Zapraszam do przedstawiania śmiesznych zdarzeń z JW. Sam podaję swoją zasłyszaną opowieść:
Był w pewnej JW w Żaganiu major zwany "Kobrą" który poza tym że był niemiły dla żołnierzy i kadry to uwielbiał sprawdzać porządki w kancelariach dowódców niezależnie czy byli oni obecni czy nie. Zachodzi on na kompanię i pyta o dowódcę kompanii, dyżurny mówi że jest na zajęciach. To otworzyć jego kancelarię rozkazuje. Nie mam klucza odpowiada dyżurny. To zdjąć drzwi z zawiasów. Dyżurny zdejmuje drzwi. Major wchodzi do kancelarii ogląda porządki. Otwiera szafę a tam schowany dowódca kompanii.
Pomógł: 1 raz Dołączył: 04 Lut 2005 Posty: 402 Skąd: z wolnej stopy
Wysłany: Czw 22 Sty, 2009 Za dużo by opowiadać
Śmiesznych sytuacji to jest : ilość JW X ilość dni w roku, także temat mógłby rozrosnąć sie do monstrualnych rozmiarów. Ale najlepiej to mówić o sobie a nie o innych. Dlatego wspominam sytuację, kiedy pewną JW wizytował gen. Wilecki (szef sztabu gen.) i zamek w drzwiach kibla będącego na zewnątrz obiektu zepsuł się na minutę przed wizytą generała. Do kabiny zostałem wsadzony przez dowódcę JW i trzymałem drzwi od wewnątrz. Oczywiście generał wpadł na pomysł aby drzwi otworzyć, ja trzymałem za klamkę a gen. Wilecki szarpał za drzwi aby je otworzyć i w końcu je wyszarpnął z moich dłoni, finał: pytanie: a co pan tu robi- odpowiedź: trzymam drzwi bo zamek się zepsuł. Konsekwencja zdarzenia: jednostka otrzymała nadzwyczajna transzę finansów na remonty ponad planowe.
_________________ Błądzenie jest rzeczą ludzką, ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską.
Augustyn (Augustyn Aureliusz, święty 354 - 430)
Dziadek_ [Usunięty]
Wysłany: Czw 22 Sty, 2009
Szef sztabu chciał skontrolować mój obiekt (CRN) przez zaskoczenie. Nie wjechał do środka i postanowił przejść przez płot nieopodal bramy wjazdowej. Wartownik przybiegł do mnie i powiedział, co widzi. Stef sztabu utknął na płocie, zrezygnował, i zeskakując z powrotem rozdarł sobie kurtkę "szuszu". Tak skończyła się kontrola.
P.s. Prawdopodobnie był "na gazie", bo nikt nie spodziewałby się, że tak się może zachować.
Kompanie miały zmieniane rejony zakwaterowania. Jedni wychodzili z piętra, inni przychodzili. Przez parę dni dzielili kancelarie, a że nie było wiadomo co i gdzie, tak więc kluczy nie zostawiano .
Kompania wraca ze strzelania nocnego, dca kompanii( przesympatyczny, choć roztrzepany człowiek) wchodzi , uświadamia sobie że nie ma klucza, zostawił a kolega z kancelarii zamknął. Zły jak diabli, myśli ,w końcu odsuwa raportówkę , opiera się o przeciwległą ścianę korytarza z zamiarem wybicia drzwi z bucika.
Dyżurny kompanii podchodzi i mówi:
- panie poruczniku..
- Nie teraz !
- ale , panie poruczniku...
- Nie teraz, powiedziałem !
Z całej siły wali butem w drzwi, oczywiście zamek rozwalony, ale pomieszczenie otwarte.
Odwraca się do dyżurnego i pyta :
- co chciałeś ?
Dyżurny :
- por. XXXX kazał panu klucz zostawić - pokazując klucz w otwartej dłoni.
Ludzie którzy widzieli to zdarzenie popłakali się ze śmiechu.
Inne zdarzenie :
Tym razem chorąży - bardzo dobry żołnierz, lecz równie roztrzepany. Scena rozgrywa się na dyżurce oficera . Pobieranie broni, itp.
Wspomniany żołnierz wchodzi na dyżurkę , trzymając w ręku worek ze śmieciami. Jakieś obierki, opakowania po jogurtach, itp. Oczywiście ogólna wesołość , wiadomo.
