OSTRE STRZELANIE - Jak zostać (dobrym) dowódcą

Stevie - Wto 08 Mar, 2011
Temat postu: Jak zostać (dobrym) dowódcą
Waldemar Skrzypczak napisał/a:
Czasami w komentarzach na moim blogu pojawiają się pytania o to, co ja dla armii zrobiłem. Zastanawiam się, czy pisać o wszystkich inicjatywach, ale wówczas nachodzi mnie obawa, że ktoś zarzuci mi próbę autogloryfikacji. Zatem daruję sobie. O tym, co zrobiłem, wiedzą moi podwładni, może pamiętają przełożeni. I to wystarczy.

Natomiast sprowokowany tymi „trudnymi” pytaniami odniosę się do kwestii rozwoju żołnierza na własny przykładzie. Bo do takiej godności jak Dowódca Wojsk Lądowych nie dochodzi się łatwo. Przynajmniej dla mnie była to długa i ciężka droga.

Każdy dowódca plutonu jednostki liniowej marzy o tym, by zostać dowódcą kompanii, każdy dowódca kompanii pragnie dowodzić batalionem, zaś dowódca batalionu chciałby przewodzić brygadzie itd. I to jest jak najbardziej naturalne - w niczym nieodbiegające od realiów innych armii świata.

Ważne jednak, żeby na tej drodze wyróżniać się spośród innych wieloma cechami właściwymi dla dowódcy. Żeby przejść wszystko, co dla danego szczebla dowodzenia jest przewidziane. Programowe szkolenia do ćwiczeń ze strzelaniem amunicją bojową. Inspekcje i kontrole przełożonych, które mają ocenić zdolność bojową dowodzonego pododdziału. Surowo ale obiektywnie. Bez taryfy ulgowej. Dopiero tak zdany egzamin jest przepustka do myślenia o kolejnym szczeblu dowodzenia.

Kiedy byłem pułkownikiem, dowódcą 16 PDZ w Elblągu, a był to rok 1998, ówczesny dowódca Pomorskiego Okręgu Wojskowego, gen. T. Bazydło powiedział mi „Drogi Waldemarze, o szlifach generalskich możesz myśleć, jak zaliczysz pozytywnie ćwiczenie dywizyjne i kilka inspekcji”.

Dla mnie było to oczywiste. Nie wyobrażałem sobie, że może być inaczej. I tak się stało - dywizja przeszła dobrze przez wymagania bardzo surowego, ale wyjątkowo obiektywnego i sprawiedliwego dowódcy, jakim zapamiętałem gen. Bazydłę. I tak było, gdy dowodząc 11 LDKPanc. zdawałem inspekcję jednocześnie kilkoma jednostkami, w tym dwoma brygadami kawalerii pancernej. Było to wielkie ćwiczenie i wielkie wyzwanie. Kierownik ćwiczenia, ówczesny Dowódca Wojsk Lądowych gen. E. Pietrzyk, narzucił „diabelskie” tempo działań. Bardzo wymagający Szef Inspekcji, gen. P. Makarewicz, ocenił pozytywnie przygotowanie dywizji. To jest największa satysfakcja dla dowódcy.

Obserwując wyścig do awansów za wszelką cenę nigdy, jako dowódca, nie godziłem się z protekcją i „kolesiostwem”. Bo tak wykreowani dowódcy nigdy się nie sprawdzają w boju. Teraz, gdy o awansach decydują kadrowcy, którzy prowadzą „statystykę kadrową”, nie można liczyć na skuteczny system weryfikacji i kwalifikowania do kolejnych stanowisk. Choć personalni wmawiają wszystkim, że to polityka kadrowa z prawdziwego zdarzenia. Tymczasem stworzono system doboru mocno obciążony wadliwymi kryteriami, które są wykorzystywane właśnie przez kadrowców w celach tylko im wiadomych. Taki system powstał za aprobatą wojskowych polityków.

Ostatnie słowo powinno należeć do dowódcy. Pamiętam, jak mój amerykański dowódca z Iraku gen. Vince opowiadał mi, że sam decydował o tym, kto będzie dowodził dywizjami w jego korpusie. A był to najsławniejszy na świecie 18 korpus, składający się m.in. z 82 i 101 dywizji. Nic dodać, nic ująć.

Zmierzam do tego, aby w tym szalonym pędzie do coraz wyższych stanowisk nie zapomniano o dobrym przygotowaniu dowódców. Pamiętano, by ich droga kariery była cierniowa. Bo im więcej cierni, tym lepszy materiał na dobrego, polowego dowódcę. To gwarancja żołnierskiej satysfakcji i skutecznego dowodzenia nawet w najtrudniejszej sytuacji.

Waldemar Skrzypczak

Antonio - Sro 09 Mar, 2011

Wybory idą. Szukamy miejsca na liście Panie Generale? :lol:
MDS - Sro 09 Mar, 2011

A ja zapytam z innej beczki- a ilu marnych ludzi, karierowiczów, ludzików bez żadnych zasad Pan Generał pogonił z armii? Poprę głos przedmówcy- troszkę skromności....
bond - Sro 09 Mar, 2011

MDS, A ja napiszę inaczej jak moim przedmówcy. Miałem z gen. Skrzypczakiem osobisty (jak podwładny i to nie bezpośredni z przełożonym) kontakt. I takich przełożonych życzę wszystkim.
thikim - Sro 09 Mar, 2011

bond, dobre podsumowanie. Sam okazji nie miałem poznać gen. Skrzypczaka, ale słyszałem o nim dość dobre rzeczy.
Uważam że łatwo zarzucać innym, że nie zrobili tego, zrobili tamto. Tylko czy nie są to czasem zarzuty o to czego sami nie robimy? Broniąc się że my nie mamy wpływu ale taki generał to ma.

łowca jeleni - Sro 09 Mar, 2011

Ogólniki pan Generał napisał, jak polityk , a nie jak generał. Nie mówię, że nie ma sporo racji, ale np. w temacie kryteriów doboru dowódców chciałbym wiedzieć co Generał miał na myśli, które z ktyteriów są złe, a które ok. O ile w ogóle istnieją jakiekolwiek kryteria poza ...partyjnymi :-o
seti - Sro 09 Mar, 2011

Proponuję trochę ostudzić emocje. Trzeba pamiętać, że nie czytamy tekstu napisanego specjalnie dla Forum, tylko przedruk oryginału. Ten tekst zamieszczony został pierwotnie na blogu gen. Skrzypczaka. O ile pisanie o sobie, o swoim życiu, jest naturalną cechą blogera... gen. Skrzypczak i tak należy do wyjątkowo powściągliwych - pod tym względem - blogerów... to na Forum trochę nie pasuje. Odbierany jest jako samochwalstwo. Ot, i cała tajemnica.

Waldemar Skrzypczak napisał/a:
Zmierzam do tego, aby w tym szalonym pędzie do coraz wyższych stanowisk nie zapomniano o dobrym przygotowaniu dowódców. Pamiętano, by ich droga kariery była cierniowa. Bo im więcej cierni, tym lepszy materiał na dobrego, polowego dowódcę. To gwarancja żołnierskiej satysfakcji i skutecznego dowodzenia nawet w najtrudniejszej sytuacji.

Per aspera ad astra. Przez ciernie ku gwiazdom... a nawet wężykom. Piękne, jako dewiza osobista, ale "droga cierniowa"... czy inna "krzyżowa"... jako recepta na to, by podwładny został dobrym dowódcą, to - moim zdaniem - zbyt daleko idące uproszczenie.

Zbyt daleko idące i... niebezpieczne, albowiem wyszło spod palców byłego Dowódcy Wojsk Lądowych, dwukrotnego laureata konkursu Żołnierz Roku organizowanego przez NFoW. Człowieka, który bez wątpienia wie, o czym pisze.

Wie, o czym pisze - ale daje zbyt dużą dowolność interpretacji swojego tekstu. Nie można utożsamiać "cierniowej drogi do kariery" z "dobrym przygotowaniem dowódców". Nie bez szczegółowego sprecyzowania, o co chodzi - bo dla każdego co innego będzie znaczyć ta "cierniowa droga". Dla jednego będzie to sygnał do refleksji, że nie można podwładnych trzymać w "cieplarnianych warunkach". Dla drugiego - "zielone światło" dla działań określanych niekiedy słowem "mobing".

Mądrych, uczciwych i sprawiedliwych przełożonych - tego nam wszystkim zyczę. ;-)

bolec71 - Sro 09 Mar, 2011

A ja zapytam:

Czy to aby nie za czasów Pana Skrzypczaka szlify generalskie otrzymał doświadczony dowódca niejaki Pan Błazeusz ? :gent:

ajzik - Sro 09 Mar, 2011

Damian napisał/a:
A ilu tych wspaniałych dowódców wykreował Pan Generał? Ile decyzji kadrowych podpisał? I takich pytań po tym artykule jest coraz więcej. Panie Generale trochę skromność w sowich wypowiedziach.


Cóż, u mnie od dawna blog Pana Generała często budzi uśmiech (niekiedy niestety bardziej wynikający z tragikomiczności zawartych przemyśleń - np. tych o "chłopcach" z 044) niż komiczności - może dlatego, że dla mnie Pan Generał nigdy nie był wyrocznią, idolem czy chodzącym ideałem , zaś okoliczności jego odejścia z WP w moich oczach wcale nie były czarno-białe. Blog Pana Generała jest również oczywiście swoistą formą (auto) promocji Jego osoby. Przy czym jeśli chodzi o to ostatnie - to trudno czynić z tego poważniejszy zarzut - wielu blogerów - osób publicznie znanych "już tak ma". To w sumie naturalne. Trudno, żeby na własnym blogu Pan generał umieszczał wpisy w których krytycznie będzie się przyglądać własnej osobie i swoim dokonaniom. Tego od Pana Generała nie można wymagać. Natomiast należy z krytyczną (ale nie krytykancką) rezerwą podchodzić do Jego wpisów. I tyle.

Henryk Kwinto - Sro 09 Mar, 2011

Jak czytam niektórych to przypomina mi się dowcip krążący jeszcze w czasach głębokiego komunizmu o „polskim piekle”, gdzie wskazuje się, że w „polskim” oddziale piekła brak jest strażujących diabłów, a to z racji tego, że jeśli tylko Polak próbuje wyskoczyć z kotła, to natychmiast jest wciągany z powrotem przez współtowarzyszy.
Się tego namnożyło.
H.K. :bye:

MDS - Sro 09 Mar, 2011

bond- dobry dowódca to nie tylko taki który jest pozytywnie oceniany jako człowiek i jako dowódca przez dobrych podwładnych, ale również taki, który będzie- napiszę wprost- draniem dla nieuczciwych, draniem dla karierowiczów, draniem dla tych którzy munduru nigdy nie powinni nosić, draniem dla tych którzy innych zołnierzy mają za nic...
Generała Skrzypczaka nie znałem osobiście, ale miałem również dobrych dowódców- i to przez duże ,,D", ale mieli jedną wadę- nie mogli, nie potrafili podjąć skutecznej walki z patologiami w mundurach o których pisałem powyżej. Oczywiście jest to moje prywatne zdanie, jako emeryta po 30 latach służby i można się z nim zgodzić lub nie.

puchatek - Sro 09 Mar, 2011

MDS i bond, a czy Laureat spelnial te wymogi? Czy byly jakies wyrzucenia nieudacznikow, pijakow, zlodziei, karierowiczow i takich tam?
krzysiek56_7 - Sro 09 Mar, 2011

MDS, a jaki był z ciebie dowódca? :gent:
thikim - Sro 09 Mar, 2011

Do krytykantów - wskaźcie chociaż jednego człowieka w mundurze który podjął skuteczną walkę z patologiami w wojsku.
puchatek - Czw 10 Mar, 2011

thikim, no Laureat, ale niestety nie bo on już w garniturze, a nie mundurze...
no i walka o ile była to o skuteczności nikt nie słyszał...
no i zaczęła się jak trochę poniewczasie...

Stevie - Czw 10 Mar, 2011

Lepiej późno niż wcale.
Zresztą, nie wiadomo czy nie zaczęła się dużo wcześniej. O pewnych sprawach kuluarowych dowiadujemy się duuuużo później lub wcale. Więc byłbym ostrożny w ferowaniu jednoznacznych opinii.

:gent:

puchatek - Czw 10 Mar, 2011

Nie feruję jednoznacznych wyroków, a jedynie wyrażam wątpliwości. Poza tym wygląda to, po części, na walkę "z własną postawą z przeszłości".
dziamdziak - Sob 12 Mar, 2011

Czytam te generalskie farmazony i słabnę, ka dalece ma się nas za baranów, którzy niczego nie rozumieja i nie widzą. Otóż aby zostać wogóle dowódcą, juz trzeba być zdeprawowanym. Pić wóde z kim trzeba, wdzięczyć sie do kogo trzeba, taić sprawy niewygodne i wykazywać wiernopodańczość. Dobrze jest mieć układy polityczne chocby w samorządzie, albo na wyższym szczeblu. Mówię tu oczywiscie o poziomie dowódców od w zasadzie kompanii wzwyż. Cóz znaczy być dobrym dowódcą - pytanie co znaczy byc dobrym i dla kogo, w czyjej ocenie. Aby być dobrym dowódca w oczach podwładnych trzeba mieć autorytet, umiejętności, wiedzę, kulturę i pozucie honoru, wałsnej wartości, przyzwoitości, pracowitość, uczciwość....itd. Natomiast w oczach przełożonych, trzeba pić z nimi i umilać im życie, smiać się z ich żenujacych dowcipów, schlebiać i brać udział w ich gierkach. Generalnie armia jest pełna doboru negatywnego. Bynajmniej nie jest z innej bajki waiadomy bloger. W wojsku toleruje się, a nawet promuje nepotyzm, kupczenie stanowiskami, kumoterstwo, cwaniactwo. Postawa poprzedniego DSP i nowego obecnego DSP wskazuje,że nie ma żadnych zmian w doborze kadr, bo i skąd brać porządnych ludzi skoro ich wytępiono przez ostatnich 20 - lat, a co co się uchowali na emigracji wewnętrznej w wojsku (marginalne stanowska) liczą dni do pełnej emerytury, usiłując się nie zdeprawować w tym wszystkim. Najważniejszym elementem m.in. wojska są.....ludzie. W naszym tzw. wojsku (to co się dzieje raczej nie zbliża nas do nazwy armia lecz struktury ludzi ubranych w uniformy), ludzi wygubiono. Nasz bloger był tak skupiony na swojej karierze, lecz doskonale wie jak było, z jakich powodów. Aby awansować musiał przez wiele lat minimum milczeć. W czasach w których w wosjku nie ma niczego jakościowo dobrego, dlaczego mieliby być dobrzy dowódcy. Na dobre kadry trzeba latami pracować, od fundamentu WSO, czy akademii wojskowej, wyłapywania predyspozycji, kształtowania prawidłowych postaw, edukacji, praktyki, drogi zawodowej. Jak jest w rzeczywistości wszyscy wiemy.
MK-J - Sob 12 Mar, 2011

Dziamdziak niezwykle trafnie podsumował temat. Dopóki w SZ RP będzie tak, że jeden człowiek pełniący obowiązki dowódcy będzie prezentował sobą postać w stylu Dr Jekyll and Mr Hyde, to powiedzenie "w wojsku lepiej - to już było" będzie coraz bardziej aktualne. A pojęcia: godność i honor - funkcjonują już tylko jako zapisy w Kodeksie Honorowym Żołnierza Zawodowego. Na próżno szukać tych wartości w realnym życiu, w naszej codziennej służbie. :(
zandarm - Sob 12 Mar, 2011

dziamdziak napisał/a:
Czytam te generalskie farmazony i słabnę, ka dalece ma się nas za baranów, którzy niczego nie rozumieja i nie widzą. Otóż aby zostać wogóle dowódcą, juz trzeba być zdeprawowanym. Pić wóde z kim trzeba, wdzięczyć sie do kogo trzeba, taić sprawy niewygodne i wykazywać wiernopodańczość. Dobrze jest mieć układy polityczne chocby w samorządzie, albo na wyższym szczeblu. Mówię tu oczywiscie o poziomie dowódców od w zasadzie kompanii wzwyż. Cóz znaczy być dobrym dowódcą - pytanie co znaczy byc dobrym i dla kogo, w czyjej ocenie. Aby być dobrym dowódca w oczach podwładnych trzeba mieć autorytet, umiejętności, wiedzę, kulturę i pozucie honoru, wałsnej wartości, przyzwoitości, pracowitość, uczciwość....itd. Natomiast w oczach przełożonych, trzeba pić z nimi i umilać im życie, smiać się z ich żenujacych dowcipów, schlebiać i brać udział w ich gierkach. Generalnie armia jest pełna doboru negatywnego. Bynajmniej nie jest z innej bajki waiadomy bloger. W wojsku toleruje się, a nawet promuje nepotyzm, kupczenie stanowiskami, kumoterstwo, cwaniactwo. Postawa poprzedniego DSP i nowego obecnego DSP wskazuje,że nie ma żadnych zmian w doborze kadr, bo i skąd brać porządnych ludzi skoro ich wytępiono przez ostatnich 20 - lat, a co co się uchowali na emigracji wewnętrznej w wojsku (marginalne stanowska) liczą dni do pełnej emerytury, usiłując się nie zdeprawować w tym wszystkim. Najważniejszym elementem m.in. wojska są.....ludzie. W naszym tzw. wojsku (to co się dzieje raczej nie zbliża nas do nazwy armia lecz struktury ludzi ubranych w uniformy), ludzi wygubiono. Nasz bloger był tak skupiony na swojej karierze, lecz doskonale wie jak było, z jakich powodów. Aby awansować musiał przez wiele lat minimum milczeć. W czasach w których w wosjku nie ma niczego jakościowo dobrego, dlaczego mieliby być dobrzy dowódcy. Na dobre kadry trzeba latami pracować, od fundamentu WSO, czy akademii wojskowej, wyłapywania predyspozycji, kształtowania prawidłowych postaw, edukacji, praktyki, drogi zawodowej. Jak jest w rzeczywistości wszyscy wiemy.


Nic dodać nic ująć. Zgadzam się z kolegą w 100% :efendi2:

gąsior - Sob 12 Mar, 2011

A jeżeli ktoś 8 lat dowodził kompanią zmechanizowaną to był dobrym dowódcą ( bo tyle dowodził) czy złym bo nie "marzył " o dowodzeniu batalionem?
A jeżeli komuś podoba sie ta robota to znaczy że zna swoje miejsce i ma gdzieś gierki czy może zatrzymał sie w tzw. ścieżce kariery i jego braki w dążeniu do wyższych stanowisk są naganne?

dziamdziak - Nie 13 Mar, 2011

W kontekście tego co napisał forumowicz gąsior.
Na swojej drodze zawodowej spotkałem wielu ludzi, którzy z wielu powodów nie chcieli awansować na wyższe stanowiska. Dobrze sie czuli w tym miejscu w którym byli i w tej roli. Proponowano im awanse (oczywiście w innych jednostkach), ci jednak odmawiali lub twierdzili dyplomatycznie,że się nie nadają. Zgadnij co im wpisywano w opinie? Taka oto laurkę - zatrzymał się w rozwoju zawodowym na obecnym stanowisku; nie ma charakteru,ambicji zawodowych; stanowska powyżej (....) przekraczają jego możliwości; niezdatny do stanowisk (....); odmówił przyjęcia wyższego stanowska; itp.
Pytanie jakie przyczyny kierowały tymi ludżmi, że nie chcieli ,, awansować". Przyczyn było wiele, do najważniejszych można zaliczyć:
1. Pasję, radość którą sprawiała im służba w tym miejscu gdzie byli zarówno dyslokacji jednostki, jak też i miejsca w jej strukturze.
2. Znajomość tego co robią i stąd wynikający brak stresu (lub nieznaczny) w codziennej słuzbie;
3. Świadomość,że im wyżej się jest w strukturze tym gorzej, bo trzeba brać udział w dziwnych rzeczach;
4. Niechęć ekonomiczna i rodzinna do życia na dwa domy;
5. Obawa przed nie poradzeniem sobie z jakichs przyczyn na wyższym stanowisku, lub nmie spełenieniem oczekiwań przełożonego;
6. Niepewność perspektywy etatu lub jednostki której dotyczy propozycja;
7. Niezgodność specyfiki służby z predyspozycjami (np. za biurko i pisać kwity lub odwrotnie);
8. Osoba przełożonego w nowym miejscu służby;
9. Konieczność dojazdów, lub duża ilość wyjazdów w delegacje.
W mojej ocenie, nie jest niczym nagannym, jak lekarz okulista nie chce być ordynatorem tego oddziału choć ma wiedzę i doświadczenie, autorytet. Ma on inne prioryety i ma o tego prawo.
Jednak w wojsku jest wszystko inaczej. Taka odmowę postrzega się jako brak posłuszeństwa (my tu wam...., a wy nam...). Z awansami róznie bywa. Jednemu się proponuje aby....pozbyć się go z miejsca w którym jest, innemu bo ma plecy i się ślini na sama myśl o awansnie, choć nie ma pojęcia, jeszcze innemu z kolei dlatego, że na to stanowsko, które zajmuje jest potrzeba wyznaczenia kogoś z klucza (z plecakiem), więc jakoś trzeba zrobić aby stało się vacatem...
Generalnie bardzo mało jest awansów po zdatności, z sensem i pożytkiem dla SZ czy w rygorach art. 35 ustawy pragmatycznej. Rządzą tym układy, relacje nieformalne i inne dziwne uwarunkowania. Dlatego jak ktoś zajmuje gdzieś wyżej miejsce w tej wojskowej hierarchii, niestety dość szybko okazuje się, że nie jest to właściwy człowiek na właściwym miejscu lub też że coś nakombinował...Boimy się tych ludzi bo sa bezwględni i od nich życiowo zależymy, lecz nie darzymy ich szacunkiem, a z jakich powodów.....to niech każdy odpowie sobie sam.

Rewizor - Nie 13 Mar, 2011

No kolego dziamdziak, przeczytałem dwa świetne posty. Trafność obserwacji, celność wniosków ... tylko pogratulować. Pozdrawiam :gent:
dziamdziak - Nie 13 Mar, 2011

Dziekuję koledze Rewizorowi, uznanemu na Nfow Ekspertowi za wyrazy uznania, lecz niestety materia do której się odnosiłem nie napawa optymizmem, jak też ton w jakim się wypowiedziałem był krytyczny wobec trwającego od lat stanu faktycznego. Wypowiadam się ma forum, gdyż mam nadzieję, że czytają je takze ludzie młodzi, młode kadry tej armii. Forum stanowi ogromne żródło wiedzy m.in. o realiach życia wojskowego. Jeśli się je czyta i rozumie, można być mądrym...przed szkodą, uniknąć wielu problemów, znależć odpowiedzi na wiele pytań. Ty oczywiście jako Ekspert, doskonale czytasz między wierszami, jak też doskonale wiesz o czym napisałem. Jako mistrz słowa nie bez przyczyny niegdyś zwany byłeś w swojej jednostce, jak mnie pamięc nie myli ,,złotoustym", czy jakoś podobnie. Dziękuję za uznanie, lecz co z tego.....
~~Ad~~ - Nie 13 Mar, 2011

Dziamdziak jak to zrobiłeś, że w kilku słowach zreferowałeś moje całe zawodowe życie i niestety moich (w większości) dowódców, których na tej swojej zawodowej drodze spotkałem. A odnośnie ocen wypowiedzi gen. Skrzypczaka i Jego zawodowego życia, to moim zdaniem trochę mimo wszystko jesteś niesprawiedliwy. Akurat to był jeden z nielicznych dowódców, za którym żołnierze byli gotowi pójść w ogień, a o takich wodzów nam w armii chodzi, prawda :?: :cool:
Rewizor - Nie 13 Mar, 2011

~~Ad~~ napisał/a:
odnośnie ocen wypowiedzi gen. Skrzypczaka i Jego zawodowego życia, to moim zdaniem trochę mimo wszystko jesteś niesprawiedliwy
Gen. Skrzypczak jaki jest, każdy widzi. Jak już ktoś wspomniał, odnosimy się do jego wypowiedzi na blogu, a te są skierowane do szerokiego kręgu odbiorców. My jak wojskowi (lub byli) mamy jeszcze możliwość skonfrontowania polukrowanej w bligu rzeczywistości z prozą życia wojskowego. I wychodzi z tego, że jeżeli pan generał jest człowiekiem odstającym in plus od ogółu decydentów, to jednak wchodząc do tego środowiska na pewno musiał się do niego dostosować. A jak - to właśnie dokładnie opisał kolega Dziamdziak. Przykładowo jak się bawisz w bagnie, nie ma szans żebyś się nie ubłocił.
~~Ad~~ napisał/a:
Dziamdziak jak to zrobiłeś, że w kilku słowach zreferowałeś
Po prostu napisał prawdę, będąc wnikliwym i krytycznym obserwatorem tego chocholego tańca, jaki w Siłach Zbrojnych trwa już od ponad dwudziestu lat. Tańca na który składają się podatnicy i którego wynikiem jest (jak śpiewa Krzysztof Cugowski) zero, czyli nic.
Dla obruszających się na ten wynik powiem, że i owszem, coś z niego wynika, ale beneficjentem nie jest na pewno płatnik, co najwyżej tajemnicze siły pociągające za sznurki w towarzystwie wzajemnej adoracji zwanym NATO.

dziamdziak - Nie 13 Mar, 2011

Rzeczywiście gen. Skrzypczak na tle dużej części generalicji był postacią odmienną, szczególnie pod koniec służby. Nie powinien jednak pisać takich dyrdymałów, gdyż nie przystoi....
Jak nazywac rzeczy po imieniu - to do końca. Zresztą przy dowódcach, a w szczególności generałach zawsze kręca się tzw. ,,zaparzacze kawy/herbaty" , którzy licząc na wdzęczność schlebiaja jak mogą. Pieknie to było m.in. pokazane na filme pt.,,CK Dezerterzy", jak to przyjeżdża do fortu z inspekcją CK generał i jak zachowują się dwaj obecni z nim oficerowie. Ponieważ jest to film kultowy, jak sądzę wszyscy doskonale znają tę pełną esencji scenę. U nas nikt krytycznie myślący lub nawet wogóle myślący samodzielnie, nie uchowa się przy żadnym dowódcy, gdyż....zagraża mu. Stąd m.in. jest żródło doboru negatywnego. Dość powszechną postawa w wojsku jest też lizusowstwo. Jest na tę wojskową przypadłość piękny kawał.
Otóż rzecz dzieje się w pewnej brygadzie dajmny na to zmechanizowanej. Pewnego dnia rano, szef sztabu zastaje dowódcę brygady w gabinecie, który stęka, wije się, robi sie na zmianę czerwony i blady. Widząc to szef sztabu zwraca się do dowódcy
- Dowódco, co sie stało, jak moge pomóc dowódcy?
- Słuchaj szef - Mówi dowódca - Nie wiem jak ci to powiedzieć ale od tygodnia nie srałem!
Na to szef sztabu
-Ależ dowódco, toż to straszne, jakże to tak, cóż się dowódcy stało?
- Nie wiem - Mówi dowódca - Próbowałem na wszelkie sposoby, nażarłem sie laxygenu, jadłem ogórki kiszone z mlekiem i nic, a bardzo mi się chce. Zrób coś szef bo peknę!
Na to szef sztabu
- Już dowódco działam.
I wydarł się do służby dyżurnej - Natychmiast wezwać do dowódcy lekarza brygadowego!
Zanim lekarz przyszedł, z niecierpliwości szef sztabu oczywiście zatelefonował na izbę, jakoże nie mógł z niepokoju o dowódcę, który robił się jak balon, wytrzymać kilku minut oczekiwania.
- Słuchaj doktor, dowódca nie srał już tydzień. Natychmiast coś zrób. To zagraża sprawnemu dowodzeniu!!!
Na to kapitan lekarz przez telefon do szefa
- Ty szef, ty też musisz uważać, bo ja dowódce ostrzegałem,że to musi się tak skończyć, ale on mnie nie słuchał, twierdził,że to niemożliwe, a lubi dowodzić, czuje się dobrze jak jest mu okazywane uznanie i szacunek.
-Dobra dawaj tu doktor, a nie wstawiasz mi tu farmazony- migiem.
Przychodzi lekarz, widzi stan dowódcy widzi przerażenie w oczach szefa sztabu i mówi
-Przecież ja dowódcę ostrzegałem, to nie ma żartów z naturą.
Dówódca na to - Słuchaj doktor, nie pier...tylko zrób coś, musze sie wysrać!!!
Lekarz - Rozumiem - niech dowódca ściga spodnie i wypnie 4 litery.
Dowódca ścignał spodnie, wypiął 4 litery, a na to lekarz.
- No cóż ze srania nic nie będzie!
- Jak to - mówi dowódca - Nic nie bęzie!!!
- Ty doktor ty se u mnie grabisz - Mówi szef sztabu.
- No ja dowódcę ostrzegałem,ze to musi się tak skończyć - Mówi lekarz.
- No ale co jest ?- mówi szef sztabu.
- Ano - Mówi lekarz - Dowódca ....nie ma odbytu.
- Jak to nie ma odbytu? - pyta szef.
- Ano nie ma - Mówi lekarz - Nie ma bo mu ...zalizali.
I tym optymistycznym akcentem skierowanym do wszelkiej maści dowódców co zamiast rzetelnych, otwartych i szczerych podwładnych, uwielbiają schlebiaczy, lizusów i inne zbliżone postawy, kończę. Ku rozwadze.

Zwitt - Pon 14 Mar, 2011

dziamdziak, świetnie zdiagnozowałeś naszą nieciekawą wojskową rzeczywistość. Pytanie jakie się od razu nasuwa:
co zrobić by tem chocholi taniec przerwać. Co zrobić by wprowadzić obiektywny i efektywny system doboru i szkolenia dobrych dowódców. Pewnie najlepiej byłoby rozwiązać ten cyrk i zacząć od nowa, ale to niemożliwe.
Może wartoby zainwestować w szkolnictwo, ale nie tylko pod względem specjalistycznym, ale przede wszystkim ogólnym tzn. inwestować w osobowość i wartości reprezentowane przez żołnierza. Tak by pojęcie honoru czy uczciwości nie były tylko pustymi sloganami.
Może wartoby zacząć budować nowy korpus oficerów wychowawczych. Ale takich z prawdziwego zdarzenia: z odpowiednim wykształceniem kierunkowym, spoza wojska a przede wszystkim z autorytetem i silnym kręgosłupem moralnym. Zaraz pewnie posypią się na mnie gromy i zrobi się totalny OT ale uważam, że na tej działce dużą rolę do odegrania mieliby kapelani wojskowi.

Ksawery - Sro 23 Mar, 2011

Pan Skrzypczak szedł innym tokiem kariery, indywidualnym. ;)
Natomiast dziamdziak to co napisałeś, to samo wojskowe życie. :gent:

michal - Sro 23 Mar, 2011

Nie tylko wojskowe. Gratuluję bardzo dobre!

:brawo:

jolanson - Pią 01 Mar, 2013

Może należy przyjąć kryterium iż nie każdemu jest pisane być żołnierzem (pomimo że tata twierdzi inaczej) a tym bardziej dowódcą. ;)
strzelec85 - Czw 07 Mar, 2013

Nasz dowódca jest w dobry bo jak opieprza to wszystkich równo. Sprawiedliwy.
Magic123 - Nie 18 Sie, 2013

Dowódca powinien sobie dobrać podwładnych, ale powinien również za nich ponieść odpowiedzialność, czyli zapłacić „głową” jak coś zawalą wtedy to jest uczciwy układ w myśl zasady DOWODZISZ SZKOLISZ ODPOWIADASZ
michqq - Nie 18 Sie, 2013

Magic123 napisał/a:
Dowódca powinien sobie dobrać podwładnych

Genialne.
Rozwiń może.
Jak to się w praktyce robi na szczeblu drużyny plutonu i kompanii.

Dżaba - Nie 18 Sie, 2013

Raczej: na każdym szczeblu...
Magic123 - Pon 19 Sie, 2013

Proste Dowódca kompani dobiera sobie dowódców plutonów ci drużyn. Oczywiście obowiązuje zasad ciągłości dowodzenia, dlatego opiniujący wcześniej nadal odpowiada „głową” za tego, którego awansował. Tak jak na froncie dasz ciała to lecisz (jak wcześniej nie poległeś). W końcu arkusz opiniowanych pozostaje jak dasz komuś piątkę to go awansują, dlaczego nie masz za to ponosić odpowiedzialności. Ludzie są dobrzy, ale awans dotyczy tylko bardzo dobrych.
MDS - Pon 19 Sie, 2013

Magic123- zanim coś napiszesz zastanów się nad tym co chcesz pisać i jak to się ma chociażby do obowiązującego prawa.
Dżaba - Pon 19 Sie, 2013

Magic123 napisał/a:
Proste Dowódca kompani dobiera sobie dowódców plutonów ci drużyn
Chyba ja służę w innej armii, bo nie spotkałem się z tym, by d-ca mógł sobie dobierać ludzi: dostał z przydziału i albo mu się to podobało, albo i nie - zależy na kogo trafił.
Magic123 - Wto 20 Sie, 2013

Skoro zminiają ustawę pragmatyczną to czemu nie zmienić ustawy o dyscyplinie. Kto tworzy prawo? Jak chcecie zgodnie z obowiązującym prawem to lepiej się podać.
michqq - Sro 21 Sie, 2013

Kolego, nie wiem ile masz lat, ale nie za bardzo rozumiem co Ty sobie wymyśliłeś.
Nowy dowódca obejmuje kompanię. Dobiera sobie podwładnych, a więc szefa kompanii I trzech dców plutonów. Mniejsza już o to skąd ich weźmie, I co zrobi ze starymi, pomińmy już TEN aspect. Następnie każdy z dców plutonu oczywiście zgodnie z Twoimi pomysłami dobiera sobie dców drużyn, z jakiejś "puli" pozbywając się starych. Każdy dca drużyny wymienia załogę/drużynę na swoich własnych ludzi. Czy ja dobrze zrozumiałem ideę.
Proszę zastanowić co się dzieje po dwu latach gdy zmienia się dca kompanii.
Proszę się zastanowić co się dzieje kiedy następuje zmiana na stanowisku dcy brygady...
Ech, szkoda ścierać klawisze.
Grupa schodzi na psy.

Magic123 - Sro 21 Sie, 2013

Oj nie doczytałeś dokładne. Opiniuje tego na wolne stanowisko (a nie zmienia całego składu) ale ponosi odpowiedzialność za swoją decyzję gdy człowiek którego awansował daje ciała. Wtedy by się trzy razy zastanowił nad opiniami które pisze. W końcu 5 powinna być tylko jedna bo standardowe jest 4. Czy teraz rozumiesz? Jak nie to chyba mało opini napisałeś w życiu.
nie - Wto 24 Gru, 2013

Magic123 a to na wojnie jest opiniowanie? (Druk Frontowego Opiniowania Służbowego?)

Jako że jesteśmy w takim temacie to czy dobry dowódca to nie przypadkiem taki, który mimo pewnych niedoskonałości "odziedziczonych" podwładnych potrafi sobie z nimi poradzić i wykrzesać z ludzi to "coś"?. Moim skromnym zdaniem 99,9% ludzi w naszej armii to jednak porządni ludzie. Wiadomo nie wszyscy idealni, nie wszyscy specjaliści, nie wszystkim się chce, itd. To przecież właśnie rolą dowódcy jest ich zmotywować, wyszkolić, może nawet do pewnego stopnia wychować. Cudów co prawda nie ma, ale w większości Ci ludzie nie są w wojsku tylko dlatego, że dość dobrze i regularnie tu płacą i emerytura szybciej. Mam takie wrażenie, że większości tych którzy tak twierdzą po prostu się boi, albo wstydzi, że jest inaczej. Lepiej być twardym i np. rzucić L4 niż zaryzykować, że ktoś w końcu na poligonie odkryje, że nie jest się aż tak twardym jak krzyżówka Rambo z Ferdynandem Kiepskim...

Miejmy nadzieję, że nowe coroczne opiniowanie służbowe coś zmieni, urealni i zakończy wszechobecną (bądź niestety bardzo częstą) fikcję opiniowania służbowego.

Dżaba - Sro 25 Gru, 2013

nie napisał/a:
Miejmy nadzieję, że nowe coroczne opiniowanie służbowe coś zmieni, urealni i zakończy wszechobecną (bądź niestety bardzo częstą) fikcję opiniowania służbowego.
Przecież to już kiedyś było i wyglądało inaczej od ostatnich opiniowań :?: Wg mnie nie.... dalej pozostanie to jako fikcyjna próżność dla znajomych królika.
Jason01 - Sro 25 Gru, 2013

Cześć
Mam pytanie odnośnie odejścia żołnierza zawodowego ze służby. Czy to Dowódca kompanii musi zadbać jak taki żołnierz zostanie pożegnany? Chodzi mi o wpis do księgi oraz pożegnanie w sali tradycji a także taki pożegnalny "glejt". Jak to wygląda w waszych JW?
Ja odchodząc z szeregów wojska do innej służby wraz z moim kolegą (który odchodził do ŻW) dostaliśmy tylko list pożegnalny od Dowódcy JW i to wszystko. Z tego co wiem Dowódca ten wszystkich tak żegna..Czy to jest prawidłowe traktowanie żołnierza który poświęcił kilka lat nienagannej służby w wojsku?

FAZI 1 - Sro 25 Gru, 2013

Jason01, to pytanie proszę zadać tu: http://www.nfow.pl/viewto...ht=po%BFegnanie
Jason01 - Sro 25 Gru, 2013

Dziekuję za podpowiedź :gent:
Magic123 - Sro 05 Lut, 2014

Z podwładnymi dasz sobie radę a z przełożonym też, a jak ci wciska plecaka to twoja wina? Masz entuzjazm ale jeszcze mało przeżyłeś :nie2:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group