od około 2003 roku w Sztabie Generalnym WP modne stało się obwinianie dowódców Rodzajów Sił Zbrojnych o brak właściwego kierowania podwładnymi. Jako młody generał w SG WP byłem świadkiem nagonki na tych dowódców. Znam takich, którzy prześcigali się w pomysłach, ku utrapieniu armii, aby tylko przypodobać się politykom. Warto, aby któryś z historyków to zbadał - są dokumenty i świadkowie.

W efekcie dowódcy, zamiast zajmować się dowodzeniem, zajmowali się obroną własną. Tłumaczeniem się za szeregowego, który miał fantazje pobić np. policjanta. Od dowódcy szczebla strategicznego żądano wiedzy, dlaczego ten szeregowy to zrobił. I wyjaśnienia, dlaczego temu nie zapobiegł. Nieważne były wyniki ćwiczeń operacyjnych, tego, że NATO ocenia je dobrze. Ważne było przypięcie łatki za pijanego szeregowca. To się nadaje na dobrą książkę.

Przypomnę też, że na początku roku 2000 modna stała się w armii tzw. humanizacja w WP. My, młodzi dowódcy, nazywaliśmy to „kumanizacją”. Kazano nam bowiem traktować żołnierzy jak przyjaciół, ”kumać” się z nimi. Wmawiano, że trzeba zerwać w armii z postpeerelowskim brakiem szacunku dla żołnierza, brakiem demokratycznych zasad w dowodzeniu.

Klnę się na Boga, ja tego nie wymyśliłem. Starałem się zawsze szanować żołnierzy. Na poligonach byłem z nimi w jednym czołgu. Zimą spaliśmy na czołgu pod jednym brezentem, bo tak było cieplej. Jadałem z nimi w lesie pod drzewem. Staliśmy razem obok siebie dniami i nocami na strzelnicach i pasach taktycznych. W deszczu i słocie. Na mrozie i w słońcu. Znałem ich troski i bóle. I jakoś na wyżynach urzędniczych w armii nie mogę dostrzec tych, którzy dzielili podobny los.

Kto wówczas był u steru w MON? Nie tylko obecni doradcy ministra Obrony Narodowej. I teraz ci wszyscy panowie mówią - w kontekście katastrof lotniczych - że w armii nie ma dyscypliny. Może rozliczmy teraz ich za to, co zrobili i jak to wówczas „spieprzyli”?
Szczególnie w Wojskach Lądowych armia jest dziś mentalnie inna. To wojsko wojenne, po „przejściach”. I czas aby niektórzy sztabowcy przestali udawać, że musztra jest panaceum na choroby armii. Czas się ocknąć. Bo sprawdzeni bojowo żołnierze potrzebują autorytetów, niee trzeba ich pędzić jak… tylko po to, aby ich zająć czymkolwiek. Pamiętam, jako podchorąży, bezmyślne „tupanie w rytm” bębna w ramach tzw. musztry paradnej. To dopiero była „ogłupialnia”. Ale to był rok 1978.
Żołnierze-weterani każdego nieudacznika odrzucą. Co więcej, wśród ich przełożonych nie może być ludzi zlustrowanych jako donosiciele. A w armii, o zgrozo, okazuje się, że są tacy jeszcze.

Warto, aby elity wojskowe zaczęły rozumieć, że nie mają dziś żołnierza rodem z 1978 roku. I że musztra, śpiew i wuef nie są dla armii zbawieniem.

Waldemar Skrzypczak

PDT - Czw 24 Lut, 2011

"Wołanie na puszczy" :(
MK-J - Czw 24 Lut, 2011

Tytuł tematu „Musztrą i wuefem wojny nie wygramy” nieodparcie kojarzy mi się ze słowem „dyscyplina”, z lubością wypowiadanym przez obecnego Ministra, odmienianym przez wszystkie przypadki. Można by pomyśleć, że dopiero teraz, po dziesięcioleciach zaniedbań zaprowadza się „porządki” w armii.

Ale można też odnieść (oby złudne) wrażenie, że nie chodzi o to, żeby było dobrze, ale żeby w ogóle coś się działo. Bo czymże np. jest zdawanie egzaminów z instrukcji, regulaminów, uzupełnień do nich zanim jeszcze ukażą się drukiem? Czymże jest kontrolowanie dokumentacji szkoleniowej i ocena procesu szkolenia poprzez pryzmat „właściwej”, jedynie słusznej formy i szaty graficznej konspektu oraz ilości zapisów w dzienniku? Czymże jest karanie za przestępstwo w postaci np. noszenia ocieplacza czy nie włożenie nogawek do butów w upalne lato? (w tym miejscu nie sposób nie nawiązać do TEGO autorytetu). To są wyznaczniki profesjonalizacji? Tak pojmuje się zawodowstwo?

A czymże wreszcie jest permanentna reorganizacja granicząca z dezorganizacją struktur wszelkiej maści? Udowadnianie wszystkiego sakramentalną formułą koszt-efekt, gdzie zawsze, dla uzyskania akceptacji nawet kuriozalnych pomysłów, efekt przewyższy koszt (przypomina to czasy, kiedy na zajęciach z przedmiotu: ekonomia polityczna, udowadniało się wyższość ekonomii socjalistycznej nad kapitalistyczną i w owych czasach zawsze to się udawało :!: ).

Brak autorytetów, który dotknął nasz kraj, szczególnie niekorzystnie odbija się na specyficznym tworze jakim są SZ RP. Czy staną się nimi nadzwyczaj szybko awansowani dowódcy o twarzach dzieci, którzy nie zawsze mają odpowiednie doświadczenie (nie umniejszając tym, którzy świetnie się sprawdzają :efendi2: )?
O jakich autorytetach możemy mówić, jeżeli postawa BMW osiągnęła apogeum „skuteczności”? Ci, którzy odstają od tej „marki”, mają swoje zdanie i nie boją się go artykułować - są dość skutecznie "pacyfikowani" (vide autor artykułu – W.S.).

Powoli cywilne zwierzchnictwo ucywilnia wojsko. W wielu wypowiedziach jesteśmy już zrównywani z cywilami – choćby ostatnie dyskusje na temat systemu emerytalnego czy problematyki zwolnień lekarskich. I tak drobnymi kroczkami stajemy się cywilną firmą, przysłowiowa fabryką gwoździ (tu może właściwszym byłoby – śrubek ;) ), gdzie nie potrzeba autorytetów, gdzie jest taśma, a pracujący przy niej ma wykonać swoją robotę w określonym czasie, nie zastanawiając się specjalnie nad alternatywnymi rozwiązaniami, bo ma instrukcje, wytyczne, zarządzenia, procedury, konspekty, plany pracy itp. I to powoli staje się zamiennikiem etosu naszej służby. :(

babcia131 - Czw 24 Lut, 2011

Cytat:
I tak drobnymi kroczkami stajemy się cywilną firmą, przysłowiowa fabryką gwoździ (tu może właściwszym byłoby – śrubek ), gdzie nie potrzeba autorytetów, gdzie jest taśma, a pracujący przy niej ma wykonać swoją robotę w określonym czasie, nie zastanawiając się specjalnie nad alternatywnymi rozwiązaniami, bo ma instrukcje, wytyczne, zarządzenia, procedury, konspekty, plany pracy itp. I to powoli staje się zamiennikiem etosu naszej służby.

