Strona Główna


<b><font color=blue>REGULAMIN</font></b> i FAQREGULAMIN i FAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  <b>Galeria</b>Galeria  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Żołnierze Wyklęci-Józef Franczak "Lalek", ostatni
Opublikował Wiadomość
mimo66 
6
Zadowolony Emeryt



Pomógł: 2 razy
Wiek: 57
Dołączył: 22 Cze 2004
Posty: 1429
Skąd: Landsberg
Wysłany: Pią 14 Wrz, 2007   Żołnierze Wyklęci-Józef Franczak "Lalek", ostatni

Temat jest trochę kontrowersyjny,ale warty przeczytania oraz poszukania innych faktów z histori tego człowieka.
Trochę to długie ,ale warto

Opowieść tę można by rozpocząć latem 1944 roku, gdy pod naporem wojsk sowieckich Niemcy pierzchają z Lubelszczyzny, a Józef Franczak "Lalek", partyzant Armii Krajowej, ujawnia się i wstępuje do organizowanej przez komunistycznych "wyzwolicieli" II Armii Wojska Polskiego. Chce dalej walczyć z Niemcami, o wolną Ojczyznę.
Jego oddział skierowano do Kąkolewnicy. Komuniści mieli tam obóz internowania, prawdziwą katownię dla byłych AK-owców. W pobliżu stacjonował sąd wojskowy, seryjnie produkujący wyroki śmierci na sarmackich patriotów. Egzekucje zatwierdzał osobiście, od ręki, wiecznie pijany dowódca II Armii, sowiecki generał w polskim mundurze, Karol Świerczewski. Ofiary grzebano potem potajemnie na Uroczysku Baran.
Wiele lat później, w 1990 r., komisja dokonująca ekshumacji w Kąkolewnicy, zapisze w protokole: "Skazani mieli związane ręce i nogi kablami metalowymi (...) niektóre ofiary w chwili zgonu miały obrażenia w postaci złamań kości ramion, podudzia, itp. Niektóre czaszki nosiły ślady urazów mechanicznych zadanych z dużą siłą narzędziem tępym i twardym. (...) biegli stwierdzili obrażenia postrzałowe, przy czym otwory wlotowe pocisków znajdowały się z tyłu czaszek bądź z boków. W jednym przypadku nie stwierdzono obrażeń postrzałowych, natomiast ustalono rozfragmentowanie kości czaszki, będące wynikiem zadanych z dużą siłą urazów".
To Kąkolewnica zrobiła z "Lalka" twardego antykomunistę.
"Lalek" dezerteruje i powraca w rodzinne strony. Pojmany przez UB, ucieka w wielkim stylu. W trakcie konwojowania rzuca się wraz z innymi aresztantami na ubeckich strażników, wydzierając im broń. Były partyzant AK wystrzelał sobie drogę do wolności.
Udaje mu się dotrzeć do kolegów z konspiracji, walczących teraz w szeregach Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość". Zgłasza się pod rozkazy kapitana Zdzisława Brońskiego, legendarnego "Uskoka". Jako dowódca patrolu WiN będzie siał strach wśród komunistów.
Będzie też oglądał śmierć przyjaciół. Ginęli w walce i po aresztowaniu, z ręki śledczego lub kata. W maju 1949 r. kapitan "Uskok", kawaler Orderu Virtuti Militari i Krzyża Walecznych, osaczony przez UB, rozerwał się granatem. "Lalek" walczył dalej. Jego szlak bojowy znaczyły trupy ubeków, konfidentów i aktywistów PPR.
Podziemie słabło. Pacyfikacje, masowe aresztowania, tortury i egzekucje, obławy z udziałem tysięcy żołnierzy, jak i gry operacyjne tajnych służb, prowokacje i obietnice amnestii, zaczęły dawać owoce. Oddziały partyzanckie wykruszały się. Mimo to opór nie ustawał. Jeszcze w 1955 r., dziesięć lat po oficjalnym "końcu wojny", władze odnotowały 1.297 "wrogich aktów politycznych i zbrojnych", i 113 zabitych we własnych szeregach.
W następnym roku, gdy rząd poluzował nieco polityczną śrubę, ostatni Mohikanie podziemia wyszli z ukrycia. W lasach pozostało tylko kilku, najbardziej nieprzejednanych. Władze rzuciły przeciw nim ogromne siły, chcąc jak najrychlej zakończyć kompromitującą je wojnę.
4 marca 1957 r. poległ ostatni powstaniec Białostocczyzny, ppor. Stanisław Marchewka "Ryba" z WiN. Dowodzący akcją oficer UB uznał za stosowne odnotować, że leśny bunkier "bandyty" udekorowany był obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. W lutym 1959 r. schwytano Michała Krupę "Wierzbę", partyzanta okręgu rzeszowskiego Narodowego Zjednoczenia Wojskowego (został skazany na 10 lat więzienia). Jego kolegę Andrzeja Kiszkę "Dęba" wywleczono z bunkra 31 grudnia 1961 r. (dostał dożywocie). W całej Polsce walczył już tylko "Lalek".
O czym wtedy myślał, on = ostatni z ostatnich? Czy wracał wspomnieniami do początków swego szlaku bojowego, do września 1939 r.? Jako podoficer zawodowy Wojska Polskiego dostał się do niewoli sowieckiej. Uciekł z jenieckiej kolumny, powrócił szczęśliwie do domu, by zaangażować się zaraz w prace niepodległościowe. W 1963 r., w 45. jesieni życia, miał za sobą 24 lata walki zbrojnej i konspiracji.
Czas akcji - 21 października 1963 roku. Godzina 15.40 (większość ubeckich materiałów podaje błędnie godzinę 5.40).
Miejsce akcji - Majdan Kozic Górnych. Kilka chałup, położonych na wzgórku, pod lasem. 20 kilometrów od Lublina, 8 kilometrów od Piask.
Główni aktorzy: "Lalek", siostra "Lalka" Czesława Kasprzak, konspiracyjna narzeczona "Lalka" Danuta Mazur, okoliczni mieszkańcy, funkcjonariusze SB i MO, wiceprokurator Prokuratury Wojewódzkiej w Lublinie Antoni Maślanko.
Rysopis poszukiwanego:
"Wzrost ok. 174 cm, ciemny blondyn, włosy szpakowate, lekko łysy, czesze się do góry, oczy niebieskie, czoło wysokie, nos średni lekko pochylony do dołu, twarz owalna, koścista, śniada, mowa grubsza, typowo męska, jest dobrze zbudowany, barczysty, pierś wysunięta do przodu, chód ciężki".
- Zawsze był czysty, schludnie ubrany, żadnego brudu za paznokciami. Może dlatego, jeszcze za Niemca, nazwali go "Lalek" - opowiada Czesława Kasprzak. - Ostatniego dnia założył zielone, prążkowane spodnie i brązową marynarkę, choć na ogół chodził po wojskowemu.
- Poznałam go na zabawie w 1946 roku i od razu mi się spodobał. Spotykaliśmy się raz na dwa, trzy miesiące. Na polu, w lesie, czasem u rodziny albo znajomych. Nawet na randki przychodził z pistoletem i granatami - wspomina Danuta Mazur, która przez prawie 20 czekała na "Lalka". - Miałam nadzieję, że jeśli przeżyje, będziemy kiedyś razem.
Nasz syn Marek urodził się w 1958 roku - opowiada Danuta Mazur. - Józek zobaczył go pierwszy raz po ośmiu miesiącach, gdy wyniosłam dziecko w zboże. Wiele razy jeździłam do księży, byłam u dominikanów w Lublinie, ale nikt nie chciał dać nam ślubu. Mówili, że to wielkie ryzyko. Kiedy ubecy przychodzili i pytali o Marka, odpowiadałam, że ja już nie wiem, z kim mam to dziecko. Tak się poniżyłam.
Syn "Lalka" i Danuty Mazur o tym, kim był jego ojciec, dowiedział się dopiero po latach. Dziś mieszka w Chełmie, pracuje w kopalni jako technik-mechanik. Kilka lat temu sąd pozwolił mu używać nazwiska Franczak.
"W wyniku intensywnej pracy operacyjnej w dniach 18-21.X.63 r. w dniu 21.X.63 r. uzyskano dane, że wymieniony bandyta melinuje w zabudowaniach aktywnego współpracownika we wsi Kozice pow. Lublin. (...) podjęto decyzję przeprowadzenia rewizji w zabudowaniach »BW« [Becia Wacława - red.]. Na ewentualny wypadek gdyby wynik był negatywny, zakładano dokonać rewizji dwóch meliniarzy w tej samej miejscowości dla pozoracji i odwrócenia podejrzeń w odniesieniu do t. w. [tajnego współpracownika - TMP] »Michała«".
TW "Michał" to Stanisław Mazur, stryjeczny brat Danuty - narzeczonej "Lalka". To on zawiadomił SB, gdzie tego dnia przebywa Franczak. Rodzina przez lata niesłusznie podejrzewała rodzinę Beciów.
Przed wojną Józef Franczak (rocznik 1918) ukończył szkołę żandarmerii w Grudziądzu. Został przeniesiony do Równego, gdzie zastała go wojna. Po 17 września aresztowany przez Sowietów, uciekł z niewoli.
- Józek ukrywał się ponad 20 lat, od 1941 roku, kiedy ktoś z Piask złożył na niego donos na Gestapo - mówi Czesława Kasprzak.
W 1944 roku, jako oficer wstąpił do wojska, walczył nad Wisłą. Wkrótce zaczęło go szukać NKWD i musiał uciekać.
Według materiałów UB Franczak miał co najmniej 100 "melin", głównie w okolicach Lublina.
- Spotkaliśmy się w niedzielę, 20 października, w zagajniku. Józek był pogodny, nie przypuszczał, że coś się stanie - Danuta Mazur z trudem ukrywa łzy. - Opowiedziałam mu mój sen. To była mętna, wezbrana rzeka, a w niej pływał nasz syn. Józek powiedział, żeby uważać na Marka. Mieliśmy zobaczyć się za dwa tygodnie ...
Czesława Kasprzak:
- W poniedziałek, koło 15.00, Jan Beć (ojciec Wacława) podbiegł do domu i powiedział Józkowi, że przyjechała milicja i obstawiła całą okolicę. Józek wyskoczył przez okno, ostrzeliwał się i rzucał granaty, ale żaden nie wybuchł.
- Kiedy usłyszałam strzały, wyjrzałam przez okno - ciągnie Helena Misiura. - Bałam się o wnuki, które bawiły się przed domem. Zobaczyłam Józka, jak biegł przy naszym płocie. W jednej ręce miał teczkę, w drugiej pistolet. Nagle zachwiał się, złapał pod bok i wyciągnął koszulę ze spodni. Przeskoczył jeszcze przez żywopłot i zaległa cisza. Śmiertelny strzał musiał paść zza lipy. Za chwilę podniosły się krzyki: "Jest, jest!". Ze wszystkich stron, od drogi, z lasu wylegli ludzie. Jedni byli w mundurach i płaszczach, drudzy w kufajkach i po cywilnemu. Potem podjechały trzy samochody i karetka. Myśleliśmy, że to po Józka, ale zabrali jakiegoś zabitego milicjanta.
- Józek upadł pod naszym domem. Jakiś człowiek podbiegł do niego i darł się, żeby rzucił broń, a on już nie żył - mówi Michalina Misiura, ciotka Heleny. - Potem pilnował go jakiś milicjant, który bardzo żałował tego, co się stało. Ale przychodzili też sąsiedzi, kopali Józka i pytali: może chcesz jabłko albo papierosa?
W sekcji zwłok przeprowadzonej przez biegłego lekarza czytamy:
"Rany postrzałowe klatki piersiowej i jamy brzusznej, z następnym uszkodzeniem serca, wylewem krwawym do jamy opłucnej, uszkodzeniem wątroby, przepony i płuca lewego. Biorąc pod uwagę wyniki sekcji zwłok należy przyjąć, że przyczyną zgonu denata była rana postrzałowa serca".
- Józek leżał nagi, bez głowy - opowiada Czesława Kasprzak.
"Powołując się na pismo prokuratury z dnia 24 października 1963 roku i na ustną rozmowę z dr. Iwaszkiewiczem proszę o zdjęcie głowy ze zwłok Józefa Franczaka". Podpisał podprokurator powiatowy.
Czesława Kasprzak mogła przenieść brata na cmentarz w Piaskach dopiero w 1983 roku. Spoczął obok miejscowych księży i dawnych dziedziców. Na skromnym grobie wyryto napis: "JÓZEF FRANCZAK, ŻYŁ LAT 45, ZGINĄŁ 21.X.1963. POŚWIĘCIŁ ŻYCIE ZA WOLNOŚĆ OJCZYZNY KTÓREJ NIE DOCZEKAŁ".
Przed cmentarzem stoi pomnik upamiętniający opór przeciwko niemieckiemu okupantowi. Czyżby walka o wolną Polskę skończyła się w 1945 roku?
Józef Franczak był zapomniany również w III RP. Dopiero teraz, po 16 latach niepodległej Polski, przywraca mu się należne miejsce w historii. 17 marca br. Instytut Pamięci Narodowej zorganizował uroczystości poświęcone pamięci - jak napisano - ostatniego żołnierza Polskiego Podziemia Niepodległościowego. W rodzinnych Piaskach, po mszy świętej w kościele parafialnym pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, złożono kwiaty na grobie "Lalka" na miejscowym cmentarzu. W Lublinie odbyła się uroczysta sesja naukowa, połączona z pokazem filmu pt. "Ostatni...", w realizacji Adama Sikorskiego, poświęcona żołnierzom niepodległościowego podziemia, którzy najdłużej - do końca lat 50. - walczyli z sowieckimi okupantami Polski.
Honorowy patronat objęli: prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński, ostatni prezydent RP na Uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, metropolita lubelski ksiądz arcybiskup Józef Życiński, ordynariusz polowy Wojska Polskiego ksiądz biskup Tadeusz Płoski, szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Witold Marczuk, przewodniczący Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik, prezes Rady Kombatanckiej przy Kierowniku Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jerzy Woźniak, władze Lublina i województwa lubelskiego.

Syn "Lalka" dopiero w 1992r przyjał nazwisko po Ojcu,do tego czasu to był temat tabu.

Całość


Bohater czy bandyta ? Czy na takie pytanie można dzisiaj odpowiedzieć ?

Pozdr. :gent:

Do Władz Forum ,roponuję założyć osobny temat pt."Żołnierze Wyklęci" , napewno bedzie tam dużo ciekawych dyskusji. :czytam:
_________________
www.irekmo.pl
Ostatnio zmieniony przez mimo66 Sob 15 Wrz, 2007, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
kizik1973 
5
Szczęśliwy Emeryt


Pomógł: 1 raz
Wiek: 50
Dołączył: 27 Kwi 2007
Posty: 823
Skąd: gołdap
Wysłany: Pią 14 Wrz, 2007   Patriota

Człowiek który oddał życie w imię ideałów w które wierzył. Cześci Jego Pamięci.
_________________
KIZIK
 
 
 
bolec71 
Banita


Pomógł: 5 razy
Dołączył: 26 Mar 2006
Posty: 7022
Skąd: morze
Wysłany: Pią 14 Wrz, 2007   

Bezdyskusyjnie BOHATER :!:
 
 
Wojenka 
5


Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 327
Skąd: z Dusznik-Zdroju
Wysłany: Pią 14 Wrz, 2007   

Dobrze, że miał rodzinę, która pamięta i syna, który jest dumny z ojca, skoro po latach przyjął jego nazwisko. Dzięki pamięci rodziny my teraz mogliśmy się o Lalku dowiedzieć. Podobnie - gdyby nie rodziny pomordowanych w Katyniu, być może władze byłyby zadowolone z niepamięci.
_________________
Siekiery macie, by jaśnieć w przepychu,
Myśli swe wznieście ku górze jak drzewa.
(Rigweda, hymn 88)
 
 
 
lokom 
7


Pomógł: 34 razy
Dołączył: 04 Lut 2005
Posty: 2875
Skąd: z Polski
Wysłany: Sob 15 Wrz, 2007   

mimo66 napisał/a:
- Józek upadł pod naszym domem. Jakiś człowiek podbiegł do niego i darł się, żeby rzucił broń, a on już nie żył - mówi Michalina Misiura, ciotka Heleny. - Potem pilnował go jakiś milicjant, który bardzo żałował tego, co się stało. Ale przychodzili też sąsiedzi, kopali Józka i pytali: może chcesz jabłko albo papierosa?