Ten do nas na to :
- no właśnie zastanawiałem się dlaczego ludzie w autobusie tak dziwnie na mnie patrzyli..
Skoro wychodzi , żona kazała mu śmieci wyrzucić..
W pewnej jednostce na mazurach parę lat wstecz, dowódca w czasie cotygodniowych rozprowadzeń lubił wyciągać z szyku na środek placu apelowego żołnierzy podpadziochów. I na forum całej jednostki udzielał im reprymendy.
Pewnego pięknego poranka poprosił na środek żołnierza, który wiele dni był na samowolce. Po słownych upomnieniach,omówieniu kary która grozi za taki czyn, oraz konsekwencjach jakie ponosili jego koledzy żołnierze w czasie jego nieobecności, dowódca oczekując skruchy, spytał się:
- I co żołnierzu chcieli byście powiedzieć teraz swoim kolegom?
Żołnierz, z miną niewinnego dziecka, lekko zgarbiony od słów d-cy które przez ostatnie 10 minut usłyszał, zbliżył się do mikrofonu i...
- Czołem żołnierze - krzyknął.
Dwaj koledzy jadą na kontrolę powiedzmy do Sochaczewa. A że rano wstali, bez śniadania to postanowili po drodze coś skonsumować. Skręcili w prawo do przydrożnego baru. Zamkniety. Podjechali dalej, skręcili w lewo. Jest OK, skonsumowali małe conieco, obtarli usta i w drogę. Jadą, jadą, droga się trochę dłuzy ... a tu nagle tablica WARSZAWA. Po prostu kierowca należał do ludzi, którzy zabłądzą wyrzucając śmieci, drugi go nie skontrolował i po prostu machnus'ja na kolejnej "nawrotce".
Inna ekipa wraca z Elbląga. Kierowca cały czas - kiedy będzie ta smażalnia ryb? Jeszcze kawałek, podpowiadają pasażerpwie. Kiedy będzie smażalnia ryb ? ... i tak parę razy. Wreszcie ... JEST. Zainteresowany wchodzi do środka i ... poproszę golonkę
Prawie emeryt [Usunięty]
Wysłany: Pią 23 Sty, 2009
Dawno dawno temu w m. Hel nie było zbyt dużo miejsc, nazwijmy je, rozrywkowych więc jeździło się do Juraty.
Kiedy nie zdążyło się na ostatni pociąg do Helu (po 2200) trzeba było iść ładnych kilka kilometrów na piechotę.
Kolega nie zdążył i szedł. Noc była ciepła więc maszerowało mu się nieźle. W pewnym momencie, gdzieś w połowie drogi zachciało mu się zapalić, przystanął i próbował krzesać ogień. Wiatr miał akurat w oczy więc odwrócił się, by osłonić ogień. Przypalił i ruszył przed siebie. Jakie było jego zdziwienie, gdy po jakimś czasie zobaczył przed sobą bramę w ... Juracie.
Nie odwrócił się po przypaleniu papierosa i po prostu poszedł do punktu wyjścia i powrócił o 0500 z ,,mleczarzem" czyli samochodem rozwożącym mleko.
W pewnej jednostce wojskowej znanej z tego że chlało się w niej na umór dowódca jechał swoim samochodem służbowym do pracy. Nagle zauważył oficera leżącego na trawniku. Zatrzymał samochód, wysiadł i podchodzi do oficera. Budzi go. A on pijany. Pyta co on tu robi.
Oficer odparł że idzie na poranny nadzór. Dowódca wrzucił pijanego do samochodu i odwiózł do internatu.
Było to w czasach gdy na porządku dziennym były jeszcze kary finansowe.
Pewnego dnia Szef Sztabu prowadzący zbiórkę wyciąga jednego "podpadziochę" na środek
placu i grzmi przed całym pułkiem jakie to kary go dosięgną.
Na koniec zaczyna go straszyć karą finansową " Jak dalej Kowalski będziecie mieli taki stosunek do służby to zabiorę Wam 1/30, a jak będzie mało to nawet 1/60 "
Pomógł: 4 razy Dołączył: 20 Wrz 2007 Posty: 249 Skąd: Nederlandse Politie
Wysłany: Pią 23 Sty, 2009
Coś z ŻW:
Trwa obława na dezertera z bronią, który zwiał z JW do dziewczyny, żeby się z nią "rozprawić". Teren wokół jej domu obstawiony, dom rodziców pod obserwacją, kontakt z kolegami i koleżankami nawiązany, patrole zmotoryzowane, piesze, w mundurach i po cywilnemu czyli zabawa trwa.
Po paru godzinach poszukiwań słychać w radiach:
- "S4 do S1 melduję zatrzymanie poszukiwanego"
- "S4 podaj położenie "
- "Kwadrat A3, skrzyżowanie !"
- "A kto k...a kazał wam tam jechać ???"
_________________ Przyzwoity człowiek nie chce pełnić zawodu Szpiega i Donosiciela;
człowiek niegodziwy bardzo chętnie bierze się za to rzemiosło i w ten sposób staje się użyteczny,
czasami nawet niezbędny.
Rewizor [Usunięty]
Wysłany: Pią 23 Sty, 2009
Pewien oficer balował z przyjaciółmi na prywatnej kwaterze. Jak opuścił towarzystwo, schodzi schodami na dół. I tak mu się zeszło aż do piwnicy, gdzie dopadła go niemoc okrutna. Przespał się deczko i wychodzi na dwór. Pyta przechodnia "panie, gdzie ja jestem"? Na Osiedlu XXX-lecia, pada odpowiedź. No tak, ale w jakim mieście ?
Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce była sobie Jednostka Wojskowa.
A że żołnierze zawodowi za kołnierz nie wylewali to i razu pewnego przegięli. No i dowództwo musiało zareagować.
Rozprowadzenie. Do mikrofonu podchodzi szef sztabu (sam nieźle pociągał). I zwraca się do kadry mniej więcej tymi słowy:
Panowie! Tak być nie może! Zapamiętajcie sobie! Choćby gdziekolwiek, kiedykolwiek, chciało się jeszcze napić choćby tylko dwóch! To zapamiętajcie! Tym drugim mam być JA
_________________ "Przestańmy własną pieścić się boleścią, przestańmy ciągłym lamentem się poić,
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią, Mężom przystoi w milczeniu się zbroić"
Pomógł: 7 razy Dołączył: 08 Maj 2005 Posty: 3948 Skąd: SZ RP
Wysłany: Pią 23 Sty, 2009
Szef sztabu w pewnej z jednostek postanowił skontrolować ćwiczący pododdział. Wziął ze sobą oficera dyżurnego i ruszyli w teren. Podjechali pod stanowisko wysiedli. Wcześniej szef sztabu poinformował oficera dyżurnego, że spróbuje żołnierzowi wyrwać broń i z nią uciec. Takie sprawdzenie czujności.
Oficer dyżurny zniesmaczony dość głupkowatym z gruntu pomysłem (nie pierwszym zresztą) szefa sztabu poinformował ćwiczących o niespodziance. A ci wystawili na posterunek odpowiednio przygotowanego żołnierza a sami ukryli się w krzakach obserwując co będzie dalej.
Broni oczywiście nie zabrał a po pięknie wykonanym rzucie wylądował głową w śniegu. Było jeszcze duszenie no i oczywiście zgodne z procedurą działanie żołnierzy.
Zresztą do dnia dzisiejszego zawsze dzieją się cuda jak gość rusza w teren. A to nagle hasło zmienią, czy zmienią pozycję czy też przypadkiem największe mięśniaki stoją na posterunku itd. Sprawa jest prosta kto go znów załatwi urlop jest jak w banku.
Pewnego dnia w sztabie batalionu dostał nóg zszywacz. Dowódca batalionu wypędził wszystkich z budynku i w palącym słońcu poprosił by złodziej dokonał samo ujawnienia.
Ponieważ prośba nie doczekała się spodziewanego odzewu powołano komisję śledczą, która zaczęła przeszukiwać budynek od dachu po piwnicę. Zguba niestety używając krótkich nóżek nie dała się zauważyć bystrym i czujnym oczom członków komisji. Śledztwo nie dało rezultatów i wszyscy po dwóch godzinach doskonałej zabawy w poczuciu dobrze wykorzystanego czasu pracy rozeszli się do domów.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum