Strona Główna


<b><font color=blue>REGULAMIN</font></b> i FAQREGULAMIN i FAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  <b>Galeria</b>Galeria  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Ora et colabora - wspomnienia kapelana LWP (fragment)
Opublikował Wiadomość
Zygmunt 
VIP
ś.p. Zygmunt Gola



Dołączył: 22 Cze 2004
Posty: 272
Wysłany: Czw 11 Sie, 2005   Ora et colabora - wspomnienia kapelana LWP (fragment)

Witam ! - nie zachęcam do czytania, ale, ale, prawda jest prawdą - proszę się nie gorszyć. Tylko gorszy się gorszy ktoś ładnie napisał.

Ora et colabora
To temat o współpracy duchowieństwa tak świeckiego jak i zakonnego oraz kapelanów wojskowych ze służbą bezpieczeństwa PRL. W kręgach kościelnych unika się tego tematu, ale on żyje i staje się aktualny, w sytuacji szperania w teczkach bezpieki przez Instytut Pamięci Narodowej, czy pisarstwie historycznym takich autorów jak Jana Żaryna pt. „Kościół w PRL”, czy Wojciecha Cuchnowskiego z Krakowa pt. „Blizna”. Z tej to drugiej pozycji przytoczę następujący zapis dla rozruszania, tego przykrego dla wielu tematu.
Książka ta wyszła w Wydawnictwie "Znak" w Krakowie w 2003 r. na 50 lecie procesu Krakowskiej Kurii Metropolitalnej. Byłem na jej promocji zorganizowanej w dawnym kinie Związkowiec miejscu sądzenia księży krakowskich w 1953 r. Na stronie 32 możemy przeczytać: -
„Z danych IPN (Instytut Pamięci Narodowej) wynika, że agent "Zagielewski (ks.Władysław Kulczycki -zm. 15.02. 1962 r. –inf. Z.G.) planowany byt do objęcia stanowiska biskupa krakowskiego. Drugi z „pozytywnych księży krakowskich. Konstanty K. (Krzywanek ) został dyrektorem miejscowej" Caritas i wspierał władze w przejmowaniu kontroli nad tą organizacją. Z akt UB (Urząd Bezpieczeństwa) wynika, że miał niezbyt konspiracyjny kryptonim "Dyrektor". Ksiądz Cesław Skowron wspomina, że współpraca "Dyrektora" z aparatem była dla większości księży tak oczywista, że nie był on w stanie dotrzeć do jakichkolwiek tajemnic".
W zapisie tym jest pewna nieścisłość - nie mógł zostać ks.Krzywanek dyrektorem miejscowej "Caritas", bo takiego stanowiska duchowni nie zajmowali. Pełniła ją zawsze osoba świecka, którą w tym czasie prezesowania ks. Konstantego był pan Bolesław Madejski (był na tym stanowisku, aż do likwidacji państwowego zarządu Zrzeszenia.)
Nazwisko Kulczycki było mi znane z Oświęcimia, jako wikariuszowi bowiem jego siostra dystyngowana pani była stałą sekretarką parafii oświęcimskiej pod wezwaniem M.B.Wniebowziętej.
Był to czas szaleńczej walki z Kościołem, prowadzonej przez błędną politykę wyznaniowa władz, która zapomniała o marksistowskiej definicji nadbudowy, gdzie jest mowa o podporządkowaniu i wykorzystaniu religii, ale nie o walce z nią. A jednak poszli na inwigilacje Kościoła, jego wiernych, duchowieństwa, by po zebraniu materiału redagować materiały do prześladowania i restrykcji we wszystkich dziedzinach życia Kościoła. Wymienić można: zakaż budownictwa sakralnego, lub jego utrudnianie, cenzure, ograniczenia wydawnicze, utrudnianie w wyjazdach zagranicznych kleru, klerycy do wojska, Prymas Wyszyński do pierdla (25.09.1953 r.), procesy pokazowe, odebranie działalności charytatywnej Kościołowi w przejęciu Caritas itp. itd.
I tak Ministerstwo Spraw Wewnętrznych pismem tajnym Nr.Ua-02047/63 wydaje Instrukcję nr 002/63 r. dyrektora Departamentu IV i dyrektora Biura „C” z dnia 6 lipca 1963 r. o zasadach i trybie prowadzenia ewidencji i dokumentowania działalności kleru katolickiego.
Powstają obowiązkowo teczki ewidencji operacyjnej na księdza, teczki operacyjne na parafię, a więc dokładna ewidencja i gromadzenie materiału wszelakiego, a nieraz w stylu – jedna pani drugiej pani..
Należało tedy szukać dostępu do biskupów, księży, zakonników, zakonnic, pracowników kościelnych, wiernych, aby zyskiwać informację. Im zadziwiające i pikantniejsze, tym lepsze dla oficerów operacyjnych SB.
Ograniczę się do wspomnień i wiedzy w temacie kapelani wojskowi, a Służba Bezpieczeństwa, w oparciu o mój żywot służebny w Wojsku w tym czasie, jak i to co fama niosła o korpusie kapelańskim LWP.
Pierwsze zainteresowanie oficjalne moją osobą nastąpiło w chwili starania się o przyjęcie na kapelana do wojska. I o dziwo nie czynił to przedstawiciel Wojskowej Służby Wewnętrznej, a Milicji Obywatelskiej. Któregoś dnia wystraszona mama powiadomiła mnie, że po kamienicy gdzie mieszkała (ul. Mazowiecka 50), chodził milicjant i wypytywał lokatorów o moją osobę - jak się prowadzę. Mamy się pytał - gdzie jestem ? - na co dostał odpowiedz, że nie wie, chyba w Mszanie Dolnej.
Prawdopodobnie był to układ taki, że Wydział ds. Wyznań miał opiniować, choć mnie dobrze znali, ale chcieli uzupełnić wiedzę już o księdzu patriocie i zlecili to MO. Też z czasem dowiedziałem się, że Informacja Wojskowa, a MO miały siuchty ze sobą, choć nie do pomyślenia było aby oficjalnie bezpieka przychodziła do oficera. Mało kto wiedział też, że w stanie wojennym oficerowie Informacji Wojskowej. mieli też legitymacje służbowe Milicji Obywatelskie. A więc jak nie jedni to drudzy mogli nachodzić kapelanów w ramach wywiadu operacyjnego.
Wydział ds.Wyznań podlegał Urzędowi ds.Wyznań w Warszawie. Posiadam ciekawą książkę wspomnieniową, ministra-dyrektora tegoż Urzędu Kazimierza Kąkola z lat 1974-80 z zapisem dedykacyjnym autora „ks.płk Zygmuntowi Goli z żołnierskim pozdrowieniem 16.V.1994 r.” o znamiennym tytule wydawało by się żartobliwym „Spowiedź pogromcy Kościoła” gdzie można się dowiedzieć wiele ciekawych treści – choćby:
str. 10 - „Urząd do Spraw Wyznań był przez cały okres swego istnienia traktowany instrumentalnie, był zdominowany przez partię i bezpiekę”
str.11 - „Trójkąt partia - administracja - bezpieka, w którym miała odbywać się współpraca, był zdecydowanie nierównoboczny. Przykładowo – opracowania , dokumenty, narady w pionie MSW nie były dostępne dla administracji. Podobnie było z partią. Natomiast wszystko czym zajmowała się administracja, było otwarte w tamtych kierunkach.”
Z tych cytatów wynika, że niech nie opowiadają bzdur generałowie: Cz. Kiszczak i W. Jaruzelski, że nie wiedzieli dokładnie o metodach i źródłach operacyjnych odnośnie inwigilacji choćby duchowieństwa.
Wiedzieli w 100 % , że bezpieka podchodzi też do kapelanów wojskowych, a ci byli przecież oficerami. Wiedzieli o tym w Głównym Zarządzie Politycznym, który realizował też działkę polityki wyznaniowej PRL narzuconej przez PZPR. Realizował ostro wykorzystując nawet Podstawowe Organizacje Partyjne.
Bez dobrej opinii z Wydziału ds. Wyznań nie można się było dostać do wojska. Taką opinie z pewnością pisał mi tow.Król, której po latach nie znalazłem w teczce personalnej jaka znajdowała się w Kadrach MON. Teczka ta przekazana tam z Generalnego Dziekanatu WP w zakończeniu mej służby niech będzie Nazwana Teczka nr.1 – widziałem ją w 1996 r.
Teczka nr.2, tak ją nazwę, to teczka z szafy Wydziału ds. Wyznań w Krakowie, jaki znajdował się na Placu Wiosny Ludów, dzisiaj Plac Dominikański. Teczka ta musiała chodzić za mną po Polsce z racji mych przenosin służbowych i była we władaniu i uzupełnianiu przez kolejne wydziały wyznaniowe w: Kielcach, Szczecinie, Łodzi, i z powrotem w Krakowie. Jak już pisałem ostatni dyrektor w Krakowie Józef Duśko, wypierał się, że tam nic nie ma - jakieś 3 kartki, powiadał.
Teczka umownie nazwana nr.3, to ta która nie powinna istnieć wobec oficera Ludowego Wojska Polskiego jakim się stałem. A jednak była. Prowadzili ją oficerowie Służby Bezpieczeństwa: mjr Zygmunt Majka i kpt. Tadeusz Cholewa, a po odejściu z Krakowa musiała być przekazana do kolejnych miast mej służby.
