Strona Główna


<b><font color=blue>REGULAMIN</font></b> i FAQREGULAMIN i FAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  <b>Galeria</b>Galeria  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Los weteranów
Opublikował Wiadomość
Stevie 
Admin Site
Polak



Pomógł: 23 razy
Wiek: 56
Dołączył: 19 Cze 2004
Posty: 14796
  Wysłany: Pon 20 Lut, 2012   Los weteranów

Rozpoczynam ten temat, choć kilka podobnych przewijało się na Forum. Jednakże wziąwszy pod uwagę ostatnią, bardzo medialną sprawę Włodzimierza N.

Czy armia jest przygotowana na takie przypadki?

Jakie problemy nurtują weteranów?

Kto im pomaga?

Czy MON robi wszystko, aby pomagać żołnierzom z problemami?

Jak wielu ludzi dotyka problem PTSD?

Jakie konsekwencje ponoszą żołnierze nie chcący przyznać się do problemów nie tylko w służbie, ale i w życiu prywatnym?


Aby zapoczątkować dyskusję, wyrażę swoje zdanie.
Wielu polityków i dziennikarzy chwali min. Klicha (i sam tez to robi) za ustawę o weteranach. Ex min. Zemke chwali się, iż to on powołał Klinikę Psychiatrii i Stresu Bojowego. I jeden i drugi tak naprawdę g... zrobili, a raczej wyczuli drażliwy, wzięty i medialny "temat", aby wypromować siebie i swoje partie. A tak naprawdę to wiele osób i organizacji "chodziło" przy tym temacie i drążyło temat. Np. wielką zasługę ma tu Stowarzyszenie Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju. To oni wydeptywali ścieżki do parlamentarzystów w czasach, gdy "było cicho". I my na NFoW dokładaliśmy swoją cegiełkę. Sam osobiście wielokrotnie sygnalizowałem sprawę politykom, decydentom (tym w mundurach także) i dziennikarzom. Z różnym skutkiem. Nie było zrozumienia. Wskazywanie tylko na takie przypadki jak ostatnio to tylko wierzchołek góry lodowej. Nic nie mówi się o dramatach rodzinach wojskowych. Przemoc, nadużywanie alkoholu, rozwody.
Sama armia ma z tym problem. Nie dalej jak tydzień temu zadzwoniła do mnie pani psycholog ze Śląska szukająca pomocy dla żołnierza z problemami rodzinnymi. Nie czuła się kompetentna, aby pomóc żołnierzowi, który ma poważne problemy rodzinne, a wynikające ze służby na misjach (wystawiona "niebieska karta"). W macierzystej jednostce nie potrafiono jej pomóc i skierować do odpowiednich specjalistów lub też uważano za przesadzone jej opinie odpychając tym samym problem jakoby go w ogóle nie było. Tak najłatwiej.
Inną sprawą jest, że sami dowódcy jednostek nie wiedzą jak radzić sobie z takimi sytuacjami, bo to kolejny, bardzo skomplikowany problem na ich głowie. Stąd bagatelizowanie problemu lub w ogóle go niezauważaniu, pomijaniu i przechodzeniu obojętnie. Lepiej żołnierza zwolnić i po problemie. Tylko ... nie tędy droga!
Warto tu wspomnieć, że do tej pory sam MON ma z tym nie lada problem. Nie ma i nie było jakiegokolwiek rejestru weteranów co jasno wykazało zamieszanie z wręczaniem odznaczeń za misje. Więc co tu mówić o rejestrze żołnierzy z problemami.

Następną niewygodną dla MON (a może wygodną?) sprawą są badania psychiatryczne żołnierzy. Po misji każdy jest badany przez komisje. I tu zaczyna się problem. O ile można dostać się do pewnych formacji z nerwicą, o tyle, po misjach już nie może chorować i musi być "zdrowy jak byk" (także psychicznie)! Chcąc więc dalej służyć ukrywa swoje dolegliwości, które mogą przerodzić się w bardziej agresywną formę i skończyć się jak w przypadku "żołnierza z Tatr".

Aby nie przynudzać, a jest jeszcze o czym pisać - choćby ubezpieczenia żołnierzy na misji (pisał o tym Radca WP TUTAJ, który problem z ramienia SNFoW wielokrotnie sygnalizował w MON i DO) zapraszam do dyskusji.


:gent:
_________________
Administratorzy i Moderatorzy nie ponoszą odpowiedzialności za opinie wyrażane przez użytkowników NFoW.

Jest broń straszniejsza niż oszczerstwo: to prawda
 
 
jeszcze wojskowy 
6
jeszcze wojskowy


Dołączył: 08 Wrz 2010
Posty: 1290
Skąd: POLSKA
Wysłany: Pon 20 Lut, 2012   

Osobiście uważam że MON i /nie tylko /robi wszystko pod wpływem mediów wszystko co w miarę funkcjonowało w armii zostało rozwalone mówię tutaj o wojskowej słuzbie zdrowia obecnie ona nie istnieje w zapale reformato....coś co funkcjonowało do 1999r w miarę dobrze zostało zniszczone a teraz próbuje się "klajstrować" problemy ale tylko wtedy gdy stają się medialne a tak to nasi decydenci mają to w... Wysyłają ludzi na wojnę p... głupoty że to misja stabilizacyjna dają im jakieś tam pieniadze w czasie misji, gdy wracają witają ich różnej maści oficjele a potem maja ich gdzieś bo uważają że jak zapłacili to po co się przejmować. Gdyby nie media to nie kiwnęliby nawet palcem żeby zrobić coś dla Nas taka jest niestety prawda. W tej chwili problem będzie narastał i poszczególne przypadki pod wpływem mediów będą złatwiane ale nietety wiekszość ze swoimi problemami zostanie pozostawiona sama sobie, bo teraz wszędzie liczy się tylko forsa, smutne to
 
 
MDS 
7


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 2760
Wysłany: Pon 20 Lut, 2012   

Kiedy dawno temu kiedy zołnierz przekroczył bramę koszar - mówiło się - mamy cię. Teraz kiedy żołnierz idzie do rezerwy odbywa się to na zasadzie murzyn zrobił swoje , murzyn może odejść. Teraz jest modne larum pod tytułem - żołnierz z wojsk specjalnych - musimy mu pomóc. Ale gwarantuję że za kilka miesięcy media doniosą w atmosferze sensacji że armia wydaje pieniądze na bliżej nieokreślone inwestycje związane z weteranami. Podłość w całej tej sprawie polega na tym że tak naprawdę MON z całą swoją świtą ukrywa ilu żołnierzy jest poszkodowanych fizycznie i psychicznie. Czy kiedyś podano ile rąk i nóg / przepraszam za brutalność/ zostało na misjach ? Ilu poszkodowanym MON zakupił protezy na przyzwoitym poziomie? Tu trzeba otwartości i szczerości ze strony MON-a, czyli otwartości i szczerości ze strony polityka i jego obozu. No właśnie polityka........uczciwość i szczerość.......z ich strony..............poniosło mnie.
 
 
keralju 
1



Wiek: 62
Dołączył: 09 Lip 2004
Posty: 38
Skąd: Pomorze
Wysłany: Pon 20 Lut, 2012   

Głos w dyskusji naszego experta :D http://wiadomosci.wp.pl/k...,wiadomosc.html
_________________
keralju
 
 
 
tyracze
6


Pomógł: 3 razy
Dołączył: 16 Mar 2005
Posty: 1243
Wysłany: Pon 20 Lut, 2012   

keralju - "naszego" experta... - ciekawe
 
 
jeszcze wojskowy 
6
jeszcze wojskowy


Dołączył: 08 Wrz 2010
Posty: 1290
Skąd: POLSKA
Wysłany: Pon 20 Lut, 2012   

Nie chce nikogo obrażać ale teraz Polko robi za eksperta a co zrobił ........... dla weteranów jak był w BBN bo ja o niczym sensownym nie słyszałem ale może jestem nidoinformowany. Jam miał mozliwości to robił za gwiazdora i nic poza tym a teraz mędrkuje żałosny jest

Po raz kolejny zwracam Ci uwagę, abyś pisał w miarę poprawnie. Jest coś takiego jak znaki przestankowe. A i zdania rozpoczynamy wielką literą. Zwróć także uwagę na literówki.
Jeżeli chcesz komuś "mocno dowalić", to podpisz się z imienia i nazwiska, bo nie przystoi obrzucać kogoś inwektywami zasłaniając się nickiem. :nie2: Stevie
 
 
Rok 
1


Dołączył: 19 Lut 2012
Posty: 1
Skąd: Zielona Góra
Wysłany: Pon 20 Lut, 2012   

Panowie jest źle, znam przypadek żołnierza leczył się psychiatrycznie po misji (prywatnie) - dał może 2 zwolnienia lekarskie po ok 14 dni. I co dalej? D-ca kieruje go na komisję lekarską, bo wg przepisów jeżeli d-ca stwierdzi, że stan zdrowia podwładnego się pogorszył ma prawo go wysłać do TWKL i tak uczynił. Komisji nie przeszedł pozytywnie, gdyż stwierdzono mu nerwice (najsłabszą odmianę). Notabene, którą prawie wszyscy ją mamy. No i najlepsze - w tej formacji nie można mieć żadnej odmiany nerwicy, ale można ją mieć starając się o przyjęcie do wojska. Czyli po misjach bojowych musimy być zdrowi w 100% wojsko nie dopuszcza żadnych "odchyłek' czyli co robi reszta po powrocie z misji? NIE ZGŁASZAJĄ PROBLEMÓW PSYCHICZNYCH - bo boją się o pracę. Co robi MON w tej sprawie. NIC, nie mają w ogóle bazy danych weteranów, nie mają pomysłu na weteranów, ponadto chwalą się i to w telewizji, że ok 30 osób teraz się leczy na stres pola walki. A co z ludźmi którzy ukrywają się z chorobą lub leczą się prywatnie, bo MON oprócz zwolnienia do cywila nie oferuje nam nic. Zwykła nerwica może narobić Ci problemów. A co z innymi urazami? Doradcy Pana Ministra chwalą się, że w jednostkach są psychologowie. Bez obrazy - więcej pomógłby ksiądz z pobliskiej parafii niż Pani psycholog w MONIE. Żołnierze, weterani nie możemy być tak traktowani jak szmaciarze niech ktoś w MON się obudzi teraz bo za chwilę będzie grzebał ręką w nocniku. Problem nie rozwiąże się sam. Panie Ministrze, zmień doradców bo obecni Cię okłamują. Problem weteranów i żołnierzy to jedno, a co z Naszymi żonami (rodzinami) czy ich stan zdrowia kogoś obchodzi? Na zachodzie wojsko dba o rodziny, które wysłało swoich żołnierzy na wojnę (misje), opiekują się nimi, chodzą na spotkania pomagają w domu, integrują się. Co robi się w Naszym pięknym kraju? A to pada hasło niech Pani psycholog dzwoni do rodzin żołnierzy, którzy są na misjach i pyta się czy są problemy czy może jakoś pomóc. O losie żołnierski, co za sukces! Ktoś się zapytał czy wszystko gra? Pięknie Panie Ministrze. A może kapelan zadzwoni czy trzeba kogoś wyspowiadać? Gdzie jest POMOC?! Pomoc jest tylko w TVN-ie tylko oni mogą zrobić aferę. Może zamiast burty GAWRONA można było zrobić prawdziwy ośrodek dla weteranów i kierować tam wszystkich obligatoryjnie po misjach. Rozmawiać z nimi, zmienić PRZEPISY nie traktować nas jako potencjalnych PSYCHOLI. Chyba, że Pan Minister zrobi nam ośrodek wczasowy w górach w SZAŁASACH. Każdy weteran weźmie nóż i za przykładem naszego kolegi zaszyjemy się w górskich lasach i będziemy wiedli żywot pustelników czekając w mękach aż nas jacyś leśnicy odnajdą z przymrożonymi tyłkami do ziemianek. A może ja się mylę. Może ten podoficer ukrywał się w tajnym ośrodku wypoczynkowym TATRY. Podsumowując - temat jest gorący. Znam inne przypadki i chętnie doradzę Panu Ministrowi jak traktować weteranów. Tylko nie wiem czy lepiej się zgłosić jako wojskowy czy jako cywil. Jako wojskowy może będę musiał przejść TWKL chyba jako cywil bezpieczniej. Pozdrawiam wszystkich żołnierzy i weteranów. Dziękuję za wrzucenie tematu.
 
