A to przepraszam. Tylko nie wiem, czy na szczęście... Sadząc po tym, co się dzieje w tej profesji.
A skoro już o tym mowa, czy można prosić o i nfo, gdzie jest opisane to, że dziennikarzowi przed zebraniem materiału mówi się z kim ma rozmawiać, z kim nie, o co pytać i o co nie. Zwłaszcza zapewne taki instruktaż należy się dziennikarzom śledczym...
Znam jedna redakcję, która tak działa - właśnie zwalnia po kolei ludzi i zamyka dodatki...
Zdarzyło mi się kiedyś pracować jako dziennikarz i przed zebraniem materiału nikt instruktażu nie udzielał. Co najwyżej, szef działu akceptował temat. Przed drukiem tekst faktycznie był sprawdzany, ale byłem młodym pracownikiem. Zakładam, że doświadczonym dziennikarzom nikt tekstów nie sprawdza, bo nie byłoby na to czasu. W tym przypadku są dwie możliwości, albo szef uznał dziennikarkę za osobę doświadczoną i uznał, że może jej ufać. Albo wiedzy historycznej nie posiada, co w Polsce nie jest niczym dziwnym.
_________________ Kontrola najwyższą formą zaufania
Dołączył: 13 Cze 2007 Posty: 800 Skąd: Truskawki w Milanówku
Wysłany: Czw 06 Gru, 2012
klm napisał/a:
Zakładam, że doświadczonym dziennikarzom nikt tekstów nie sprawdza, bo nie byłoby na to czasu.
Sprawdza się, nawet w redakcjach pracujących w bardzo dużym reżimie czasowym (np. w radiowych newsroomach).
W innych redakcjach sprawdza się nawet wielostopniowo.
A to jaki poziom reprezentuje polskie dziennikarstwo, to zupełnie inna para kaloszy.
_________________
When you have to shoot...Shoot! Don't talk.
Nie bardzo chce mi się wierzyć, biorąc pod uwagę dużą ilość stażystów. Nie bardzo widzę zresztą potrzebę sprawdzania tekstów Zawadzkiego, Michnika czy kiedyś Jagielskiego w Wyborczej. Ktoś to pewnie czyta, ale w dokładne sprawdzanie czy analizę tekstu nie wierzę. Kto zresztą miałby sprawdzać Jagielskiego, który przez wiele lat jeździł do Afganistanu, jeszcze przed 2001?
_________________ Kontrola najwyższą formą zaufania
Dołączył: 13 Cze 2007 Posty: 800 Skąd: Truskawki w Milanówku
Wysłany: Czw 06 Gru, 2012
Co innego analiza tekstu, a co innego sprawdzenie. Przecież każdy może coś napisać niejasno, zrobić błąd językowy itp.
Powinno się sprawdzać i sprawdza się nawet teksty naczelnego. A gdyby naczelny zrobił karygodny błąd np. pomylił czyjeś nazwiska, albo napisał kura przez "ó", i poszłoby to do drugu, to zgadnij do kogo miałby pretensję.
_________________
When you have to shoot...Shoot! Don't talk.
Pewnie do siebie. Może masz rację, ale sprawdzanie nazwisk to już analiza - sprawdzanie czy tekst nie zawiera błędów merytorycznych. Wychodzi na to, że sprawdza się jedynie pod względem ortografii, co zresztą potrafi dowolny edytor tekstu. Okazuje się zresztą, że nie zawsze jest tak jak mówisz, kto bowiem sprawdził Gmyza? No i bohaterkę niniejszej dyskusji?
_________________ Kontrola najwyższą formą zaufania
Dołączył: 13 Cze 2007 Posty: 800 Skąd: Truskawki w Milanówku
Wysłany: Czw 06 Gru, 2012
Pretensje miałby również do redakcji.
Korektor komputerowy pewnych błędów nie jest w stanie zauważyć, jak np mój ulubiony błąd: "Brytyjczycy umocnili się na Przysmaku Korynckim".
A to. że się sprawdza nie oznacza, że sprawdzenie jest skuteczne.
Gmyza sprawdzano i redagowano - mówili o tym wszyscy uczestnicy dramatu. Tej panienki może rzeczywiście nie sprawdzano, albo sprawdzający nie miał do tego kompetencji. Musisz pamiętać, że poziom pracy mediów lokalnych jest zwykle o wiele klas niższy niż mediów centralnych. Na codzień mam kontakt i z jedymi i z drugimi.
_________________
When you have to shoot...Shoot! Don't talk.
To prawda, niestety. paradoksalnie - sytuacja, jaką mamy, nie do końca jest winą samych dziennikarzy. Oni nie są zwieńczeniem łańcucha pokarmowego...
Zrobił nam się OT, ale pozwolę sobie wtrącić trzy grosze jeszcze na temat "instruowania" dziennikarzy. Przed wyjściem "w tern" autor zgłasza propozycje tematu/tematów. Musi je zaakceptować (zależnie od redakcji) - szef działu, kolegium redakcyjne (to w większych redakcjach - szefowie działów, sekretarz redakcji, wydawca numeru, fotoedytor lub szef działu foto - dzisiaj już chyba takich działów nie ma - oszczędności) lub zespół (w mniejszych, jak lokalne). Jeśli temat jest zaakceptowany - to do dzieła. Dopiero po napisaniu (choć oczywiście w trakcie lub przed pisaniem autor może prosić radę szefa działu - w przypadku ważnego artykułu) tekst trafia na popołudniowe kolegium (a wcześniej musi go zobaczyć szef działu). Uwagi do autora, skutkujące zmianami w tekście, może mieć kolegium lub indywidualnie szefowie. Autor jest uchwytny, wiec udziela wyjaśnień. jak zrobił błąd merytoryczny, musi kogoś dopytać, coś sprawdzić, dopisać - albo tekst jest opóźniony o dzień. Są redakcje, w których rola autora sprowadza się do zebrania "surówki" i napisania w miarę składnie, a redaktorzy piszą w zasadzie za niego, ale osobiście uważam, że to jest chore.
W porządnych redakcjach jest tez "Style Book", a w nim zawarte są zasady pisania w danej redakcji - to sprawia, że wszystkie teksty już w chwili powstania maja mieć charakterystyczny sznyt tej a innej redakcji. Kiedyś, kiedyś GW miała ekipę redaktorów , która zajmowała się tylko nadawaniem tytułów - wtedy pojawił się m. in słynny tytuł: "Bomby w Bombaju". Choć był i tytuł: "Trener puścił Bąka" (chodziło o piłkarza)
Sprawdzanie tekstu jest czasem trójstopniowe, a czasem nawet częstsze - zwłaszcza w newsach, w których może się coś zmienić w faktach przed drukiem. I do tego dochodzi korekta - bardzo ważna!.
Przepraszam za OT.
Zdążyłem wcześniej obejrzeć, ale dzisiaj przeczytałem tylko to:
Cytat:
"porażka edukacj..."
Ten film wideo jest już niedostępny z powodu otrzymania roszczenia dotyczącego praw autorskich przez Telewizja Pomerania.
Przepraszamy za usterki.
Tu nasuwa mi się pytanie:
Czy takie gafy są objęte ochroną praw autorskich ?
_________________ Nec stultis solere succurri.
******* ****
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum