Pomogła: 3 razy Dołączyła: 09 Wrz 2004 Posty: 1527 Skąd: z nienacka
Wysłany: Nie 27 Sie, 2006
Dzis mnie natchło co mi po głowie tez chodzi, to tak przy okazji Magdy M.
Cytat:
Kasia Kowalska " Co moze przynieśc nowy dzień"
Boże wiedzieć chcę
Czy wszystko ma na pewno sens
Ty jedyny wiesz
Co komu z nas pisane jest
Jak wytłumaczysz mi znów brak współczucia w nas
Tak trudno odróżnić nam dobro od zła
Czy wiedzieć chcesz, że z każdym mym dniem
Bardziej i mocniej ten odczuwam lęk
Co może przynieść nowy dzień ?
Dla Ciebie płacz a dla mnie śmiech
Co może przynieść nowy dzień ?
Dla Ciebie raj a dla mnie śmierć
Nie ukrywaj nic
Skoro wszystko tak najlepiej wiesz
Czy ty nie czujesz nic
Gdy ktoś przelewa ludzką krew
Jak wytłumaczysz mi znów brak współczucia w nas
Tak pełen sprzeczności jest nasz podły świat
I czy wiedzieć chcesz, że z każdym mym dniem
Bardziej i mocniej ten odczuwam lęk
Co może przynieść nowy dzień ?
Dla Ciebie płacz a dla mnie śmiech
Co może przynieść nowy dzień ?
Dla Ciebie raj a dla mnie śmierć
Pociesz mnie i ucisz mój płacz
niech ciszej i ciszej i ciszej
sobie łkam
Co może przynieść nowy dzień ?
Dla Ciebie płacz a dla mnie śmiech
Co może przynieść nowy dzień ?
Dla Ciebie raj a dla mnie śmierć
_________________ Prezydent jest w stanie zrobić cię generałem, ale tylko łączność może uczynić cię dowódcą. Gen. Le May
Madziorek1313 [Usunięty]
Wysłany: Wto 29 Sie, 2006
Miłość serca kwiat
Miłość goryczy smak
Miłość słonych łez
Miłość godzin minionych
Na czekaniu spędzonych
Wszystkim naszym forumowym paniom polecam mój ulubiony wiersz Leśmiana
Znikomek
W cienistym istnień bezładzie Znikomek błąka sie skocznie.
Jedno ma oko błękitne, a drugie - piwne, wiec raczej
Nie widzi świata tak samo, lecz każdym okiem - inaczej -
I nie wie, który z tych światów jest rzeczywisty - zaocznie?
Dwie dusze tai w swej piersi: jedna po niebie się włóczy -
Druga - na ziemi marnieje. Dwie naraz kocha dziewczyny:
Ta czarna - snu wieczystego na pamięć barwnie się uczy -
Ta jasna - całun powiewny tkadla umarłej doliny.
Którąż z nich kocha na prawdę? Złe ścieżki! - Głębokie wody! -
Urwiska! - Nawoływania! - I znikąd żadnej pomocy! -
I powikłane od lęku, w mrok pierzchające ogrody!-
A w dłoniach - nadmiar istnienia, a w oczach - okruchy nocy!
I mgła na ustach dziewczyny, rumianych marzeń rozgrzewką -
A kwiaty wzajem sie widzą - a zgony wzajem sie tłumią! -
Znikomek spożył kęs nieba i mięsza złotą mątewką
Cień własny z cieniem brzóz kilku. A brzozy śnią się i szumią.
_________________ Coraz mniej chce mi sie być tolerancyjny.
Nadzieja
W brudnym świcie smutnych miast
Pełnym wiatrów bezlitosnych
Mignie czasem twoja twarz
Jak niepewne tchnienie wiosny
W przystankowy, zmięty tłum
Jakby cisnął ktoś dla żartu
Bzu białego bukiet lub
Same najszczęśliwsze karty
Matką głupich cię nazwali, nadziejo
Ludzie podli, ludzie mali, nadziejo
Choć się z ciebie natrząsają, głośno śmieją
Ty nas jedna nie opuszczaj, nadziejo!
Prowadź nas, nadziejo
W ciemny czas, nadziejo
W mrocznej mgle wyczaruj
Iskrę wiary
Gdy fałszywych fanfar dźwięk
Zgaśnie w dali tak, jak żagiel
I wypełni głuchy jęk
Zakamarki duszy nagie
Gdy już tylko walić w mur
Z dziką pasją pozostaje
Nie rozpaczaj, odłóż sznur
Ona istnieć nie przestaje
Matką głupich cię nazwali, nadziejo
Ludzie podli, ludzie mali, nadziejo
Choć się z ciebie natrząsają, głośno śmieją
Ty nas jedna nie opuszczaj, nadziejo!
Prowadź nas, nadziejo
W ciemny czas, nadziejo
W mrocznej mgle wyczaruj
Iskrę wiary
Ty, tul mnie
Ty, tul mnie, ciśnij, bo tyś mi, jak brat
Przy tobie mogę pozbawić się szat
Bez żadnych obaw o honor i cześć
Więc tul mnie, ciśnij, pieść.
Ty jesteś inny, niewinny i cny
Twych pieszczot brzeszczot nie rani, bo ty
Ty nie chcesz nic, tylko być
Przy mnie blisko i to wszystko starcza ci.
Brutali pełno wszędzie w krąg
Ci łapy mają zamiast rąk
A w oczach żądzę, chuć już z dala czuć,
Że chcieliby mi coś zzuć.
Mnie na takich pętaków...
Lecz nie warto o nich dalej truć.
Ty jesteś czysty, przejrzysty, jak łza
Ty jesteś grzeczny, bezpieczny i ja
Przy tobie spokój i pewność mam, że
Nie wykorzystasz mnie.
Więc tul mnie, ciśnij, bo tyś mi, jak syn
Tak delikatny jak najlepsze z win
I również mi starcza, gdy jesteś przy mnie blisko
Jesteś i to wszystko, właśnie ty.
Wolność
Gdy widzisz ptaka w locie jak wolny jest
Jak płynie sobie aż po nieba kres
Wiedz niebo bywa pełne wichrów i burz
A z lotu ptaka już nie widać róż
Bo wolność to nie cel lecz szansa by
Spełnić najpiękniejsze sny marzenia
Wolność to ta najjaśniejsza z gwiazd
Promyk słońca w gęsty las nadzieja
Wolność to skrzypce z których dźwięków cud
Potrafi wyczarować mistrza trud
Lecz kiedy zagra na nich słaby gracz
To słychać będzie tylko pisk zgrzyt płacz
A wolność to wśród mądrych ludzi żyć
Widzieć dobroć w oczach ich i szczęście
Wolność to wśród życia gór i chmur
Poprzez każdy bór i mur znać przejście
Wolność lśni wśród gałęzi wielkich drzew
Które pną się w słońce każda w swoją stronę
Wolność brzmi jak radosny ludzi śpiew
Którzy wolność swą zdobyli na obronę
Zwycięstwa mądrości prawdy i miłości
Spokoju szczęścia zdrowia i godności
Wolność to diament nie do oszlifowania
A zabłyśnie blaskiem nie do opisania
Wolność to także i odporność serc
By na złą drogę nie próbować zejść
Bo są i tacy którzy wolności cud
Potrafią wmieszać w swoich sprawek brud
A wolność to królestwo dobrych słów
Mądrych myśli pięknych snów
To wiara w ludzi
Wolność ją wymyślił dla nas Bóg
Aby człowiek wreszcie mógł
W niebie się zbudzić
Niewysłowiona
Wysłowić można w ludzkiej mowie
Wszystko co piękne i co marne
Sarnę skubiąca głóg w parowie
I niebo międzyplanetarne
Wysłowić można zachwycenie
Pięknej Izoldy dłonie wąskie
I zimorodka nad strumieniem
Jak się kołysze na gałązce
Niewysłowiona
Jest tylko miłość do ciebie
Gdy krzyczy z bólu
To zawsze brak jej słów
Niewysłowiona
W szczęściu tęsknocie i gniewie
I kiedy wraca znów
Kiedy wraca znów
Opisać można kwiat we włosach
Wysłowić można śpiew słowika
Warkocz komety na niebiosach
Wilgotny pyszczek u królika
Słowo wyrazić wszystko zdoła
Liban i jego smukłe cedry
I zachód słońca na Samoa
Święty i cichy mrok katedry
Niewysłowiona...
Ileż to jeszcze słów przed nami
Codziennej prozy i poezji
Ile chwil jeszcze nie nazwanych
Jak fioletowy zapach frezji
Ileż to jeszcze słów przeminie
Nim zgasną nasze gwiazdy nieba
Nie mówmy więc o czyjejś winie
Wystarczy jedno słowo - przebacz
Niewysłowiona
Jest tylko miłość do ciebie
Gdy krzyczy z bólu
To zawsze brak jej słów
Niewysłowiona
W szczęściu tęsknocie i gniewie
I kiedy wraca znów
I kiedy wraca znów
Brak jej słów
Och, życie kocham cię nad życie
Uparcie i skrycie
och życie kocham cię kocham cię
kocham cię nad życie
W każdą pogodę
potrafią dostrzec oczy moje młode
niebezpieczną twą urodę
Kocham cię życie
poznawać pragnę cię pragnę cię
pragnę cię w zachwycie
choć barwy ściemniasz
wierzę w światełko które rozprasza mrok
Wierzę w niezmienność
Nadziei nadziei
W światełko na mierzei
Co drogę wskaże we mgle
Nie zdradzi mnie
Nie opuści mnie
A ja szepnę skrycie
och życie kocham cię kocham cię
kocham cię nad życie
Choć barwy ściemniasz
Choć tej wędrówki mi nie uprzyjemniasz
Choć się marnie odwzajemniasz
Kocham cię życie
Kiedy sen kończy się kończy się
kończy się o świcie
A ja się rzucam
Z nadzieją nową na budzący się dzień
Chcę spotkać w tym dniu
Człowieka co czuje jak ja
Chcę powierzyć mu
Powierzyć mu swój niepokój
Chcę w jego wzroku
Dojrzeć to światełko które sprawi
Że on powie jak ja- jak ja
Uparcie i skrycie
och życie kocham cię kocham cię
kocham cię nad życie
Jem jabłko winne
I myślę ech ty życie łez mych winne
Nie zamienię cię na inne
Kocham cię życie
Poznawać pragnę cię pragnę cię
Pragnę cię w zachwycie
I spotkać człowieka
Który tak życie kocha
I tak jak ja
Nadzieję ma...
Edyta Geppret
Hymmmm ...jeśli wolno?? pozwolę sobie na dedykację dla Mojego Kochania...
Bajeczka o osiołku...
Osiołkowi w żłoby dano,
w jeden owies, w drugi, siano.
Uchem strzyże, głową kręci.
I to pachnie, i to nęci.
Od któregoż teraz zacznie,
Aby sobie podjeść smacznie?
Trudny wybór, trudna zgoda-
Chwyci siano, owsa szkoda.
Chwyci owies, żal mu siana.
I tak stoi aż do rana,
A od rana do wieczora;
Aż nareszcie przyszła pora,
Że oślina pośród jadła -
z głodu padła.
Wiek: 58 Dołączyła: 16 Lip 2006 Posty: 71 Skąd: polska
Wysłany: Czw 31 Sie, 2006
Znowu myślę tylko o nim
Mało śpię i niewiele jem
Myśli plączą się w mojej głowie
Niedaleko poza mną umarł dzień
Gwiazdy patrzą coraz senniej
W mym pokoju żegluje zmierzch
A wierzyłam: będzie jeszcze piękniej,
Że gdy tylko zechcę mogę przestać kochać cię
Ale teraz wiem...