I gdzie o 15.00 robotnik tworzący te śrubki rzuca wszystko i idzie do domu.Tylko najgorsze jest to , że w zakladzie cywilnym każdy wie po co i do czego jego wytwórczośc ma służyć , a przystosowując Armie do działania wg cywilnych norm , ale bez unormowania czasu pracy , na zasadzie " ma być , załatwić , nie dyskutować , napisać konspekt " to okaże się że tworzymy coś do niczego niepasujące i nadające się na złom . Ale w sprawwozdawczosći, meldunkach , koncepcjach wszystko gra. Mało tego , ta fikcja popierana jest kolejnymi wypowiedziami MON-a o skuteczności i słuszności podejmowanych działań i zmian w wojsku. I wszyscy klaszczą , bo " Pan Minister powiedział" Oj obudzimy się kiedyś, ale będzie już chyba za póżno.

makary21 - Czw 24 Lut, 2011

Czytając artykuł gen. rez. Waldemara Skrzypczaka (WS) to należy stwierdzić jest pobieżny i nieco stereotypowy.

Z jednej strony(WS) trafnie wskazuje, że gen. Błasik nie jest jedynym winnym całej tej sytuacji w SP, z drugiej jednak odpycha od przełożonych odpowiedzialność za dbanie o dyscyplinę na niższych szczeblach armii. Oszem bzdurą jest zarzucanie dowódcy dywizji, że gdzieś tam w jakiejś drużynie kapral pod wpływem alkoholu narozrabiał. Jednak WS zapomina o jednym, albo tego jasno nie wskazuje - ten kapral miał przełożonego, który miał swojego itd aż do dowódcy owej przykładowej dywizji. I o ile za czyn tego kaprala, jeżeli wynikał on z braku dyscypliny dowódca dywizji nie ponosi osobiście odpowiedzialności to jednak za dobór osób, które tego kaprala nie dopilnowały - już tak. Dowódca powinien być odpowiedzialny za dobór ludzi i powinien za to ponosić odpowiedzialność.

Dwa o jakiej dyscyplinie mówimy. Czy o tym by kąt między beretem a uchem był właściwy niezależnie do tego czy jest wichura czy też bezwietrzny dzień, czy też o bezwzględnym przestrzeganiu procedur, okresowych przeglądów i szkoleń itd. O ile to pierwsze nie koniecznie ma jakikolwiek wpływ na jakość armii o tyle to drugie jak najbardziej.

Brak jasnego sprecyzowania tych dwóch kwestii nieco zamazuje obraz.

Autor także nie wskazuje na ile taki a nie inny sposób kontroli wynika z lenistwa niewiedzy ( o skali odpowiedzialności) kontrolujących a na ile ponieważ inny sposób kontroli jest nieskuteczny. Za to wskazuje, że kontrole są ważniejsze niż ćwiczenia operacyjne wysoko oceniane przez NATO. Och ci źli kontrolujący. A kto kontroluje i co ma kontrolować ? Ten jak sam autor wskazuje w innych wypowiedziach sprzęt sprawny na papierze, te manewry robione na papierze? Panie generale gdyby kontrolujący zbadali stan faktyczny z tym co podpisali dowódcy proszę wierzyć - nigdy by pan 3 gwiazdek nie nosił. Po prostu prędzej albo by zdjęli pana z stanowiska za brak wykazania silni zwarci i gotowi albo miał zarzuty prokuratorskie za poświadczenie nieprawy.



Autor nie pokusił się o analizę na ile owa humanizacja za biurek ( w domyśle wymyślona przez cywilów) a na ile owo zagryzanie się stada wewnątrz a na ile chęć robienia kariery przez osoby w mundurach powoduje taki a nie inny stan WP. Szkoda, że gen. rez. WS nie wskazał też, że wielu tych obecnych doradców MON to ludzie pod kapeluszem. Taka zła jest ta cywilna kontrola nad armią? Bo cywile nie wiedzą? A przepraszam w MON na poziomie dyrektorów departamentów to ile osób do obecni lub byli żołnierze? To jak osoby te w żaden sposób nie mają wpływu na politykę? O taką analizę autor się już nie pokusił. A szkoda. Pytanie czy to ci źli cywile nie chcą się uczyć czy też to doradcy byli i obecni wojskowi bardziej dbają o siebie niż armię. Takiego zagadnienia autor w ogóle nie podjął.

Ogólnie cały ten tekst jest jedynie stwierdzeniem - jest źle a to źle wynika z i tutaj następuje lista. Szkoda, że autor nie zaproponowała rozwiązań.

thikim - Czw 24 Lut, 2011

Regulamin jest tym co powinno kształtować dyscyplinę. I to kształtowanie wymaga lat. To nie chodzi o przeczytanie kolejnej poprawki. Chodzi o przesiąknięcie zasadami jakie niesie regulamin w swoim zachowaniu i na wszystkich szczeblach.
Dlatego dobre wprowadzenie regulaminu to są lata: 5, 10 i więcej lat. Wtedy są ludzie którzy przykładem mogą nowego żołnierza wprowadzać.
Jak jest dzisiaj?
Od generała po szeregowca wszyscy jesteśmy uczniami. Nikt nie ma opanowanego regulaminu ponieważ zmienia się zbyt często. Cały czas uczymy się zmian. I są one takim samym zaskoczeniem dla kierowcy pojazdu jak i dowódcy jednostki.
Jeśli dyscyplina upadła to powinno się w pierwszej kolejności rozliczyć tych którzy tak oddziaływują na Regulamin Ogólny. W tym i samego MON który wprowadza masę poprawek i chyba idzie w nich na ilość.

Grunth - Czw 24 Lut, 2011

makary21 napisał/a:

Dwa o jakiej dyscyplinie mówimy. Czy o tym by kąt między beretem a uchem był właściwy niezależnie do tego czy jest wichura czy też bezwietrzny dzień, czy też o bezwzględnym przestrzeganiu procedur, okresowych przeglądów i szkoleń itd. O ile to pierwsze nie koniecznie ma jakikolwiek wpływ na jakość armii o tyle to drugie jak najbardziej.


:-D z całym szacunkiem ale w tym przypadku chyba nie możemy mieć żadnych wątpliwości... skoro budżet MON pozbywa się blisko 1/5 funduszy (z planowanych ponad 25mld oddano 5) efektem czego praktycznie zatrzymane zostały zarówno szkolenie jak i wszelkie prace usprawniające sprzęt (brak funduszy=brak części itp.)

[ Dodano: Czw 24 Lut, 2011 ]
MK-J napisał/a:
Brak autorytetów, który dotknął nasz kraj, szczególnie niekorzystnie odbija się na specyficznym tworze jakim są SZ RP. Czy staną się nimi nadzwyczaj szybko awansowani dowódcy o twarzach dzieci, którzy nie zawsze mają odpowiednie doświadczenie (nie umniejszając tym, którzy świetnie się sprawdzają :efendi2: )?


Niestety obserwując ostatnie tendencje i nastroje - przynajmniej wśród żołnierzy z tzw."linii" - w przypadku wprowadzenia niekorzystnych zmian w ustawie emerytalnej lub mieszkaniowej (obie straszą :-D) większość doświadczonych i jako takich również wartościowych żołnierzy tym razem nie powie "ku chwale ojczyzny" i odejdzie z armii. A takiej straty nie da się już nadrobić żadnymi rozporządzeniami, regulaminami, czy tworami z cyklu NSR.

makary21 - Czw 24 Lut, 2011

Grunth napisał/a:
D z całym szacunkiem ale w tym przypadku chyba nie możemy mieć żadnych wątpliwości... skoro budżet MON pozbywa się blisko 1/5 funduszy (z planowanych ponad 25mld oddano 5) efektem czego praktycznie zatrzymane zostały zarówno szkolenie jak i wszelkie prace usprawniające sprzęt (brak funduszy=brak części itp.)


Mi chodzi o jakiej dyscyplinie mówi autor. Brak funduszy ogranicza, ale nie wszystko jest z nim związane. Czy na przykład odlot na lotnisko zapasowe wiąże się z jakimiś kosztami czy też po prostu z przekazaniem pewnej wiedzy pilotowi i kontrolerom. Skończenie z zasadą "ja z synowcm na czele i jakoś to będzie" nie zawsze wiąże się z kosztami.


thikim, :brawo: Brak stabilności prawa to problem armii i nie tylko niej.

miki - Pią 25 Lut, 2011

makary21 napisał/a:
Brak stabilności prawa to problem armii i nie tylko niej.


To jedno. A drugie i kolejne to odchodzenie doświadczonej kadry, która jak to kiedyś bywało szkoliła swoich następców. Następna sprawa to wyznaczanie na stanowiska żołnierzy nie posiadających kompetencji do ich zajmowania. Przeładowane programy szkolenia odbiegające od realizmu. Rozdmuchana biurokracja. Aktami prawnymi a szczególnie zmianami w tych aktach można obdzielić całą Europę. Niejasność aktów prawnych wykonawczych co powoduje różnorodność interpretacji. W jednej jednostce przysługuje należność w innej już nie przysługuje.Te i inne czynniki wbrew pozorom mają wpływ na dyscyplinę, ponieważ człowiek ma w naturze najpierw dbanie o własne potrzeby, bezpieczeństwo swoje i rodziny a następnie będzie się zastanawiał jak wykonać zadanie. Jeżeli te wszystkie kwestie nie zostaną postawione na właściwych miejscach to możemy zapomnieć o dyscyplinie.

miki :cool:

Roztropek - Sob 26 Lut, 2011

Panie generale nie tu leży pies pogrzebany. Ocena sytuacji jest co najmniej nietrafna. Nie o dyscyplinę idzie, a o chęć do pracy. W ramach profesjonalizacji w armii znalazło się wielu młodych ludzi, którzy nie powinni się w niej znaleźć. Wielu tych co powinni w niej zostać zostało zwolnionych albo z bliżej nieokreślonych powodów, albo z niskiej oceny za wf, strzelanie itp. Porządek i dyscyplina nastąpi wówczas, gdy dowódca przeciętnej jednostki dostanie uprawnienia do natychmiastowego wyrzucenia za bramę tych, których należy się natychmiast pozbyć, oczywiście razem z tym dowódcą jeśli nie ma rozeznania w tym zakresie. I to jest główny i podstawowy powód problemu. Zagospodarowanie wszystkich, którzy się zgłosili wyszło bokiem.
MK-J - Nie 27 Lut, 2011

Roztropek napisał/a:
gdy dowódca przeciętnej jednostki dostanie uprawnienia do natychmiastowego wyrzucenia za bramę tych, których należy się natychmiast pozbyć, oczywiście razem z tym dowódcą jeśli nie ma rozeznania w tym zakresie

Ale kto i w którym momencie miałby zwolnić owego "nierozeznanego" dowódcę? Czytając Forum mamy wiele informacji o sposobie i metodach dochodzenia niektórych do godności dowódczych, stanowisk, które wielu z nich przerastają choćby z racji braku doświadczenia, niespotykanie młodego wieku, czy wręcz odwrotnie - tych z wysługą wskazującą już na "podwójną" emeryturę, których często motywuje jedynie dodatek za długoletnią służbę (30%), czy ewentualna perspektywa 85% przy zmianie systemu emerytalnego, i nie zawsze - jak napisał Roztropek
Cytat:
chęć do pracy
Powtórzę w tym miejscu, że jest jeszcze wielu bardzo porządnych Żołnierzy, których powyższe nie dotyczy, ale stają się powoli gatunkiem na wymarciu. Taka rzeczywistość, ale kształtują ją niestety sami ludzie i coraz powszechniej panujące układy. :( M.
Rewizor - Nie 27 Lut, 2011

miki napisał/a:
odchodzenie doświadczonej kadry, która jak to kiedyś bywało szkoliła swoich następców.
Ja osobiście boleję nad wyrzuceniem (stworzeniem warunków służby nie do przyjęcia) dla średniej kadry technicznej - nieodżałowanych "sierżantów" i "chorążych", którzy sprzęt mieli w jednym palcu. Jeżeli do tego dodać likwidację ośrodków szkolących kadrę tego szczebla, nie powinna nikogo dziwić zapaść w technice.
A na miejsce wspomnianych złotych rączek co dostajemy ? Teoretyków po WAT-cie (którzy zanim złapią praktyki - miną lata, zresztą od kogo mają się uczyć ?), magistrów po studiach mniemanologii stosowanej i ... długo, długo nic. Potem dopiero kandydaci na techników po kursach traktorowych z NSR :efendi2:

miki - Nie 27 Lut, 2011

Rewizor napisał/a:
Ja osobiście boleję nad wyrzuceniem (stworzeniem warunków służby nie do przyjęcia) dla średniej kadry technicznej - nieodżałowanych "sierżantów" i "chorążych", którzy sprzęt mieli w jednym palcu.