Funkcjonariuszy tych poznałem, zajmując stanowisko proboszcza garnizonu Kraków w randze kapitana, już oficera zawodowego. Któregoś dnia z początkiem lat siedemdziesiątych zastukał do drzwi kancelarii Probostwa Garnizonu Kraków jaka znajdowała się w budynku przykościelnym ul.Dietla 30 wymieniony major. Przedstawił się, kto zacz, okazał dokument i zaczęła się rozmowa o wszystkim i o niczym z zapytaniami w stylu: co słychać ? jak się czuję w mundurze w stopniu kapitana ? itp. Jak się okazało był to jeden z lepszych oficerów SB, o którym prasa po 2000 roku pisała, że był zaangażowany w sprawę podrzuconych listów ks.Andrzejowi Bardeckiemu, które miały zniesławić kardynała Karola Wojtyłę. Wymienia go też IPN w dokumentach odnośnie zabezpieczenia i inwigilacji Jana Pawła II w czasie wizyty w Polsce. A więc Zygmunt był dobry i w ataku i w obronie. Miał chyba poważniejsze sprawy do obróbki, niż moja osoba, bo dość rzadko, gdzieś co kwartał, przez kilka razy się zjawił, nie proponując mi niczego co się zwało współpracą czy jakimś zobowiązaniem.
Pamiętam, jak jednego razu zatelefonował z zapytaniem kto to jest prepozyt, bo takiej nazwy nie znają. Któregoś dnia zjawił się przynosząc w walizce kilka set obrazków Matki Boskiej Częstochowskiej formatu pocztówkowego i formatu A4 pod oprawę szklanną. Wyjaśnił mi że jakiemuś księdzu odebrali celnicy, a ci przekazali im jako dowód w sprawie i szkoda to zmarnować, a więc niech ja to wykorzystam. Nie żądał pokwitowania. Rozdałem je z czasem po ludziach, nie informując o darczyńcy, a raczej o „Firmie” nie skorej do dobrych czynów. Zachowane dwa do dziś jako pamiątki dobrego gestu zamieszczam w niniejszych wspomnieniach.
Któregoś dnia Zygmunt poinformował mnie (byliśmy już na ty), że będzie go zastępował wspomniany już kapitan – jak rzekł, też dobry. Nie mylił się. O ile mnie pamięć nie myli, on to przyszedł któregoś kwartału z misją od „Firmy” aby w najbliższą niedzielę nie czytać Listu Episkopatu Polski ze względu na treści w nim zawarte godzące w coś tam, co się władzy nie podoba. Listy te przynoszono do naszego kościoła garnizonowego z Kurii. Drukował je pan Kotyza (były żołnierz BCh) w Dziale Duszpasterskim Kurii mieszczącym się przy ul Kanoniczej.
Sprawa była poważna. Nie czytać ? czytać ? Było jednak wyjście, aby nie czytać, a jednak aby wierni uczęszczający do naszej świątyni wiedzieli co Episkopat odważnie nawija. Udawszy się na ul.Kanoniczą, poprosiłem p.Kotyzę, aby sprzedał mi 150 sztuk tego Listu informując, że chcę rozdać wiernym. Bez oporu dostałem z pochwałą.
Przyszła niedziela czytania. Poinformowałem wiernych, że dziś jest do odczytania list biskupów i aby był on dobrze zrozumiany przez wiernych, to na stołku pod chórem, przy wyjściu każdy może zabrać ( jeden na rodzinę) jego tekst i przy rosole lub barszczu niech ktoś przeczyta i podyskutuje w gronie najbliższych. Chodziła do nas grupa około 250 osób na dwie Msze św.
Więcej razy już takich próśb nie miałem. Rozmowy z Zygmuntem i Tadeuszem w zasadzie były o dupie marynie. A to, gdzieś ksiądz się opił, a czy wiem że ten się znów ożenił, a tego przyrodzenie swędzi. Któregoś razu Tadeusz (oficerowie szybko przechodzą na ty) przyszedł z teczką i po pewnym czasie rozmowy wyciąga mały magnetofon i powiada – nagrałem cię !
`Wstałem podszedłem do szuflady biurka gdzie też miałem małego „filipsa” do nagrywania rozmów telefonicznych (nie było jeszcze sekretarek oraz dyktafonów) wyjąłem kasetę z magnetofonu i zablefowałem – ja też cię nagrałem, co wymienimy się ? – nie przystał na transakcję.
Po tym spotkaniu chyba urwały się nasze kontakty, zakończone spotkaniem w kawiarni Jama Michalikowa na ul Floriańskiej. Posiedzielim, pogadalim, coś o Kościele, ponawijalim, kawę wypilim. W zakończeniu Tadeusz powiada:
- Podpisz mi tu na rachunku (kawiarnianym)
- ?
- no wiesz będę miał do rozliczenia.
I tak zyskał wzór podpisu, dla siebie dowód aktywności operacyjnej, a dziś może świadectwo w teczce nr.3 że ks.kpt.Zygmunt Gola kumał się z bezpieką.