 
jeszcze wojskowy 
6
jeszcze wojskowy


Dołączył: 08 Wrz 2010
Posty: 1290
Skąd: POLSKA
Wysłany: Wto 21 Lut, 2012   

Nie chcę nikogo obrażać, ani nikomu dowalać, ale nie lubię gdy ktoś kto miał realny wpływ na to co działo się w armii nie zrobił nic w temacie weteranów /no chyba, że jestem niedoinformowany/ a teraz wypowiada się jako ekspert, przecież Pan Generał nosił lampasy i dwie gwiazdki generalskie, to i jego zdanie coś znaczyło. Przecież problem "misjonarzy" nie pojawił się wczoraj.
 
 
tyracze
6


Pomógł: 3 razy
Dołączył: 16 Mar 2005
Posty: 1243
Wysłany: Wto 21 Lut, 2012   

jeszcze wojskowy,
można by było pójść dalej - czy Pan Generał nie miał rannych w swoich podwładnych? A jeśli miał to co dla nich zrobił (jeśli odp. na powyższe jest twierdząca)
 
 
McSimus 
7
...pod kątem prostym 45 stopni !!!



Pomógł: 8 razy
Dołączył: 28 Lut 2005
Posty: 2605
Skąd: z wojska panie
Wysłany: Sro 22 Lut, 2012   

A takich spraw będzie przybywać ... dywan w końcu stanie się za mały.
_________________
I ty również możesz pomóc www.pajacyk.pl Dzieci czekają :)
 
 
Stevie 
Admin Site
Polak



Pomógł: 23 razy
Wiek: 56
Dołączył: 19 Cze 2004
Posty: 14796
Wysłany: Sro 22 Lut, 2012   Twardziele z przetrąconą duszą

Cytat:

Twardziele z przetrąconą duszą


Nie trzeba "złapać kulki", żeby z wojskowej misji wrócić pokrzywdzonym. Poranione ciała żołnierzy wracających z Iraku lub Afganistanu to jedno, a przetrącone dusze to co innego. Rozchwiane emocje żołnierzy rozbijają ich rodziny, niszczą cywilne życie. Bardzo powoli.

Zaczyna się od nieprzespanych nocy. Oczu nie można zmrużyć przez dwadzieścia cztery godziny, potem przez czterdzieści osiem, siedemdziesiąt dwie i tak dalej. Bez snu człowiek staje się nerwowy, najeżony. Drażni dosłownie wszystko - najdrobniejszy szmer, trzaśnięcie drzwiami, gwizdek czajnika z gotującą się wodą. Nerwy puszczają na każdym kroku, żeby je choć trochę ukoić, choć trochę przytłumić sięga się po alkohol.

Pierwszy kieliszek - żeby puścił stres, drugi – żeby zeszło ciśnienie, trzeci i kolejne – żeby zasnąć. Jak we krwi nie krążą promile, nie ma mowy, żeby zmrużyć oczy. Wódka jest jak lek nasenny i nerwosol w jednym. Dostępna bez recepty, więc ręka do kieliszka sięga coraz częściej, później już nawet bez powodu.

Na trzeźwo pojawiają się zjawy, nie tylko senne. To twarze kumpli z Syrii, z Iraku, tych kumpli z którymi służyłeś w jednej kampanii, w jednym kontyngencie, na jednej misji. Teraz tych kumpli widzisz w autobusie, w tłumie przechodniów. Widzisz ich, jak prowadzą samochody, przechadzają się po ulicach, robią zakupy na osiedlowych ryneczkach. Widzisz ich choć wiesz, że to niemożliwe, że powinni być gdzie indziej, w drugim końcu Polski, w innej jednostce. Wiesz to, ale wciąż ich widzisz. Oni ciebie nie. I to nie jest sen.

- To moje życie, wtedy po powrocie z misji. Najpierw pojawiła się bezsenność, nieznośna i uporczywa, trwająca po kilka dób. Później alkohol i wizje, podczas których widziałem twarze kolegów, z którymi służyłem na misji. Doszło do tego, że goniłem po mieście samochód, w którym widziałem swojego kumpla. Zatrzymałem tego kierowcę. Za kółkiem siedziała kobieta, a nie mój kolega – wspomina Edward Zalewski.

Dwa światy

Kiedy Edward Zalewski tak opowiada, jest spokojny i opanowany. W eleganckim garniturze, pod krawatem mówi właściwie bez emocji. Jak sam przyznaje nauczył się tego przez ostatnie kilka lat przesiadując w gabinetach psychiatrów, psychoterapeutów, psychologów, którzy pomagają mu wrócić do psychicznej równowagi.

Zalewski to starszy chorąży rezerwy. W wojsku spędził siedemnaście lat swojego życia. Służył na dwóch misjach pokojowych. W 1998 roku był w Syrii, siedem lat później z trzecim kontyngentem pojechał do Iraku. W bazie w Babilonie spędził w sumie ponad siedem miesięcy. Wrócił w 2005 roku. Rok później wylądował już w klinice psychiatrii i stresu bojowego. Diagnoza – PTSD, czyli zespół stresu pourazowego.

- Nie radziłem sobie po powrocie. Wiedziałem, że dzieje się ze mną coś dziwnego, ale nie potrafiłem tego opanować. Dwa światy mi się wymieszały – ten realny i ten w mojej głowie – mówi Edward Zalewski.

Bezsenne noce, alkohol i zszargane nerwy to tylko jedna strona medalu. Druga to napady paraliżującego lęku, gdzie człowiek nie może mrugnąć okiem, ataki agresji, w czasie których Zalewski (jak mówi) "bił dzieci właściwie tylko za to, że oddychały", awantury z żoną. Na końcu listy myśli o samobójstwie, bo dużo łatwiej "strzelić sobie w łeb" gdy w domu jest broń. Równia pochyła.

PTSD

W 2006 roku Edward Zalewski pierwszy raz trafił do kliniki psychiatrii i stresu bojowego z podejrzeniem występowania syndromu PTSD. Od tego czasu na leczeniu w zamkniętych zakładach psychiatrycznych spędził cztery miesiące. Od kilku lat przyjmuje też leki, które pomagają mu wrócić do równowagi. Bez medykamentów Zalewski wpada w dołki psychiczne, bo jego organizm przestał wytwarzać serotoninę, popularnie nazywaną hormonem szczęścia.

- Ale nie dam się wrzucić do worka z napisem wariat. Nie prosiłem się o tę chorobę – mówi.

Nie prosili się też inni żołnierze wracający z pola walki i nie potrafiący bezboleśnie dla swojej psychiki przekroczyć tej granicy. W ich duszach również zagnieździł się syndrom stresu pourazowego i oni również potrzebują pomocy psychiatrów.

Dyskusja o PTSD wróciła wraz z odnalezieniem koczującego w Tatrach mężczyzny – Włodzimierza N. Mężczyzna miał przy sobie nóż amerykańskich marines, różaniec i zapalniczkę. Znaleziono go w zniszczonej chałupie. Wyziębionego, z odmrożeniami.

Okazało się, że mężczyzna to zawodowy żołnierz przeniesiony do rezerwy, uczestnik dwóch misji stabilizacyjnych – w Libanie i Iraku. Prawdopodobnie i on choruje na PTSD. Trafił już do warszawskiej kliniki, gdzie leczeni są wojskowi z poszarpanymi duszami.

- Musiał przejść jakieś mocne przeżycia na misjach. Na to nałożył się stres związany z przedwczesnym odejściem z armii, z którą na pewno wiązał przyszłość. I może jeszcze jakieś inne sprawy – mówił kilka dni temu w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" profesor Stanisław Ilnicki z Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego Wojskowego Instytutu Medycznego. - Niedawno w podobnie dziwnych okolicznościach odnalazł się weteran misji w Afganistanie. On także odszedł z wojska. Pod wpływem traumatycznych przeżyć w wojsku wyszedł z domu i przez wiele tygodni błądził. Szedł przez Niemcy, a znaleziono go w Szwecji. Był tak poodmrażany, że o mało nie amputowano mu nóg – dodał profesor.

Syndrom wojny

Z przedstawionych w ubiegłym roku wycinkowych sondaży wynika, że objawy syndromu stresu pourazowego zdiagnozowano już u 5-10 procent weteranów wracających z misji zagranicznych. Dla przykładu tylko w pierwszym roku trwania misji stabilizacyjnej w Iraku ponad dwustu żołnierzy naszego kontyngentu nie wytrzymało psychicznie trudów operacji. U blisko setki zdiagnozowano PTSD. Swoje rozchwiane emocje żołnierze próbują utopić w alkoholu, zagłuszyć agresją, narkotykami, a w ekstremalnych sytuacjach uciekają przed nimi z domu, próbują odebrać sobie życie.