Ty kochasz ją, nie mnie
I nie wiesz jak to rani mnie
W sercu chowam żal wiedząc, że
Kochasz ją, nie mnie
Wiatr kołysze mnie lekko i spokojnie
Jak w cichym i słodkim śnie
Jeśli ty jesteś moim aniołem,
Proszę, usiądź obok mnie wygodnie, przyznaj się
Czy wiedziałeś, że...
On kocha ją, nie mnie
Czy nie wiesz, jak to rani mnie?
W sercu czuję ból, w oczach łzy
Powiedz teraz mi...
Czy kochasz ją, nie mnie?
Czy wiesz, co ze mną dzieje się?
Nie ukrywam jak jest mi źle
Kochasz ją, nie mnie...
Ty kochasz ją, nie mnie
Czy teraz będzie tak jak chcę?
Znowu zacznę żyć wiedząc, że
kochasz ją, nie mnie...
[ Dodano: Czw 31 Sie, 2006 ]
Jeszcze nie rozumiem
nie rozumiesz ty
czemu chcemy ciągle blisko być
kiedy patrzysz na mnie
zmieniasz cały świat
prócz twych oczu nie istnieje nic
mogę zamknąć drzwi
klucz wyrzucić
i wiem nie da się zapomnieć
mogę uciec gdzieś
by nie widzieć Cię
już nie umiem Cię zapomnieć
różne dwie historie
tak jak Ty i ja
nie wie nikt jak to się mogło stać
chyba już za późno
będzie co ma być
czy się boisz tak jak teraz ja?
mogę zamknąć drzwi
klucz wyrzucić
i wiem nie uda się zapomnieć
mogę uciec gdzieś
by nie widzieć Cię
już nie umiem Cię zapomnieć
_________________ Życie jest tylko stanem przejściowym.....
coyota [Usunięty]
Wysłany: Czw 31 Sie, 2006
DO MARKA AURELEGO
Dobranoc Marku lampę zgaś
i zamknij książkę Już nad głową
wznosi się srebrne larum gwiazd
to niebo mówi obcą mową
to barbarzyński okrzyk trwogi
którego nie zna twa łacina
to lęk odwieczny ciemny lęk
o kruchy ludzki ląd zaczyna
bić I zwycięży Słyszysz szum
to przypływ Zburzy twe litery
żywiołów niewstrzymany nurt
aż runą świata ściany cztery
cóż nam - na wietrze drżeć
i znów w popioły chuchać mącić eter
gryźć palce szukać próżnych słów
i wlec za sobą cień poległych
więc lepiej Marku spokój zdejm
i ponad ciemność podaj rękę
niech drży gdy bije w zmysłów pięć
jak w wątłą lirę ślepy wszechświat
zdradzi nas wszechświat astronomia
rachunek gwiazd i mądrość traw
i twoja wielkość zbyt ogromna
i mój bezradny Marku płacz
coyota [Usunięty]
Wysłany: Sob 02 Wrz, 2006
Herbert po raz kolejny...
PROŚBA
Naucz nas także palce zwijać
i drzwi podpierać z tamtej strony
pokojów próżnej już miłości
niech kiedy trzeba będzie pięścią
to co marzyło tak o szczęściu
i osłaniało chudy płomyk
a potem po skończonej walce
pozwól nam rozprostować palce
choćby już była tylko pustka
gdy w dłoń otwartą przyjmiesz klęskę
gdy czaszkę w czułe palce weźmiesz
zacznie się wtedy jeszcze raz
otwartych dłoni wielka sprawa
po strunach podroż po zabawach
ostatnie ziarno ocalenia
Gdzież jest ta wywalczona z mozołem pogoda,
Ku której mnie przez lata wiodły strome ścieżki?
Jestem znów jak samotna, przydrożna gospoda,
Do której się o zmierzchu wdarły rzezimieszki.
Drzwi i okna wrogimi wyłamali siły
I wygnali spokojnych i radosnych gości.
Może to obraz nieco dziwaczny, zawiły,
Ale i sprawa moja nie ma się najprościej.
Czarnych chmur mi naniosły jesienne zawieje,
Miotają duszą moją jak najlichszą słomą,
Na cztery wiatry poszły z otuchą nadzieje
I tylko jedno pewne, że nic nie wiadomo.
O, cicha, niezmącona harmonio bez skazy,
Płaszczu, któryś mi dawał od chłodów ochronę
I który odwracałem już w życiu dwa razy,
Chyba nie przenicuję cię na trzecią stronę.
Precz, łatanino, marne partactwo krawieckie!
Nie będę na grzbiet wdziewał z łachmanów odzienia.
W tkaninę tę zakradły się nici zdradzieckie,
Nie chcę mądrości zszytej łatą wyrzeczenia!
Na nowo zacząć żmudną pracę Penelopy,
Choćby ją znów pruć przyszło od samego wątku!
Ruszyć z podnóżka gnuśnie wypoczęte stopy
I zmusić do wędrówki twardej od początku!
Obudź, serce, porywy tak jeszcze niedawne,
Wzbierz jako żagiel wiatrem i jak owoc sokiem,
Tryśnij z siebie jak wino bosko marnotrawne
I nad światem się rozlej pienistym obłokiem.
Przemierz raz jeszcze wszystkie szczyty i otchłanie,
Niech wiara twa zapory obala i kruszy,
Aż runiesz i z wszystkiego rozum ci zostanie,
Ta ostatnia kolumna na ruinach duszy.
Leopold Staff
_________________ "Doświadczenie zmienia się proporcjonalnie do zrujnowanego sprzętu."
Jak pomogłem to Kliknij w -> POMÓGŁ!
coyota [Usunięty]
Wysłany: Sob 02 Wrz, 2006
troche z innej beczki by tak smutno nie było
Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Lubię, kiedy kobieta...
Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię w przegięciu,
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie
i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.
Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,
gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.
I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.
Lubię to -- i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
w nieskonczone przestrzenie nieziemskiego świata.
coyota [Usunięty]
Wysłany: Sob 02 Wrz, 2006
Utsukushi-ya
shoji-no ana-no
amanogawa
Piękno
W rozdartym papierze drzwi
Droga Mleczna
Issa [z dziennika Shichibannikki, 1813]
Krople rosy -
Czym lepiej obmyć
Pył świata.
Bashõ
Nad moimi nogami
Wyciągniętymi wygodnie
Kłębiące się chmury.
Issa
Nigdy nie zapominaj:
Chodzimy nad piekłem
Oglądając kwiaty.
Issa
Żegnajcie!
Odchodzę jak kropla rosy
Na trawie
(Banzan 1641-1739)
Mój dom spłonął
I nic już
Nie zasłania mi księżyca
(Masahide 1656-1723)
Czyste niebo
Odchodzę drogą
Którą przyszedłem...
(Gitoku 1699-1754)
Pożyczę sobie promyk księżyca
Na tę podróż
Tysiąca mil
(Saikaku 1660-1730)
Pomogła: 3 razy Dołączyła: 09 Wrz 2004 Posty: 1527 Skąd: z nienacka
Wysłany: Sob 02 Wrz, 2006
Ckliwie się tu robi trzeba troche mroczności dodać
Cytat:
Closterkeller * Agnieszka *
Pobiegłam przez zamglony mrok
Gdzie stoi Twój dom
Teraz w nim tylko cisza mieszka
Na imię miałaś Agnieszka
I taki dziwny wzrok
Ty zawsze byłaś inna
Przewrotna i niewinna
I zimna tak jak skała
Wtedy ostatni raz Cię żegnałam...
W starym lustrze
Uwięzione z drugiej strony ram
Widziałam - umierało moje drugie Ja
Chciało krzyczeć
Gdy powstałaś taka biała
Chciało uciec
Gdy śmiertelnie całowałaś.
A ja tu stałam !
Ty zawsze byłaś inna
Przewrotna i niewinna
I zimna tak jak skała
Nie wierzyłam, gdy to powiedziałaś :
Gdy nadejdzie czas
Biały ogień w nas
Smak gorącej krwi
Spojrzyj prosto i
W lustrze tam już nie będziesz Ty !