Z Zygmuntem widziałem się po raz ostatni na obchodach Rewolucji Październikowej w Konsulacie ZSSR w Krakowie, zadziwiając jednego z redaktorów naczelnych poczytnego tygodnika, że jestem z nim na ty, bo i on był z nim na ty, tak jak i ja z redaktorem.
Niech mi dziś nikt z księży nie mówi, że nie otarł się o funkcjonariuszy SB. Każdy był nachodzony, każdy rozmawiał, a jeśli się dał kupić, lub zastraszyć, lub imponowała mu taka znajomość to już inna sprawa i osąd.
Ale wróćmy do kapelanów wojskowych. Jak już wspomniałem z racji naszej służby mundurowej nie powinna bezpieka nas nachodzić. A jednak to czynili wobec wszystkich kapelanów wojskowych. Byliśmy na stanowiskach równych dowódcom Jednostek Wojskowych. Probostwa Garnizonu do takich bowiem należały. Nie wypadało nam jako ludzie służby resortu wojskowego, przepędzać ludzi resortu służby bezpieczeństwa. A wiec powiedzmy jasno tak ja, jak i wszyscy pozostali kapelani mieliśmy z nimi znajomości.
Spotkania mogły mieć miejsca wszędzie. Były nawet na terenie miast wynajęte mieszkania do spotkań. Takie było np. w Krakowie ul.Dietla 38, czy w Łodzi na Placu Wolności. To łódzka melina znajdowała się w kamienicy administrowanej przez Wojskową Administrację Koszar. Po odejściu na emeryturę zamieszkał w tej kamienicy ks.ppłk Józef Klamecki b.proboszcz garnizonu Łódż 2, co eliminowało ten lokal do spotkań z kapelanami wojskowymi, czy innymi księżmi, których mógł znać Józek.
W Zakopanem w „Hotelu Kasprowy” funkcjonował na stałe wynajęty przez SB pokój, do spotkań, również z duchownymi przyjeżdżającymi dobrowolnie na spotkanie, czy zmuszanymi do przyjazdu. Ile w takich pokojach funkcjonariusze przewalili dziewuch, na koszt działalności operacyjnej IV Wydziału pozostaje tajemnicą państwową po wsze czasy !
Niektórzy księża jak np. mówiono o Józku Decu dostali się do kapelanów dzięki wstawiennictwu funkcjonariuszy SB. Raz coś w tym temacie stękał generalny dziekan ks.płk Julian Humeński.
Inni dzięki tym znajomościom byli odznaczani medalem jak mówiono miotłowym. czyli resortowym o nazwie „Za Utrzymanie Porządku Publicznego”. Nazwa dowcipna stąd, że do utrzymania porządku służy miotła. Odznaczenie to mieli: ks.płk Stanisław Obszyński, płk ks.płk Marian Sternik, ks.płk Zygmunt Potakiewicz – odznaczali go na probostwie w Łódź 2 , oraz z tego co wiem ks.płk Florian Klewiado – późniejszy Generalny Dziekan WP. Myślę, że i inni też je mieli ale pochowane, aby nie wywoływać krytyki swej osoby. Odznaczenia tego nie dostałem.
Moje znajomości z SB definitywnie urwały się w Szczecinie w stanie wojennym, gdy to po odmowie udostępnienia wieży kościelnej do obserwacji przez funkcjonariuszy SB manifestacji solidarnościowych, usłyszałem od majora tej instytucji, na spotkaniu w kawiarni (cytuję) - "abym w "ptaka" z nimi nie grał".
Poinformowałem wtedy władze wojskowe, że nie życzę sobie kontaktów z nimi, i za doradą przyjaciela mjr Grzegorza Deneki zapisałem się do Towarzystwa Przyjaźni Polsko Radzieckiej – przypiąłem odznakę i nie posiadając nawet do dziś legitymacji jako pamiątki, zyskałem święty spokój.
Manewr ten przydał się znakomicie, gdy znalazłem się w Łodzi. Okazało się jak nie jedni to drudzy. Pojawił się funkcjonariusz Informacji Wojskowej – dziś nie pamiętam jego nazwiska. Odmówiłem spotkania na plebanii – spotkaliśmy się na cmentarzu. Nawijał jak to przy pierwszym spotkaniu, że powinniśmy sobie pomagać, Ojczyznę bronić, na wroga napierdalać.
Postanowiłem zrealizować plan obronny wykorzystując odznakę TPPR – zaprosiłem na spotkanie jego, oraz jego kolegę z branży (chodzili po cywilu) do Domu Przyjaźni Polsko-Radzieckiej w Łodzi jaki znajdował się przy Dworcu Kolejowym. Knajpa znajdowała się na dole. Tydzień przed spotkaniem złożyłem wizytę dyrektorowi tegoż domu. Przedstawiłem się nie powiadając, że jestem swiaszczennik poprosiłem o pomoc w zorganizowaniu przyjęcia i parkingu zarezerwowanego dla 3 samochodów. W lokalu stolik tylko dla nas w dobrym miejscu sali. Orkiestra regionalna bałałajki harmoszka i program czastuszkowy. Jakaś Natasza do śpiewu. Sprawa chwyciła. Przyjechali dwoma autami służbowymi – ja w mundurze. Wszystko oczeń haraszo: gorzała „Moskowskaja”, pierogi, śpiewy, muzyka. Pamiętam, że tylko gadałem o Czerwonej Armii i że niektórzy oficerowie, a nawet generałowie nie należą do tak dobrego Towarzystwa. Mieli chyba mnie dość – bo nie miałem już z nimi kontaktu, zniknęli. Plan pozbycia się „opiekunów” wypalił.
Niektórzy esbecy byli nachalni i nieostrożni. Na odpuście u Staszka Olszyńskiego w Lublinie – robił przyjęcie w swym mieszkaniu. Zjawił się tam i ks.ppłk dr Krzysztof Gruczyński. Gdy witał się z gośćmi po cywilu zapytał, a to też brać duchowna – usłyszał śmiechy i kpiące wypowiedzi, że prawie duchowna. Jedli, pili, orientowali się w sprawach kościelnych jak dobrzy kurialiści, umieli przecie wysadzić kanclerza Staszka Rojka z posady i na siłę wepchnąć go do korpusu kapelańskiego jako pomagiera w kościele garnizonowym w Lublinie. Środowisko kościelne Lublina było najbardziej opanowane przez SB, którzy doszli i do Kurii, nie mówiąc już o KUL.
Ks.kpt. Janek Kupidura pomocniczy kapelan w Lublinie, gdy zadarł ze swoim przełożonym twierdził, że SB pomogło go wywalić z wojska, aby pomóc swemu znajomemu proboszczowi. W którejś nocy naszli go w mieszkaniu, jakieś rzeczy osobiste wyrzucili z balkonu, i grozili, że jego wyrzucą jak się nie uspokoi w odniesieniu do swego szefa-proboszcza. Kupidura został posądzony że jest walnięty na umyśle i nie dano wiary tłumaczeniu o najściu Chłopców z Placu Broni i wywalono go z naszych szeregów.
Wszelkie wyjazdy zagraniczne kapelanów wojskowych musiały być realizowane za zgodą władz wojskowych uzyskaną drogą służbową, a i paszportówka wykorzystywała wydanie paszportu do spotkań z kapelanami, tak jak z innymi duchownymi.
Kiedy w 1975 r. postanowiłem zrobić rajd po Europie, zrealizowałem oszukańczy plan odebrania paszportu, aby Wydział IV nie wiedział o moim wyjeździe. W formularzu paszportowym oraz na formularzach wizowych podałem, że nie jestem duchownym, a prezesem Zrzeszenia Katolików „Caritas” w Tarnowie. To było zgodne z prawdą.
Wyjazd się udał. Po powrocie zameldowałem się do płk Jana Jasińskiego specjalistę od „gumowego ucha” który pochwalił mnie słowami
- No to, żeście wrócili te 3 dni wcześniej z tego zgniłego Zachodu to się wam będzie liczyło.
Wiedziałem, że wcześniej czy później moi znajomi krakowscy opiekunowie z Czwórki SB dowiedzą się o wyjeździe i przy okazji kolejnego najścia powiadomiłem ich o pięknej wycieczce. Zablefowali mówiąc:
- no załatwiliśmy co cza, abyś nie miał trudności !
- a wała, pojechałem jako prezes cywil, a nie duchowny, a to nie wasza działka – rzekłem. Kłótni nie było.
I to, by było tyle w tej pisaninie – dziś czynię starania o zapoznania się z moją teczką w ramach działalności IPN.
Istnieje jeszcze teczka kontrwywiadu wojskowego nazwijmy ją nr.4 – zawierająca: co gadałem w rozmowach z kadrą, co mnie nosiło do konsulatu Francji, ZSRR, co gadałem w niedzielnych kazaniach. Ponoć spalona w piecu piekarniczym JW w Pychowicach, tak gadają jedni, a inni – że na działce któregoś oficera Informacji Wojskowej
Należy wspomnieć jeszcze nazywając umownie – teczka nr.5 to ta, która znajduje się w Kurii Metropolitalnej w Krakowie. Można ją nazwać też opisowo „Teczka widomości dobrego i złego” - odnośnie mej osoby. Ponoć po 50 latach od mej śmierci dostępna, do użytku publicznego, dla wszelkich pisarzy w temacie moralność duchowieństwa w XX wieku. Amen = tak niech będzie.
Ostatnio zmieniony przez Zygmunt Nie 14 Sie, 2005, w całości zmieniany 6 razy  
 
 
Szelest 
2



Dołączył: 23 Cze 2004
Posty: 74
Skąd: Rejon WBE Szczecin
Wysłany: Pią 12 Sie, 2005   Ora et colabora

W.Cz. Zygmuncie cieszę się bardzo że znów pojawiłeś sie na forum. Z wielką ciekawością i przyjemnością czytam Twoje wspomnienia, co nie oznacza że zawsze podzielam Twój "punk widzenia' Życzę dużo zdrowia.
_________________
Jestem ex-jaruzelitą bosym i wałęsaczem poligonowym, później skwaszonym emerytem, i następnie kaczym ... nie fanem, obecnie średnio zachwycony panującym ko(r)moranem.
 
 
Zygmunt 
VIP
ś.p. Zygmunt Gola



Dołączył: 22 Cze 2004
Posty: 272
Wysłany: Pią 12 Sie, 2005   Ukłony dla Szelesta

Witaj Szeleście ! :gent:
To, że przeczytałeś te wypociny czyni mi zadowolenie. Wojciecha odbieram krytycznie - w książce Lecha Kowalskiegom pt."Generał ze skazą" - wyczytałem że polecał rozbierać kaplice szpitalne i to w Krakowie też (zabytek z 1905 roku) . Zaś Leszk - Mieszek (zarobił na robotnikach) śmieszy mnie. Ale bądzmy radzi że żyjewa i radość życia niech nam sprzyja i dobry humor nawija.
Dzięki za życzenia żdrowia - zwrotnie i ja życzę Daj Boże zdrowie Hej ! Zygmunt :cool:
 
 
Zygmunt 
VIP
ś.p. Zygmunt Gola



Dołączył: 22 Cze 2004
Posty: 272
Wysłany: Sob 13 Sie, 2005   Kilka słów

Witaj Doktorku ! :efendi2:
Wszelkie Twoje posty adresowane do mnie to terapia dla mego ja w każdym wydaniu - a nawet w pisaniu. Ktoś mi powiedział z czarnych, że czyściec mam pewny. Jednak kiruję się tym, aby przeczyszczać ścieżki Pańskie i pisać prawdę która mnie wyzwala, a innych wnerwia.
Życzył bym sobie aby wszyscy byli przyjażni nawet ateusze. Najwyższy z wszystkimi sobie poradzi, a chyba jak dotąd ma dobry ubaw z naszych postaw, działań, przekonań, odnośnie Jego Osoby!
Pozdrawiam Cię serdecznie i dzięki, żeś przeczytał tą kobyłę tekstową.
NFoW stało się atrakcyjną witryną w czym i Ty masz Swój udział, czego dowodem aktywność tekstowa Daj Boże zdrowie Hej ! Hej! - zdrowie miej!
Zygmunt :cool:
 
 
i 
Guru



Pomógł: 55 razy
Dołączył: 08 Sty 2005
Posty: 13548
Skąd: ---
Wysłany: Nie 14 Sie, 2005   Re: Ora et colabora - wspomnienia kapelana LWP (fragment)

Zygmunt napisał/a:
Pierwsze zainteresowanie oficjalne moją osobą nastąpiło w chwili starania się o przyjęcie na kapelana do wojska. I o dziwo nie czynił to przedstawiciel Wojskowej Służby Wewnętrznej, a Milicji Obywatelskiej. Któregoś dnia wystraszona mama powiadomiła mnie, że po kamienicy gdzie mieszkała (ul. Mazowiecka 50), chodził milicjant i wypytywał lokatorów o moją osobę - jak się prowadzę.

Stare to czasy. Kiedy zdecydowałem się wstąpić do armii, a konkretnie zadeklarowałem taką chęć podczas rejestracji poborowych, również i u mnie ruszył w teren dzielnicowy. Pytał sąsiadów, docierał do szkoły, potencjalnych kolegów. Traktowałem to jako obawę przed przyjęciem politycznie niepewnego elementu. Cóż, widać "wywiad środowiskowy" (tak to się wtedy nazywało) przyniósł pozytywne wyniki. Ale przecież zdecydowana większość zwykłych ludzi nie donosiła, ani nie chciała czynić krzywdy bliźnim. Przynajmniej tak to wspominam.
Jakiś czas później miałem ciekawe rozmowy. Inne środowisko, zatem i inna "życzliwość". Ktoś doniósł. Pewnie skrzywdzony przeze mnie podwładny. Może ktoś, kto mnie po prostu i po ludzku nie lubił.
"Słyszałem, że chrzcicie dzieci. Zastanówcie się, jaki to daje przykład." I wiele innych słów w tym klimacie.
Minęło mnóstwo lat, nastała III Rzeczpospolita. Z czasem pojawiła się nowa partia polityczna: Liga Polskich Rodzin. Gęby pełne frazesów o roli rodziny, o konieczności obrony chrześcijańskości Polski. Jakież było moje zdumienie, kiedy dowiedziałem się, kto stał się znaczącym, lokalnym działaczem tej partii. Ano, mój rozmówca, pytający kiedyś o [poprawiam] najpierw chrzest a potem - komunię moich dzieci.
Niezbadane są wyroki boskie.
Pozostaje mi tylko moja mała satysfakcja. Kręgosłup mam chory ale prosty. I przeogromną nienawiść czuję do tych wszystkich "przechrzt" ale tylko tych, które nie potrafiły przyjść i powiedzieć: źle czyniłem. Przepraszam Cię. Wybaczysz mi?