Tak się zapisał w pamięci tych, którzy go znali.
Nie dane nam pewnie będzie nigdy poznać jego motywacji, stanu zdrowia a tym bardziej rzeczywistych dokonań - oficjalne dokumenty na pewno są przekłamane.
Cóż pozostaje - w miarę obiektywne relacje o subiektywnych reakcjach na jego śmierć.
Wyraźnie napisano, jak jego znajomi-sąsiedzi to odczuli.
_________________
Dawniej znieważający panującego narażał się na śmierć, później na uwięzienie. Musiał być gotów na karę. Dzisiaj wystarcza być chamem z dostępem do internetu by znieważać każdego, a brak kary rozzuchwala idiotów.
Tyl­ko dwie rzeczy są nies­kończo­ne: wszechświat oraz ludzka głupo­ta, choć nie jes­tem pe­wien co do tej pierwszej. Albert Einstein
 
 
i 
Guru



Pomógł: 55 razy
Dołączył: 08 Sty 2005
Posty: 13509
Skąd: ---
Wysłany: Sob 15 Wrz, 2007   

Rozumiem, że ci sąsiedzi byli tak odważni by kopać nieżywego. Nie wiemy natomiast kim oni byli: czy skrzywdzonymi przez Niego ludźmi, czy też gorliwymi wyznawcami nowej, komunistycznej wiary. Bez tej wiedzy, w żaden sposób, nie da się wyciągnąć jakichkolwiek wniosków z ich zachowania.
_________________
"Przestańmy własną pieścić się boleścią, przestańmy ciągłym lamentem się poić,
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią, Mężom przystoi w milczeniu się zbroić"
 
 
 
mimo66 
6
Zadowolony Emeryt



Pomógł: 2 razy
Wiek: 57
Dołączył: 22 Cze 2004
Posty: 1429
Skąd: Landsberg
Wysłany: Sob 15 Wrz, 2007   

Ppor.cz.w Stanisław Marchewka "Ryba"(1908 – 1957) Ostatni żołnierz Podlasia

Duży skrót biografi tego Żołnierza

Już we wrześniu 1939 r. Stanisław Marchewka wziął udział w walkach z Niemcami dowodząc plutonem artylerii w jednostce wchodzącej w skład Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew”. Po dostaniu się do niewoli uciekł z niej i przystąpił do pracy konspiracyjnej na terenie okupacji sowieckiej.

Po 22 czerwca 1941 r. i ataku niemieckim na ZSRR został żołnierzem Obwodu ZWZ-AK Łomża. W okresie tym dowodził akcjami, w trakcie których zdobywał zaopatrzenie dla oddziałów konspiracyjnych, likwidował patrole niemieckie, brał udział w walkach z wycofującymi się oddziałami Wehrmachtu. Był jednym z najaktywniejszych żołnierzy AK na terenie pow. łomżyńskiego, ryzykującym własne życie w walce o niepodległą Polskę.


Po raz pierwszy z przedstawicielami nowego systemu zetknął się on latem 1944 r., kiedy to po rozbrojeniu oddziału przez jednostki Armii Czerwonej został skierowany wraz z innymi członkami podziemia jako swoistego rodzaju „ochotnicy” do Ludowego Wojska Polskiego. Nie uznając władzy komunistów zdezerterował wiosna 1945 r. i powrócił do konspiracji na terenie Inspektoratu III Łomżyńskiego, gdzie pełnił funkcję szefa samoobrony i adiutanta inspektora mjr. Jana Tabortowskiego „Bruzdy”. Od maja do lipca kierował też 40 osobowym oddziałem partyzantów działającym na terenie gmin Drozdowo i Bożejewo. Brał udział w wielu akcjach skierowanych przeciwko przedstawicielom systemu komunistycznego, z których najgłośniejszą był udział w opanowaniu Grajewa w nocy z 8 na 9 maja 1945 r., gdzie dowodził atakiem na gmach PUBP.

Swą działalność kontynuował też w szeregach Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Na początku 1946 r. wyjechał do Łodzi. Po ogłoszeniu amnestii ujawnił się w Łomży w kwietniu 1947 r. Przez następne lata starał się powrócić do normalnego życia, co jednak nie było mu dane. Został zmuszony do pojęcia współpracy z UB, w celu odnalezienia swojego byłego dowódcy Jana Tabortowskiego. Zadanie to wykonał, jednak z chwilą odnalezienia „Bruzdy” ujawnił mu plany bezpieki i pozostał u jego boku w konspiracji, stając się jednym z „wyklętych”.

Przez następne lata ścigany i otaczany przez UB siecią agentów został pozbawiony możliwości normalnego kontaktu z ludźmi, z których wielu nie widząc innej możliwości zaakceptowało istnienie systemu komunistycznego. Jego tragiczny koniec nastąpił 4 marca 1957 r., co znamienne już po końcu systemu stalinowskiego, kiedy to zdradzony przez należącego do jego grupy Tadeusza Wysockiego został zabity przez funkcjonariuszy SB-KBW w zabudowaniach Apolinarego Grabowskiego w Jeziorku
W latach 1944-45 Stanisław Marchewka odznaczony został Orderem Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych

Obszerne i bardzo dokładne wiadomości na stronie
KLIKNIJ

To następny Żołnierz Wyklęty

Pozdr :gent:
_________________
www.irekmo.pl
 
 
Liber 
6
Ojczyzna, Honor, Podwładni



Dołączył: 28 Paź 2006
Posty: 1617
Skąd: Z mitologii
Wysłany: Sob 15 Wrz, 2007   

Poruszyłeś temat, który w świecie PRL-u był nie tylko zakazany, ale także tuszowany i fałszowany na wiele sposobów. O tym na lekcjach historii nie rozmawiano. Natomiast w dostępnej literaturze przedstawiano całkowicie odmienny bieg wydarzeń- oskarżając ludzi walczących z jedynie słuszną i zbawienną władzą ludową o bandytyzm- stara śpiewka tow. Stalina i tow. Bieruta. Zadziwiającą sprawą jest fakt, że po tylu latach tj. od 1989 roku nie wyjaśniono wszystkich makabrycznych działań pracowników UB.
 
 
Świtek 
8
Kontestator ;)


Pomógł: 6 razy
Wiek: 55
Dołączył: 29 Kwi 2007
Posty: 3581
Skąd: Kościan, Wielkopolska
Wysłany: Sob 15 Wrz, 2007   

Nie jest zadziwiający zważywszy, że niektórzy z nich zapewne jescze żyją... Poza tym jak znam życie to wielu obecnie aktywnych polityków w różnych latach miało dłuższy lub krótszy flirt z komunistycznym państwem i zarówno oni jak ich rodzice często zachowali się w sposób, którego sie teraz bardzo wstydzą.
_________________
Mądrzy i głupcy popełniają taką samą liczbę błedów. Mądrzy ciągle nowe, głupcy zawsze te same.
 
 
 
Antonio 
9



Pomógł: 13 razy
Wiek: 45
Dołączył: 01 Paź 2004
Posty: 4337
Skąd: stąd
Wysłany: Sro 15 Gru, 2010   

Tak po latach - Józef Franczak "Lalek" był żandarmem II RP:

Cytat:
Po ukończeniu Szkoły Podoficerskiej w Centrum Wyszkolenia Żandarmerii w Grudziądzu przydzielony został do Plutonu Żandarmerii w Równem.
_________________
####### - Zdrap zdrapkę, a zobaczysz opis.
 
 
mimo66 
6
Zadowolony Emeryt



Pomógł: 2 razy
Wiek: 57
Dołączył: 22 Cze 2004
Posty: 1429
Skąd: Landsberg
Wysłany: Czw 16 Gru, 2010   

Mjr Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka" (1910 – 1951)

Jako ochotnik wstąpił 14 XI 1931 r. do Szkoły Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej, którą ukończył 12 VIII 1932 r. w stopniu kaprala podchorążego. Potem zakwalifikował się do Szkoły Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu (od 1 X 1932 r. do 5 VIII 1934 r.). Służbę wojskową rozpoczął w stopniu podporucznika w 4. Pułku Ułanów Zaniemeńskich w Wilnie jako dowódca plutonu. Prawdopodobnie 19 III 1938 r. otrzymał awans na stopień porucznika, jednocześnie obejmując dowództwo 2. szwadronu.

Uczestniczył w wojnie obronnej Polski 1939 r. jako dowódca 2. szwadronu w 4. Pułku Ułanów Zaniemeńskich w składzie Wileńskiej Brygady Kawalerii pod dowództwem płk. dypl. Konstantego Druckiego-Lubeckiego. Przeszedł z pułkiem cały szlak bojowy od obrony Piotrkowa Trybunalskiego w dniach 2 – 4 IX poprzez działania osłaniające odwrót 13 DP, 19 DP i 29 DP do przeprawy przez Wisłę w nocy z 9 na 10 IX, po której Wileńska BK przestała się liczyć jako związek taktyczny, a 4. Pułk Ułanów nie stanowił już zwartej siły. Por. Z. Szendzielarz na czele 2. szwadronu dołączył 13 IX do pododdziałów ppłk. Święcickiego, który zbierał rozproszone części Brygady. Następnego dnia podporządkowano je dowódcy kombinowanej Brygady Kawalerii pod dowództwem płk. Adama Zakrzewskiego. Szwadron por. Z. Szendzielarza stoczył wówczas walki na szlaku od Lubartowa do Majdanu Sopockiego, gdzie wszedł następnie w skład GO Kawalerii gen. Władysława Andersa jako pododdział Kresowej Brygady Kawalerii pod dowództwem płk. dypl. Jerzego Grobickiego. Wszystkie te oddziały przebijały się na Węgry. Zostały jednak rozbite przez Niemców 26 IX. Resztki z por. Z. Szendzielarzem dołączyły z kolei do Nowogródzkiej Brygady Kawalerii, która także szła w kierunku Węgier. Następnego dnia gen. W. Anders – wobec przeważających sił niemieckich i sowieckich – rozwiązał swoje oddziały i nakazał przebijać się małymi grupami na Węgry. Por. Z. Szendzielarz dostał się wówczas do niewoli niemieckiej , z której wkrótce uciekł i przedostał się do Lwowa. Za udział w kampanii wrześniowej 1939 r. został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari V klasy.

W IV lub V 1943 r. znalazł się w bezpośredniej dyspozycji Komendy Okręgu Wileńskiego AK, która w pod koniec VIII tego roku oddelegowała go na dowódcę do pierwszego oddziału partyzanckiego AK na Wileńszczyźnie dowodzonego wcześniej przez ppor. Antoniego Burzyńskiego ps. "Kmicic". Oddział ten został 26 VIII rozbrojony i częściowo zniszczony przez sowiecką I Wileńską Brygadę im. Woroszyłowa. Na przełomie IX/X 1943 r. oddział por. Z. Szendzielarza liczył już ok. 100 ludzi. Przyjął on nazwę 5. Wileńskiej Brygady AK, zwanej też nieoficjalnie Brygadą Śmierci. Brygada operowała na terenie na płn.-wsch. od Wilna. Prowadziła ona walki zarówno z Niemcami i ich sojusznikami litewskimi, jak też partyzantką radziecką. W I 1944 r. por. Z. Szendzielarz został odznaczony Krzyżem Walecznych przez Komendanta Okręgu, płk. Aleksandra Krzyżanowskiego ps. "Wilk". W dniu 25 I uczestniczył w rozmowach we wsi Swejginie między przedstawicielami Okręgu Wileńskiego AK i niemieckich władz wojskowych. W kolejnych rozmowach w poł. II tego roku por. Z. Szendzielarz już nie brał udziału. Pomimo tego w okresie powojennym niektórzy emigracyjni publicyści (nie mówiąc oczywiście o komunistach w kraju) oskarżali go o kolaborację z Niemcami. Na pocz. IV 1944 r., po odprawie w komendzie Okręgu, został przypadkowo aresztowany u swojej teściowej przez Litwinów, którzy przekazali go władzom niemieckim. Niemcy zaproponowali mu wówczas zaprzestanie walk i wspólną akcję przeciwko sowieckiej partyzantce, a w zamian dostawy uzbrojenia. Por. Z. Szendzielarz odmówił, zasłaniając się brakiem kompetencji do tego typu kontaktów. Został pod koniec IV zwolniony najprawdopodobniej przez samych Niemców, którzy potraktowali to jako akt dobrej woli wobec komendy Okręgu w celu nawiązania ponownych rozmów. Pod koniec V nastąpiło skoncentrowanie czterech brygad AK w celu utworzenia większych zgrupowań partyzanckich. Brygada "Łupaszki" weszła w skład Zgrupowania nr 2 pod dowództwem mjr. Mieczysława Potockiego ps. "Węgielny". W tym czasie por. Z. Szyndzielarz prawdopodobnie otrzymał awans do stopnia rotmistrza. Cała akcja związana była z przygotowaniami do zdobycia Wilna w ramach planowanej operacji pod nazwą "Ostra Brama". Wkrótce rozkazem płk. A. Krzyżanowskiego Brygada "Łupaszki" została przesunięta na inny teren i włączona w skład Zgrupowania nr 1 mjr. Antoniego Olechnowicza ps. "Pohorecki". Na przełomie VI/VII 1944 r. rozpoczęto wykonywanie akcji "Burza", której ostatnim akordem miało być opanowanie Wilna. Ostatecznie Brygada nie wzięła w nim udziału, co spowodowało w późniejszym okresie posądzenie rtm. Z. Szendzielarza o dezercję i zdradę. W literaturze przedmiotu przedstawiane są różne przyczyny tej nieobecności. Jedna z nich mówi, że w I 1944 r. otrzymał on zapewnienie od płk. A. Krzyżanowskiego wycofania jego oddziału z Wileńszczyzny w chwili wkroczenia Armii Czerwonej. Potem jednak zmieniono rozkazy i 5. Brygada trafiła pod koniec V do Zgrupowania nr 1, działającego na płn. od Wilna, a rtm. Z. Szendzielarz został mianowany niespodziewanie dowódcą świeżo utworzonego Zgrupowania nr 5, które miało atakować Wilno od zach. W rezultacie jego Brygada nie zdążyła na czas dotrzeć do obszaru wyjściowego, dzięki czemu jednak uniknęła rozbrojenia i internowania przez Sowietów.

Dla zmylenia władz sowieckich rtm. Z. Szendzielarz zmienił nazwę swojej Brygady na "Brygada Warszawska", a sam przyjął nowy pseudonim "Żelazny". Pod koniec VII 1944 r. Brygada, manewrując między oddziałami niemieckimi i sowieckimi, przeszła w lasy Puszczy Grodzieńskiej. Tutaj została otoczona przez Sowietów. Rtm. Z. Szendzielarz rozkazał rozformować oddział, a żołnierzom wrócić do domu lub przebijać się małymi grupami na zachód, do Lasów Augustowskich. Drugi wariant wybrała większość oficerów z dowódcą na czele. Formalne rozwiązanie 5. Wileńskiej Brygady AK nastąpiło 23 VII 1944 r. w okolicy wsi Porzecze w Puszczy Grodzieńskiej.

Rtm. Z. Szendzielarz z resztkami Brygady podporządkował się 20 IX 1944 r. komendantowi Okręgu Białostockiego AK ppłk. Władysławowi Liniarskiemu ps. "Mścisław".

W poł. VIII – wobec coraz silniejszego nasycenia terenu siłami komunistycznymi – mjr Z. Szendzielarz podjął decyzję przejścia w Białostockie i połączenia się z 6. Brygadą, co nastąpiło do poł. X i tylko siłami szwadronu "Lufy". Natomiast pozostałe dwa szwadrony pozostały na miejscu i rozformowały się w poł. XI 1946 r. Najprawdopodobniej w XII mjr Z. Szendzielarz otrzymał od ministra bezpieczeństwa publicznego Stanisława Radkiewicza list, w którym ten nakłaniał "Łupaszkę" do rozwiązania oddziałów, a w zamian obiecywał możliwość swobodnego opuszczenia Polski. Ponowne próby kontaktu ze strony UB miały także miejsce w III i IV 1947 r. Na pocz. 1947 r. – wobec zbliżania się terminu wyborów do Sejmu – szwadrony "Łupaszki" zostały zepchnięte do defensywy, odgryzając się tylko od czasu do czasu. Pod koniec III nastąpiła koncentracja oddziałów Brygady, podczas której mjr Z. Szendzielarz zwolnił część swoich podkomendnych. Sam natomiast był ciągle gorącym zwolennikiem dalszego prowadzenia walki przeciw komunistom. Stan Brygady zmalał do ok. 40 ludzi. Ostatecznie po rozmowach z niektórymi byłymi podkomendnymi, m.in. z L. Beynarem (P. Jasienicą), "Łupaszko" zaprzestał czynnej walki zbrojnej i postanowił powrócić do cywilnego życia.

Pod koniec IV 1947 r. udał się na Śląsk, gdzie zamieszkał w miejscowości Królowa w pow. Głubczyce. Dowództwo polowe nad 6. Brygadą przekazał ppor. Władysławowi Łukasikowi ps. "Młot". Sobie pozostawił natomiast ogólną komendę. W poł. V przybył do niego ppłk A. Olechnowicz z rozkazem rozwiązania 6. Brygady. "Łupaszko" nie podjął jednak żadnych konkretnych działań. Wkrótce przeniósł się do Zakopanego wobec zagrożenia aresztowaniem. Przez cały czas utrzymywał przez łączników kontakt z 6. Brygadą. Przekazywał "Młotowi" ogólne wytyczne dot. dalszej działalności bojowej oraz informował o sytuacji w kraju i rozkazach płynących z komendy Okręgu Wileńskiego AK. W ciągu VI 1948 r. UB rozpracował i rozbił Okręg Wileński AK. W rezultacie 30 czerwca 1948 r. w Osielcu pod Zakopanem został aresztowany mjr Zygmunt Szendzielarz.

Natychmiast po aresztowaniu "Łupaszko" został przewieziony do Warszawy i osadzony w więzieniu mokotowskim przy ul. Rakowieckiej. Przebywał w nim 2,5 roku, do 8 II 1951 r. W dniu 23 X 1950 r. rozpoczął się proces b. członków Okręgu Wileńskiego AK, w którym oskarżonymi byli: ppłk A. Olechnowicz, kpt. Henryk Borowski ps. "Trzmiel", mjr Z. Szendzielarz, ppor. Lucjan Minkiewicz ps. "Wiktor", Lidia Lwow ps. "Lala" i Wanda Minkiewicz ps. "Danka". Wszyscy, oprócz kobiet, dostali wyroki śmierci.
Wykonanie wyroku na Zygmuncie Szendzielarzu ps. „Łupaszka” wyznaczono na 8 lutego 1951 roku. 55 lat temu około 19.30 wyprowadzono go z celi. Pod celą straceń zorientował się, że dziś nie będzie sam. Obok stali jego wierni towarzysze broni: jego podkomendny z IV i V Brygady Wileńskiej 32-letni podporucznik Lucjan Minkiewicz ps. Wiktor i jego dowódca, ostatni komendant Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej, który doprowadził do udanej akcji ewakuacyjnej okręgu na tereny Polski Centralnej 50-letni podpułkownik Antoni Olechnowicz ps. Podhorecki. Pierwszego wzięli „Wiktora”. Była godzina 19.55. Skrzypnięcie drzwi, przytłumione odgłosy odczytywania sentencji wyroku i głuchy strzał.
Potem wzięli „Podhoreckiego”. Ostatnie spojrzenia. Była 20.05. Głuchy strzał. Teraz wzięli jego, była 20.15. Prokurator podpułkownik Jakub Lubowski (a jeszcze przed czterema laty Chaszesman) odczytał sentencję wyroku Sądu Najwyższego z dnia 29 grudnia 1950 roku i zarządził egzekucję. Kazali mu się pochylić do przodu. Gdy spojrzał w dół, zobaczył schodki, a u ich stopni ciała swoich współtowarzyszy. Drej celował jak zawsze w potylicę. „O godzinie 20 minut 15 w obecności Naczelnika Więzienia Grabickiego Alojzego i lekarza dr Kazimierza Jeziorskiego za pośrednictwem Dowódcy Plutonu Egzekucyjnego Aleksandra Dreja, po odczytaniu sentencji wyroku (…) powyższy wyrok względem Szendzielorza Zygmunta s. Karola i Eufrozyny z d. Osieckiej urodzonego 12 marca 1910 r. w m. Stryj woj. Stanisławów został wykonany przez rozstrzelanie” - czytamy w protokole wykonania wyroku. Po stwierdzeniu zgonu przez lekarza więziennego prokurator ogłosił, że wyrok został wykonany. Zakończono i podpisano protokół.
Tego samego wieczora 8 lutego 1951 roku zamordowano jeszcze Henryka Borowskiego pełniącego funkcje dowódcze w Ośrodku Mobilizacyjnym Wileńskiego Okręgu Armii Krajowej.
Zwłoki wywieziono nocą na cmentarz na Służewcu, gdzie zakopano wszystkich w jednym dole. Wrzucono majora Łupaszkę bez trumny i bez „Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie…”. Dół zasypano. Jeszcze tylko udeptano miejsce, posypano liśćmi, a może nawet tego nie zrobiono, bo może akurat padał śnieg.
W latach 60. i 70. czasami ktoś zapalał znicz na miejscu jego pochówku, dlatego że ludzie wiedzieli, iż tam UB zakopywał pomordowanych, najlepszych synów naszej Ojczyzny. Zazwyczaj wyglądało to tak: podchodził ktoś, zapalał znicz i szybkim krokiem oddalał się z tego miejsca. Miejsca, w którym nie było nic, znaku krzyża, nawet kopczyka… Miejsce spoczynku majora Szendzielarza nie jest znane do tej pory.
Wykonawca wyroku na Szendzielarzu i pozostałych Aleksander Drej zmarł kilka lat temu w Warszawie. Pobierając do końca emeryturę dla szczególnie zasłużonych, której nie odebrała mu III Rzeczpospolita. Jego rodzina zna jego miejsce pochówku.


na podstawie:
Patryk Kozłowski, Jeden z wyklętych Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka" 1910-1951, Warszawa, 2004
:gent:
_________________
www.irekmo.pl
 
 
Liber 
6
Ojczyzna, Honor, Podwładni



Dołączył: 28 Paź 2006
Posty: 1617
Skąd: Z mitologii
Wysłany: Pią 04 Lut, 2011   

Cytat:
Sejm przyjął ustawę o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci "Żołnierzy Wyklętych". W myśl jej postanowień 1 marca ma stać się Narodowym Dniem Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" i świętem państwowym. Projekt ustawy o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" złożył w ubiegłym roku prezydent Lech Kaczyński: w hołdzie "Żołnierzom Wyklętym" - bohaterom Powstania Antykomunistycznego, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienia dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu.

W myśl jej postanowień, 1 marca ma stać się świętem państwowym obchodzonym corocznie jako Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych", nie ma to jednak być dzień wolny od pracy.


Do zaproponowanego tekstu ustawy członkowie sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu wprowadzili poprawki. W preambule sformułowanie "bohaterom Powstania Antykomunistycznego" zastąpiono "bohaterom antykomunistycznego podziemia", a do zwrotu "z bronią w ręku przeciwstawili się" dodano "z bronią w ręku, jak i w inny sposób przeciwstawili się". Zmieniono również treść art. 3, tak by ustawa weszła w życie z dniem ogłoszenia, a nie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia, jak zakładał projekt.

Aby ustawa weszła w życie, musi ją jeszcze zaakceptować Senat i podpisać prezydent.


Wydaje się, że lepiej późno, niż wcale..., szkoda tylko, że w ponad dwadzieścia lat po "porozumieniu" i wspólnych libacjach w Magdalence.... :efendi2:
_________________
"Błogosławieni, którzy nic nie robią, jeśli niczego nie umieją wykonać dobrze..." :)
„Nigdy się nie poddawajcie, nigdy, przenigdy – w żadnej sprawie, wielkiej czy małej, doniosłej czy błahej – nigdy nie podddawajcie się niczemu z wyjątkiem honoru i zdrowego rozsądku” Winston Churchill
 
 
Netah 
5


Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 973
Skąd: Legnica
Wysłany: Pią 04 Lut, 2011   

Ale z preambuły posłowie usunęli określenie "powstanie antykomunistyczne", a projekt czekał rok, aż rezydenci okrągłego gmachu się nim zajmą. To daje domyślenia - szkoda, że nie wszystkim.
_________________
Netah
 
 
maxikasek 
9


Pomógł: 4 razy
Dołączył: 27 Maj 2007
Posty: 4561
Skąd: Szczecin
Wysłany: Nie 06 Lut, 2011   

A czy świętem "Żołnierzy Wyklętych" nie jest 15 sierpnia? Razem z innymi żołnierzami?
_________________
Jestem z pokolenia H5N1.
 
 
Netah 
5


Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 973
Skąd: Legnica
Wysłany: Nie 06 Lut, 2011   

Formalnie - tak. Ale: ma to być hołd dla tych, którym przez lata odmawiano nawet miana żołnierza, a zamiast tego obdarzano ich epitetami w rodzaju: "bandyci".
Chodzi też o to , by prawda historyczna o powojennym powstaniu antykomunistycznym i jego uczestnikach dotarła jak najszerzej - np. poprzez uroczystości, konferencje naukowe, pokazy filmów dokumentalnych.
Apelowali o to kombatanci i środowiska kultywujące tradycje żołnierzy podziemia antykomunistycznego, czyli sami zainteresowani.
_________________
Netah
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group