Rozbijając szkło
Nie słyszałam nawet śpiewu krwi
Ogarnęło mnie takie wielkie Nic
Dziś rozumiem już -
Teraz we mnie mieszkasz
Odtąd idę drogą twojej misji
Agnieszko !
I to ja teraz jestem inna !
Jak Ty przewrotna i niewinna !
I tylko dziwnie zimna gdy
Zamiast mnie w lustrze jesteś Ty !
I gdy nadchodzi czas
Biały ogień w nas
Smak gorącej krwi
Zamiast mnie w lustrze jesteś Ty !
_________________ Prezydent jest w stanie zrobić cię generałem, ale tylko łączność może uczynić cię dowódcą. Gen. Le May
coyota [Usunięty]
Wysłany: Sob 02 Wrz, 2006
Epitafium dla Jessienina
Wściekła się wielka niedźwiedzica
I lecą z pyska płaty piany
Samotny szczeniak do księżyca
Zanosi jazgot obłąkany
Po mlecznej drodze wóz się toczy
Turkocze za nim piąte koło
Sponad zodiaku o północy
Ze mną ptak, ryba i dziwoląg
I Ruś cerkiewna, Ruś dawnej wiary
Szumi pomoriem w riazańskiej duszy
Huczy po karczmach krwawym pożarem
I Twoje brzozy pali, Sergiuszu
Brzozo wędrowna, czemu się śnisz
I tak cię zrąbią dla mnie na krzyż
Chato rodzinna płyń tam, gdzie kres
Niech się dzwoneczek śmieje do łez
Ryczy lew ranny ponad głową
Bliźnięta płyną rzeką modrą
Byk galopuje łąką płową
I pręży się na wadze skorpion
Tętni przez łąki koziorożec
Strzelec go tropi nieustannie
I płynie wodnik po jeziorze
Po utopionej płacze pannie
I Ruś jak panna niech płacze po nim
Święta Łagoda zejdzie do ziemi
Na bruku Moskwy klon oszroniony
Biblijny prorok - Sergiusz Jesienin
Riazańska matko skąd w oczach łzy
Karczemne szczęście, samogon, dym
Moskwo karczemna, płyń za mną, płyń
Pokochał zodiak riazański syn
Otwórzcie mi, stróże anieli
Błękitne podwoje dni
O północy anioł w bieli
Z moim wiernym koniem znikł
Koń mój Bogu niepotrzebny
Koń mój siła ma i moc
Słyszę, gryzie łańcuch srebrny
Rży żałośnie w głuchą noc
Widzę, pędzi wśród zamieci
Targa gniewnie gruby sznur
Jak z miesiąca z niego leci
Sierść bułana w kłęby chmur
Tutaj Jesienin w najśmieszniejszej z gier
Wybiegał w błękit zza karczemnej Moskwy
Riazańską łąką zakwitł w "Angleterre"
Sen pożegnalny, ostatni oktostych
Pomódl się, pomódl za Jesienina
Przeżegnaj wszystkie dalekie drogi
Wychyl wieczorem czareczkę wina
Ostatnie grosze rozdaj ubogim
Nie pragnął krzyku, odpoczynek snił
W sekundzie się przeżywał od nowa
A potem długo waliła do drzwi
Zniecierpliwiona służba hotelowa
Podróżną sakwę zarzuć na ramię
Wyjdź na gościniec do bramy nieba
Słyszysz, jak tętni przez śnieżną zamieć
Księżyc na nowiu, bułany źrebak
Weszli, krzyknęli, a jeden się bał
Bo spoza Oki milczące niebiosa
A tam na stole, gdzie Jesienin stał
Snuł się powoli dymek z papierosa
Słyszysz, jak woła każdego ranka
Wiatr myszkujący po połoninach
Leci w dal z wiatrem rżenie bułanka
Pomódl się, pomódl za Jesienina
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum