Strona Główna


<b><font color=blue>REGULAMIN</font></b> i FAQREGULAMIN i FAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  <b>Galeria</b>Galeria  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Opowiadania i teksty satyryczne
Opublikował Wiadomość
Endriu48 
Mod
*emW-"spider"



Pomógł: 71 razy
Wiek: 75
Dołączył: 17 Sty 2006
Posty: 3222
Skąd: O...../Mazury
Wysłany: Nie 08 Sie, 2010   

Telefon do dyrektora cyrku:
- Interesuje was numer, w którym przypadkowy widz wkłada głowę w paszczę krokodyla?
- Oryginalne. Czego potrzeba z naszej strony?
- Jednego przypadkowego widza dziennie.
- Yyy... a kto dzwoni?
- Krokodyl.

;)
_________________
"Doświadczenie zmienia się proporcjonalnie do zrujnowanego sprzętu."


Jak pomogłem to Kliknij w -> POMÓGŁ!
 
 
 
kosa
1


Dołączył: 21 Cze 2004
Posty: 28
Wysłany: Wto 17 Sie, 2010   

Co jest dlaCiebie pożyteczne .....
Do ludzi, którzy lubią lampkę wina (kufelek piwa) oraz do tych, którzy stronią od tych rzeczy:
Beniamin Franklin powiedział: wino dostarcza człowiekowi mądrość,piwo wolność, a woda bakterie.
W wyniku niezliczonej ilości badań uczeni udowodnili, iż wypijając 1 litr wody dziennie,wchłaniamy rocznie 1 kg Escherichia coli, (E. Coli)- bakterii znajdowanej w fekaliach. Innymi słowy, pijąc wodę spożywamy rocznie kilogram... g***a.
Natomiast pijąc piwo i wino (tequille, rum, whisky, wódkę lub inny napój wyskokowy) NIE ponosimy tego ryzyka, ponieważ alkohol podlega procesowi uzdatniania i oczyszczania poprzez gotowanie, warzenie,filtrowanie, destylację lub/oraz fermentację.
Pamiętaj: Woda = g***o. Wino, wódka, piwo=Zdrowie.
Dlatego znacznie lepiej jest pić piwo i pleść głupstwa, niż pic wodę i być zasrańcem.
Nie musisz dziękować mi za tą cenną informację; przekazuję ją w czynie społecznym.
 
 
Makawity
[Usunięty]

Wysłany: Nie 03 Paź, 2010   

Cytat:
Często zdarza się nam mieć zły dzień...
I bardzo chcemy się na kimś wyżyć.
Tak, to się naprawdę zdarza. Ale moim zdaniem zbyt często wyżywamy się na
bliskich i znajomych, podczas gdy o wiele lepiej jest wyładować stres na
kimś zupełnie obcym.

Postąpiłem tak pewnego dnia. Przypomniałem sobie w biurze o zaległym
telefonie, jaki miałem wykonać. Odnalazłem numer w notesie i wystukałem go
na klawiaturze telefonu. Usłyszałem, jak jakiś facet po drugiej stronie
mówi "halo!", Więc zapytałem grzecznie, czy mogę rozmawiać z Anią Jurkowską.
Facet bez słowa rzucił słuchawką. Byłem kompletnie zaskoczony. Jak można być tak źle wychowanym! Sprawdziłem jeszcze raz numer do Ani i wykręciłem go (okazało się, że przekręciłem dwie ostatnie cyfry). A po zakończeniu
rozmowy postanowiłem znowu zadzwonić pod poprzedni "zły" numer i kiedy tylko tamten facet podniósł słuchawkę rzuciłem krótkim "ty ch....!", po czym rozłączyłem się.

Zapisałem sobie jego numer na żółtej karteczce i przykleiłem na monitorze.
Raz na kilka tygodni, kiedy coś wyjątkowo źle mi wychodziło, kiedy płaciłem
zaległe rachunki, dostałem mandat za parkowanie albo z innego powodu miałem
zły dzień, dzwoniłem do typa i kiedy tylko się zgłosił, serwowałam mu
głośne "ty ch....!". Od razu robiło mi się lepiej...

Po pewnym czasie telekomunikacja wprowadziła program identyfikacji numeru
dzwoniącego, przez co mój nowy sposób na chandrę i stres okazał się
poważnie zagrożony. Zadzwoniłem, więc do typa, przedstawiając się jako pracownik telekomunikacji i zapytałem: "przepraszam, czy słyszał pan może o naszej nowej ofercie w zakresie identyfikacji numeru dzwoniącego?".
"Nie!" – uciął i rzucił słuchawkę. Zadzwoniłem do niego ponownie:
"nie słyszałeś o tym programie dlatego, że jesteś zwyczajnym "ptaszkiem"!".

Kilka dni później, kiedy na parkingu przed supermarketem próbowałem zająć
ostatnie wolne miejsce, jakiś dresiarz w BMW bezczelnie zajechał mi drogę i
wepchał się na moje miejsce. Wkurzyłem się nielicho. Na beemce była kartka
"na sprzedaż" i numer telefonu. Zanotowałem go skrupulatnie. Wieczorem
zadzwoniłem.
- "Halo, czy to pan ma beemkę do sprzedania?"
- "Tak."
- "A gdzie można ją obejrzeć?"
- "Stoi na podwórzu domu przy Leśnej 23."
- "A kiedy pana można złapać w domu?"
- "No tak od 17.00 już raczej jestem."

Zapisałem numer dresiarza na żółtej karteczce, tuż poniżej numeru faceta,
do którego miałem zwyczaj poprzednio dzwonić. Teraz miałem dwóch dupków, na
których mogłem się wyżyć. Ale po kilku dniach wydzwaniania do nich
poczułem, że nie było to już takie podniecające, jak na początku... Wpadłem na zupełnie inny pomysł... Zadzwoniłem do tego pierwszego faceta.
- Halo! - rzucił jak zwykle.
- Ty ch....! - krzyknąłem, ale tym razem nie odłożyłem słuchawki. - Jesteś
tam jeszcze?
- Jestem! - krzyknął. - Jestem, pieprzony palancie! Nie wiem, kim jesteś,
ale chciałbym cię dostać w swoje ręce! Gnoju pie***ny! Powiedz, gdzie
mieszkasz, to zaraz pojadę i ci roz....ę ten oblany ryj!
- Tak? No to mieszkam przy Leśnej 23... Poznasz po czarnej beemie
zaparkowanej w podwórzu! Czekam na ciebie, ciemny baranie z lasu!

Facet rzucił słuchawką a ja natychmiast wykręciłem numer dresiarza.
- Halo, to ty, pedale? Dzwonię do ciebie, bo mam ochotę w końcu ci
przyp.....lić! Jak masz jaja to wyjdź przed dom, zaraz u ciebie, kurwino,
będę!

W chwilę potem zadzwoniłem na policję, informując o bójce w okolicach
Leśnej 23, oraz do telewizji regionalnej, wspominając coś o porachunkach
gangsterów. Na koniec podjechałem samochodem w okolice Leśnej i patrzyłem z
dala na dwóch dupków, bijących się w światłach dwóch radiowozów i reflektorów ekipy telewizyjnej...

Mówię wam - prawdziwa rozkosz!!!


"Wykropkowałam" co nieco. Mam nadzieję, że tekst na tym nie stracił. M.K-J

Kupiłem sobie żółte karteczki i miejsca na monitorze jeszcze u mnie dostatek
:cool:
 
 
adeerek 
3


Dołączył: 21 Lut 2010
Posty: 112
Skąd: Polska Północna
Wysłany: Nie 03 Paź, 2010   

Makawity, No powiem, że to mi się spodobało. Jak można manipulować ludzmi i wrobić niewinnych w jakąś afere.
 