Właśnie przede wszystkim o tych żołnierzach myślałem. Zaczęło to zjawisko dotykać i moją jednostkę. Teraz popatrzę jak wygląda eksperyment na żywym organizmie.
I tak się zastanawiam co jeszcze u nas w wojsku stoi a co już leży.

miki :cool:

Roztropek - Nie 27 Lut, 2011

Za całkowite rozłożenie służb technicznych ktoś powinien w końcu ponieść odpowiedzialność. Logistyk zajmujący się wszystkim od „kaleson” po wyżywienie i sprzęt techniczny w połączeniu z WOG to mieszanka, która doprowadzi sprzęt techniczny do ruiny. Przypadkowi technicy z łapanki w pododdziałach, brak ośrodków szkolenia dla nich, podchodzenie w WSO do spraw eksploatacji sprzętu jak do jeża i zrzucenie szkolenia praktycznego w WAT na barki Centrów Szkolenia dopełnia tego obrazu. Uwidacznia się całkowity brak koncepcji wyjścia z tej sytuacji. Dodatkowo nie wiadomo właściwie jaki jest stan techniczny sprzętu. Od lat nie wyprowadza się 100% sprzętu jednostek w sposób alarmowy na niewielką nawet odległość kilku kilometrów. Praktyką codzienną jest wystawianie kart usług technicznych na opisanie sprzętu, a następnie ich zamykanie. Nową kartę usług wystawia się po kilku miesiącach dopiero po otrzymaniu części z WOG. Często przypadkowi żołnierze zawodowi na stanowiskach operatorów sprzętu różnego dopełniają tej sytuacji. Chętnie usłyszę, że gdzieś tam jest całkiem inaczej, a to o czym piszę to bzdury.
-VooDoo- - Nie 27 Lut, 2011

Wyprowadzanie sprzętu w trybie alarmowym w rejony alarmowe znają, pamiętają nieliczni. Pozostali tylko słyszeli o tym. Obecnie żołnierz musi znać dzień, godzinę, co wyjeżdża i w jakim kierunku, pomimo tego i tak jest problem z wyrobieniem się w czasie.
DONTPANIC - Pią 08 Kwi, 2011

Roztropek napisał/a:
Za całkowite rozłożenie służb technicznych ktoś powinien w końcu ponieść odpowiedzialność. Logistyk zajmujący się wszystkim od „kaleson” po wyżywienie i sprzęt techniczny w połączeniu z WOG to mieszanka, która doprowadzi sprzęt techniczny do ruiny. Przypadkowi technicy z łapanki w pododdziałach, brak ośrodków szkolenia dla nich, podchodzenie w WSO do spraw eksploatacji sprzętu jak do jeża i zrzucenie szkolenia praktycznego w WAT na barki Centrów Szkolenia dopełnia tego obrazu. Uwidacznia się całkowity brak koncepcji wyjścia z tej sytuacji. Dodatkowo nie wiadomo właściwie jaki jest stan techniczny sprzętu. Od lat nie wyprowadza się 100% sprzętu jednostek w sposób alarmowy na niewielką nawet odległość kilku kilometrów. Praktyką codzienną jest wystawianie kart usług technicznych na opisanie sprzętu, a następnie ich zamykanie. Nową kartę usług wystawia się po kilku miesiącach dopiero po otrzymaniu części z WOG. Często przypadkowi żołnierze zawodowi na stanowiskach operatorów sprzętu różnego dopełniają tej sytuacji. Chętnie usłyszę, że gdzieś tam jest całkiem inaczej, a to o czym piszę to bzdury.


i dlatego opuściłem ten BAJZEL (delikatnie mówiąc) :oops1:

miki - Sob 09 Kwi, 2011

DONTPANIC napisał/a:
Logistyk zajmujący się wszystkim od „kaleson” po wyżywienie i sprzęt techniczny w połączeniu z WOG to mieszanka, która doprowadzi sprzęt techniczny do ruiny.

Dodałbym jeszcze jedno a mianowicie jak ten logistyk jest wyznaczony z przypadku to jeszcze szybciej popadniemy w zapaść.

miki :cool:

Forys - Nie 17 Kwi, 2011

Rewizor napisał/a:
Ja osobiście boleję nad wyrzuceniem (stworzeniem warunków służby nie do przyjęcia) dla średniej kadry technicznej - nieodżałowanych "sierżantów" i "chorążych", którzy sprzęt mieli w jednym palcu. Jeżeli do tego dodać likwidację ośrodków szkolących kadrę tego szczebla, nie powinna nikogo dziwić zapaść w technice.
A na miejsce wspomnianych złotych rączek co dostajemy ? Teoretyków po WAT-cie (którzy zanim złapią praktyki - miną lata, zresztą od kogo mają się uczyć ?), magistrów po studiach mniemanologii stosowanej i ... długo, długo nic. Potem dopiero kandydaci na techników po kursach traktorowych z NSR :efendi2:


Uuuuu....ciekawe stwierdzenia...poproszę o odpowiedź na następujące pytania:

1. Ile czasu zajęło nieodżałowanym sierżantom i chorążym opanowanie sprzętu? Bo skoro mieli go "w jednym palcu" to zakładam, że również trwało to "lata"? W czym więc gorszy będzie tu "teoretyk po WAT-cie"?

2. Rozumiem, że termin "postęp technologiczny" jest Panu znany? Czy nie uważa Pan, że w dzisiejszych czasach bardziej ceniona powinna być zdolność do adaptacji i poznawania nowych rozwiązań technologicznych niż zgłębianie przestarzałych technologii tylko po to, żeby mieć je "w jednym palcu"?....ciekaw jestem swoją drogą jak sytuacja wygląda w Pańskim prywatnym życiu? czy wciąż Pan naprawia swojego Rubina czy jednak poszedł Pan do sklepu i nabył jakieś nowe cudeńko LCD (Full HD ze złączami HDMI i innymi bajerami)? (tą część pytania można przemilczeć)

3. I tak już na zakończenie pytanie...jakie jest Pana doświadczenie odnośnie WAT? studiował Pan? czy po prostu na swojej drodze służbowej zetknął się Pan z jakimś absolwentem i na podstawie prywatnej opinii przypiął Pan łatkę wszystkim absolwentom (teoretykom) tej uczelni? chciałbym po prostu wiedzieć czy przypadkiem nie wypowiada się Pan o czymś nie mając zielonego pojęcia o temacie?

Z góry dziękuję i pozdrawiam! :gent:

thikim - Nie 17 Kwi, 2011

Cytat:
W efekcie dowódcy, zamiast zajmować się dowodzeniem, zajmowali się obroną własną. Tłumaczeniem się za szeregowego, który miał fantazje pobić np. policjanta. Od dowódcy szczebla strategicznego żądano wiedzy, dlaczego ten szeregowy to zrobił. I wyjaśnienia, dlaczego temu nie zapobiegł. Nieważne były wyniki ćwiczeń operacyjnych, tego, że NATO ocenia je dobrze. Ważne było przypięcie łatki za pijanego szeregowca. To się nadaje na dobrą książkę.

Tego się obawiałem. O głupotę meldunek idzie aż do samego SG. Nic dziwnego że taka sraczka bierze ludzi bo żołnierz X miał wypadek samochodowy. To nic że tego samego dnia było 10 innych wypadków. Żołnierz nie człowiek nie może mieć wypadków. Nad jego bezpieczeństwem w godzinach popołudniowych musi czuwać jego dowódca, a nad tym aby jego dowódca czuwał musi czuwać jego kolejny dowódca. I to tłumaczy czemu w SG kończą pracę o 23. Bo czuwają żeby szeregowego X pilnowali wszyscy jego przełożeni. Najlepiej nawet w łóżku z dziewczyną aby sobie czegoś nie zwichnął. Jeśli do takiego poziomu głupoty doszła nasza armia to tylko :cry: :cry:

~~Ad~~ - Pon 18 Kwi, 2011

Forys napisał/a:
... chciałbym po prostu wiedzieć czy przypadkiem nie wypowiada się Pan o czymś nie mając zielonego pojęcia o temacie?...


Strasznie błądzisz i jak widać brakuje Ci trochę pokory (jak każdemu młodemu), ale nie martw się, bo zapewniam Cię, że to powinno samo przyjść z czasem i z doświadczeniem. :cool:

Rewizor - Pon 18 Kwi, 2011

Forys napisał/a:
Uuuuu....ciekawe stwierdzenia
I rzeczywiście. Rozumiem że wetknąłem kij w mrowisko, chociaż po reakcji można domniemywać że nawet w inne miejsce.
Ale ad rem. Powiem tak, że owych "sierżantów i chorążych", czyli średni personel techniczny szkoliły profesjonalnie, czyli w ich przypadku praktycznie odpowiednie szkoły o profilu technicznym. Na przykład w Pile czy w Poznaniu. Pracowałem z tymi ludźmi kilkadziesiąt lat i mam na temat ich umiejętności wyrobione zdanie. A przykład ? proszę bardzo. Pojechałem wypożyczony przez kontrolę gotowości bojowej do jednej z jednostek na północnych rubieżach. Przypadł mi do kontroli sprzęt batalionu czołgów. Był nawet dowódca jednej z kompanii i ... paru mechaników kierowców i wszyscy technicy. Przystąpiliśmy do kontroli, ale widzę, że czołgi mi "sprzedają" samo technicy chorążowie, dowódców wszystkich szczebli nie widać. Pytam, gdzie oni są. Zdają WF odparł dca kompanii. Ale już za chwilę, jeden z chorążych mi powiedział, że dowódcy plutonów i pozostałych kompanii siedzą na pododdziale i piją kawę. Przerwałem kontrolę i zażądałem obecności dowódców odpowiedzialnych za swój sprzęt. Po godzinie przyszli obrażeni i nadąsani. Dowódca plutonu poproszony o odpalenie swojego czołgu (nie było mechanika) ledwo wlazł wlazł na jego miejsce, kilkanaście minut coś w wozie szurało i brzękało, ale silnik nie zaskoczył. Wreszcie wylazł ów dca i stwierdził że się nie da. Poprosiłem chorążego i za kilkanaście sekund jednak się dało.
Tak, termin
Cytat:
termin "postęp technologiczny" jest Panu znany?
jest mi znany. Nowe rozwiązania również. Natomiast Ty kolego (na forum jest przyjęta taka forma zwracania się do siebie) chyba nie zauważyłeś, że ja omawiałem problem średniej kadry technicznej, a nie wyższej z zaliczonymi studiami na WAT-cie. Gdzież by Wam, absolwentom tej szacownej uczelni mieszać się z pospólstwem ubrudzonym smarami ? Wam z praktyki wystarczało oglądanie czołgów na wydziale mechanicznym, które nawet nie wyjeżdżały z garażu, bo i dokąd. Albo radilokatorów szkolących się teoretycznie i praktycznie na kilkudziesięcioletnich stacjach, które już wrosły w ziemię. Byłem, widziałem i wiem o czym mówię. Absolwenci WAT po prostu w zderzeniu z przaśną rzeczywistością panująca w jednostkach IMHO wyglądają na początku tak, jakby trafili do matrixa. Oczywiście że się adoptują i to ich zasługa, ale jak wspomniałem, to nie o nich była moja poprzednia wypowiedź.
Forys napisał/a:
czy po prostu na swojej drodze służbowej zetknął się Pan z jakimś absolwentem i na podstawie prywatnej opinii przypiął Pan łatkę
Powiem Ci kolego tak, że akurat miałem bardzo dużo okazji do poznania absolwentów tej uczelni i ze zdecydowaną większością z nich bardzo dobrze mi się współpracowało. Właśnie dlatego, że potrafili się odnaleźć w rzeczywistości i byli otwarci na wiedzę i zbieranie doświadczeń. I co najważniejsze, nie byli tak aroganccy i zadufani w sobie jak Ty. Ale zawsze znajdzie się jakiś wyjątek od reguły, wszak nie ?
A tu przykład tej arogancji i przedkładania osobistych wycieczek nad merytoryczną i w temacie dyskusję
Cytat:
jak sytuacja wygląda w Pańskim prywatnym życiu? czy wciąż Pan naprawia swojego Rubina

Ciepło pozdrawiam :D

Ryś - Pon 18 Kwi, 2011

Rewizor czysta prawda. Nic dodać, nic ująć. :brawo:
piotrek - Pon 18 Kwi, 2011

Rewizor napisał/a:
Gdzież by Wam, absolwentom tej szacownej uczelni mieszać się z pospólstwem ubrudzonym smarami ? Wam z praktyki wystarczało oglądanie czołgów na wydziale mechanicznym, które nawet nie wyjeżdżały z garażu, bo i dokąd.
- a guzik prawda :nie2: co prawda czołgi na WAT nie hulały po parku ale w trakcie studiów mieliśmy praktyki: zarówno w jednostkach remontowych (brem w Żaganiu, jak i w zakładach remontowych w Poznaniu) i niech kolega wierzy, że nic mnie tak nie nauczyło budowy silnika T-72 jak jego rozebranie. A poza tym mieliśmy też praktyki w Czarnem gdzie dane nam było zarówno trochę pojeździć jak też wykonać podstawowe obsługi. Chęć do pracy nie zależy od skończonej szkoły tylko od człowieka.
Ryś - Pon 18 Kwi, 2011

piotrek napisał/a:
Chęć do pracy nie zależy od skończonej szkoły tylko od człowieka.


Zgadza się, jak ktoś chce się nauczyć to robi wszystko, aby zdobyć tą wiedzę z materiałów zgromadzonych przez lata, lub korzystając z wiedzy i doświadczenia starszych kolegów nie zważając na stopień i hierarchię.

Dlatego Rewizor napisał o tym:

Cytat:
akurat miałem bardzo dużo okazji do poznania absolwentów tej uczelni i ze zdecydowaną większością z nich bardzo dobrze mi się współpracowało. Właśnie dlatego, że potrafili się odnaleźć w rzeczywistości i byli otwarci na wiedzę i zbieranie doświadczeń.

świniak - Pon 18 Kwi, 2011

Piotrek napisał/a:
co prawda czołgi na WAT nie hulały po parku ale w trakcie studiów mieliśmy praktyki: zarówno w jednostkach remontowych (brem w Żaganiu, jak i w zakładach remontowych w Poznaniu) i niech kolega wierzy, że nic mnie tak nie nauczyło budowy silnika T-72 jak jego rozebranie. A poza tym mieliśmy też praktyki w Czarnem gdzie dane nam było zarówno trochę pojeździć jak też wykonać podstawowe obsługi. Chęć do pracy nie zależy od skończonej szkoły tylko od człowiek.

Kolego to zacznij remontować czołgi, skoro już znasz budowę to spróbuj go sam wyciągnąć z pancerza, zobaczysz na czym polega ból mechaników. Nie tylko znajomość jak działa dany podzespół, ale żmudne odkręcanie śrub, cięgien i złączek to wymaga dużo pracy. Oczywiście ważne są chęci bo nie wszyscy podoficerowie to złote rączki i fachmani, jest też masa leserów.

łowca jeleni - Pon 18 Kwi, 2011

Forys napisał/a:
I tak już na zakończenie pytanie...jakie jest Pana doświadczenie odnośnie WAT? studiował Pan? czy po prostu na swojej drodze służbowej zetknął się Pan z jakimś absolwentem i na podstawie prywatnej opinii przypiął Pan łatkę wszystkim absolwentom (teoretykom) tej uczelni? chciałbym po prostu wiedzieć czy przypadkiem nie wypowiada się Pan o czymś nie mając zielonego pojęcia o temacie?

hmmm... otóż nie dopatruję się w tych zdaniach braku pokory, no chyba , że młody fali nie zrozumiał i się stary Rewizor obruszył tym faktem. Ale odpowiedzi udzielił, za co chwała :efendi2:
Rewizor napisał/a:
Gdzież by Wam, absolwentom tej szacownej uczelni mieszać się z pospólstwem ubrudzonym smarami ? Wam z praktyki wystarczało oglądanie czołgów na wydziale mechanicznym, które nawet nie wyjeżdżały z garażu, bo i dokąd. Albo radilokatorów szkolących się teoretycznie i praktycznie na kilkudziesięcioletnich stacjach, które już wrosły w ziemię. Byłem, widziałem i wiem o czym mówię.


Na ogół cenię sobie Twoje posty Rewizor, dlatego dziwię się , że uogólniasz. Kończyłem "parę wykładów" z psychologii, i tak się zastanawiam czy aby nie masz jakiegoś kompleksu dot. wykształcenia :?: Pytanie retoryczne, proszę nie odpowiadaj.

Ps. Abstrahuję całkowicie jak jest w rzeczywistości z tym matrixem po WAT. Moim zdaniem zależy od danego człowieka jakie ma podejście do roboty. Praktyka czyni mistrza :D
Ps. 2 - mechaników podoficerów faktycznie szkoda.

piotrek - Wto 19 Kwi, 2011

świniak napisał/a:
olego to zacznij remontować czołgi, skoro już znasz budowę to spróbuj go sam wyciągnąć z pancerza, zobaczysz na czym polega ból mechaników. Nie tylko znajomość jak działa dany podzespół, ale żmudne odkręcanie śrub, cięgien i złączek to wymaga dużo pracy. Oczywiście ważne są chęci bo nie wszyscy podoficerowie to złote rączki i fachmani, jest też masa leserów
- tak się składa, że byłem szefem służby czołg-sam i dowódcą kompanii remontowej więc Twoje "mądrości" trochę nie na miejscu.
Rewizor - Wto 19 Kwi, 2011

łowca jeleni napisał/a:
dziwię się , że uogólniasz
Nie ma innego wyjścia, kiedy w paru zdaniach trzeba opisać problem, który inni potrafią zawrzeć w opasłym tomie. Interlokutorzy mogą się z wypowiedzią zgodzić lub nie, ale nie powinni robić wycieczek osobistych jak Forys czy niestety i Ty kolego. Wychodzę z założenia, że "mądrej głowie dość po słowie", a jak się czegoś nie rozumie, powinno dać sobie spokój, nie epatując innych indolencją. Tego chyba też uczyli na "paru wykładach" ?
łowca jeleni napisał/a:
Praktyka czyni mistrza
Szkoda, że na główny temat poświęciłeś tylko trzy słowa :-o
Pozdrawiam :gent:

[ Dodano: Wto 19 Kwi, 2011 ]
piotrek napisał/a:
Pozdrawiam
ps. żeby ukrócić niedomówienia bądź rozwiać wątpliwości, oświadczam że moją intencją podjęcia tematu był problem zanikania wyspecjalizowanej grupy żołnierzy techników w szerokim rozumieniu tego słowa. IMHO likwidowano ośrodki szkolące tego rodzaju specjalistów a już istniejącym zaproponowano warunki nie do przyjęcia (chorążowie na etatach podoficerów).
Nic nie ujmuję absolwentom WAT i niczego nie zazdroszczę. Myślę że to oni mogliby mi pozazdrościć przebiegu służby, a to dlatego że miałem podczas niej niewiarygodnie dużo żołnierskiego szczęścia, za co wypada tylko podziękować opatrzności. Ponieważ jestem niewiarygodnie piękny, mądry i wszechstronnie wykształcony, a przede wszystkim skromny ;) , pominę milczeniem szczegóły dot. mojego wykształcenia. To nie dyplomy czynią człowieka, tylko to, jakim się jest dla innych ludzi.
Podsumowując, co po szacownych magistrach i inżynierach, jak nie będzie komu na nich tyrać ? Odtworzenie zastępów techników średniego i niższego szczebla, kiedy praktycznie wycięto kogo i co się tylko dało, to dopiero jest wyzwanie. Godne zaprawdę szanownych abiturientów z ul. Kaliskiego.

świniak - Wto 19 Kwi, 2011

piotrek,
piotrek napisał/a:
- tak się składa, że byłem szefem służby czołg-sam i dowódcą kompanii remontowej więc Twoje "mądrości" trochę nie na miejscu.

To szacun Kolego, widzę że z Ciebie niezły fachowiec i mechanik, wszystko w pododdziałach było sprawne. Gratuluję.

puchatek - Wto 19 Kwi, 2011

A wszystko to oczywiscie dotyczy tematu?
łowca jeleni - Wto 19 Kwi, 2011

Rewizor napisał/a:
Odtworzenie zastępów techników średniego i niższego szczebla, kiedy praktycznie wycięto kogo i co się tylko dało, to dopiero jest wyzwanie. Godne zaprawdę szanownych abiturientów z ul. Kaliskiego.

Czy to Oni wycięli w pień mechaników? Raczej panowie po innych uczelniach, może nawet po Twojej. Co Ty właściwie się tak czepiasz tych WATowców? Z iloma służyłeś? I jesli używasz nazwy ulicy to pełną : gen. Kaliskiego. Może i na WAT nie uczą jak wyjąć z czołgu silnik, może i musztra w porównaniu ze Zmechem jest na niższym poziomie bo jest jej mniej, ale uczą tam myślenia. Ci co nie dostawali się w latach 80tych na WAT bo nie zdawali egzaminów szli bez egzaminów do innych uczelni. Dzisiaj wielu z nich jest dowódcami i dowodzi pewnie tymi po WAT. Więc jakby nie było, w takim przypadku, głupszy (mniej inteligentny właściwie) dowodzi mądrzejszym. Zgroza ;)
Może stąd też nie są lubiani przez niektórych kolegów w mundurach, czasami?

Na temat to w ogóle nie poświęciłem ani słowa, bo niby po co? Nawet te co zacytowałeś nie są w temacie. Z tak liczebną Armią i tak dobrze uzbrojoną to nie musimy nic wygrywać bo wszyscy nas się boją.

Ps. Przepraszam , nie chciałem kolegi urazić jakby co. Szacun :gent:

Stevie - Wto 19 Kwi, 2011

Panowie, kolejne posty nie na temat nie będą akceptowane, a i skończyć sie to może ostrzeżeniem. Więc :brzeg:

:gent:

kaziokazio - Sro 20 Kwi, 2011

Cytat:
Dzisiaj wielu z nich jest dowódcami i dowodzi pewnie tymi po WAT. Więc jakby nie było, w takim przypadku, głupszy (mniej inteligentny właściwie) dowodzi mądrzejszym. Zgroza


Bardzo częsta wojskowa "norma".

piotrek - Sro 20 Kwi, 2011

Prawdopodobnie szykuje się następna zmiana: dzienniki szkolenia i "sumaryki" mają być zlikwidowane a w zamian coś innego. Czyli kolejne zmiany z instrukcjach i programach.
A do kolegi Świniak: szefem służby i dowódcą kompanii byłem w różnych jednostkach, a mnie zastanawia skąd u Ciebie taki sarkazm? Czyżbyś należał do grona tych wiecznie skrzywdzonych przez wszystkich i wszystko?
Pozdrowienia
PS Jak ktoś odpowiada za technikę wojskową to zawsze w pozycji "haka" - zawsze znajdzie się coś się psuje w najmniej odpowiednim momencie

świniak - Czw 21 Kwi, 2011

piotrek,
piotrek napisał/a:
A do kolegi Świniak: szefem służby i dowódcą kompanii byłem w różnych jednostkach, a mnie zastanawia skąd u Ciebie taki sarkazm? Czyżbyś należał do grona tych wiecznie skrzywdzonych przez wszystkich i wszystko?

Rozmawiamy o sprzecie i fachowcach, a nie o krzywdach.
Pozdrowionka piotrek, i kończymy temat.

Rewizor - Pią 22 Kwi, 2011

świniak napisał/a:
Rozmawiamy o sprzecie i fachowcach
Jeżeli chodzi o sprzęt, to jaki jest - każdy widzi. A fachowcy - dobremu fachowcowi trzeba zapłacić. Wojsko ma sztywne stawki i niewielkie pole manewru. Z tego powodu polegamy na doborze negatywnym. Wyjątek stanowią zapaleńcy i entuzjaści, ale te cechy charakteru rzadko chodzą w parze z profesjonalizmem. Po prostu większość profesjonalistów umie liczyć.
Przykład: proszę bardzo. Ostatnimi czasy spotkałem się z naruszeniem ustawy kominowej. Dla niezorientowanych dodam że generalnie zabrania ona dawać pieniądze poza wynagrodzeniem zasadniczym niektórym osobom funkcyjnym, np. głównemu księgowemu. Rozmawiam potem z takim kierownikiem WJB (wojsk. jedn. budżetowa), a on na to: panie, a gdzie ja za takie pieniądze (budżetówka) znajdę głównego księgowego w Warszawie ? Może na prowincji, ale TU :?:

dziamdziak - Sob 07 Maj, 2011

http://www.youtube.com/wa...feature=related

Oto prawdziwe żołnierskie życie, o którym politycy w większości nie maja pojęcia. Pierwsze rozpier.... wojska...to wprowadzenie 9 mcy służby. Teraz nadszedł czas mitycznej profesjonalizacji.
A tu kawałek prawdy o pracy z ludżmi aby zrobic z nich żołnierzy.
Tak samo to wygladało przed wojna czy w latach sześćdziesiatych tylko z zaśpiewem w akcencie.

Roztropek - Wto 10 Maj, 2011

Forys napisał/a:
2. Rozumiem, że termin "postęp technologiczny" jest Panu znany? Czy nie uważa Pan, że w dzisiejszych czasach bardziej ceniona powinna być zdolność do adaptacji i poznawania nowych rozwiązań technologicznych niż zgłębianie przestarzałych technologii tylko po to, żeby mieć je "w jednym palcu"?
I tak i nie. Jaki jest pożytek z wiedzy na temat nowych technologii w JW? Właściwie żaden. Zauważ, że instrukcje obsług (DTR) maszyn znanych firm nie zawierają dosłownie nic z budowy. Same czynności obsługowe. Wątpliwy jest nawet sens przekazywania wiedzy na ten temat operatorowi. On ma wiedzieć jak się posługiwać i obsługiwać, a nie dlaczego to działa. Dodatkowo w warunkach JW niczego z nowych technologii nie będziesz usprawniał. Od tego są serwisy fabryczne, które i tak w zasadzie wymieniają całe podzespoły. Jak działanie serwisu będzie wyglądało w warunkach wojennych , tego ci tam na górze jeszcze nie wiedzą. Nie zastanawiali się nad tym. To odległa sprawa.
Zauważ, że 70% sprzętu jest z innej (poprzedniej epoki). Tu znajomość nowych technologii jest nieprzydatna. Potrzebna jest wiedza od podstaw ze starej dobrej szkoły technicznej. Niestety obecnie w wojsku niema już kto uczyć ani mechaników różnej specjalności, ani średniego personelu technicznego. Absolwent WAT tego nie zrobi, zresztą nie taka jego rola.

puchatek - Wto 10 Maj, 2011

Roztropek napisał/a:
Jak działanie serwisu będzie wyglądało w warunkach wojennych , tego ci tam na górze jeszcze nie wiedzą. Nie zastanawiali się nad tym


Niektorzy juz musza wiedziec, wszak roboty i drony sa w uzyciu i to w warunkach wojennych; z tym, ze jest t na wojnie "wyjazdowej" wiec wyglada inaczej, bo zaplecze jest nietkniete a jedynym problemem jest czas dostawy itp. Natomiast w przypadku konfliktu na naszym terytorium to faktycznie trudno odpowiedziec.

agnieszka - Sob 21 Maj, 2011

thikim napisał/a:

Od generała po szeregowca wszyscy jesteśmy uczniami. Nikt nie ma opanowanego regulaminu ponieważ zmienia się zbyt często.


Haha no ja się mam nauczyć na pamięć RO do końca mają inaczej mi 5/30 nałożą :lanie:

Ale wracając do tematu, wg mnie obecnie próbuje się tym niby "dyscyplinowanie" odwrócić uwagę od rzeczy ważnych. I nadchodzi tendencja, że nie ważne czy potrafisz dowodzić/ kierować zespołem ludzkim, że starasz się coś pchnąć do przodu. Teraz dobrym żołnierze kto zna na pamięć: Ustawę o dyscyplinie, wszystkie konwencje genewskie i haski, Regulamin taktyczny wojsk lądowych i Regulamin Ogólny, z przecież grunt to wiedzieć gdzie co szukać :cool: przecież prawnik tez nie zna kodeksów na pamięć

AT'Laik - Czw 26 Maj, 2011

agnieszka napisał/a:

Ale wracając do tematu, wg mnie obecnie próbuje się tym niby "dyscyplinowanie" odwrócić uwagę od rzeczy ważnych. I nadchodzi tendencja, że nie ważne czy potrafisz dowodzić/ kierować zespołem ludzkim, że starasz się coś pchnąć do przodu. Teraz dobrym żołnierze kto zna na pamięć: Ustawę o dyscyplinie, wszystkie konwencje genewskie i haski, Regulamin taktyczny wojsk lądowych i Regulamin Ogólny, z przecież grunt to wiedzieć gdzie co szukać :cool: przecież prawnik tez nie zna kodeksów na pamięć


Patrząc się na swoje doświadczenie życiowe mogę Ci powiedziec z całkowitą odpowiedzialnością ... dla czego nie wskoczyłem w 'kamasze'. Wpadła mi bowiem w ręce pewna książka 'Paragraf 22' :tongue10: . Potem wyskoczył stan wojenny i kariera wojskowa przeszła mi koło nosa. Pozostał ... 'smród styropianu', ale to tylko dygresja. Ponieważ co jakiś czas niczym bumerang powraca historia Nangar Khel. Wertując w sieci znalazłem trochę 'śmieci' na w.w. temat, komponujących się z Twoją wypowiedzią dotyczącą znajomości reulaminów racjonalizujących funkcjonowanie instytucji zwanej Siły Zbrojne RP:
Cytat:
O ile się nie mylę podstawowym zadaniem prokuratury wojskowej jest wychwycenie tzw. 'łańcucha błędów' prowadzących do, tzw. 'wydarzenia'. Szeregu błędnych decyzji w łańcuchu dowodzenia, wad sprzętu i amunicji, sytuacji panującej na polu bitwy, wyszkolenia i przygotowania żołnierzy. Ostatnią rzeczą jest ... oskarżyc.
O ile się nie mylę prokuratura wojskowa cały czas epatuje wnioskami o ukaranie uczestników zdarzenia wyrokami więzienia. I czegoś tu nie zabardzo rozumiem, bo:
1) Jeżeli działanie 'woja' miało charakter perwersyjnego 'polowania na sandałostopych tubylców' przy pomocy ... moździerza. No to sprawa jest prosta ... od 25 lat w zwyż;
2) Jeżeli działnie woja miało charakter nieszczęśliwego wypadku, to nie widzę ani nie słyszę ani słowa ze strony prokuratury o wdrożenia niezbędnych procedur mających takowe wydarzenia wyeliminowac;
3) Nie słyszę również ani słowa ze strony Prokuratury n.t. konieczności wyposażenia naszych sił w Afganistanie w gumowe pałki i gumową amunicję. Tak, aby nikomu nie uczynic krzywdy na miarę wydarzenia z Nangar Khel;
4) Nie słyszę również ani słowa ze stronu monu aby uzupełniac skład misji o komponent prawniczy. Aby nasi dzielni 'sprawiedliwi' mieli świadomośc warunków w jakich przyszło funkcjonowac potencjalnym podsądnym;
5) Czyli albo wszystko jest 'szyte', tak aby uchronic prokuraturę i decydentów w monie przed kompromitacją. I stąd cały wysiłek prokuratorski aby oskarżyc żołnierzy i skazac wyrokiem i 'ukręcic sprawie łeb'. Albo prokuratura brnie w 'zaparte', nie mając kompletnie pojęcia o meritum problemu???
6) Zdumiewa w całej sprawie 'milczenie monu', nomen omen kojarzy mi się z wyczynami filmowego Hannibala Lectera. Sam broił, a innych 'wrabiał' ;) ))

Moim skromnym zdaniem od żołnierza powinno się wymagac umiejętności radzenia sobie na polu walki pod ogniem wroga. Aby na tyle kontrolowac swoje emocje aby móc pokonac przeciwnika, potencjalnego wroga. Niekoniecznie przy tym go zabijając. I, jeżeli znajomoś konwencj haskiej czy genewskiej ma w tym pomóc ... o'K. Tylko, że równie, jako ten bumerang, powraca do mnie sprawa Katynia. Chłopaki, którzy tam 'głowę dali' znali bez wątpienia konwencje i Haską i Genewską i Regulaminy i Traktaty. Po co się zatem szkoli żołnierza, po to aby głowę, regulaminowo napakowaną konwencjami położył ... ??? Czy po to aby zwyciężył ... ??? :-o Gdzie jest w procesie szkolenia 'woja' miejsce na najzwyklejsze 'cwaniactwo pola walki' ???


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group