W porównaniu do badań amerykańskich sytuacja nie wygląda jednak tak źle. W Stanach Zjednoczonych syndrom stresu pourazowego u weteranów z Wietnamu, Afganistanu, czy operacji "Pustynna Burza" zdiagnozowano nawet u co piątego żołnierza. Szkopuł w tym, że nasze dane są mocno niekompletne i rzeczywista skala zjawiska wciąż może być dużo większa.

- Żołnierze odchodzący z wojska właściwie nie są monitorowani, a nie zawsze przyznają się do tego, że mają problemy z psychiką – mówi nam Tomasz Kloc, prezes Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju. - Rozmawialiśmy w ministerstwie o stworzeniu kilku cywilnych etatów dla byłych żołnierzy. Ich obowiązkiem byłoby śledzenie losów kolegów wracających z misji zagranicznych z objawami PTSD, rozmowy z rodzinami, po prostu stały kontakt, żeby ci ludzie nie zostali sami ze swoim problemem. Deklaracje ze strony ministra padły, ale na razie nic się w tej sprawie nie dzieje – dodaje Kloc, który z misji w Iraku wrócił ranny.

Wstyd i arogancja

Przyczyn słabego rozpoznania skali zjawiska może być kilka. Po pierwsze, objawy choroby mogą ujawnić się nawet kilka lat po powrocie z misji stabilizacyjnej. A czas może uśpić uwagę. Po drugie, żołnierz który zaczyna cierpieć na syndrom może albo bagatelizować sprawę, albo wstydzić się przyznać do choroby przed swoim przełożonym, zwłaszcza, że od tego może zależeć jego dalsza kariera w wojsku, bo przełożony np. opiniuje przedłużenie kontraktu z żołnierzem. Wreszcie po trzecie problem wciąż jest bagatelizowany w środowisku mundurowych, a ci, którzy się skarżą na PTSD traktowani są jak symulanci.

Tak było w przypadku Edwarda Zalewskiego. – Mój przełożony powiedział, żebym wziął się w garść, nie pozwalał odpocząć po misji, choć przerwa zwyczajnie mi się należała. Rozmowa z psychoprofilaktykiem, który jest w jednostce też nie pomogła. Dopiero pobyt na Szaserów (w Klinice Psychiatrii i Stresu Bojowego – red.) przyniosła jakieś efekty. Musiałem jednak właściwie o wszystko zabiegać sam – wspomina Zalewski.

Rozmowy z psychoprofilaktykiem, o których wspomina Zalewski są obligatoryjne dla każdego żołnierza wracającego z misji zagranicznej. – Prosto z lotniska, zanim jeszcze spotkamy się z rodzinami musimy wypełnić test. Po miesiącu rozwiązujemy te same zadania. W ten sposób psycholodzy sprawdzają zmiany, jakie mogą zachodzić w naszej psychice po powrocie do kraju – mówi Marcin Bil, chorąży z trzeciego batalionu zmechanizowanego w Zamościu, na misji dwukrotnie – w Iraku i Afganistanie. Jacek Łukaszyk (odbyta misja w Bośni, Kosowie i Afganistanie) z tej samej jednostki dodaje: - Po naszym powrocie cywilni pracownicy jednostki przyglądali nam się uważniej, żeby zaobserwować jakieś zmiany w zachowaniu. Na szczęście nikt od nas nie cierpi na syndrom.

Msza, jak atak moździerzem

To nie znaczy, że wszystko przebiega tak gładko. Żołnierze, z którymi rozmawialiśmy opowiadają, że po powrocie z misji ich zmysły są przesadnie wyostrzone. Hałas na korytarzu, głośniejsze zamknięcie lodówki, czy skrzeczące głośniki podczas mszy w kościele kojarzą się z dźwiękiem wystrzeliwanych rakiet i atakami mudżahedinów.

Momentalnie robi się wtedy gorąco.

Autor: Maciej Stańczyk
Źródła: Onet
_________________
Administratorzy i Moderatorzy nie ponoszą odpowiedzialności za opinie wyrażane przez użytkowników NFoW.

Jest broń straszniejsza niż oszczerstwo: to prawda
 
 
Marta39 
1


Wiek: 52
Dołączyła: 21 Lut 2012
Posty: 6
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sro 22 Lut, 2012   

To prawda, czasami "poranione dusze" z czego sami zainteresowani nie zdają sobie sprawy są znacznie gorsze. Wiem coś na ten temat, właśnie bardzo boleśnie odczuwam skutki "poranionej duszy". Najgorsze jest to, że niby nic nie wskazuje, że coś dzieje się we wnętrzu człowieka, niby jest ten sam, a jednak inny. On sam myśli, że wszystko jest OK! A jednak nie jest. Nie wiem, czy ktokolwiek panuje nad tym, czy przystawia jedynie pieczątkę i kieruje ewentualnie do sanatorium. Bo tak naprawdę nikt się temu dogłębnie nie przygląda. Jest zdrowy, wrócił cały, uśmiecha się, normalnie rozmawia, jest z nim kontakt a jednak nie jest tak jak być powinno i nie chodzi tu o wyczulony na odgłosy zmysł słuchu, to mija...zostaje jednak coś gorszego i wtedy pojawia się pytanie, czy to wynik przebywania w warunkach ciągłego zagrożenia życia, czy może już coś innego? Związki się rozpadają, rodziny też. To smutne.
 
 
jerry 
5



Pomógł: 2 razy
Dołączył: 09 Paź 2006
Posty: 316
Skąd: centralna Polska
Wysłany: Sro 22 Lut, 2012   

Wydaje mi się, że najbardziej może to dotyczyć jednostek, które nie wystawiają kontyngentów i tylko niektórzy żołnierze jeżdżą tam na misję. Wraca taki człowiek po pół roku, wcześniej po roku, inni patrzą na niego jak na tego, który zarobił i taki żołnierz zostaje sam. Do psychologa nie pójdzie bo co powiedzą inni. Nosi to w sobie aż nagle pęka. W jednostkach, które cały czas obstawiają kontyngenty jest chyba trochę inaczej. Można pogadać z kimś kto też tam był. Zaznaczam, że jest to moje zdanie.
 
 
kolunio500 
2


Dołączył: 14 Cze 2008
Posty: 62
Skąd: Południe Najjaśniejszej
Wysłany: Czw 23 Lut, 2012   

jerry napisał/a:
Wydaje mi się, że najbardziej może to dotyczyć jednostek, które nie wystawiają kontyngentów i tylko niektórzy żołnierze jeżdżą tam na misję. Wraca taki człowiek po pół roku, wcześniej po roku, inni patrzą na niego jak na tego, który zarobił i taki żołnierz zostaje sam.


Święte słowa, jestem jednym z takich przypadków. Objawów PTSD nie widzę u siebie ale w rozmowach nikt nie zapyta co robiłeś w Afganie albo jak tam było. Najważniejsze jest że jesteś leń i misjonarz, ile zarobiłeś itp. No i teraz nic Ci sie nie należy ani awans bo przez ostatnie pół roku nic nie robiłeś. Napisałem wniosek o przeniesienie na wyższe wakujące stanowisko (dalekie od moich marzeń, ale zawsze coś) to dowódca odpisał mi że nie może mnie ocenić bo za mało ostatnio pracowałem w jednostce. Ostatnie 17 lat w tej JW nie miały znaczenia
 
 
MDS 
7


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Sty 2007
Posty: 2760
Wysłany: Czw 23 Lut, 2012   

To że inni patrzą na żołnierzy którzy byli na misji wilkiem - nie powinno dziwić. Bo misjonarz ma 2 pensje, a ten który został na miejscu 2 etaty i jedną pensję. Takie są realia.
To że ilość żołnierzy z problemami psychologicznymi rośnie- nie powinno dziwić. Bo być może nie powinni być w armii albo na misji. Jakie są obecnie badania psychologiczne pod kątem stresu? Jakie są obecnie procedury przygotowania żołnierza do działania w stresie?
Problem trzeba rozwiązać systemowo - począwszy od komisji lekarskiej przed przyjęciem do wojska, potem szkolenia i to zarówno w okresie początkowym jak i dalszym ukierunkowane na radzenie sobie ze stresem, przez wysyłanie całego, etatowego batalionu na misje.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group