 
Rewizor
[Usunięty]

Wysłany: Wto 05 Paź, 2010   Piwo

skutki picia piwa :D
OBJAW: Piwo wyjątkowo blade i bez smaku.
PRZYCZYNA: Szklanka jest pusta.
DZIAŁANIE: Poproś kogoś, żeby ci kupił następne.

OBJAW: Ściana na przeciwko pokryła się światełkami.
PRZYCZYNA: Leżysz na plecach.
DZIAŁANIE: Trzymaj się baru.

OBJAW: Usta pełne niedopałków
PRZYCZYNA: Przewróciłeś się na bar.
DZIAŁANIE: Patrz wyżej.

OBJAW: Piwo jest bez smaku, koszula z przodu mokra.
PRZYCZYNA: Usta zamknięte lub piwo skierowane do nieodpowiedniej części
twarzy.
DZIAŁANIE: Wycofaj się do toalety i potrenuj przed lustrem.

OBJAW: Stopy zimne i mokre.
PRZYCZYNA: Szklanka trzymana pod nieodpowiednim katem.
DZIAŁANIE: Obróć szklankę tak, aby otwór był skierowany ku sufitowi.

OBJAW: Stopy cieple i mokre.
PRZYCZYNA: Wadliwa kontrola przepływu.
DZIAŁANIE: Stan obok najbliższego psa i upomnij właściciela.

OBJAW: Podłoga rozmazana.
PRZYCZYNA: Patrzysz przez dno pustej szklanki
DZIAŁANIE: Poproś kogoś, żeby ci kupił następne piwo.

OBJAW: Podłoga się rusza.
PRZYCZYNA: Jesteś wynoszony.
DZIAŁANIE: Upewnij się czy niosą cię do następnego baru.

OBJAW: Nagle zrobiło się ciemno.
PRZYCZYNA: Bar jest zamknięty.
DZIAŁANIE: Ustal z barmanem swój adres.

OBJAW: Taksówka pokrywa się kolorowymi wzorami.
PRZYCZYNA: Konsumpcja piwa przekroczyła dopuszczalny limit.
DZIAŁANIE: Zakryj usta.
 
 
Karabinek 
4



Wiek: 49
Dołączył: 30 Sty 2005
Posty: 195
Skąd: ...
Wysłany: Sob 13 Lis, 2010   

Szkoła podoficerska 97rok kapral wolno dyktuje tabelaryczne posterunków swojej grupie elewów...
- ...mienia wojskowego bronić...
wtem gdzieś z konta sali nieśmiały głosik:
-tiebia?

Szkolenie "bażantów(heh kto pamięta kim byli? ;) )
kapral wraca z odprawy podoficerów dyżurnych kompanii , a widząc pełen kosz mówi do dyżurnego (bażanta) weźcie ten kosz szeregowy i wypier..cie po czym idzie zrobić sobie kawę, po paru minutach wraca widzi kupkę śmieci na podłodze kosza brak.
-gdzie kosz? -pyta podwładnego któremu wydał rozkaz
ten wyprężony odpowiada:
-melduję że pan kapral kazał kosz wyrzucić więc wykonałem rozkaz.
Żołnierz rozkaz wykonał dosłownie i było takich wielu którzy postępowali tak samo było to bardzo uciążliwe :D
_________________
Nie uciekaj w obliczu snajpera...umrzesz zmęczony...

 
 
quest71 
9
Życie to nie bajka - to bitwa jest.



Pomógł: 13 razy
Wiek: 52
Dołączył: 05 Sty 2005
Posty: 5129
Skąd: lubuskie
Wysłany: Nie 14 Lis, 2010   

Karabinek napisał/a:
(heh kto pamięta kim byli?