Czytałem Twoje wspomnienia, Szanowny Zygmuncie, na Forum PZ. Szalenie ciekawe. I wzbudzające wspomnienia. Pisz proszę. Kiedyś napomknąłeś o wydaniu książki. Czy będzie? Z niecierpliwością czekam. Życzę wytrwałości w walce o zdrowie.

Pozdrawiam,
pozostając w głębokim szacunku,
i
_________________
"Przestańmy własną pieścić się boleścią, przestańmy ciągłym lamentem się poić,
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią, Mężom przystoi w milczeniu się zbroić"
Ostatnio zmieniony przez i Nie 14 Sie, 2005, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Zygmunt 
VIP
ś.p. Zygmunt Gola



Dołączył: 22 Cze 2004
Posty: 272
Wysłany: Nie 14 Sie, 2005   

Witaj i ! :efendi2:
I ja spotkałem wielu przechrztów - jeden z nich podchodził mnie abym zorganizował pokutną procesję (kadry i rodzin) ulicami Krakowa na Wawel - była to prowokacja. Facet ten wylądował po przemianach u gen.Rusaka i to w centrali w Warszawie - a więć kiedy już był u mnie na rozmowie musiał słuzyć tajnie Informacji Wojskowej. Poświęce mu trochu więcej miejsca we wspomnieniach.
Dzięki za trud czytania - książka powinna zaistnieć, może w przyszłym roku, tytuł "w/g rozdzielnika" Zima to czas lepszy do pisaniny.
Pozdrawiam Cię - W Forum PZ już nie zaistnieję - takie jakieś stało się bez wyrazu, jakieś bezpłciowe - uleciał duch, jakieś słuzbowe w swej formie i treści. Ciągle tylko przestrogi, a mogli technicznie opanować te spamy i kastrować tych nawiedzonych.
Miej się zdrowo i Ty! Daj Boże zdrowie - bo NFZ nas ma we wzgardzie.
Zygmunt :cool: (zawsze chodzę w ciemnych okularach)
 
 
Ozzy 
7


Pomógł: 12 razy
Wiek: 61
Dołączył: 27 Mar 2005
Posty: 2564
Skąd: zach-pom
Wysłany: Pon 15 Sie, 2005   

Zygmuncie drogi, powiem szczerze że mi najbardziej w Tobie podoba się dystans jaki masz zarówno do siebie, jak i do ludzi z Twojej "korporacji". Czekam na książkę, pewnie przeczytam z równie wielką przyjemnością jak to, co zechciałeśtutaj napisać. Pozdrawiam i, jak Ci, którzy znają Cię lepiej, życzę duuużo zdrówka :) :gent:
_________________
Cieszmy się, nad Siłami Zbrojnymi wstał kolejny dzień czasu "P"
 
 
 
Zygmunt 
VIP
ś.p. Zygmunt Gola



Dołączył: 22 Cze 2004
Posty: 272
Wysłany: Pon 15 Sie, 2005   

Witaj Ozzy ! :efendi2:
Staram się podziękować każdemu kto zaliczył moje wspomnienia - dzięki i Tobie. Podniecasz mnie do aktywniejszego pisania. Czeka mnie opis 13 lat - spoglądania na działalnośc mojego Idola Sławoja Głódźia - jeśli to spłodzę to droga otwarta do drukarni - Jesteś kolejnym do gartisowego odbioru - Jeśli wykituję wcześniej - przyjaciele zasilą NFoW. tekstem pozostawionym w spadku.
Podoba mi się okrerślenie - korporacja ! :cool:
Dzięki za życzenie zdrowia - i wzajemnie Tobie też - Hej ! Zygmunt

Ps Głódź zrobi z tą pisaniną tak jak na ikonce :zly4:
 
 
Roballo 
Mod



Pomógł: 11 razy
Wiek: 66
Dołączył: 07 Sty 2005
Posty: 4131
Skąd: Mazury
Wysłany: Pon 15 Sie, 2005   

I ja zatwardziały ateusz (od zawsze) muszę powiedzieć "niezbadane są wyroki...".
Zygmuncie znałem paru porządnych Ludzi (z szacunku do Nich piszę z dużej litery) z Twojego "klanu" (wybacz sformułowanie) i jeżeli pozwolisz zaliczę również Twoją osobę do tego grona. Chylę czoło nad Twoją mądrością życiową i niecierpliwie czekam na to, aby zagłębić się w lekturze tego, nad czym teraz pracujesz.


Pozdrawiam z pełnym szacunkiem :gent:
_________________

 
 
Zygmunt 
VIP
ś.p. Zygmunt Gola



Dołączył: 22 Cze 2004
Posty: 272
Wysłany: Pon 15 Sie, 2005   

Witaj Roballo ! :gent:
Kurcze blade, z tych "ateistów" ktorych znam i dalej poznaję to tam na górze mają chyba dobry ubaw ! Samo życie - które wobec wieczności jest mgnieniem wiosny. Nie mamy umowy z nikim na życie - pełna wolność dla dobra i zła, choć my kadrowi coś tam gadaliśmy .....że krwi własnej nie szczędzić i co dziś - nędza w NFZ, krwi ci nie dadzą bo nima grosza. Przepraszam to taka wstawka.
Zaliczam Cię do grona bliskich, o których będę pamiętał jeśli wcześniej nie wykituję. Pozdrawiam, życzę zdrowia - Przyjaciel Ateistów Hej ! Zygmunt :cool: (chodzę też w ciemnych okularach)
 
 
Ozzy 
7


Pomógł: 12 razy
Wiek: 61
Dołączył: 27 Mar 2005
Posty: 2564
Skąd: zach-pom
Wysłany: Wto 16 Sie, 2005   

Oj, Zygmuncie, masz Ty szczęście do ateistów (Doktor, Roballo, no i moja skromna osoba - ale w takim towarzystwie żadna przygoda mi niestraszna ;) ) darzących Cię szczerą sympatią :) Pozwól, że oprócz tego, że sam wprosiłem się do trójki którą wyżej wymieniłem, "zaszufladkuję" i Ciebie, mimo, że jesteś dla mnie nie mniej abstrakcyjny niż pozostała dwójka księży, do których czuję szczególną estymę. Pierwszym z nich jest nieodżałowany ś.p. ks. prof. Józef Tischner, a drugim ksiądz z filmu "Jak u Pana Boga za piecem" (dziś znowu miałem przyjemność go obejrzeć :) ) Ta sama mądrość, pogoda ducha i szczere otwarcie na innych ludzi :) Dlaczego Was tak mało? Może dlateo, że "Boh trojcu lubit'" ;) Raz jeszcze pozdrawiam i ciesz się jak najlepszym zdrówkiem :) :gent:
_________________
Cieszmy się, nad Siłami Zbrojnymi wstał kolejny dzień czasu "P"
 
 
 
Zygmunt 
VIP
ś.p. Zygmunt Gola



Dołączył: 22 Cze 2004
Posty: 272
Wysłany: Wto 16 Sie, 2005   

Witaj ponownie Ozzy !
Jam człowiek prosty a Ty umieszczasz mnie między Filozofem, a Artystą. Obu widziałem. Jednego w życiu drugiego na ekranie. Józek Tischner był na 5 roku w Seminarium Krakowskim, ja na pierwszym. Pamietam, on nowicjuszom otwierał drzwi w pierwszy dzień przyjazdu na studia. Dobra jest anegdota o Józku T. - Kiedy Solidarność dochodziła do władzy, a Karol Wojtyła odszedł do Rzymu - Kraków został bez biskupa. Solidarni gadali, że Tischner będzie biskupem. Przyjechał jakiś dziennikarz do niego z Belgii z zapytaniem czy będzie biskupem, a ten mu odpowiedział, że - "Woloł bym się ożynic, niż zostać biskupem" Fantastyczne - tak cenił wysoko kapłaństwo wyżej niż biskupstwo. Wg mnie miał rację, bo biskupstwo bez kapłaństwa nie mogło by funkcjonować, a kapłaństwo tak, czego dowodem przykładowo ci biedacy ks. w Kazachstanie, Chinach, dawnej Czechosłowacji Korpus kapelanów LWP istniał bez biskupa przez 46 lat - :-o alem się rozpisał - starość - Powiem jak ten góral od piwa z TV -Konkretnie się dziś narąbałem (po klawiszach kompa) Koniec, miły ten Twój post ,pozdrawiam Zygmunt Stary :efendi2:
 
 
MACZEK
[Usunięty]

Wysłany: Sro 14 Wrz, 2005   

Zygmuncie !!! ,tak trzymaj.
Co do czyśca, to tam jest nadzieja.
 
 
i 
Guru



Pomógł: 55 razy
Dołączył: 08 Sty 2005
Posty: 13548
Skąd: ---
Wysłany: Nie 27 Lis, 2005   

Jestem tak bardzo niecierpliwy... :(
Drogi Zygmuncie, czy mógłbyś powiedzieć, jak idą prace nad książką? :czytam:

Przyznam się, że oczekuję na nią ... z tą właśnie nieustającą niecierpliwością.

Serdecznie pozdrawiam,
i

[ Dodano: Wto 10 Paź, 2006 ]
:(
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group