Oj, wielu pamięta. Przekazywaliśmy kiedyś wartę dla pododdziału takowych. Pierwsza komenda ich rozprowadzającego: "Od prawego, pojedynczo, bagnetem, ładuj!"
_________________
Analiza uryny może wykryć chorobę jednostki, analiza urny - chorobę całego społeczeństwa.
 
 
elka 
7



Pomogła: 7 razy
Wiek: 63
Dołączyła: 09 Sie 2006
Posty: 2017
Skąd: Szczecin
Wysłany: Sro 02 Mar, 2011   

Znalezione w necie, przeczytane z łezką w oku:

Cytat:
Ja, moi bracia i reszta naszej ulicy spędzaliśmy dzieciństwo na obrzeżach małego
miasteczek, a właściwie na wsi. Byliśmy wychowywani w sposób, który psychologom
śni się zazwyczaj w koszmarach zawodowych, czyli patologiczny. Na szczęście,
nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy,
że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam
spędzić nasz wiek dziecięcy. Wspominany z nostalgią nasze szalone lata 80.:

Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych w naszej okolicy budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że pasek uczy zasad BHZ (Bezpieczeństwo i Higiena Zabawy).

Nie chodziliśmy do przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.

Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy.

Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, herbata ze spirytusem i pierzyna. Dzięki temu nigdy nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za raczenie dzieci spirytusem.

Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy. Oczywiście na czas. Powrót po bajce był nagradzany paskiem.

Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał nam karę. Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie go w obowiązkach wychowawczych. Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo, jak zwykle.

Nikt nie pomagał nam odrabiać lekcji, gdy już znaleźliśmy się w podstawówce. Rodzice stwierdzali, że skoro skończyli już szkołę, to nie muszą do niej wracać.

Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął. Każdy potrafił pływać i nikt nie potrzebował specjalnych lekcji aby się tej sztuki nauczyć.

Zimą ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy się trochę baliśmy. Dorośli nie wiedzieli do czego służą kaski i ochraniacze.

Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.

Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na policję (wtedy MO), żeby zakablować rodziców. Oczywiście, chętnie skorzystalibyśmy z tej wiedzy. Niestety, pasek był wtedy pomocą dydaktyczną, a policja zajmowała się sprawami dorosłych.

Swoje sprawy załatwialiśmy regularną bijatyką w lasku. Rodzice trzymali się od tego z daleka. Nikt, z tego powodu, nie trafiał do poprawczaka.

W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać.

Pies łaził z nami bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi.

Raz uwiązaliśmy psa na sznurku od prasy i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze.

Mogliśmy dotykać innych zwierząt. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.

Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie osikać lub tam nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył, po tej czynności, rąk.

Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić dzień dobry i nosić za nią zakupy.

Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić dzień dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to dzień dobry wymusić.

Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby. Trzymaliśmy się z daleka od fajki dziadka.

Skakaliśmy z balkonu na odległość. Łomot spuścił nam sąsiad. Ojciec postawił mu piwo.

Do szkoły chodziliśmy półtorej kilometra piechotą. Ojciec twierdził, że
mieszkamy zbyt blisko szkoły, on chodził pięć kilometrów.

Nikt nas nie odprowadzał. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.

Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał chodzić na lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni maltretowaniem dziecka w tym wieku. My również.

Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz.

Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść.

Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.

Żuliśmy wszyscy jedną gumę, na zmianę, przez tydzień. Nikt się nie brzydził.

Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi. Nikt nie umarł.

Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd.

Musieliśmy całować w policzek starą ciotkę na powitanie bez beczenia i wycierania ust rękawem.

Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą. Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem.

Nikt nas nie chronił przed złym światem. Idąc się bawić, musieliśmy sobie dawać radę sami.

Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.

Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy, przypadkowi przechodnie i koledzy ze starszej klasy. Rodzice chętnie przyjmowali pomoc przypadkowych wychowawców.

Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami. Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani.

My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli, jak należy nas dobrze wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu.

A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
_________________
więcej słuchać a mniej mówić---moja mądrość życiowa a i tak myślę,że gaduła ze mnie.
 
 
 
maxikasek 
9


Pomógł: 4 razy
Dołączył: 27 Maj 2007
Posty: 4561
Skąd: Szczecin
Wysłany: Czw 03 Mar, 2011   

Elka dzięki, toż to prawie moje dzieciństwo :gent:
_________________
Jestem z pokolenia H5N1.
 
 
plut. pchor. rez 
6



Pomógł: 2 razy
Wiek: 50
Dołączył: 31 Maj 2005
Posty: 1017
Skąd: ten dym?
Wysłany: Czw 03 Mar, 2011   

Ja również dziękuję ! Eh były czasy...
_________________
Wojna nie wybucha wtedy gdy gotowi są do niej wszyscy, lecz wtedy gdy gotowi są do niej tylko niektórzy.
 
 
elka 
7



Pomogła: 7 razy
Wiek: 63
Dołączyła: 09 Sie 2006
Posty: 2017
Skąd: Szczecin
Wysłany: Czw 03 Mar, 2011   

Aż szkoda, że nasze dzieci, wnuki, takiego dzieciństwa nie zaznały .
_________________
więcej słuchać a mniej mówić---moja mądrość życiowa a i tak myślę,że gaduła ze mnie.
 
 
 
Netah 
5


Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 973
Skąd: Legnica
Wysłany: Czw 03 Mar, 2011   

A zakończenie powinno być takie: "A potem z pocałowaniem ręki przyjęli nas do GROM-u. Łącznie z psem. I to bez selekcji"
_________________
Netah
 
 
-=Alex=- 
Guru



Pomógł: 284 razy
Dołączył: 17 Gru 2004
Posty: 15910
Skąd: POLSKA
Wysłany: Nie 06 Mar, 2011   

elka, w kontekście Twojej ostatniej wypowiedzi.

Cytat:
Tak było ...

Nie straszny nam był deszcz, śnieg ni mróz. Nikt nie miał alergii na kurz, trawę ani na krowie mleko. Wodę piło się z węża ogrodowego lub rzeki (pamiętam też epizod z kałużą), a nie za sterylnych pseudoekologicznych butelek niezwrotnych. Piliśmy oranżadę z prawdziwym cukrem, wcinaliśmy wyroby czekoladopodobne i nie mieliśmy problemów z nadwagą, bo ciągle byliśmy na powietrzu i byliśmy aktywni. Piliśmy różne wynalazki, całą paczką, z jednej butli... i nikt z tego powodu nie umarł!

Przeżyliśmy! Nie tylko zrzucaną przez imperialistów stonkę i permanentny niedostatek dóbr wszelakich. Przeżyliśmy, mimo że samochody nie miały pasów bezpieczeństwa, zagłówków, czy poduszek powietrznych. Na tylnym siedzeniu samochodu było wesoło, a nie niebezpiecznie!

Przeżyliśmy, chociaż nasze łóżeczka i zabawki były mizernie kolorowe a z pewnością pobarwione lakierami ołowiowymi lub innym śmiertelnie groźnym g.....m (made in PRL/ZSRR a nie made in China). Przeżyliśmy mimo że niebezpieczne i niezdrowe było niemal wszystko. Butelki od lekarstw i środków czyszczących nie były zabezpieczone, a wszystko co kaleczy i rani było w zasięgu naszych rąk, buź i innych przeszczepów.

Można było jeździć na rowerze bez kasku. A ci, którzy mieszkali w pobliżu szosy na wzgórzu ustanawiali na rowerach rekordy prędkości, stwierdzając w połowie drogi, że rower z hamulcem był dla starych chyba za drogi...

Spory rozwiązywało się po męsku, za szkołą, na boisku. Ale nikt nie skakał nikomu po głowie, nie kopał leżącego, nie zasadzał się zgrają. Mieliśmy poobdzierane kolana i łokcie, złamane kości, czasem wybite zęby, ale nigdy, przenigdy, nie podawano nikogo z tego powodu do sądu! Nikt na nikogo nie donosił (no prawie nikt), nie skarżył, za coś takiego można było jeszcze od ojca pasem dostać, a z pewnością być wyklętym wśród rówieśników. Donosicieli się tępiło a nie nagradzało.

Szkoła trwała do południa, a obiad jadło się w domu. Niektórzy czasami musieli powtarzać rok, bo byli nieukami, ale nikogo nie wysyłano do psychologa. Nikt nie okazywał się nagle nadpobudliwy ani dyslektykiem. Po prostu powtarzał rok i to była jego szansa.

Nie mieliśmy Playstations, komputerów, setki kanałów w TV, DVD, wypasionych komórek i Internetu, super-gadżetów, handlowych galerii i hipermarketów lecz... przyjaciół... żywych, prawdziwych, nie wirtualnych!

Zamiast lolować i trollować na pierdu-pierdu, forach i czatach, mogliśmy po prostu wpadać do kolegów, zapukać do drzwi i zabrać ich na podwórko lub bawić się u nich, nie zastanawiając się, czy to wypada.

Mieliśmy mnóstwo zainteresowań i o dziwo mnóstwo na nie czasu, nikt z nas nie udawał na ulicy, że kogoś nie widzi lub nagle ogląda spadający meteoryt, nie ukrywał się za niedostępnym czerwonym słoneczkiem.

Mieliśmy więcej wolności, niż teraz, gdy niby wszystko jest dozwolone, ale chyba tylko dla szuj i gnid wszelakiej maści. My sami wiedzieliśmy co jest dla nas super, nikt nam nie wtłaczał "miej to, wyglądaj tak, rób tamto, to będziesz cool, dżezi". W naszych szarych ubrankach byliśmy bardziej kolorowi i żywi niż tabuny zombiaków, które mijam codziennie na ulicach, chodnikach i widuję w pubach.

http://only1deafdumbblind...cy-bylismy.html
_________________
----= Historia to uzgodniony zestaw kłamstw, zbiór faktów, które nie musiały zajść. =----
 
 
Rewizor
[Usunięty]

Wysłany: Nie 06 Mar, 2011   

Posłanka Joanna Senyszyn lobbuje za likwidacją alkoholu na stacjach benzynowych. Oto POWÓD
 
 
Arwena 
2



Dołączyła: 11 Wrz 2010
Posty: 69
Skąd: Lorien
Wysłany: Wto 12 Lip, 2011   

Cytat:
OBCZYZNA " POLSZCZYZNA"

Mądrze gada, czy też plecie ma swój język Polak przecie
tośmy już Rejowi dłużni, że od gęsi nas odróżnił.

Rzeczypospolitej siła w jej języku również tkwiła...
dziś kruszeje ta potęga dziś z angielska Polak gęga...
pierwszy przykład tezy tej: zamiast dobrze jest okej !
dalej iść śladami tymi to nie twarz dziś masz a imidż ...
co jest w stanie nas roztkliwić ? nie życiorys czyjś, lecz siwi !
gdzie byś chciał być w życiu, chłopie? nie na czubku lecz na topie ...
tak Polaku gadaj wszędy będziesz modny... znaczy trendy
i w tym trendzie ciągle trwaj nie mów żegnam mów baj baj ....
gdy ci nietakt wyjdzie spory nie przepraszaj powiedz sory
a gdy elit chcesz być bliżej to nie Jezu mów lecz Dżizes ....
kiedy szczęścia zrąb ulepisz powiedz wszystkim, żeś jest hepi
a co ciągnie cię na ksiuty? nie uroda ich lecz bjuty !

dobry Boże, trap się trap... dziś nie knajpa już lecz pab
no, przykładów dosyć, zatem trzeba skończyć postulatem

bo gdy język rani uszy to jest o co kopie kruszyć...
więc współcześni poloniści ! walczcie o to niech się ziści

żeby wbrew tendencjom modnym polski znów był siebie godny
pazurami ! wet za wet ! bo do dupy będzie wnet...

Post Scriptum:
angielskiemu nie ubędzie kiedy polski polskim będzie...
ja z zachwytu będę piał: super ! hiper ! ekstra ! łał !

:D
_________________
Jeden,by wszystkimi rządzić,Jeden, by wszystkie odnaleźć,Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group